polska: Spotkanie z matuszką Katarzyną o modlitwie w życiu chrześcijanina

Spotkanie z matuszką Katarzyną o modlitwie w życiu chrześcijanina

Piotr Jurczuk, 05 grudnia 2022

Dnia 1 grudnia w sali Centrum Kultury Prawosławnej Diecezji Białostocko-Gdańskiej w Białymstoku odbyło się – zorganizowane przez Bractwo Cerkiewne Trzech Świętych Hierarchów Bazylego Wielkiego, Grzegorza Teologa i Jana Złotoustego w Białymstoku – otwarte spotkanie z ihumenią Katarzyną z monasteru św. wlk. męcz. Katarzyny Aleksandryjskiej w Zaleszanach nt. „Rola modlitwy w życiu chrześcijanina”.

Spotkanie połączone było z promocją przetłumaczonej bezpośrednio z jęz. greckiego przez matuszkę ihumenię książki pt. „O modlitwie” (t. 6 „Słów”) zawierającej pouczenia św. Paisjusza Hagioryty (zmarlego w 1994r., kanonizowanego w 2015r.), spisane przez mniszki monasteru Suroti (Grecja), których św. Paisjusz był ojcem duchowym. Zakup książki stanowi ofiarę na budowę cerkwi patronki monasteru w Zaleszanach.

Ihumenia Katarzyna przybliżyła słuchaczom postać św. Paisjusza, opowiedziała o przypadkach jego cudownej pomocy współcześnie, co potwierdza wielu ludzi z całego świata, przedstawiła pouczenia świętego o modlitwie.

Nic nas tak nie łączy z Bogiem i nie utrzymuje nas przy Nim jak modlitwa. Dlatego trzeba się o nią do ostatniego naszego tchnienia starać i jak najczęściej ją praktykować. Jednocześnie jest ona najtrudniejszym rodzajem działalności w naszym życiu.

Święci mają tak dużą śmiałość przed Bogiem, bo to ludzie którzy zawierzyli Bogu na sto procent, czyli uczynili to czego my zwykle nie robimy i dlatego nie czynimy postępów w życiu duchowym. Bóg, Bogurodzica, święci pomogą nam, jeśli wierzymy na sto procent. My zwykle wierzymy na dziewięćdziesiąt dziewięć i ten jeden brakujący procent nie pozwala, by coś się w naszym życiu zmieniło. Ewangeliczny młodzieniec, który rozmawiał z Chrystusem o tym, co czynić, aby być zbawionym, nie był w stanie wyrzec się bogactwa, choć starał się dążyć do zbawienia. Tak jak orzeł uwiązany dziesięcioma linami po uwolnieniu z dziewięciu z nich nadal nie będzie mógł wzlecieć, tak też aby osiągnąć postęp w życiu duchowym należy odrzucić wszystkie przeszkody, bo nawet ta jedna, ostatnia może przeszkodzić nam w zbawieniu. Dlatego wierzyć należy na sto procent, zaufać Bogu do końca, zawierzyć Mu swoje życie, swoją przyszłość, wszystkie swoje sprawy. Niech będzie jak On chce. Przez swoje niedowiarstwo, niezdecydowanie, asekuranctwo nie pozwalamy Bogu działać. Jeżeli w naszej duszy króluje nasze „ja” (tzn. gdy uważamy, że ma być tak, jak ja chcę, a nie tak, jak Bóg da) przez to nie dajemy w naszej duszy miejsca dla Boga. I wtedy oszukujemy siebie i innych.

Starzec zalecał, abyśmy więcej czasu poświęcali na modlitwę za innych ludzi, za cierpiących, za tych, którzy opiekują się chorymi, za dzieci, za samotnych, obciążonych bólem duchowym, życiowymi troskami i pracą, za narkomanów, za tych, co w więzieniach. Powtarzał, że może być nam wstyd na sądzie ostatecznym za naszą niedbałość i obojętność. Na tamtym świecie ujrzymy prawdę o nas samych, która może okazać się odmienna od naszych wyobrażeń o sobie samych. Póki mamy czas na tej ziemi, starajmy się nie zaniedbywać modlitwy. Mimo początkowej ociężałości i zniechęcenia, poświęcać więcej czasu na modlitwę, codziennie zaczynać od nowa, nieustannie poszukiwać więzi z Bogiem.

