publicystyka: Bez wiary nie ma życia

Bez wiary nie ma życia

archimandryta Touma (tłum. Gabriel Szymczak), 30 października 2022

Nie ma wątpliwości, że mówienie o wierze wymaga wielu wyjaśnień. Większość z nas mówi, że jest wierząca, podczas gdy w rzeczywistości niekoniecznie jest wierząca w taki sposób, jakiego wymaga wiara. Są ludzie, którzy sądzą, że jeśli ktoś intelektualnie wierzy w jakąś rzecz, to znaczy, że jest wierzącym w nią. Ale wiara to jedno, a wierzyć w coś - to coś innego. Zobaczmy więc, co pociąga za sobą wiara.

W Nowym Testamencie jest definicja wiary. W Liście do Hebrajczyków wiara ma dwa podstawowe elementy: zaufanie i pewność co do tego, co niewidzialne. Kiedy mówimy „zaufanie”, oznacza to, że istnieje związek. Nie jest według mnie racjonalne ufanie komuś, jeśli go nie znam i nie mam z nim relacji. Gdy ktoś jest czegoś pewien, oznacza to, że jest przekonany, bez najmniejszej wątpliwości, o dobroci i zdolnościach osoby, z którą jest związany. Jeśli więc wiara wymaga zaufania i pewności o tym, co niewidoczne, to realistycznie niemożliwe jest, aby człowiek uwierzył! Jak może wierzyć w Boga, jeśli Go nie zna i nie miał z Nim związku? Oczywiście jednocześnie, aby Go poznać i utrzymywać z Nim więź, człowiek musi w Niego uwierzyć. Tak więc związek wymaga wiary, a wiara wymaga związku. Jak więc ktoś może zacząć, skoro nie ma ani wiary, ani związku? Zatem po ludzku człowiek nie może sam uwierzyć. Ale wiara jest łaską od Boga!

Dlaczego jednak Pan nie pozwala wszystkim ludziom być wierzącymi? Dzieje się tak, ponieważ niektórzy ludzie mają przygotowanie, by uwierzyć, a inni nie. To jest coś zwyczajnego. Jeśli gdzieś na przykład jest woda, czymś naturalnym będzie, że tamtejsza gleba jest żyzna. Jednak woda nie działa i nie użyźnia, jeśli nie ma gleby. Potrzebna jest więc gleba. Jeśli wylewamy wodę na pustynię, nic nam to nie daje. W ten sposób ktoś jest gotowy na wiarę, jeśli ma serce przygotowane, by z niej skorzystać i stać się żyznym, gdy przychodzi do niego łaska Boża, którą jest łaska wiary. Problemem jest serce człowieka, czy jest gotowe uwierzyć, czy nie. Oczywiście rodzi się pytanie: kiedy serce jest gotowe do wiary w Pana Jezusa Chrystusa? Serce jest gotowe na wiarę w Pana Jezusa Chrystusa, gdy człowiek jest prawy, kocha prawdę, mówi, że prawda jest prawdą, a fałsz fałszem. Człowiek, chodząc w prawdzie, poznaje te rzeczy zgodnie z naturą ludzką. Nie ma osoby na tym świecie, która nie rozróżnia, choćby w pewnych granicach, dobra i zła, tego, co akceptowalne od tego, co niedopuszczalne, prawdy i fałszu. Osoba, która nie posiada tego rozróżnienia, jest chora lub straciła swoje zdolności umysłowe, ponieważ każdy człowiek z natury ma przygotowanie, wynikające z wychowywania w swoim środowisku, do odróżniania dobra od zła, nawet jeśli jest to w ograniczonym stopniu. Jeśli chodził w prawości i umiłował prawdę i dobro, staje się gotowy przyjąć łaskę wiary, która przychodzi do niego od Ojca Światła. Natomiast osoba obłudna, nieczysta, nieuczciwa… nie może uwierzyć. Z tego powodu diabeł na przykład wie, ale nie wierzy, ponieważ jest wypaczony i nieczysty, a jednocześnie obłudny, kłamliwy i morderczy. Diabeł ma bardzo obszerne informacje, ale te informacje nie pomagają mu, ponieważ jego serce nie jest prawe. Zły człowiek, który chodzi bez prawości, kocha kłamstwo, zajmuje się jedynie swoimi potrzebami, w żaden sposób nie świadczy o prawdzie i nie interesuje się prawdą, a raczej troszczy się tylko o siebie i swoje własne interesy… taka osoba nie może wierzyć i nie może być gotowa na wiarę. W tym sensie wiara nie jest dla wszystkich!

