publicystyka: Kościół i apokalipsa

Kościół i apokalipsa

o. Lawrence Farley (tłum. Gabriel Szymczak), 18 listopada 2022

Judaizm Drugiej Świątyni był czymś bardzo wspaniałym. Zawierał wiele różnych elementów - w rzeczywistości tak wiele, że niektórzy ludzie mówią już nie tylko o judaizmie, ale wręcz o judaizmach (w liczbie mnogiej). Chociaż użycie liczby mnogiej może być nieco naciągane, nie można zaprzeczyć, że judaizm Drugiej Świątyni był bardziej zróżnicowany niż judaizm rabiniczny, który można teraz znaleźć w lokalnej synagodze. Obejmował to, co Józef Flawiusz w II wieku nazwał trzema „odłamami filozofii” - faryzeizm (którego przedstawiciele byli rodzajem „ostatnich na placu boju” po zniszczeniu Świątyni w roku 70 i których ruch przekształcił się w judaizm rabiniczny), grupę saduceuszy (którzy tak mocno byli powiązani ze Świątynią, że wraz z nią upadli) oraz sektę esseńczyków (obecnie utożsamianą zwykle ze społecznością Qumran i zwojami znad Morza Martwego).

Były oczywiście również inne grupy, jak te, które stworzyły takie pseudoepigrafy jak Testament Dwunastu Patriarchów, i te, które tworzyły żydowskie dzieła gnostyczne oraz te, które tworzyły apokalipsy, takie jak 4 Ezdrasz czy materiał teraz zgrupowany jako Księga Henocha. Co o tym wszystkim myślał przeciętny Żyd, część 'am ha-eretz - ludu tej ziemi, nie sposób powiedzieć. Można sobie wyobrazić, że większość ludzi podziwiała tych, którzy przestrzegali Prawa bardziej rygorystycznie niż oni, ekscytowała się apokaliptycznym materiałem i próbowała kontynuować swoje żyje tak prosto i pobożnie, jak tylko można.

Większość tego pisanego materiału została przygotowana przez grupy, które, jeśli nie były na marginesie, to przynajmniej na tyle daleko od głównego nurtu, że miały powód do promowania siebie – i oczywiście właśnie dlatego przede wszystkim pisały. Na ile udana była ich promocja, nie wiadomo. Przeciętny Żyd, który co tydzień chodził do synagogi, aby słuchać Tory, który płacił dziesięcinę ze swoich plonów, składał ofiary w Świątyni, odmawiał codzienne modlitwy, jednocześnie próbując utrzymać rodzinę w trudnych czasach, był prawdopodobnie mniej tym zainteresowany, niż mogliby sobie tego życzyć promujący się. Tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy. To, co możemy stwierdzić, to to, że Kościół nigdy nie był tak mocny „w apokaliptyce”, jak jej promotorzy.

Przez „apokaliptyczny” rozumiem tak mocne i przemyślane skupienie się na gwałtownej erupcji czy wręcz „włamaniu się” czasów ostatecznych, które wręcz pozbawia obecny czas jakiegokolwiek znaczenia. Koniec jest bliski, więc po co za bardzo martwić się o rząd? Nie przejmuj się drobiazgami, a jeśli koniec jest naprawdę tuż-tuż, prawie wszystko jest drobiazgiem. Apokaliptyczny pogląd na życie skłania się ku fatalizmowi.

Stare rozróżnienie na to, co prorocze i co apokaliptyczne, było czasami nieco przerysowane, ale podstawowa różnica nadal obowiązuje.

Prorok skupia się na problemach i wyzwaniach tego wieku, szukając zbawienia tu i teraz. Prorok może ogłosić zagładę, ale nie bezwarunkowo. Prorok jest nie tyle zwiastunem z góry określonej przyszłości, co głosicielem woli Bożej, aby ludzie mogli pokutować. Zakłada się warunkowy charakter proroctwa: kiedy Jonasz ogłosił, że Niniwa jest skazana na zagładę i wkrótce zostanie zniszczona, jej mieszkańcy pokutowali, a Bóg zmienił zdanie i nie zesłał na nich zagłady. Właśnie dlatego Jonasz przekazał swoje prorocze słowo i tak działały wszystkie proroctwa.

