publicystyka: Ograniczyć faryzeizm

Ograniczyć faryzeizm

Olga Mamona (tłum. Gabriel Szymczak), 04 sierpnia 2022

Czy możemy nauczyć dziecko świadomej spowiedzi, szczerej pokuty i szukania przebaczenia u Boga, i dążenia do prawych uczynków? Jakie powszechne koncepcje wychowania już nie działają i dlaczego dzieci oddalają się od Kościoła? Czy możemy pielęgnować uczucie bojaźni Bożej i chronić dziecko przed duchową pustką? Mówi o tym o. Maksym Pierwozwanski, ojciec dużej rodziny i dziadek.

- Ojcze, opowiedz nam o ukrytych aspektach spowiedzi dzieci. Przecież gdybyśmy mieli określony format sakramentu pokuty, czy też jego konkretne „punkty do omówienia”, nie sprawiałoby to żadnych trudności.

- Spowiedź ma miejsce między daną osobą, duchownym i Bogiem. Jest to zawsze proces głęboko indywidualny. Kwestia spowiedzi wiąże się z problemem świadomości człowieka na temat pojęcia grzechu. Wiesz, czasami widzę, jak ludzie w wieku czterdziestu lub sześćdziesięciu lat przychodzą i mówią: „Nie mam grzechów, a nawet gdybym kogoś zabił, to był ku temu powód”. Dlatego pytanie nie brzmi ile lat ma dana osoba, ale jak zaznajomiona jest ona z pojęciem grzechu i czy jest gotowa prosić Boga o przebaczenie z zamiarem naprawienia swoich dróg.
Penitenci, w tym dzieci, muszą świadomie uczestniczyć w spowiedzi. Aby to osiągnąć, muszą mieć zrozumienie Boga, pewne wyobrażenie o swojej relacji z Bogiem i ludźmi oraz zrozumienie faktu, że te relacje mogą zostać zerwane.
Ten temat ma naprawdę delikatny charakter. Istnieje bowiem ryzyko sprowadzenia twojego postrzegania spowiedzi jedynie do listy grzechów. To faryzejskie podejście do pokuty, kiedy ktoś wymienia przykazania, które złamał i zakłada, że ​​„to jest dokładnie to, czego Bóg ode mnie chce”, a tak dzieje się najczęściej. Tę niebezpieczną tendencję widać w wyznaniach zarówno dorosłych, jak i dzieci. Niestety, nie każdy wie, że powinniśmy rozwijać relację z Bogiem, a grzech narusza tę relację, wypaczając ludzką duszę. Dlatego spowiedź nie polega na wyartykułowaniu listy grzechów, ale na próbie naprawienia i zrozumienia czegoś. Jest to również bardzo subtelny i delikatny proces, więc u różnych osób przebiega w różny sposób.
Są dzieci, które boją się spowiedzi. Czasami jest to spowodowane błędami popełnionymi przez rodziców, ale może też nie być tych błędów. Są również dzieci, które już w wieku dziesięciu lat szczerze, ze łzami w oczach i świadomie żałują za swoje grzechy. Są też dorośli, którzy uczęszczają do cerkwi od trzydziestu lat, ale nie osiągnęli jeszcze tego poziomu świadomości i żalu. Powiem to jeszcze raz: to bardzo trudne pytanie, które zależy od wielu czynników, poza mentalnym i duchowym usposobieniem konkretnej osoby.

- Czy różni się podejście do spowiedzi dziecka wychowanego w rodzinie religijnej i dziecka wychowanego przez niereligijnych rodziców?

- Jeśli małe dziecko ma pozytywną relację ze swoimi rodzicami, braćmi i siostrami, i wszyscy z nich chodzą do cerkwi, będzie naśladować ich czyny. Nie oznacza to, że świadomie się będzie spowiadać, ale że odkryło nową grę. I to jest w porządku. Właściwie to wspaniale, jeśli rodzice przyprowadzają swoje dzieci już od niemowlęctwa, aby otrzymały błogosławieństwo od księdza przed Komunią. Gdy podrosną, te dzieci po przybyciu do cerkwi podbiegną do księdza, a później będą chciały stanąć obok niego z pochylonymi głowami. Jeszcze później dzieci zaczną się zastanawiać, co się dzieje podczas nabożeństwa, jak i dlaczego. I to jest naprawdę cudowne!

- Ale czy nie możesz nauczyć się świadomie spowiadać, po prostu naśladując swoje starsze rodzeństwo?

- Jasne, ale muszę zaznaczyć, że czyjś poziom autentycznej relacji z Bogiem zawsze ostatecznie pozostanie tajemnicą. Nawet w jednej rodzinie wszystko może się dziać inaczej.

- Wydaje się, że jeśli dziecko wychowuje się w wierze prawosławnej, to nie powinno być żadnych problemów. Często jednak widzimy, że dziecko w miarę dorastania zamyka się w sobie, popełnia haniebne grzechy i staje się raczej obojętne na napomnienia ojca lub matki, dotyczące spowiedzi i modlitwy. Coś poszło nie tak. Jak możemy pomóc dziecku otworzyć się i nauczyć szczerej pokuty wobec Ojca Niebieskiego?