Jak myślisz, dlaczego prawy człowiek, kochający prawdę i dobro, jest gotowy przyjąć wiarę w Boga? Ponieważ prawość, prawda i dobroć są odblaskiem Pana Jezusa Chrystusa, który jest Prawdą, Dobrem i Życiem. Są to światła od Niego, zasiane w naturze człowieka, który, jeśli w nich chodzi, zbliża się do Boga. Kiedy Pan Bóg chce mu się objawić, wtedy on (czyli ten, który jest prawy na swojej drodze, człowiek prawdy i dobroci) widzi, że wiara jest czymś bardzo normalnym i naturalnym, i chce wierzyć, ale nie może z powodu ludzkiej słabości. Niemożliwe jest, aby ktoś uwierzył w Boga własnymi siłami. Pamiętasz to wydarzenie, kiedy do Chrystusa przyszedł mężczyzna ze swoim synem, opanowanym przez nieczystego ducha, a Pan stwierdził: „Jeśli możesz wierzyć, wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy”. Ojciec odpowiedział: „Wierzę, Panie, wspomóż mnie w mojej niewierze.” (To znaczy cała moja istota jest przyciągana do wiary, ale odkrywam w sobie, że nie jestem wierzący. Jestem zbyt słaby, aby w Ciebie uwierzyć. Potrzebuję, abyś mi pozwolił uwierzyć. Przyciągasz mnie do Ciebie i jestem całkowicie przygotowany, aby w Ciebie wierzyć.) W tym momencie Pan dał mu to, czego chciał. Wewnętrzna słabość absolutnie nie pozbawia nas Boga. Wszyscy jesteśmy słabi. Pan Bóg naprawdę chce oddać się słabym ludziom, a nie silnym, ponieważ nie ma silnych ludzi. Tak więc słabość wcale nie jest problemem. W rzeczywistości ona pomaga przyciągnąć łaskę Bożą, ponieważ Duch Pański osiada w nas w naszej słabości i wtedy stajemy się silni - ale dzięki łasce Bożej, a nie samym sobie. Dlatego apostoł Paweł, mówiąc o ludzkiej słabości, mówi: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”.

Zatem warunkiem gotowości do przyjęcia wiary w Pana Jezusa Chrystusa jest to, abyśmy byli prawi w naszym życiu. Błogosławiony, kto daje świadectwo prawdzie za wszelką cenę, albowiem nie ulega wątpliwości, że dla Boga jest on wybranym naczyniem i błogosławionym człowiekiem. Dlaczego jednak nie ma wielu wierzących, skoro Pan mówi: „Czy Syn Człowieczy, przyszedłszy, znajdzie wiarę na ziemi?” Powodem jest to, że większość ludzi zaczęła podążać pokrętnymi ścieżkami i bez prawości. Nie kochają prawdy, ale raczej swoje własne interesy. Dzisiaj prawda jest równoznaczna z interesami ludzi. Bardzo niewielu ludzi daje dziś świadectwo prawdzie, ponieważ troszczą się wyłącznie o samych siebie. Ich podstawową troską jest posiadanie i unikanie krzywdy. Z tego powodu bardzo trudno jest im uwierzyć i przyjąć łaskę Bożą. Dlatego łaska Boża nie jest im dana, ponieważ Bóg zna to, co ukryte w ich sercach. To jest fundamentalny aspekt zagadnienia wiary. Bóg jest bardzo blisko nas, ale jednocześnie bardzo daleko od nas! Potrzebna jest prawość.