Z drugiej strony, to, co apokaliptyczne, koncentruje się na nadchodzącym wieku. Przeznaczenie, które zapowiada, jest bezwarunkowe i nie ma na celu nakłonienia złych ludzi do pokuty, ale pocieszenie zrozpaczonych ludzi, którzy boją się, że nigdy nie będzie lepiej. Proroctwo przemawia do serca i woli; apokaliptyczne apele - do wyobraźni.

Dlatego właśnie literatura apokaliptyczna jest porywająca i pełna brutalnych obrazów. Wiele szczegółów pozostawia niejasnych, lecz rekompensuje to bogactwem symboliki. Wypełnia swoje historie grzmotami, błyskawicami, wojną i mnóstwem aniołów. Pociesza swoich czytelników, zdejmując zasłonę z przyszłości, tak aby czytelnik mógł znaleźć pocieszenie (które innym zostało odmówione), wiedząc, co się wydarzy. Wie - lub myśli, że wie - rzeczy, których inni ludzie nie wiedzą, a to zapewnia pocieszenie, gdy człowiek czuje się bezradny wobec rządu, losu lub katastrof. Właśnie dlatego apokaliptyka kwitnie w czasach kryzysu - na przykład w czasach Drugiej Świątyni, kiedy Rzym wydawał się swoim wrogom zarówno straszny, jak i niezwyciężony.

Pomimo konsekwentnego nacisku w Nowym Testamencie na paruzję, Kościół nigdy nie zobowiązał się do apokaliptycznego myślenia i nie może być zdefiniowany jako apokaliptyczny, w przeciwieństwie do społeczności Qumran (z jej księgą Wojna synów światłości z synami ciemności) czy autorów bardzo dziwnej Księgi Henocha. Dzieje się tak, ponieważ centralne miejsce Wcielenia i mandat Kościoła do głoszenia Ewangelii gruntownie ugruntowują Kościół w obecnym wieku.

To ugruntowanie widzimy w pismach Kościoła. Pisma Starego Testamentu są zakorzenione w tym świecie. Historie patriarchów skupiają się na czynach ludzi w tym wieku; Prawo mówi Izraelowi, jak postępować w tym wieku; dzieła proroków wzywają Izrael z powrotem do wiernego służenia Jahwe w tym wieku, podobnie jak jego literatura mądrościowa. To, że Pieśń nad Pieśniami jest zakorzeniona w tym wieku, jest zbyt oczywiste, aby wymagało dużego podkreślenia. Fragmenty apokaliptyczne (takie jak cztery wizje w Księdze Daniela i mniej więcej rozdział Księgi Zachariasza) stanowią wyraźną mniejszość.

Również Nowy Testament nieubłaganie skupia się na tym wieku i zbawieniu, które jest tu, a w jego teologii jest zdrowa dawka tego, co nazwano „eschatologią zrealizowaną”. Oznacza to, że Królestwo Boże nadchodzi nie tylko w przyszłości; w pewnej mierze ono jest już tutaj pośród nas. Królestwo jest pośród nas jako obecność przyszłości. Z powodu tego elementu eschatologii zrealizowanej, apokaliptyka tego rodzaju, w którym specjalizowała się społeczność Qumran, nigdy tak naprawdę nie zakorzeniła się w Kościele. Oni szukali Królestwa, które było całkowicie w przyszłości. W Chrystusie doświadczamy tego Królestwa już teraz, w tym wieku.

Tak więc nasz Pan, chociaż obiecuje wieczną chwałę i grozi wieczną karą, całkowicie koncentruje się na tym, jak mamy się zachowywać i jak decydować w tym wieku, jak pisze św. Paweł w swoich listach. Fakt, że werset z 2 Listu św. Piotra nawiązuje do historii z Wniebowzięcia Mojżesza a List św. Judy cytuje jeden werset z Księgi Henocha, tylko podkreśla, jak nieznacznie apokaliptyka odcisnęła piętno na Kościele, gdyż te dwa cytaty były (z jednym znaczącym wyjątkiem) jedynym jej zastosowaniem w Nowym Testamencie. Dwa cytaty to niewiele; jest też tyle samo cytatów z literatury pogańskiej (Dz 17, 28 - powołanie się na Epimenidesa i 1 Koryntian 15, 33 - na Menandera).

