publicystyka: Tylko Bóg może nas odbudować z naszych odłamków

Tylko Bóg może nas odbudować z naszych odłamków

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 26 listopada 2022

Naszą Cerkiew przepełnia łaska Boża, która jest w stanie całościowo przemienić człowieka. Nieważne, ile masz argumentów przeciwko sobie - to, czego potrzebujesz, to łaska, która zmieni cię całkowicie. Oczywiście będziesz musiał trudzić się i cierpieć, ponieważ nie ma innej możliwości. Musisz jednak wiedzieć, że w końcu twoje jestestwo zostanie przemienione nie tylko dzięki twoim własnym staraniom, ale także dzięki łasce Boga, która ma moc, by cię zmienić. Poprzez pokorę, poprzez świadomość swojego położenia, poprzez skruchę, łaska Boża zakorzenia się w ludzkim sercu i człowiek stopniowo się zmienia - w ten sposób dokonuje się ten wielki cud odrodzenia. Dlatego, gdy widzimy siebie jako złych, wyczerpanych, zbrukanych, nawet jeśli cierpimy, denerwujemy się, zadręczamy, mimo wszystko nie powinniśmy tracić odwagi, powinniśmy zwracać się do Boga i prosić Go, aby zmiłował się nad nami. Tylko Bóg może nas odbudować z naszych odłamków.

Pewnego razu młody człowiek przyszedł do spowiednika i powiedział: "Ojcze, jestem totalnie rozbity". Duchowny odpowiedział mu: "Posłuchaj, to wszystko jest ponad tobą. Przecież mówi Pismo Święte, że Bóg "sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzi" (Ps 50, 17). Bóg zbiera te fragmenty i buduje nowego człowieka. Jest to cud Boży, który dokonuje się codziennie w Cerkwi, w miejscu działania Bożej łaski."

Czasami może się to wydarzyć nie gwałtownie, ale stopniowo, innym razem jest to naprawdę jak nóż, który rozcina człowieka, jego dotychczasowe istnienie, aby wyrósł zupełnie nowy człowiek. W obu przypadkach, dzięki łasce Boga połączonej z wolnością człowieka, poprzez ascetyczny trud, następuje odnowa i przemiana naszej istoty.

Serce człowieka, który wiele wycierpiał, jest otwarte na Boga. Gdy druga osoba myśli, że jest dobra, że wszystko układa się po jej myśli, wtedy mówi o swojej bezgranicznej dobroci i nie wie, czy na całej planecie jest jeszcze jedna taka osoba (wszyscy się śmieją). Śmiejecie się, nie wiem czy spotykaliście takich ludzi, to głównie ludzie w moim wieku (znowu wszyscy się śmieją). Takie szaleństwo zaczyna się po 40-tce, do 50 - 55 roku życia. Jak teraz powiedzieć takiej osobie, żeby się nawróciła, skoro ona nie wie, czego powinna żałować? Być może popełniała błędy, ale w jej ocenie były one tak mało znaczące i uzasadnione, że teraz nie uważa za konieczne zajmowanie się nimi.

W takich przypadkach nie ma możliwości wyleczenia. Dla człowieka w opisanym wyżej stanie jedynym lekarstwem byłaby skrucha. Kto go skruszy? Bóg? Nie. Z reguły to samo życie nas kruszy. W życiu jest tyle zwrotów akcji, a my mamy szczęście, że ich doświadczamy i że jesteśmy łamani przez te życiowe zakręty. Dawid mówi w swoich Psalmach: "Dobrze to dla mnie, że zostałem uciśniony, abym się nauczył Twoich praw" (Ps 118:71). To znaczy: " Boże, naprawdę dziękuję Ci, ponieważ dobrze się stało, że mnie uniżyłeś, skruszyłeś, rozbiłeś na kawałki, bo tylko w ten sposób mogłem poznać Ciebie, Twoją łaskę i Twoje prawa. Zostać rozbitym na kawałki to szczególne wydarzenie: jeśli zostaniesz zbawiony - to jesteś zbawiony; a jeśli nie - to jesteś zgubiony. Nie ma nic pomiędzy, ale ci ludzie, którzy to przetrwają, osiągną nowe, piękne życie.

Kiedy człowiek powierza swoje skruszenie Łasce Bożej, czerpie z tego wielkie korzyści. Jest to jedyna szansa dla osoby cierpiącej na narcyzm, aby cokolwiek zrozumieć. Skruszenie może przyjść poprzez chorobę, trudności, pomówienia, każdą nieprzewidzianą sytuację. Następuje trzęsienie ziemi i wszystkie jego bożki zostają skruszone, upada również bożek jego własnego "ego", którym tak długo się zachwycał, a gdy ten bożek upada, człowiek znajduje się na granicy swoich sił. Jest to najbardziej bolesne doświadczenie dla człowieka. Jednak właśnie tam, w głębi samego piekła, odnajdzie on Boga. Tak, jak prorok Jonasz, który będąc w brzuchu wieloryba, zawołał do Boga, a w odpowiedzi Pan zmiłował się nad nim i wybawił go z tych męczarni. Jednak nie wszyscy przeżywają taki upadek, bowiem człowiek może zostać zniszczony zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Jak powiedzieliśmy na początku, pierwszym kryterium jest Ewangelia. Jeśli chcemy być chrześcijanami, musimy oceniać się według kryteriów zawartych w Ewangelii.

