publicystyka: Widzieć, kiedy inni odwracają wzrok

Widzieć, kiedy inni odwracają wzrok

Gabriel Szymczak, 29 listopada 2022

„Być człowiekiem religijnym to, między innymi, naśladować przykład dawany przez Boga: to słyszeć nawet wtedy, kiedy inni nie słyszą, i widzieć, kiedy inni odwracają wzrok.”

Te słowa rabina Shaia Helda pochodzą z jego właśnie wydanej po polsku książki „Serce Tory”, zapisu rozważań o wybranych fragmentach Księgi Rodzaju i Księgi Wyjścia. To piękna i głęboka podróż po słowach Tory, po dziejach Izraela, przejawach opieki, którą nad nim roztaczał Bóg, ale i Bożych oczekiwaniach wobec niego.

Chrześcijaństwo nie porzuca Starego Testamentu. Sam Jezus powiedział: „Nie mniemajcie, że przyszedłem unieważnić Prawo albo proroków! Nie przyszedłem unieważnić, lecz wypełnić” (Mt 5, 17). Jego ziemskie życie to z jednej strony realizacja zapowiedzi proroków o Mesjaszu – Zbawcy ludzkości, z drugiej zaś – przykład dla nas, jak życiem świadczyć o Bogu, co czynić, by być Jego znakiem dla ludzi, a samemu podążać ku zbawieniu.

Shai Held odnosił się w tych słowach do sytuacji Izraelitów ciemiężonych przez faraona – zniewolonych, przymuszanych do pracy ponad ludzkie siły i odartych z godności. Jedynie Bóg słyszał ich jęk i płacz, i widział ich nędzę. I to On ulitował się nad Swoim ludem, i „wywiódł go z ziemi egipskiej, z domu niewoli” (Wy 20, 2). Dał też ludowi Swe przykazania, normy regulujące życie społeczne i religijne, które każdy Izraelita miał znać i realizować w swoim życiu. To dlatego, gdy Jezus w niedzielnej Ewangelii pytał znawcę Prawa: „W Prawie, co jest napisane? Co czytasz?” (Łk 10, 28), usłyszał w odpowiedzi wyrecytowaną formułę przykazania miłości.

Jednak wiedza to nie wszystko, stąd Chrystusowe wezwanie „Czyń to, a żyć będziesz”. Wiemy, co nastąpiło potem – pytanie o to, kto jest bliźnim i przypowieść Jezusa o miłosiernym Samarytaninie. Rannego człowieka minęli kapłan i lewita – mimo iż go widzieli („przykład dawany przez Boga - widzieć, kiedy inni odwracają wzrok”), a może nawet słyszeli jego jęki („słyszeć nawet wtedy, kiedy inni nie słyszą”). Nie ominął go za to ktoś obcy, Samarytanin. A przecież (zwłaszcza jeśli ranny był Żydem) on też mógł wzruszyć ramionami i pójść dalej swoją drogą. Tego jednak nie uczynił.

Na koniec czytania raz jeszcze usłyszeliśmy słowa Jezusa - „Idź i ty czyń podobnie”. Czyń dobro wobec każdego, nie tylko „swoich”; czyń, nie oczekując nic w zamian; czyń z radością i pełnym zaangażowaniem; czyń tak, byś oddawał chwałę Bogu „bogatemu w miłosierdzie” (Ef 2, 4) i w ten sposób naśladował i objawiał Go innym. Nam nie wolno nikogo ominąć. Nie odejścia czy ucieczki od bólu bliźniego oczekuje od nas Jezus. On chce naszego działania.

