publicystyka: Bestia gniewu

Bestia gniewu

o. George Morelli (tłum. Gabriel Szymczak), 08 grudnia 2022

Duchowo-poznawczy składnik gniewu był od dawna rozpoznawany przez naszych świętych Ojców Kościoła, św. Bazyli Wielki w gniewie dostrzegał utratę rozumu. „To sprawia, że człowiek staje się bestią… w rzeczywistości w ogóle nie może już być człowiekiem, ponieważ nie ma już pomocy rozumu”.

W tym kontekście pojawia się interesująca kwestia duchowa. Abyśmy postrzegali siebie jako „poruszonych” do tego stopnia, że usprawiedliwia to gniew, zemstę i odwet, musimy postrzegać siebie jako „ważnych”. Święty Bazyli Wielki mówi nam: „Gniew karmi żal. Dusza, żądna zemsty, nieustannie kusi nas, abyśmy odpłacili tym, którzy nas zranili.” Jestem tak ważny, że mam „prawo” do niemiłosiernego postępowania wobec innych.

Jakie jest źródło tej reakcji? To namiętność i grzech dumy. Św. Marek Asceta pisał: „Pasja wzmacnia się zwłaszcza dumą. I tak długo, jak jest tak wzmocniona, nie może zostać zniszczona… Tak więc struktura zła w duszy jest niemożliwa do zniszczenia, dopóki jest mocno zakorzeniona w dumie.” W „Pasterzu Hermasa”, który wspomina o Świętym Duchu zaduszonym przez gniew, czytamy: „Albowiem ten, kto jest duszony przez złego ducha, nie może służyć Panu nawet jeśli chce, bo gniew go kala. Pan bowiem mieszka w wielkodusznej cierpliwości, a diabeł w gniewie”. Abba Agathon napisał, że gniew może spowodować śmierć duchową: „Człowiek gniewny, nawet jeśli jest zdolny wskrzeszać zmarłych, nie zostanie przyjęty do Królestwa Niebieskiego”. Inny święty pustynny ojciec, Abba Pojmen, widział, że gniew niszczy tego, który uważa się za mnicha: „Skarżący, mściwy mnich, skłonny do gniewu, nie może istnieć”. To znaczy, że każdy, kto ma takie wady, nie jest w rzeczywistości mnichem, nawet jeśli nosi mnisze szaty.

Ludzie zostali stworzeni na obraz Boga i jako stworzenia Boże są wezwani, by być „podobnymi” do Niego. (Rdz 1, 26). Święci Ojcowie Kościoła określają obraz Boga w nas jako naszą wolną wolę i inteligencję. Bycie podobnym do Niego oznacza, że ludzkość musi wybrać dobro. Dla naszych pierwszych rodziców wybór dobra oznaczał posłuszeństwo Stwórcy — a nie stawanie się bogami przez kosztowanie owocu poznania dobra i zła (Rdz 2, 17). Zauważając, że ludzkość pragnęła duchowej mocy ponad swoją stworzoną naturę, błogosławiony Augustyn zinterpretował ten fragment w ten sposób, że Adam i Ewa myśleli o sobie, że posiadają wiedzę równą Bogu.

Bóg później objawił Swoją wolę w formie Prawa: Dziesięciu Przykazań (Księga Powtórzonego Prawa 5:6-21) i innych nakazów, danych Swemu ludowi. Kiedy nadeszła pełnia czasu i Bóg posłał Swojego Jednorodzonego Syna, naszego Pana, Boga i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, objawił nam pełnię tego, co to znaczy być „podobnym” do Niego. Nasz Pan mówi nam: „Przykazanie nowe daję wam, abyście miłowali jedni drugich, jak Ja was umiłowałem, abyście i wy miłowali siebie nawzajem” (J 13, 34 – 35).

Jakąż większą miłość może mieć dla nas Ojciec, Który, chociaż jest Bogiem, to posłał Swojego Syna, aby przyjął naszą naturę, abyśmy my - cała ludzkość - mogli zostać wywyższeni do Niego? „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby nikt wierzący w Niego nie zginął, lecz miał życie wieczne” (J 3, 16). Zastanówmy się nad niektórymi słowami, które nasz Pan powiedział nam o miłości. „Jeśli bowiem odpuszczacie ludziom przewinienia ich, odpuści i wam Ojciec wasz niebiański. Jeśli zaś nie odpuszczacie ludziom ich przewinień, to i Ojciec wasz nie odpuści przewinień waszych” (Mt 6, 14-16). „Dziecko, odpuszczają ci się grzechy twoje” (Mk 2, 5). „Nie osądzajcie, abyście nie byli osądzeni” (Mt 7, 1).

