publicystyka: Za to miasto, wszelkie miasta i krainy...

Za to miasto, wszelkie miasta i krainy...

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 10 grudnia 2022

przeczytaj poprzednie rozważania

Kontynuujemy omawianie tekstu Świętej Liturgii. Ostatnio mówiliśmy o prośbie Ektenii Pokoju, która zawiera modlitwę za biskupa, prezbiterów, diakonię, wszystkie stopnie kapłańskie i cały lud. Na tę prośbę chór odpowiada śpiewem: "Panie, zmiłuj się", po czym diakon wzywa: "Za to miasto, wszelkie miasta i krainy, i za wszystkich wiernych żyjących w nich, do Pana módlmy się"[1]. Innymi słowy, módlmy się do Boga za to miasto, a także za każde miasto, kraj i wierzących, którzy w nich mieszkają.
Pewien święty z II wieku, którego imię pozostaje nieznane, w liście do niejakiego Diogneta wyraził się pięknie o chrześcijanach: "Chrześcijanom obce są wszystkie rzeczy tego świata, ale jednocześnie modlą się z miłością za wszystko, co ich otacza - za miasto i kraj, w którym żyją." Poprzez swoją modlitwę chrześcijanie przyciągają błogosławieństwo Boże do miejsca, w którym przebywają.

Cerkiew modli się "za to miasto i każde miasto", w którym sprawowana jest Święta Liturgia. Przez miasto rozumie się wszystko, co je tworzy: miejsce, budynki, mieszkańców i ich sposób życia. Taka prośba ukazuje charakter Cerkwi oraz pewną zasadę moralną, którą Cerkiew wpaja nam, wierzącym: nie być obojętnym wobec miejsca, w którym żyjemy. To znaczy, że nie powinniśmy być obojętni na to, czy wszystko jest w porządku w naszym domu, mieście i na całym świecie. Powinno nas to interesować, powinniśmy życzyć sobie, aby w naszym mieście wszystko było w porządku, aby spoczywało na nim Boże błogosławieństwo, aby panował w nim porządek i dobrobyt, a jego mieszkańcy byli szczęśliwi.

Przypomnijmy sobie historię z Księgi Rodzaju o Sodomie i Gomorze. Mieszkańcy tych miast, z powodu swoich licznych grzechów, oddalili się od Boga i utracili omoforion Bożej łaski, za co ściągnęli na swoje miasta straszną klęskę. Zanim Sodoma i Gomora zostały zniszczone przez siarkę i ogień, między Bogiem a sprawiedliwym Abrahamem odbył się słynny dialog. Abraham zapytał Boga:
- Czy jeśli w mieście jest stu sprawiedliwych, zniszczysz je?
Bóg odpowiedział:
- Nie, jeśli jest stu sprawiedliwych, nie zniszczę miasta ze względu na tych stu.
Abraham zrozumiał, że podał zbyt dużą liczbę i powiedział:
- A co jeśli jest ich pięćdziesięciu?
- Jeśli jest ich pięćdziesięciu, nie zniszczę go ze względu na tych pięćdziesięciu.
- Wybacz, a co jeśli jest ich dwudziestu pięciu? - Następnie Abraham zmniejszył tę liczbę jeszcze kilka razy. - A jeśli będzie ich dwudziestu? Piętnastu? Dziesięciu?
Jednak w Sodomie i Gomorze, jak wiemy, nie znalazło się nawet dziesięciu sprawiedliwych.

Niesamowity dialog! Czego nas uczy? To pokazuje nam, że sprawiedliwi są swego rodzaju "odbiorcami" Bożych błogosławieństw. Przyciągają oni Bożą łaskę do miejsca, w którym żyją, aby samo miejsce mogło zostać uświęcone i ochronione przez Boga. A kiedy łaska Boża jest z nami i nas osłania, wtedy z pewnością wszystkie okoliczności naszego życia przybierają o wiele lepszy bieg. Nie oznacza to oczywiście, że ludzie, którzy mieszkają w miejscach, gdzie zdarzają się katastrofy, klęski żywiołowe, trzęsienia ziemi i tym podobne, są grzesznikami lub że nie modlą się za swoje miasto. Jest wiele świętych miast, w których często zdarzały się niszczycielskie trzęsienia ziemi, pożary i inne nieszczęścia.

Tak więc my, chrześcijanie, jesteśmy zobowiązani do modlitwy za nasze miasto i jego władze, niezależnie od tego, czy je lubimy, czy też nie, czy należą do partii, z którą sympatyzujemy, czy też nie. Powinniśmy się modlić za przywódców, którzy stoją u steru władzy państwowej i publicznej. Z pewnością ci ludzie potrzebują oświecenia od Boga i Bożej pomocy, by podejmować dobre działania dla dobra ludzi i kraju.

