publicystyka: Poczucie własnej wartości czy samowiedza

Poczucie własnej wartości czy samowiedza

o. Themistoklis Mourtzanos (tłum. Gabriel Szymczak), 09 września 2022

„Panie, nie jestem godny, abyś wszedł pod dach świątyni mojej duszy...”

Poczucie własnej wartości czy samowiedza? Są to dwa stany ludzkiej egzystencji, które w dzisiejszych czasach wzbudzają zainteresowanie wielu ludzi. Gdy poziom samooceny, czyli wiary w siebie i swoje możliwości, jest niski, to czujemy się winni, trudno nam podejmować inicjatywy, czujemy się przygnębieni i w relacjach osobistych, oczekiwaniach zawodowych i działaniach dokonujemy wyborów, które często są dla nas katastrofalne lub poniżające. Z drugiej strony, jeśli ludzie poszukują samowiedzy, otwierają się na niebezpieczeństwo przecenienia siebie lub opierania się tylko na swoich pozytywnych aspektach, podczas gdy jeśli chodzi o ich negatywne cechy, mogą wybrać drogę „zajmę się tym później” lub „jeśli ludziom się to nie podoba…”. Nieczęsto można spotkać ludzi zrównoważonych, którzy nie odrzucają siebie, pomimo wszelkich słabości, jakie mogą mieć, lub którzy nie przeceniają żadnych dobrych cech, które mogą mieć, co skutkuje arogancją i dumą.

W przeciwieństwie do takiego spojrzenia na świat, wiara proponuje podejście zrównoważone, które wypływa z naszej relacji z Chrystusem. Nasza jaźń, nasza egzystencja ma wartość, ponieważ jest obrazem Boga, stworzonym przez Niego od początku, a następnie odtworzonym przez wcielenie Chrystusa. Dzieje się tak, ponieważ Bóg uznaje w nas, ludziach, wyjątkową wartość, ponieważ kocha nas osobiście i szczególnie. Nasza wartość nie zależy od naszej wartości moralnej, od tego, czy grzeszymy, czy nie, czy błądzimy, czy przestrzegamy przykazań Bożych. Nie zależy to nawet od tego, czy wierzymy w Boga. Słońce wschodzi zarówno nad sprawiedliwymi, jak i niesprawiedliwymi, wierzącymi i niewierzącymi. Zbawienie od śmierci jest oferowane każdemu, bez wyjątku, nawet tym, którzy z różnych powodów nie są chrześcijanami (na przykład urodzili się lub urodzą się w krajach, w których ludzie wierzyli lub wierzą w innych bogów). Nadal mają nadzieję na zbawienie, ponieważ mają w sobie dar sumienia i prawo miłości. Tak więc cenienie samego siebie nie jest wyłącznie samookreślaniem się, ale jest korzyścią z wiary w Boga.

Co więcej, nie ma nikogo bez talentów, bez ich darów. To, czego nie możemy robić, to porównywać siebie i wszelkich talentów, które mamy, z innymi ludźmi i ich darami. Każdy jest wyjątkowy i inny, w taki czy inny sposób. Taka postawa powstrzymuje nas od zazdrości innym, a także niedoceniania siebie, czyli posiadania niskiej samooceny.

Poza tym, nawet jeśli nasza rodzina i przyjaciele, ludzie, z którymi na co dzień obcujemy, tak naprawdę nie akceptują nas i naszych zdolności, nie dają nam miłości, jakiej pragniemy i którą moglibyśmy mieć, wciąż istnieje możliwość przezwyciężenia tego. Ty sam możesz kochać, nawet jeśli odmawiają ci swojej miłości. To może wydawać się trudne. Ale jeśli chcesz mieć jakąkolwiek autentyczną tożsamość, jeśli chcesz walczyć o własną wolność osobistą, musisz pokonać przeciwstawne złe myśli, musisz oprzeć się wywołanemu przez siebie – i szczerze mówiąc, demonicznemu - poczuciu izolacji i użalaniu się nad sobą.

Tu właśnie wkracza druga część równowagi wiary. Samoświadomość nie jest dla nas podstawą do dumy lub rozpaczy nad sobą. To podstawa pokory. Widzimy to w dialogu, który miał miejsce w Kafarnaum między Chrystusem a rzymskim setnikiem, którego sługa był przykuty do łóżka i sparaliżowany. Poganin powiedział Chrystusowi, że nie czuje się godzien przyjąć Pana w swoim domu i poprosił Go o dokonanie cudu z daleka. Mężczyzna miał świadomość, że nie może się równać z Bogiem. Wiedział, że autorytet, który sam posiadał, nie może pokonać śmierci. Wiedział, że bez względu na to, jak bardzo kochał, czas i choroba nie zwracają uwagi na ludzkie uczucia. Jego samowiedza wiązała się z rozpoznaniem swoich ograniczeń. A wtedy żaden urząd świecki, polityczny czy społeczny nie mógłby doprowadzić go do punktu, w którym przekroczy swoje możliwości lub sprawi, że poczuje się „bogiem”. Upadł więc do stóp jedynego Boga i złożył w Nim swoją pokorną nadzieję. Nie zapomniał, kim był. Nauczył się z choroby sługi, jak daleko może się posunąć. Zaakceptował swoje ograniczenia. I szukał rozwiązania u Tego, który kocha bez granic.

W świecie, w którym jaźń jest deifikowana, w świecie dumy i depresji – to dwie strony tego samego medalu – w świecie, w którym ludzie muszą być zdolni do wszystkiego i w którym muszą to rozpoznać, bo inaczej niszczą lub zostają zniszczeni, Kościół ukazuje nam obraz Boga jako podstawę autentycznej samooceny; i ukazuje pokorę jako podstawę prawdziwego samopoznania. Rób, co możesz. Zostaw ostatnie słowo Bogu. Nie rozpaczaj. Nie bądź dumny. Kiedy szukamy Chrystusa, zostajemy uzdrowieni egzystencjalnie, pokonując śmierć i doświadczając cudu miłości.
 
o. Themistoklis Mourtzanos (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Pemptousia

fotografia: Mitrut Popoiu /orthphoto.net