Właściwie – to mamy szczęście; żyjemy w takich czasach, że jest bardzo łatwo pomagać. Rozmaite zbiórki, fundacje poszukujące wsparcia finansowego czy rzeczowego, bezdomni stojący pod cerkwią i proszący o kilka złotych – jest naprawdę wiele możliwości, aby coś zrobić, nawet bez wychodzenia z domu, bez ubrudzenia sobie rąk, fizycznego spotkania się z ranami, krwią, bólem drugiego człowieka…

Opowieść Jezusa też zresztą jest dość sterylna – On nie buduje przed naszymi oczami okrutnego obrazu, mówi zaledwie, że owego nieszczęśnika zbójcy „obdarli i poraniwszy, poszli sobie, zostawiając go ledwie żywego”. Może w tamtych czasach podobne sytuacje zdarzały się na tyle często, że więcej mówić nie było trzeba. My jednak powszechnie nie mamy z nimi do czynienia, a filmowe obrazy okrucieństwa na tyle przytępiły naszą wrażliwość i odczucie realności ran i bólu, że i ten opis nie wzbudza w nas specjalnie wielkich emocji. Prawosławie jest też bardzo oszczędne w kreowaniu (czy to słowem, czy obrazem) wizji cierpień; nasze wielkotygodniowe teksty liturgiczne nie przywołują fizycznego dramatu ukrzyżowania; ikony - ukazują Chrystusa triumfującego na krzyżu, a nie poranionego, umęczonego i umierającego. Jeśli gdzieś pojawia się mocny opis bólu, to jest to przywołanie cierpienia Bogarodzicy po śmierci Jej Syna.

Jezus – Bogoczłowiek, który pozostawił niebiański splendor, „przecierpiał opluwanie, bicie, policzkowanie, krzyż i śmierć za zbawienie świata” (modlitwy nabożeństw Wielkiego Piątku), sam nie unikał „trudnych” kontaktów – byli przy Nim blisko trędowaci i opętani mieszkający w grobowcach; dotykała jego szaty nieczysta według Prawa kobieta z krwotokiem; sam zbliżył się i nakazał otwarcie grobu Łazarza, na co nawet siostra zmarłego krzyknęła „Panie, już cuchnie, to już czwarty dzień przecież” (J 11, 39). To jest Jego lekcja dla nas.

I to jest chyba najtrudniejsza lekcja. Lubimy komfort, czystość, spokój, bezpieczeństwo. A Chrystus mówi – nie, to nie jest dla ciebie, czego innego od ciebie chcę.
Idź i głoś, idź i czyń, idź – i naśladuj Mnie we wszystkim i wobec wszystkich.

Chrześcijaństwo nie jest statyczne, nie jest słuchaniem, patrzeniem, zachwytem nad zewnętrzną formą. Nie jest tylko dla swoich, nam podobnych, „sterylnych”.

Jest działaniem, jest łamaniem uprzedzeń, przekraczaniem barier – własnych barier; jest odnajdywaniem mocy – ale nie w sobie, a w Chrystusie („wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, Flp 4, 13), „albowiem to Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2, 13). Czasem jest też powstrzymywaniem się – nie tylko od wyrządzenia fizycznej krzywdy, ale i oplotkowania kogoś czy wpisania kąśliwego komentarza w internecie. Wirtualna rzeczywistość też przecież potrafi zaboleć, choć i tu nie widzimy krwi ani ran.

„Słyszeć nawet wtedy, kiedy inni nie słyszą, i widzieć, kiedy inni odwracają wzrok”. Tego Izraela uczył Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba; tego ten sam Bóg, nam objawiony jako w Trójcy Jedyny, uczy nas poprzez przykład Jezusa Chrystusa, który mówi: „Idź, i ty czyń podobnie”. Nie ma lepszego przykładu dla świata; może nie jest bardzo spektakularny, może wymaga codziennego wysiłku, czasu, ubrudzenia sobie rąk. Wymaga cierpliwości, rezygnacji z egoizmu i wygody. Właśnie to jednak dla nas zrobił Jezus. Skoro rozpoczęliśmy oczekiwanie na wspomnienie Jego uniżenia i przyjęcia postaci sługi, nie ma lepszego momentu na wykonanie pierwszego ruchu.

Gabriel Szymczak

fotografia: MichalD /orthphoto.net/