Jest to zasada moralna, którą zaszczepia w nas Cerkiew. Nie możesz powiedzieć: "To nie jest moje rodzinne miasto, więc nie będę się za nie modlił". Albo: "Nie lubię tego miasta, dlaczego więc mam się za nie modlić? Nawet jeśli zapadnie się pod ziemię, to nie moja sprawa". Z uwagi na to, że tu mieszkamy, modlimy się za to miejsce. Kochamy je tak, jak kochamy nasz dom, jak kochamy wszystko, co nas otacza. Kochamy nie tylko nasze miasto, ale - każde miasto i każdy kraj. Nasza miłość powinna obejmować każde miejsce na powierzchni ziemi, każde miejsce panowania Boga (patrz: Psalm 102: 22). Kiedy zrozumiemy, że świat, w którym żyjemy, jest Bożym stworzeniem, a Bóg uczynił go tak wspaniałym i pięknym, pragnąc okazać nam Swoją miłość, wtedy będziemy kochać ten świat, kochać nasze miasto i wszystko, co się w nim znajduje, a tym samym modlić się za to wszystko. Takie uczucie miłości trzeba w sobie pielęgnować. Ono sprawia, że człowiek czuje się bliższy i przyjaźniejszy wszystkiemu, co dzieje się wokół niego, a tym samym nie pozwala mu być obojętnym wobec tego, co dzieje się w jego mieście, kraju i na świecie.

Stając się obojętnym względem otoczenia, człowiek stopniowo staje się obojętny wobec samego siebie. Następnie zaczyna się duchowa degradacja. Dlatego w naszych czasach tak wiele osób cierpi z powodu uzależnienia od alkoholu lub narkotyków. A zalążkiem tego wszystkiego może być właśnie fakt, że ludzie ci obojętnie podchodzą do swojego pokoju. Kiedy wejdziesz do nich, widzisz lampę do góry nogami, jeden but rzucony na półkę z książkami, drugi spoczywający zupełnie gdzie indziej. Od tego wszystko się zaczyna. Jeśli chcesz wiedzieć, czy z daną osobą wszystko jest w porządku - psychicznie, mentalnie, a nawet duchowo - spójrz na miejsce, w którym mieszka. Bez względu na to, jak dziwnie to wygląda dla nas, rozglądając się po tym miejscu, można dowiedzieć się wszystkiego o samym człowieku. Jeśli masz obojętny stosunek wobec swojego domu - to zły znak, to znaczy, że coś z tobą jest nie tak. Chyba, że jesteś wielkim ascetą, jak ci wielcy pustelnicy, którzy zaniedbywali wszystkie przyziemne sprawy, w imię swoich duchowych osiągnięć. Jednak mało kto z nas osiągnął ten poziom duchowości. Dlatego taka obojętność nie przyniesie nam nic dobrego. Oczywiście nie twierdzę, że dobrze jest mieć manię sprzątania i szorowania domu od rana do nocy, a przy tym jeszcze krzyczeć, że nikt nie powinien postawić stopy na wyszorowanej podłodze. Nie o tym teraz rozmawiamy.

Zapewniam cię, że wszyscy współcześni święci, których znałem, byli niezwykle schludnymi ludźmi. Wielu z nich mieszkało w nędznych szałasach, w całkowitym ubóstwie - nie jestem w stanie nawet opisać stopnia ich ubóstwa - ale byli bardzo schludni.

Przypominam sobie naszego śp. starca Józefa z Watopedii. Był prostym i niepiśmiennym człowiekiem. Mądry, cnotliwy, święty, wiele lat spędził ze starcem Józefem Hezychastą w jaskiniach. Jednak wchodząc do jego kaliwy, zawsze widzieliśmy ją w idealnym porządku. Mały nożyk, którym zwykł rozcinać papier i otwierać koperty, zawsze leżał na swoim miejscu. Tu trzymał długopis, a tam kartki papieru. To było niewiarygodne i nie do pomyślenia, przyjść do jego kaliwy i zastać w niej bałagan. Starzec wiedział, gdzie co leży i mógł w ciemności, bez światła (nie mieliśmy prądu, używaliśmy lamp parafinowych) sięgnąć po nożyk, bo zawsze był na swoim miejscu. Nie tam czy siam, ale w tym samym miejscu. Rok po roku przez tyle lat - dokładnie na swoim miejscu. Jakbym widział przed sobą kaliwę starca: jego ubrania, koce, buty... Jego buty - zawsze parą stojące obok łóżka. Dywanik, na którym czynił pokłony - zwinięty w kącie kaliwy.

