publicystyka: Dla Mnie i dla Ewangelii

Dla Mnie i dla Ewangelii

o. Theodore Stylianopoulos (tłum. Gabriel Szymczak), 02 października 2022

Lata temu, gdy podróżowałem samochodem przez syryjskie, wiejskie tereny, moją uwagę przykuła urocza scena. Na zboczu wzgórza, naprzeciwko wąskiej rzeki, leniwie poruszał się pasterz i jego stado. Takie sceny były mi znane z czasu, gdy dorastałem na wsi w Grecji. Ale ten pasterski obraz w Syrii był inny. W przeciwieństwie do pasterzy w Grecji, którzy podążają za owcami, ten syryjski pasterz był na czele swojej trzody. Prowadził stado, a stado szło za nim!

To było poruszające i przypomniałem sobie słowa Jezusa o Dobrym Pasterzu. „Kiedy swoje owce wywiedzie, przed nimi idzie, a owce w ślad za nim idą, bo głos jego znają. Za obcym zaś w ślad nie pójdą, lecz uciekają od niego, albowiem głosu obcych nie znają” (J 10, 4-5). Kiedy Jezus wypowiedział dawno temu słowa o tym, jak pasterz prowadzi trzodę, w rzeczywistości opisał ponadczasowy zwyczaj pasterzy z Bliskiego Wschodu.

Dzisiejsze czytanie z Ewangelii wg św. Marka (8,34-9,1), przypisane niedzieli po święcie Podwyższenia Krzyża Pańskiego, wprowadza inny kontekst. Nie jest to kontekst pokoju i spokoju, jak w przypadku pasterza syryjskiego i jego trzody. Zamiast tego jest to kontekst wielkiego wyzwania i trzeźwych konsekwencji, kontekst ostatecznych trosk i zbawienia dusz. Ale tekst przywołuje obraz Chrystusa jako Dobrego Pasterza, który jest na czele Swojej owczarni, prowadzi ją i wzywa do naśladowania Siebie.

Chrystus powiedział uczniom, że nie tylko On, Dobry Pasterz, będzie cierpieć, ale także ich jako Jego naśladowców spotkają prześladowania, a nawet śmierć. Był pierwszym, który szedł na czele i przewodził. Był pierwszym, który niósł Krzyż, kroczył ścieżką próby i ucisku. Ale ci, którzy wybrali podążanie Jego ścieżką, bycie Mu wiernym, bycie Jego trzodą, również będą cierpieć. Koszt bycia uczniem był wysoki, ale stawka również wysoka: zbawienie naszych dusz.

Z mocą rozbrzmiewają słowa Pana: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie siebie samego, weźmie krzyż swój i pójdzie w Moje ślady. Kto bowiem chce uratować swoje życie, straci je, a kto straci życie swoje dla Mnie i dla Ewangelii, ten je uratuje. Bo cóż to da człowiekowi, że zdobędzie świat cały, jeśli zmarnuje swoje życie? Jakiegoż bowiem okupu nie dałby człowiek za swoje życie. Kto by się wstydził Mnie i słów Moich przed tym rodem nierządnym i grzesznym, tego również Syn Człowieczy będzie się wstydził, kiedy przyjdzie w chwale Swego Ojca z aniołami świętymi.” (Mk 8, 34-38).

Chrystus powiedział: „dla Mnie i dla Ewangelii”. Postawił Siebie w centrum tego, co najważniejsze w życiu. Był ostatecznym objawieniem Boga dla świata. Przybył nie tylko, aby głosić Ewangelię, ale także dawać jej przykład przez wierność, posłuszeństwo i poświęcenie. Przesłanie Ewangelii jest niczym innym jak przesłaniem o samym Chrystusie i o tym, czego dokonał dla naszego zbawienia. On jest pełnią obecności Boga w historii. Jest wcieleniem Bożej miłości i przebaczenia dla świata. Jest pierwszym świadkiem prawdy Bożej, za którą cierpiał i umarł na krzyżu.

