publicystyka: Błogosławieństwa - dekalog ukrzyżowanej miłości

Błogosławieństwa - dekalog ukrzyżowanej miłości

ks. Ioan V. Istrati (tłum. Michał Diemianiuk), 06 listopada 2022

z rumuńskiego na rosyjski przetłumaczyła Zinaida Piejkowa

Błogosławieństwa - to dziewięć wezwań Zbawiciela z Kazania na Górze, w którym otwiera się nam nowe widzenie historii. Wygłoszone były w Galilei przed ogromną rzeszą ludzi i jawią się w rzeczywistości wieczną odpowiedzią Samego Syna Bożego na dekalog Starego Testamentu. Zapisane zostały przez świętego ewangelistę Mateusza (rozdział 5) i w krótszej formie przez świętego Łukasza (rozdział 6).

Chrystus otwiera nowy wiek, chrystologiczny i eklezjologiczny, w którym prawdą świata jest miłość ofiarna, umierająca po to, żeby wiecznie żyć w światłości Bożej. W ten sposób błogosławieństwo jawi się jako fundamentalne kryterium wiecznego istnienia ludzkiej osoby i główny wektor budowania świata w człowieku. To błogosławieństwo w żaden sposób nie jawi się jako chwilowe wesele ani nawet egzystencjalna pomyślność, a jako ukorzenienie łaski w człowieku i początek życia wiecznego jeszcze na tym świecie.

Jeśli dekalog był sumą przepisów i zakazów, wyraźnie mówiących, co człowiek powinien robić i czego nie robić, to błogosławieństwa odkrywają królestwo wolności, niczego nie wiążące, a tylko łowiące Boże promienie, oświecające świat osoby, wskazujące drogi sprawiedliwości i prawdy. Nowy dekalog w ten sposób wnosi atmosferę łaski, w której nie nakazuje się niczego i tylko ludzka wolność, uświęcona Duchem Świętym, przenika w pory jestestwa i napełnia je miłością.

Zachwycające w błogosławieństwach jest to, że one jak nowy, wieczny dekalog ludzkości, mający moc do skończenia wieków, w fundamentalny sposób przewracają do góry nogami postrzeganie i poglądy świata. Błogosławieństwa to najwyższa kasacja wszystkich ludzkich postanowień i zniszczenie ducha tego świata, rozpoczęcie wiecznego życia w łasce.

W ciągu całej historii uważano, że pyszni, samozadowoleni i samowystarczalni ludzie są szczęśliwi, a teraz Bóg mówi nam, że szczęśliwi są ubodzy duchem. Pokora - to ukryta chwała zmartwychwstania, która spoczywa w śmierci egoizmu i napełnia światłem wszystko pod niebiosami.

Ludzie myśleli, że szczęśliwi są tylko ci, którzy się śmieją. Śmiech był pewnym synonimem szczęścia. A teraz przychodzi Zbawiciel i wyraźnie przekonuje, że szczęśliwi są ci, którzy płaczą. Szczęście, przychodzące drogą łez - to prawdziwe szczęście, bowiem to znaczy, że człowiek poczuł ból świata, przeniknął w tajemnicę pokajania - wewnętrznej metanoi, przeszedł przez głębokie współczucie i oczyszczenie wewnętrznych oczu w łaźni łez. Płacz to matka pocieszenia i najczystsze źródło radości.

Ludzie zawsze myśleli, że szczęśliwi są gniewni, władczy, surowi. A teraz przychodzi Chrystus i mówi, że szczęśliwi są tylko łagodni, ponieważ oni otrzymają dostęp do władzy na Nowej Ziemi, którą jest Chrystus - łagodny i pokorny sercem.

Myśleliśmy, że syci, tłuści tego świata są szczęśliwi. A teraz przychodzi Bóg i bez zawahania mówi, że szczęśliwi są tylko głodni i pragnący sprawiedliwości, ponieważ oni wchodzą w Boże pragnienie sprawiedliwości i miłości. Pragnienie i głód sprawiedliwości, w rzeczy samej, są świadectwem zrodzenia z Boga - tej bezgranicznej głębi łaskawej sprawiedliwości, zawierającej w Sobie wszystkie serca na świecie.