Naprawę świata wokół nas powinniśmy zaczynać od samych siebie. Narzekamy, że na świecie jest tyle zła, że nasze dzieci nie chcą chodzić do cerkwi itd. Ale czy nie ma w tym naszej winy? Ihumenia Katarzyna podzieliła się swoimi obserwacjami na ten temat. Młodzież nie jest ślepa, widzi naszą nieszczerość, hipokryzję. My, dorośli, uczęszczamy do cerkwi, ale czy inni widzą, że staliśmy się przez to lepszymi? Nadal jesteśmy rozdrażnieni, osądzamy innych, narzekamy, gonimy za pieniądzem. Zauważmy, że doprowadzili do skazania Chrystusa ci, którzy byli „pierwsi w wierze”, a nie poganie. Rzymianie tylko wykonali wyrok. Trzymamy siebie w zakłamaniu, a młodzież to widzi. Oczekujemy, że nasze dzieci będą dobrymi chrześcijanami, a czy my nimi jesteśmy? Jaki wzór im dajemy?


Gdy zmarł św. Łukasz Wojno-Jasieniecki, na jego pogrzeb przyszli także muzułmanie, Żydzi, ateiści i wszyscy oni widzieli w nim świętego człowieka. Znaczy to, że gdy ktoś jest prawdziwym człowiekiem, z sumieniem, z bezwarunkową ofiarnością na rzecz bliźniego, kimkolwiek by on nie był, bez uprzedzeń, kalkulacji… – wtedy każdy to doceni. Być dobrym człowiekiem. Uważamy się za chrześcijan, a czy jest w nas najzwyklejsze człowieczeństwo? Gdy targa nami zazdrość, rozdrażnienie, obłuda, poczucie samozadowolenia, pycha - jaka będzie wtedy nasza modlitwa?

Jakie trzeba spełnić warunki, żeby modlić się należycie? Modlitwa powinna wypływać z czystej skruszonej duszy, a jeśli nie z czystej, to z takiej, która zdaje sobie sprawę, że nie jest czysta. Klucz to pokora w modlitwie. Nie módlmy się jak faryzeusz. Bo być może w oczach Boga wcale nie jesteśmy tacy, za jakich się uważamy. W modlitwie szukajmy tylko pokory, niczego innego. Gdy zajmiemy się sobą, naprawą swojej duszy, wtedy nie będziemy zajmowali się plotkami, grzechami innych. Dziękujmy Bogu, że daje nam szansę, aby zaczynać od początku znowu i znowu. Wykażmy troskę o sprawę swojego zbawienia, dopóki jesteśmy jeszcze na tym świecie i mamy na to wpływ. Codziennie róbmy coś, choć odrobinę, dobrego. Ale, aby coś uczynić dobrego, trzeba prosić Boga o pomoc. Chrystus powiedział, że bez Niego nic dobrego uczynić nie możemy. A więc bez modlitwy nie porywajmy się na nic, bo nic z tego dobrego nie powstanie. Niektórzy mówią, że trzeba coś robić, a nie tracić czas na modlitwę. To nieprawda. Trzeba najpierw się modlić, prosić Boga o pomoc i błogosławieństwo, a dopiero potem podejmować działanie. Starzec Paisjusz mówił, że modlitwa to łącznik między Niebem, a ziemią. Przytaczał przykład ze swojego życia. W czasie II wojny światowej był w wojsku telegrafistą. Jego oddział, otoczony przez przytłaczające siły wrogów, uratował się dzięki temu, że udało się im, dzięki posiadanej radiostacji, wezwać pomoc. Gdyby zostawił radiostację i chwycił karabin, nie pomógłby tak bardzo swym kolegom, jak uczynił to wzywając pomocy tych, którzy mogli im pomóc. Dlatego modlitwa to wielka rzecz, bo wzywamy na pomoc Boga, a Bóg może uczynić wszystko, aby wyrwać nas z kłopotów i niebezpieczeństwa.

Św. Paisjusz bardzo kochał Matkę Bożą. Wiele razy mu się zjawiała, rozmawiał z Nią. Zdradził, że najbardziej zbliżonym do rzeczywistego jej oblicza jest wizerunek na Jerozolimskiej Ikonie Bogurodzicy znajdującej się w Ziemi Świętej przy grobie Bogurodzicy. Czcią darzył także św. wlk. męcz. Katarzynę Aleksandryjską.

Św. starzec Paisjusz bardzo dużo czasu się modlił. Ci, którzy go znali, potwierdzają, że nie widzieli kiedy odpoczywał. Łączył modlitwę z ogromnym poświęceniem, mimo że cierpiał na wiele chorób (miał jedno płuco, nowotwór).