W świetle tej definicji wiary przyjrzyjmy się teraz, co stało się z kobietą z krwotokiem i co stało się z Jairem, przełożonym synagogi. Po pierwsze, kobieta krwawiła przez dwanaście lat. Liczba dwanaście ma oczywiście znaczenie. Wśród liczb są liczby doskonałe. To doskonała liczba, która wskazuje, że nadszedł czas na nawiedzenie tej kobiety przez Boga - dlatego Pan przyszedł i uzdrowił ją. Dlaczego wcześniej jej nie uzdrowił? Czy lubi pozwalać ludziom długo cierpieć, a potem przychodzić i ich uzdrawiać? Nie, On nigdy taki nie jest! Pan nigdy nie lubi cierpień i udręk. Ci, którzy przedstawiają wam Pana jako wrzucającego ludzi do piekła, smażącego ich w ogniu i mszczącego się na nich, dają wam bardzo błędny obraz Boga, który przecież jest miłością. Ale jak myślisz, dlaczego ta kobieta pozostawała w takiej sytuacji dokładnie przez dwanaście lat? Dlaczego nie została uzdrowiona po jednym, dwóch, jedenastu latach lub po prostu natychmiast? To dlatego, że potrzebowała tego pełnego czasu, aż jej najgłębsze „ja” będzie gotowe na wiarę w Pana Jezusa! Niekoniecznie chodzi tu o dwanaście lat, 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. Są ludzie, których Pan leczy po dniu lub dwóch, miesiącu lub dwóch, tygodniu lub dwóch. Kwestia czasu nie jest tym, co jest fundamentalne. Zasadnicze znaczenie ma to, że każdy z nas potrzebuje szczególnego dla siebie okresu, kiedy odczuwa ból, aby być całkowicie gotowym do uwierzenia w Jezusa Chrystusa. Prawda jest taka, że ​​człowiek staje się egzystencjalnie gotowy do wiary w Niego tylko przez ból. Dlatego jest powiedziane: „przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego”. Jeśli ktoś myśli, że wszystko może przyjść łatwo, bez udręki, popełnia poważny błąd. Pan dopuszcza udręki i cierpienia, ponieważ mają one fundamentalne znaczenie dla prawidłowego nastawienia serca, aby można było stać się prawym. Tak więc potrzeba było dwunastu lat, aby ta kobieta była gotowa uwierzyć. Jej wiara stała się jasna, kiedy zostało powiedziane: „przystąpiwszy z tyłu, dotknęła kraju Jego szaty i natychmiast ustąpiły jej krwotoki”. Powiedziała sobie, że jeśli dotknie brzegu Jego szaty, zostanie uzdrowiona. To był wielki akt wiary! Dlatego gdy Jezus ją ujrzał, powiedział do niej: „Córko, odwagi, wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju!" Jezus Chrystus dał świadectwo jej wiary. Naprawdę dał świadectwo prawości jej duszy, na podstawie której dał jej łaskę wiary w Niego, dzięki czemu stała się wierząca w Jezusa. A dla wierzącego wszystko jest możliwe.

Jeśli chodzi o Jaira, głowę synagogi, miał jedyną córkę, która miała dwanaście lat. Pomimo tego, że był głową synagogi - to znaczy osobą szanowaną, zajmującą wysokie stanowisko wśród ludzi - z bólu nad córką przyszedł i padł na twarz u stóp Jezusa. To wielka pokora ze strony osoby ważnej w swoim narodzie, takie okazanie uniżenia przed nauczycielem. Skąd głowa synagogi miała taką pokorę? Od cierpienia. Opłakiwał swoją córkę, a ona była u progu śmierci. Oznacza to, że prawdopodobnie była poważnie chora. Ona cierpiała, a on cierpiał razem z nią. Zwróć uwagę, co Jezus mówi do Jaira, kiedy idzie do jego domu: „Nie bój się, tylko uwierz, a będzie zbawiona”. To są wspaniałe słowa. Po pierwsze, powiedział mu, że strach, który odczuwa, pochodzi z ludzkiej słabości. W tym samym czasie dotknął jego serca, aby nie poddawało się strachowi, a następnie powiedział mu: „tylko uwierz, a będzie zbawiona”. Oznacza to, że jeśli ktoś jest wierzący, skutki jego wiary nie ograniczają się do jego osoby, ale rozciągają się również na innych. Dziewczyna nie powstała z martwych z własnej wiary, ale z wiary swojego ojca. Jesteśmy więc w stanie, dzięki łasce Bożej, przynieść pożytek nie tylko sobie, ale także innym, jeśli wierzymy w Jezusa i jeśli oni są na to gotowi, dokładnie tak, jak stało się z paralitykiem, który został przyniesiony na łożu przez czterech mężczyzn . Spuścili go przez dach przed Jezusem, a kiedy Pan zobaczył ich wiarę, powiedział do paralityka: „Odpuszczają ci się grzechy twoje”. Potem powiedział mu: „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu swego”. Dlatego modlitwa, która jest aktem wiary par excellence, jest tym, co przynosi światu więcej niż cokolwiek innego, o ile świat jest gotowy przyjąć łaskę Bożą, która przychodzi na świat przez nas, przez naszą wiarę i przez naszą modlitwę. Dlatego modlimy się o pokój dla całego świata!

