Zbawić swego bliźniego - na ile jesteśmy połączeni

o. Stephen Freeman (tłum. Gabriel Szymczak), 21 października 2022

Jeśli pracujesz w tzw. zawodach wspomagających, borykając się z problemami w życiu ludzi szybko zdajesz sobie sprawę z tego, że nikt nie jest po prostu jednostką. Problemy, które nas trapią, mogą czasami wydawać się „stworzone przez nas samych”, ale jest to raczej wyjątek niż reguła. Niezależnie od tego, czy myślimy o dziedzictwie ekonomicznym, genetycznym czy też o środowisku psychologicznym i społecznym, prawie wszystkie problemy w naszym życiu są kwestią „połączenia”. To samo dotyczy cnoty i pełni. Święci nie są fenomenem indywidualności.

Istnieje model tego, co to znaczy być człowiekiem, który jest po prostu zły, niezależnie od elementów prawdy. Model ten widzi nas przede wszystkim jako wolne jednostki, zbierające informacje i podejmujące decyzje. Podkreśla znaczenie wyboru i staranności, z jaką należy podejmować decyzje. Dużo mówi na temat odpowiedzialności i konieczności przyznania, że ​​jesteśmy główną przyczyną naszych własnych słabości. Chwali ciężką pracę i podziwia tych, którzy mają twórcze spostrzeżenia. Sukces przychodzi do tych, którzy opanowali te cnoty i wszyscy są zachęcani, aby traktować je jako swój wzór.

Ten model ludzkiej sprawczości jest wpisany głęboko w mitologię amerykańskiej kultury i dzięki globalnemu wpływowi staje się coraz bardziej popularny także gdzie indziej. Wiele elementów współczesnej myśli chrześcijańskiej zakłada prawdziwość tego modelu sprawstwa i wplata go w samo pojęcie zbawienia. Głośna popularność nowatorskich nauczycieli dobrobytu i osobistych planów sukcesu podniosła ten model człowieczeństwa do rangi czegoś w rodzaju obiektu kultu. Ale nawet ci, którzy są zgorszeni takimi wypaczeniami Ewangelii, często podpisują się pod wieloma jego ideami. Te idee są częścią „zdrowego rozsądku” naszej kultury.

Są również częścią nonsensu wytwarzanego przez mitologię naszej kultury. Nie ma praktycznie nic w istotach ludzkich, co ściśle rzecz biorąc byłoby indywidualne. Zaczynając od samej naszej biologii, jesteśmy całkowicie i w pełni połączeni z innymi. To samo dotyczy naszego języka i naszej kultury. Nawet te rzeczy, które najbardziej cenimy jako wyjątkowo indywidualne, są wątpliwe.

Celebrujemy wybór jako prawdziwą wizytówkę naszej indywidualności. Jeśli jednak przyjrzysz się uważnie decyzjom, to nie są one czymś więcej niż samodzielnym wykonywaniem woli. Amerykanie mają swój dziwny sposób dokonywania wyboru (często ku przerażeniu reszty świata). Jesteśmy „wolnymi agentami”, grającymi w grę życia na bardzo niepewnym gruncie.

Jak zauważyłem na początku, łatwo opisać wieloźródłowy charakter porażki. Przy odrobinie większego wysiłku mogliśmy zobaczyć, że „sukces” pochodzi w równym stopniu z wielu źródeł poza danym człowiekiem. Nie powinno więc dziwić, że zbawienie (i potępienie) to także sprawy zbiorowe, a nie ściśle indywidualne. Rzeczywiście, zbiorowa natura naszej egzystencji leży w samym sercu klasycznej doktryny chrześcijańskiego zbawienia.

Jeden z najwcześniejszych pełnych opisów zbawienia chrześcijan został napisany w IV wieku przez św. Atanazego Wielkiego. Od dawna jest uznawany za podstawę teologii chrześcijańskiej. W dziele „O Wcieleniu” św. Atanazy wyjaśnia szczegółowo, że zbawienie ludzkości dokonuje się przez działanie Boga, który staje się człowiekiem. Dzieło śmierci i zmartwychwstania Chrystusa nie jest zewnętrzne względem naszego człowieczeństwa. Wręcz przeciwnie, jego moc do czynienia zbawienia tkwi właśnie w fakcie naszej komunii z Chrystusem poprzez zwykłą, wspólną ludzką naturę, którą On przyjął. Nasza współpraca w tym działaniu dopełnia i urzeczywistnia to, co zostało dane całej ludzkości przez Bogoczłowieka, Jezusa Chrystusa.

Nasza współpraca (wybór) jest jednak skuteczna tylko dzięki komunii ustanowionej we Wcieleniu. Zbawienie nie jest nagrodą dla kogoś, kto dokonuje właściwego wyboru. Zbawienie to nowe życie, przeżywane jako komunia, wzajemne zamieszkiwanie (koinonia).