Kolejnym kryterium, którego nie możemy zaniedbać, są inni ludzie, ponieważ człowiek jest istotą społeczną. Kiedy innym ludziom jest z nami ciężko, nie powinniśmy myśleć, że "mam taki specyficzny charakter", albo "to on nie chce ze mną rozmawiać", albo "on mnie nie rozumie mnie, nie kocha, nie akceptuje" - nie zawsze tak jest. Kiedy sprawiamy, że inni ludzie czują się niekomfortowo, powinniśmy przeprowadzić dogłębną analizę: może inni ludzie mają rację, a jeśli nie mają zupełnej racji, to może mają ją choć częściowo. Mówisz: "Teściowa źle mnie traktuje", a jednak masz też trudności z innymi ludźmi. Osądzajmy siebie i bierzmy pod uwagę opinie innych ludzi.

Nie można lekceważyć opinii innych ludzi na swój temat. Musisz zaakceptować osobę, wysłuchać tego, co chce ci powiedzieć i spróbować usłyszeć dokładnie, co ma na myśli. Jest to niezwykle ważne w kontekście małżeństwa. Na przykład żona mówi do męża: "Źle się czuję z tym, jak się zachowujesz". A mąż odpowiada: "Niby dlaczego? Robię wszystko: odprowadzam dzieci, pomagam w domu, przynoszę pieniądze...". - plus dziesięć innych logicznych argumentów: "Dlaczego ci przeszkadzam? To ty jesteś dziwna, to ty mnie nie rozumiesz". Być może masz rację, ale drugiej osobie jest z tobą ciężko, nawet jeśli nie jest w stanie podać argumentów, by ci to udowodnić. Powinieneś wysłuchać tego, co ci mówi i zastanowić się, co możesz zrobić w tej sytuacji. Jeżeli jeszcze nic nie możesz zrobić albo jeżeli zrobiłeś już wszystko, co w twojej mocy, przyjmij na siebie ciężar całej tej sytuacji i powiedz: "Posłuchaj, bardzo mi przykro, że zupełnie niechcący sprawiłem, że cierpisz". Wiele pokory kryje się w tym, by w pełni akceptować to, co mówi ci druga osoba, wtedy gdy biorąc pod uwagę wszystkie logiczne argumenty, tak naprawdę to ty masz rację.

Przecież często w społeczeństwie, w pracy, w rodzinie otaczają nas ludzie, którzy są z nas niezadowoleni. Patrzymy na siebie i mówimy, że oni nie mają racji, że nie jesteśmy tacy i nie zrobiliśmy im nic złego, to raczej oni nie są w porządku. To może być zakończenie sytuacji, jednak potrzebujemy zastosować samoumartwienie, jak mówią ojcowie Cerkwi, aby przez naszą pokorę pomóc również drugiemu człowiekowi. Myślę, że właśnie w ten sposób dochodzi do naszego spotkania z drugim człowiekiem. Stajemy się łagodniejsi i tym samym przyciągamy do siebie łaskę Bożą.

Pewnego dnia do św. Paisjusza przyszedł dwunastoletni chłopiec, który był chory i liczył na pomoc starca, ponieważ dorośli dużo mu o nim opowiadali. Przyszedł więc do niego i powiedział: "Ojcze, proszę, uzdrów mnie". Starzec Paisjusz rozumiał, że nie jest czarodziejem i nie może czynić cudów, przynajmniej nie publicznie. Objął chłopca i powiedział: "Mój Boże, czemu winne jest to dziecko, że nie mogę go uzdrowić?". Nie powiedział: "Nie mogę czynić cudów, dlaczego mnie o to prosisz?", ale wziął na siebie cały ciężar sytuacji i powiedział: "Wiesz, nie mogę uczynić cudu i choć powinienem mieć taką możliwość, i powinienem móc cię uzdrowić, to jednak nie mogę tego zrobić, i jest mi bardzo przykro".

Innym razem przyszedł pewien młodzieniec i powiedział:
- Chcę zatrzymać się u ciebie na dłużej.
- Ale ja nie mogę ci na to pozwolić.
- Wszyscy mnie prześladują. Dlaczego nie możesz dać mi schronienia?
- Nie mogę cię zostawić, bo jesteś człowiekiem niedbającym o porządek.
- Więc co z ciebie za święty, że nie potrafisz mnie zaakceptować?
- Och, gdybym był Antonim Wielkim, mógłbym cię tolerować, jednak nim nie jestem i choć jest mi z tego powodu bardzo przykro, niestety nie mogę ci pozwolić, byś się u mnie zatrzymał.

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Igor Zhdanovic /orthphoto.net/