Niech więc nikt nie myśli, że jest oddzielony od innych. To nieprawda. Wszyscy ludzie są ze sobą związani. Jest duża rodzina, która jest rodziną świata, i jest mała rodzina. A dla Boga nie ma jednostek. Ten, kto myśli, że może być zbawiony sam, nie ma udziału w zbawieniu. Z tego powodu każdy z nas musi dążyć do zbawienia innych i pomagać im, ponieważ wiara sama w sobie jest wiarą indywidualną, ale istniejącą we wspólnocie rodziny ludzkości - a zwłaszcza rodziny wierzących, którzy przyjmują Jezusa Chrystusa i chodzą z Nim w prawości. Obecnie istnieje trend w kierunku indywidualizacji rodzaju ludzkiego: każdy dla siebie! Dlatego każdy człowiek staje się coraz bardziej wyspą. Nawet w jednym domu, ojciec jest sam, matka sama i każde z dzieci również. Ważne jest, abyśmy wiedzieli, że ten indywidualizm zabija człowieka i zabija wiarę w Boga, i wszelkie relacje z Nim. Musimy jeszcze raz „nałożyć się” na siebie. Kiedy Pan zapytał Kaina: „Gdzie jest brat twój?”, ten odpowiedział Mu: "Czyż jestem stróżem brata mego?" Pan Bóg nie odpowiedział mu, ale odpowiedział nam pośrednio, ponieważ uczynił nas wszystkich strażnikami siebie nawzajem. Wszyscy jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Absolutnie nikt nie może powiedzieć, że jest odpowiedzialny wyłącznie za siebie, a nie za kogoś innego. To jest mowa pochodząca od złego. W Chrystusie mówimy co innego: „Jestem odpowiedzialny za siebie, więc jestem odpowiedzialny za was wszystkich. Moim zmartwieniem jest zbawienie każdego z was”. Z tego powodu, kiedy mnich wstępuje do monasteru, nie modli się tylko za siebie, ale modli się za świat. Dlatego ludzie pędzą do monasterów i proszą mnichów o modlitwę, ponieważ troską mnichów jest nieść świat i wznosić go do Pana Boga ze wzdychaniem, łzami i ze złamanym sercem. To ludzie, których fundamentalną troską jest zbawienie ludzkości.

Tak więc wnosimy prawdziwy wkład w zbawienie innych. Ci, którzy nie pracują dla zbawienia innych, nie mają zbawienia, które pochodzi z Księgi Życia. Z tego powodu wiara, wiara jednej osoby przynosi korzyści całej ludzkości. W VI wieku święty Barsanofiusz z Gazy powiedział, że ludzkość istniała w tym czasie z powodu modlitwy trzech ludzi, którzy modlili się za nią. Wszyscy, którzy mają wielką pozycję w wierze chrześcijańskiej, niosą w swoich sercach cały świat. Ich podstawową troską jest poszerzenie troski Pana Jezusa, którą jest zbawienie całej ludzkości. Jeśli zrozumiemy tę sprawę, każdy z nas odwróci się od samotnego życia. Aby odnaleźć siebie, trzeba wyjść i troszczyć się o innych. Święty Maksym Wyznawca jasno i szczerze stwierdza, że ​​to, co człowiek otrzymuje na tej ziemi, jest tym, co dał innym. Tak długo, jak troszczymy się o siebie nawzajem, naprawdę realizujemy nasze własne zbawienie. Wiara jest zatem aktem miłości, który wiąże nas z całą ludzkością, ponieważ wiąże nas z ufnością i pewnością, w wielkiej miłości do Pana Jezusa.

Kto ma uszy do słuchania, niech słucha.

archimandryta Touma (Bitar), igumen monasteru św. Sylwana Atonity 
(tłum. Gabriel Szymczak)

za: Notes on Arab Orthodoxy

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/