Ta pierwotna zbawcza rzeczywistość, nasza wspólna natura i jej komunia z Bogoczłowiekiem, jest czymś, co w dużej mierze zostało utracone w naszym współczesnym rozumieniu, zdominowanym przez mit indywidualizmu. Wcielenie Chrystusa jest skuteczne tylko wtedy, gdy ludzkość ma kolektywną rzeczywistość (inaczej nie miałoby to sensu). Klasycznie podsumowane to zostało u Ojców: „Stał się tym, kim my jesteśmy, abyśmy my mogli stać się tym, kim On jest”. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy w rzeczywistości istnieje coś, co wszyscy dzielimy. To „coś” umożliwia nie tylko naszą komunię z Nim, ale także naszą komunię między sobą.

Św. Sylwan powiedział: „Mój brat jest moim życiem”. Nie mówił w przenośni. Raczej wyrażał zgodę na sam mechanizm naszego życia i zbawienia. Zostaliśmy stworzeni, by żyć jako istoty-w-komunii. Adam stwierdza o Ewie: „To jest kość z mojej kości i ciało z mego ciała”. Historia grzechu to historia rozerwania komunii:
Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwem twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. Do niewiasty powiedział: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz! (Rdz 3, 15-19)

Zakłócona zostaje komunia między ludźmi, jak również komunia ze zwierzętami i stworzeniem, a wszystko to kończy się w prochu śmierci. Ale nawet ta śmierć jest śmiercią wspólnotową: nikt nie umiera sam.

Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi. (Rz 14, 7-9)

To jest samo serce naszej egzystencji, a także naszego zbawienia. W jakiś sposób nosimy w sobie całą ludzkość. Św. Sylwan nazwał to „całym Adamem”. Moglibyśmy to rozszerzyć i powiedzieć, że każdy z nas nosi w sobie całość stworzonego porządku. Św. Maksym Wyznawca nazwał nas „mikrokosmosem” („całym kosmosem w miniaturze”). Życie, którym żyjemy, jest życiem dla całego Adama, dla całego kosmosu. W pewnym sensie nasze zbawienie jest zbawieniem całego kosmosu. Słyszymy to w Liście do Rzymian 8:
Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych.... że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. (Rz 8, 19; 21)

Nasze zbawienie można opisać jako przywrócenie i pełnię komunii z Bogiem. Ale to samo zbawienie obejmuje przywrócenie i pełnię komunii między nami samymi i z całym stworzeniem. Tak jak komunia Chrystusa z nami jest środkiem naszego zbawienia, tak nasza komunia ze wszystkim i wszystkimi działa na rzecz tego samego zbawienia.

[Bóg] nam oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi. (Ef 1, 9)

Współczesny mit o ludziach jako indywidualnych, samowystarczalnych podmiotach moralnych jest nie tylko błędny. To także narzędzie oszustwa. Mit ten jest często używany, aby uwolnić nas od wzajemnej odpowiedzialności, która tworzy sprawiedliwe społeczeństwo, a także fałszywie obwiniać jednostki za rzeczy, nad którymi mają niewielką lub żadną kontrolę. To, że współczesne chrześcijaństwo jest często współwinne tego oszustwa, jest być może jednym z jego największych błędów.

Od dawna zauważano, że największą słabością Reformacji była eklezjologia (doktryna Kościoła). Reformatorom trudno było wyartykułować rzeczywistość Kościoła bez podważania ich własnego projektu reformatorskiego. Od samego początku Reformacja nie była pojedynczym dziełem, ale bezpośrednim dziełem podziałów i konkurencyjnych reformacji. Nigdy nie było „Kościoła protestanckiego”, tylko „Kościoły”, które wzajemnie się wykluczały w swoich początkach. To, że współczesne teorie ekumeniczne wymyśliły pojęcie „niewidzialnego Kościoła”, aby zamaskować tę zasadniczą porażkę, nie pomaga rozwiązać prawdziwego problemu. Rzeczywiście, to dostarczyło żyznego gruntu dla indywidualizmu Projektu Nowoczesności, z całym towarzyszącym mu zniszczeniem.

Za głęboko skandaliczne uznaje się dzisiaj cytowanie twierdzenia św. Cypriana, że ​​„nie ma zbawienia poza Kościołem”. Można by to lepiej zrozumieć, gdyby uznano, że „Kościół”, w swojej prawdziwej formie egzystencji jako komunii, jest tym, czym faktycznie jest zbawienie. Nie możemy, jako jednostki, posiadać tego, co jest nam dane tylko wtedy, gdy jesteśmy w komunii.

o. Stephen Freeman (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Glory to God for All Things

fotografia: Claudia_Teo /orthphoto.net/