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego Krzyż? Chrystus przyszedł na świat, aby głosić miłość i przebaczenie Boga. Dlaczego więc tyle sprzeciwu i nienawiści wobec Niego doprowadziło do udręki i upokorzenia na Krzyżu? I dlaczego tak wielu pierwszych chrześcijan, którzy głosili Bożą łaskę i miłość do ludzkości, cierpiało i ginęło w męczeństwie?

Ewangelista Jan dał nam odpowiedź, pisząc: „Bo nie posłał Bóg Syna Swego na świat, aby sądził świat, ale aby świat był przez Niego zbawiony. […] To zaś jest sądem, że światłość przyszła na świat, a ludzie umiłowali bardziej ciemność niż światłość”. Dlaczego? „Gdyż dzieła ich były złe” i nie chcieli, aby zostały wystawione na światło (J 3, 17-19).

„Ludzie umiłowali bardziej ciemność niż światłość!” To tragiczna ocena kondycji człowieka. Oskarżano Chrystusa o to, że jest bluźniercą i wypacza drogi Boże. W podobny sposób nazwano pierwszych chrześcijan „ateistami”, którzy nie kłaniają się i nie oddają czci posągom pogańskich bóstw i cesarza rzymskiego. Zło może używać najświętszych narzędzi, nawet religii, do realizacji swoich zgubnych celów.

Dzisiaj większość z nas nie musi obawiać się fizycznych prześladowań ani obrażeń cielesnych za wybranie podążania za Chrystusem i bycie częścią Jego owczarni. Jest jednak wielu wiernych chrześcijan w innych częściach świata, na przykład na Bliskim Wschodzie, w Indiach, Pakistanie i Afryce, którzy na co dzień zmagają się z cierpieniem i śmiercią. Musimy zachować ich w naszych modlitwach. Musimy im pomóc. Powinniśmy uczyć się z ich wierności i lojalności wobec Chrystusa Dobrego Pasterza.

Mamy do czynienia z innymi formami prób i innymi sposobami niesienia Krzyża. Być może największym krzyżem jest widzieć i znosić to, co dzieje się z naszymi dziećmi. Są zalewane obrazami i wiadomościami z mediów społecznościowych, które często wprawiają je w zakłopotanie i dezorientują, a czasem powodują, że same siebie krzywdzą. Przez cały czas my, rodzice i dziadkowie, wydajemy się być bezradni i nie potrafimy pomóc naszym bezbronnym dzieciom w walce z ogromną presją świeckiego społeczeństwa.

Odpowiedzią jest oczywiście rodzina chrześcijańska. Dzięki Bogu za rodziny chrześcijańskie, które walczą z falami niewiary i niegodziwości w społeczeństwie. Mówi się, że tylko żywe ryby mogą płynąć pod prąd rzeki. Silne chrześcijańskie rodziny opierają się na silnych chrześcijańskich małżeństwach. W sakramencie małżeństwa to właśnie małżonkowie są żywym sakramentem Boga, dzielą się wzajemną miłością i zaangażowaniem, starają się pełnić wolę Bożą w rodzinie, w Kościele i w świecie. Niech Bóg błogosławi nasze rodziny i umacnia je, aby wzrastały i rozkwitały w życiu wiary.

Odpowiedzią jest również wybór wiary i życia, wybór, którego dokonuje każdy z nas. Chrystus powiedział: „dla Mnie i dla Ewangelii”. Powołał nas, abyśmy postawili Go w centrum naszego życia. Wezwał nas do zaparcia się siebie i pójścia za Nim. To zaprzeczenie sobie nie jest jedynie odrzuceniem jednostkowych rzeczy. Na przykład zrezygnuję ze spożywania jakiegoś szczególnego pokarmu - dla Chrystusa. Zrezygnuję z czasu przed telewizorem - dla Chrystusa. Będę uważał na moje słowa - dla Chrystusa. Takie zaprzeczenia mogą być pomocne i zdrowe dla życia wiary, ale nie jest to ten rodzaj zaprzeczenia, o którym mówił Chrystus.