Myśleliśmy, że bogaci, wysoko postawieni, wszystko od wszystkich otrzymujący ludzie są szczęśliwi. A szczęśliwi są miłosierni - ludzie oddający innym wszystko, co mają i czym są, w tym totalnym oddaniu siebie na Krzyżu radości, pełnej łez.

My jako rodzaj ludzki myśleliśmy, że ludzie, przekarmieni przyjemnościami, tonący w namiętności rozkoszy, przykuci uzależnieniem do ciała i materii, są szczęśliwi. Nic bardziej fałszywego. Szczęśliwi są tylko czystego serca, ofiarujący materię na duchowym ołtarzu, napełniający się miłością do Najczystszego, z zachwytem przyjmujący dary Boże i czyniący je owocującymi, widzący Boga w całym stworzeniu i twarzą w twarz patrzący na Chrystusa, Najczystszego Boga ze łzami Człowieka.

Zawsze myśleliśmy, że ludzie, rozpętujący wojny, prowodyrzy konfliktów, tyrani, z butelką wódki w ręce rysujący na mapach granice państw, są szczęśliwi. Ale oni są głęboko nieszczęśliwi w swojej podatności na ranę. W rzeczywistości szczęśliwi są czyniący pokój, oświeciciele, zmiękczający ludzi, którzy wyrzekają się wszystkiego i swojej pychy po to, żeby zakrólowała harmonia i powszechna radość, i tym samym upodobniający się do Boga i stający się Jego synami.

Myśleliśmy, że prześladowcy ludzi, inkwizytorzy, sędziowie narodów są szczęśliwi. To nieprawda. Szczęśliwi są prześladowani za prawdę, którzy znoszą wszystkie cierpienia w świecie dla Królestwa Niebieskiego. Szczęśliwi są ludzie przelewający krew za sprawiedliwość, biczowani na słupach hańby ludzkich namiętności, prześladowani od samej kołyski i nawet z łona matki, żeby światło Boże nie zajaśniało w ich oczach, ludzie napełnieni talentami, wzbudzający nienawiść i zawiść tych, którzy są mniej obdarowani.

My niestety myśleliśmy, że szczęśliwi są ci, którym przytakują, którzy zewsząd otrzymują pochwały, okrążeni pochlebstwami przy własnej nędzy, cenieni jako przełożeni, cwani w karierze. To nie tak. Szczęśliwi są ci, których zasmucają, prześladują, oczerniają. Śmiecie tego świata - oto główne mieszkanie ludzkiego szczęścia. Tam, dokąd nie przenika nic, oprócz rugania, obelg i przekleństw, spoczywa męczeńska siła czynienia dobra zabijającym ciebie, i tam panuje Bóg nasz, Bóg ukrzyżowany.

Tym samym wszystko, co myśleliśmy o świecie od samego początku historii, było nieprawdą. Grzęźliśmy w błędach, troszcząc się o to, co zabawne i oglądaliśmy swoją pustkę, niczym w lustrze, w niespokojnych wodach tego świata. Historia ludzkości do Chrystusa była historią fundamentalnego błędu, bolesnej niezdolności do wyrwania się z własnych granic, postawionych przez grzech, i wzlecenia jak Ikar nad ścianami śmierci.

Zbawiciel świata przychodzi i pokazuje nam Drogę. To On Sam, Stwórca Życia, napełniający sensem i szczęściem wszystko, co istnieje. Póki jesteśmy w Bogu, nikt i nic nie może nas dotknąć i nieustannie wchodzimy od chwały w chwałę do wysokości niebieskiego szczęścia.

Bez Chrystusa ludzie w każdej chwili doświadczają bólu, w każdym atomie i każdej żywej komórce. Bez Niego cały wszechświat jest niczym innym jak gigantycznym sarkofagiem, napełnionym trupią nieczystością, w którym grzmi pogrzebowy marsz grzechu. Zmartwychwstanie Chrystusa jest przemienieniem tego sarkofagu w owocujące łono, rodzące wieczność w łasce Bożej, porzucając które wchodzimy w poznanie tego, że Ojcem naszym jawi się Bóg, do Którego od początku jesteśmy we wszystkim podobni i rozłączyć z Którym nie może nas nikt i nic przez całą wieczność.

ks. Ioan Valentin Istrati (tłum. Michał Diemianiuk)

za: pravoslavie.ru

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/