Kiedyś, gdy byłem nowicjuszem i pełniłem posługę starszego w domu pielgrzyma, gościliśmy grupę pielgrzymów - grupę młodzieży. Zdarzyło się, że starzec Józef wszedł do domu pielgrzyma i zajrzał do jednego z dwóch pokoi, w którym nocowali chłopcy - oh-ho-ho!!! Koce, prześcieradła, poduszki - wszystko do góry nogami. Potem starzec powiedział nam: "Jak człowiek może znaleźć łaskę Bożą, skoro nie jest w stanie nawet pościelić swojego łóżka? Czy on w nocy prowadził tu jakąś wojnę? Na kocu pojawiła się dziura, kapcie - jeden tu, drugi tam, a przecież spędził tu tylko jedną noc...". Sam starzec Józef był bardzo schludny.

Często towarzyszyłem mu w podróżach. Pewnego razu pojechaliśmy do Rosji, gdzie starzec został wysłany jako przedstawiciel Watopedii. Zatrzymaliśmy się w hotelu i mieszkaliśmy razem w jednym dużym pokoju. Codziennie rano starzec brał się za sprzątanie: mył i czyścił zlew, toaletę - wszystko.
- Ojcze, przyjdzie obsługa i wszystko posprząta.
- Jak? A my zostawimy po sobie ten brud?
Opuściliśmy hotel, pozostawiając pokój idealnie czystym, gotowym na przyjęcie kolejnego lokatora. Nigdy nie było tak, żeby starzec nie wstał i nie posprzątał wszystkiego.

Św. Paisjusz był taki sam. W jego ubogiej kaliwie nie było nic. Kiedy potrzebował coś napisać, siadał na małym taborecie, na kolanach kładł małą deseczkę, ze szczeliny w ścianie wyjmował długopis i papier, i pisał na tej deseczce. Jego łóżko było podobne do trumny. Zamiast lampy - świeczka. Absolutne ubóstwo. Ale mimo to był schludnym człowiekiem. Nigdy nie zastałeś u niego bałaganu.

Kiedy więc zauważycie bałagan w otoczeniu swoich dzieci, powinniście się zaniepokoić. Powinniście zdawać sobie sprawę, że w ich świecie duchowym coś jest nie tak. Oczywiście może to być pewna obojętność i nieczułość - dzieci są przyzwyczajone do tego, że mama zrobi dla nich wszystko, nawet przyniesie im mleko do łóżka (i źle zrobi, jeśli przyniesie, ponieważ to tylko szkodzi jej dzieciom!). Nie należy tego robić, należy natomiast nauczyć dzieci samodzielnego wstawania, ścielenia łóżka, mycia twarzy, czesania włosów, jedzenia śniadania i tak dalej. Ale przede wszystkim wszyscy musimy nauczyć się kochać miejsce, w którym żyjemy, nawet jeśli nie jest to nasze stałe miejsce zamieszkania: dziś mieszkam tu, a jutro tam. To, że jutro stąd wyjeżdżam, nie oznacza, że mogę tu wszystko zniszczyć. Tak więc zewnętrzny nieporządek, obojętność i brak szacunku dla swojego miejsca jest również oznaką nieładu duchowego, oznaką, że dana osoba ma jakieś wewnętrzne, duchowe trudności. Kiedy w twojej duszy wszystko jest w porządku, będziesz miał porządek również w swoim zewnętrznym świecie. Inaczej się nie da.

Kochaj swoje miasto i módl się za nie, życz jego mieszkańcom zdrowia, ciesz się, gdy w mieście dzieje się coś dobrego, nie bądź obojętny wobec swojej miejscowości. Gdy będziesz dbał o najmniejsze i najprostsze rzeczy, to będziesz uważny również wobec tych większych i ważniejszych. Kiedy cieszysz się, na przykład, z nowego budynku szpitala lub nowej dobrej drogi, albo kiedy kochasz swoje miasto, wtedy naturalnie pokochasz każde inne miasto, będziesz się radował i dziękował Bogu za każde miejsce na kuli ziemskiej. Wtedy też Twoje życie stanie się ciekawe i radosne, a przestanie być nudne i niemrawe.

[1] W nabożeństwie Polskiej Cerkwi Prawosławnej to wezwanie poprzedza jeszcze jedno wezwanie “O zachowanie w opiece Bożej naszej ojczyzny, za jej władze i wojsko, do Pana módlmy się”.

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Tamelina /orthphoto.net/