Być może znaczące jest również to, że 2 List św. Piotra i List św. Judy były jednymi z ostatnich ksiąg przyjętych do kanonu NT. Należy również zauważyć, że cytowanie wersetu z Księgi Henocha w Liście Judy było w wiekach IV i V uważane za problematyczne.

Ale co z Księgą Objawienia - Apokalipsą? Sugeruję, że jest to wyjątek potwierdzający regułę. A mimo to ten wyjątek został późno przyjęty do kanonu NT - tak późno, że nie ma na niego miejsca w lekcjonarzu bizantyjskim.

Księga Objawienia, chociaż zawiera zwykłe apokaliptyczne odniesienia, takie jak mnóstwo aniołów, wielogłowe bestie, wiadra wylanego gniewu i symboliczne liczby, nadal dotyczy głównie Jezusa Chrystusa. Pierwszy rozdział, po wstępie, przedstawia wizję Chrystusa uwielbionego i stojącego pośród siedmiu kościołów na ziemi. Kolejne dwa rozdziały zawierają orędzia do tych siedmiu ziemskich kościołów, napominające je za niedociągnięcia i chwalące za wierność. Dopiero w rozdziale czwartym zaczynają się wizje przyszłości. Zauważamy również, że celem wizji było promowanie ziemskiej stałości prześladowanych kościołów, aby mogły wytrwać: „Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych” (Obj 13, 10).

W rzeczywistości Księga Objawienia jest nie tyle wyrazem natury i centralnych trosk Kościoła, ile kościelnym „daniem odporu” w obliczu prześladowań. Świat rzymski, dotychczasowy pomocnik Kościoła, nagle stał się głównym jego wrogiem. Cezar domagał się teraz nie tylko szacunku, ale i uwielbienia. Co powinien zrobić Kościół? Apokalipsa daje odpowiedź: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (2, 10).

Apokalipsa była więc pismem okazjonalnym, czerpiącym swoje znaczenie z kontekstu prześladowań (które niestety wydają się regularnie pojawiać). A gdyby tak rzymskiemu orłowi wyrosła druga głowa, a Rzym stał się Bizancjum? Znaczenie i waga Księgi Objawienia narastają i zanikają wraz z upływem czasu. Ciągle musimy pamiętać, że Chrystus przyjdzie ponownie i że ostateczny triumf Boga jest zapewniony. Ale ognie, w których wykuto Księgę Objawienia, po Konstantynie raczej wygasły. Księga Objawienia przypomina więc nam prawdy, które musimy poznać, gdy rozpala się ogień prześladowań.

Apokaliptyczne opowieści - czy to z Księgi Henocha, czy z dzieł nowożytnych (książki „The Late Great Planet Earth” lub filmu „Czasy ostateczne - Pozostawieni”) - są zawsze ekscytujące. Ale mogą też rozpraszać, a czasem szkodzić, jeśli nadmiernie odciągają nas od obecnych obowiązków w tym wieku. Powinniśmy tak żyć w wierności, aby przyszłe wydarzenia apokaliptyczne miały dla nas niewielkie znaczenie. Podobno Marcin Luter powiedział, że gdyby wiedział, że Chrystus przyjdzie jutro, to i tak zasadziłby dziś drzewo. Jeszcze inny człowiek, święty Kościoła katolickiego - Karol Boromeusz, powiedział prawie to samo. Według opowieści grał w szachy, kiedy zapytano go, co by zrobił, gdyby mu powiedziano, że koniec jego życia nadejdzie za piętnaście minut. Odpowiedział: „Skończyłbym swoją grę”. Bóg zrobi to, co według Niego jest dobre i przyniesie Koniec kiedy i jak zechce. Dopóki tego nie zrobi, naszym zadaniem jest wierne życie w tym wieku i wypełnianie obowiązków, które nam zlecił.

Apokalipsa jest ekscytująca i „sprzedaje” książki. Ale Kościół nigdy nie oddał serca takim rzeczom ani promującej je literaturze. Kiedy apostołowie byli kuszeni w tym kierunku i zapytali Pana: „Czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?”, zostali delikatnie skarceni i sprowadzeni z powrotem na właściwe tory: „Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami” (Dz 1, 7-8). The Late Great Planet Earth i jej zwariowanych następców możemy więc zostawić na półce, aby inni mogli to przeczytać. My mamy pracę do wykonania.

o. Lawrence Farley (tłum. Gabriel Szymczak)

za: No Other Foundation

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/