Jak możemy osiągnąć tę miłość, okazaną nam przez Ojca i Jego Syna, naszego Pana, Boga i Zbawiciela Jezusa Chrystusa? Św. Paweł mówi nam: „Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4, 31). Naszym powołaniem jako części Bożego stworzenia, jako członków Ciała Chrystusa - Kościoła, jest wzrastanie i realizowanie się, znajdowanie w nas tych niedoskonałości, które są barierami uniemożliwiającymi nam bycie „jak Bóg” i które uniemożliwiają nam kochanie i przebaczanie. Zgodnie ze słowami św. Pawła nasze emocje, takie jak gniew, są właśnie taką niedoskonałością lub barierą. Zmniejszając złość, możemy wzrastać w miłości Boga i bliźniego.

Współczesna psychologia badawcza pomaga nam zrozumieć strukturę poznawczą wspierającą i wywołującą gniew. Poza pomaganiem nam w zrozumieniu mechanizmu powstawania gniewu, badania pomagają nam również stosować techniki psychologiczne prowadzące do przezwyciężania i zapobiegania gniewowi. Wykazano, że poznawczo-behawioralny model dysfunkcji emocjonalnej jest skuteczny pod tym względem.

Denerwujemy się ludźmi i wydarzeniami przez nasze ich „interpretacje”, przez co stajemy się dysfunkcjonalnie rozgniewani, niespokojni, przygnębieni lub po prostu rozdrażnieni, zaniepokojeni i rozczarowani. Jeśli nasze myślenie jest jasne, racjonalne i niezniekształcone, mamy normalne uczucia, takie jak niedogodność, troska i znośne rozczarowanie. Jeśli nasze „interpretacje” są irracjonalne lub zniekształcone, wpadamy w złość, intensywnie się martwimy i ulegamy przygnębieniu.

Z duchowej perspektywy, powinniśmy zastanowić się nad życiem naszego Pana. Został pobity, wyszydzony, przeklęty, sprofanowany i umarł dla naszego zbawienia. On sam powiedział nam: „Nie ma sługi ponad pana jego” (Mt 10, 24) – dlaczego mielibyśmy więc oczekiwać, że będziemy traktowani inaczej niż nasz Pan? To błogosławieństwo, jeśli jesteśmy szanowani i honorowani, ale nie mamy gwarancji, że tak będzie.

Możemy zastanowić się nad słowami św. Marka Ascety: „Czy chcesz, aby drzewo nieporządku – mam na myśli pasję goryczy, złości i gniewu – wyschło w tobie i siekierą Ducha zostało ‘ścięte i wrzucone w ogień’ wraz z wszelkimi występkami (Mt 3, 9)…? Jeśli naprawdę tego chcesz, zachowaj pokorę Pana w swoim sercu i nigdy o tym nie zapomnij… Przypomnij sobie, kim On jest i kim stał się dla nas. Zastanów się najpierw nad Boskim Światłem Jego Boskości, objawionym wyższym istotom [aniołom] (Ef 1, 21)… Następnie pomyśl, do jakiego upokorzenia zstąpił w Swojej niewysłowionej dobroci, stając się pod każdym względem podobnym do nas, którzy mieszkaliśmy w krainie i cieniu śmierci (Mt 4, 16). Wołaj w ten sposób do naszego Pana, aby pomógł w twej przebudowie.”

Pomaga w niej też coś tak prostego jak odpoczynek. Ta zmiana powinna być również włączona do modlitwy wieczornej, zwłaszcza podczas rachunku sumienia i prośby o przebaczenie grzechów. To aktywne podejście do upodabniania się do Chrystusa jest naszym powołaniem jako chrześcijan. Św. Jakub mówi nam: „Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary” (Jk 2, 24). Wszelkie prośby lub modlitwy, które czynimy, jeśli nie prowadzą nas do aktywnego upodabniania się do Chrystusa, są puste.

„Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował…” (Ef 5, 1-2). Praca, ożywiana modlitwą i sakramentami, jest sposobem na postęp w naszym podobieństwie do Chrystusa. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć z Chrystusem: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). To jest prawdziwe zarządzanie gniewem.

o. George Morelli (tłum. Gabriel Szymczak)

za: St. Andrew Greek Orthodox Church

fotografia: jarek /orthphoto.net/