Nie chodzi też o zaprzeczenie naszemu głębokiemu ‘ja’, stworzonemu na obraz i podobieństwo Boga. To nie jest wezwanie do próby wymazania naszej samoświadomości i zanegowania naszego prawdziwego ‘ja’. W takich przypadkach stracilibyśmy tożsamość i bylibyśmy wirtualną nicością, zerem samoświadomości. Wręcz przeciwnie, Bóg kocha nawet nasze grzeszne ‘ja’ i wzywa nas zawsze do miłowania bliźniego, tak jak kochamy, pielęgnujemy i troszczymy się o samych siebie z Jego pomocą.

„Dla Mnie i dla Ewangelii”. Chrystus wzywa do zdecydowanej zmiany orientacji jaźni, radykalnej zmiany poglądów - z czysto ziemskich wartości i przyjemności na wartości i atrybuty Chrystusowe. Myśl i czyń tak, aby uczcić Chrystusa. Myśl zgodnie z myślami Chrystusa, aby zdobyć „umysł” Chrystusa. Działaj za przykładem Chrystusa, aby wzrastać w podobieństwie i ku dojrzałości Chrystusa. Kochaj tak, jak On umiłował, abyśmy mogli trwać w miłości Bożej, ponieważ „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4, 16).

Ale jak mam myśleć, mówić i działać jak Chrystus, kiedy Chrystus był Bogiem na ziemi, a ja jestem słabym i kruchym człowiekiem? Naśladujmy Chrystusa, uczą nas święci, na ile jest to dla nas możliwe. Punktem wyjścia jest Ewangelia, jej moc, jej błogosławieństwa, jej cnoty. „Ewangelia jest bowiem mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego. [...] w niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi” (Rz 1, 16-17).

Jaki jest dziś największy problem naszego narodu? Co kryje się za całym gniewem i podziałami? Czy to nie obsesja na punkcie samostanowienia, nasz upór i duma, nasz brak zrozumienia i przebaczenia dla siebie nawzajem? Czy nie jest to nieustanne domaganie się praw, zamiast zwracania jednakowej uwagi na nasze obowiązki jako obywateli?

My, Amerykanie, pasjonujemy się wolnością. Jednak ewidentna obsesja na punkcie samych siebie, nasz upór i duma, by za wszelką cenę podbijać i niszczyć naszych przeciwników, nie prowadzi nas do rzeczywistej wolności, w której możemy rozkwitać jako naród. Nasz irracjonalny indywidualizm prowadzi nas raczej do głębszego poddania się grzesznej jaźni i złym namiętnościom, dumie, gniewowi, zazdrości, mściwości, samousprawiedliwianiu i nienawiści do drugiego, które psują i oczerniają nasze wspólne życie. Udowadniamy prawdziwość ostrzeżenia Chrystusa: próbujemy „uzyskać” nasze życie przez samopotwierdzenie, a kończymy „tracąc” je we frustracji i nieszczęściu.

„Dla Mnie i dla Ewangelii”. Dobry Pasterz wzywa nas do praktykowania Jego atrybutów - pokory, poświęcenia, przebaczenia i miłości do innych, dzięki którym świat może pomyśleć, że „tracimy” nasze życie. To część kosztu bycia uczniem. Zostawcie za sobą chaotyczny zgiełk świata i wypełniajcie wszystkie nasze zadania, to, co robicie w domu, w pracy i w społeczeństwie, ale czyńcie to z wiernością i miłością do Chrystusa. „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich Królestwo Niebios... Błogosławieni cisi, albowiem oni będą dziedziczyć ziemię. Błogosławieni łaknący i pragnący sprawiedliwości... Błogosławieni miłosierni... Błogosławieni czyści serca... Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami [i córkami] Bożymi nazwani będą” (Mt 5, 3-9). Amen.

o. Theodore Stylianopoulos (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Orthodox Christian Reflections

fotografia: Nikolina Kovacev /orthphoto.net/