Codziennie odwiedzało go wielu ludzi z prośbą o pomoc w problemach duchowych, życiowych, z prośbą o modlitwę. Matuszka Katarzyna przytoczyła przejmującą historię, gdy starca odwiedził pewien człowiek z prośbą o modlitwę za ciężko chorą żonę. Starzec powiedział: - Wezmę jako mnich pięćdziesiąt procent jej choroby na siebie, a ty jako jej mąż także pięćdziesiąt. Widząc niezdecydowanie i zmieszanie na twarzy gościa dodał: - Nie bój się. Bóg widzi twoją duszę. Jeśli wie, że nie zniósłbyś tego, to nie da ci ponieść tej choroby. Ale gdybyś okazał gotowość, poświęcenie, uczciwość, wrażliwość sumienia, szlachetną ofiarność – to okazując te cechy wzruszyłbyś Boga, bo Bóg docenia to, gdy poświęcasz się dla bliźniego, nie oglądając się na siebie. Ten, kto tak czyni podoba się Bogu. Wtedy Bóg i twoją żonę uzdrowi, i ciebie w zdrowiu zachowa.

Modlitwa chroni nas od pychy. Kiedy się modlimy i Bóg zadośćuczyni naszym prośbom, wtedy mówmy: chwała Bogu, bo Bóg to uczynił, a nie my sami. Gdy mimo modlitwy sprawy nie idą po naszej myśli, wtedy także dziękujmy Bogu, bo poprzez to zapewne nas od czegoś w ten sposób ustrzegł. Starzec powtarzał z nutą humoru, że my wszyscy bez względu na to, czy nosimy okulary, czy nie, mimo to wszyscy jesteśmy krótkowidzami. Nie wiemy, co będzie za tydzień, za rok, chcąc tylko, żeby wszystko stało się zgodnie z tym, jak dziś wydaje się nam korzystnie. A to często byłoby dla nas zgubne. I bywa że Bóg „wyciąga nas za włosy z wody”, aby nas uratować, choć to, co się wydarza, traktujemy jako nieszczęście lub krzywdę. Boli nas, ale prawda jest taka, że utopilibyśmy się, gdyby nie Bóg. Często nie widzimy tego. Jesteśmy krótkowzroczni…

Matuszka Katarzyna powtórzyła za świętym Paisjuszem, że w modlitwie pamiętać trzeba o słowach: „Niech będzie wola Twoja, a nie moja…” tzn. za wszystko dziękować Bogu. Dziękczynienie to największa modlitwa. Z dziesięciu trędowatych podziękował tylko jeden. Gdy w życiu wszystko się nam układa, zapominamy o Bogu. Tymczasem dziękując Bogu za wszystko, także za spotykające nas nieszczęścia i niesprawiedliwości, stajemy się Bogu bliżsi. Gdy dziękujemy Bogu w nieszczęściach, diabeł odchodzi pokonany.

Zanim zaczniemy się modlić, rozgrzejmy swoje serce. Poczytajmy duchową książkę, zaśpiewajmy coś duchowego. To skieruje nasze myśli na Boga i w modlitwie będzie nam łatwiej się skupić.

Starzec Paisjusz (wzorem swego duchowego ojca – św. Arseniusza z Kapadocji) rekomendował jako bardzo pożyteczne dla duszy czytanie Psałterza, zarówno w intencji zmarłych, jak i żywych (czytelnik znajdzie na ten temat cenne rady we wspomnianej książce).

Nie zapomnijmy o codziennej lekturze Pisma Świętego: Ewangelii, Dziejów Apostolskich, Listów Apostolskich, Starego Testamentu. Prośmy Boga, aby oświecił nasz umysł dla dobra naszej duszy. Bądźmy uważni na cerkiewnych nabożeństwach, zwłaszcza na Liturgii w czasie Kanonu Eucharystycznego, gdy następuje zejście Św. Ducha.

Każdego dnia podejmujmy pewien wysiłek duchowy. Zmieniajmy się na lepsze.

Matuszka ihumenia wyraziła nadzieję, że książka z pouczeniami świętego Paisjusza pomoże w pokonaniu przeciwności w życiu duchowym i posłuży czytającym ku dobremu.

Sala była przepełniona słuchaczami. Po spotkaniu podkreślali duży pożytek duchowy z uczestnictwa w spotkaniu o pouczeniach starca Pisjusza Hagioryty.

W trakcie spotkania można było również zostawić ofiarę jako pomoc prawosławnym i uchodźcom z Syrii w Libanie. Wiele osób uczyniło to, za co serdecznie dziękujemy.
Zapraszamy na spotkania Bractwa!

Fotografie: Adam Danilczuk