- W większości przypadków, 99% wszystkich dzieci ukrywa swoje ciężkie grzechy i nie mówi o nich podczas spowiedzi. Rezygnują z przychodzenia do spowiedzi, na pewno nie dlatego, że ukrywają coś wstydliwego, ale dlatego, że zawsze robimy, co możemy, aby coś zrozumieć, kiedy zdajemy sobie sprawę, że jest to coś ważnego.
Na przykład, dlaczego mówię do ciebie, a ty do mnie? Oboje prawdopodobnie postrzegamy nasz wywiad jako ważne, konieczne i interesujące przedsięwzięcie. Tak samo jest ze spowiedzią. Kiedy dziecko jest jeszcze małe, myśli, że jest to ważne, ponieważ wszyscy wokół mówią mu: „To ważne!” Jego rodzice mówią mu, że ważne jest chodzenie do cerkwi i spowiedź; ważne jest przyjęcie Komunii. Dziecko obserwuje, jak inni podchodzą do księdza z kwaśną miną, mówią mu coś, pochylają głowy, a potem odchodzą, wyglądając na szczęśliwych i promiennych. Albo widzi coś zupełnie przeciwnego – odchodzą, wyglądając na obojętnych lub przygnębionych. Dziecko pomyśli, że to wszystko jest ważne.
Ale kiedy osiąga wiek dojrzewania, wątpi i przewartościowuje wszystko, szukając odpowiedzi na wszelkiego rodzaju pytania. Zanim osiągnęło wiek dojrzewania, wycieczka do cerkwi nie była jego osobistym wyborem – po prostu ufało dorosłym, ponieważ powiedziano mu, jak ważne to jest. Ale teraz samo decyduje, czy to ważne, czy nie. Zastanawia się: „Dlaczego to robimy? Dlaczego jest to dla nas niezbędne? A jeśli dostaniemy za to zapłatę? A jeśli zrobimy to, by zaspokoić nasze sekretne pasje? A może daje nam to najwyższy poziom satysfakcji? A może przynosi to ulgę od ciężaru, a życie później nie boli tak bardzo? To są indywidualne doświadczenia. Zdecydowanie nie każde dziecko, które od niemowlęctwa wychowywało się w wierze i Kościele, zdecyduje się później chodzić do cerkwi lub spowiadać się i myśleć o tym jako o ważnej, istotnej sprawie dla niego osobiście.
Problem jest też ze szkołą dziecka, gdzie jest ono otoczone przez ludzi, którzy nie chodzą do cerkwi i nie spowiadają się. Ono na pewno to wie. Mamy prawo o obowiązkowej edukacji na poziomie średnim. Ale nie mamy prawa o przymusowej spowiedzi. Dlatego nastolatek dokonuje wyboru i zaczyna własną drogę życiową.
Oczywiście dziecko może iść do spowiedzi pod presją. Mama mu powiedziała i poszło. Nie wiecie, ile razy widziałem, jak mamy zabierały swoje pociechy do cerkwi i popychały je w stronę księdza, żeby się wyspowiadały, podczas gdy dzieci uparcie odmawiały pójścia. W pewnym momencie dziecko skapituluje i podejdzie ze skruszoną miną i z oczami mocno utkwionymi w podłodze zacznie z pokornie pochyloną głową recytować grzechy, których nauczyło się na pamięć od dzieciństwa. Ale czyż właśnie nie widziałem, że zostało zmuszone do spowiedzi?!
Znam też ludzi, którzy nigdy nie chodzili do cerkwi w dzieciństwie, ale później zainteresowali się wiarą. Rozwinęli poczucie Boskiej obecności w swoim życiu. Tak więc jest to bardzo indywidualne w każdym konkretnym przypadku.
A co do wstydliwych grzechów – lepiej nie rozmawiać o nich z dzieckiem, jeśli ono samo nie chce rozpocząć rozmowy na dany temat.

- Zawsze uważałam, że ważne jest, aby człowiek zrozumiał ideę leżącą u podstaw każdej sytuacji. Czy nie możemy prostym językiem wytłumaczyć dziecku, dlaczego i po co chodzi do cerkwi, a także dlaczego potrzebuje spowiedzi?

- Ono powinno tego doświadczyć! Nie może po prostu pojąć tego swoim umysłem, ale powinno to poczuć i podzielić się tym sekretem.
Wyjdź na zewnątrz, podejdź do pierwszej osoby, którą zobaczysz i spróbuj ją przekonać, że ważne jest bycie prawosławnym i uczęszczanie do cerkwi. Myślisz, że odniesiesz sukces? Ok, może nie xrobisz tego na ulicy, ale co jeśli są to Twoi niewierzący koledzy lub krewni…? Spróbuj wyjaśnić, jakie to jest dla nich ważne. Czy kiedykolwiek tego próbowałaś?

- Zależy to od siewcy i żyzności gleby...

- Czy mówisz o przypowieści Zbawiciela o siewcy (Mt 13, 3-23)? Tak, na pewno. Ale rzadko, jeśli w ogóle, można spotkać kogoś, kto nigdy nie słyszał o Bogu i kto podskoczy z radości tylko dlatego, że usłyszy o Nim wszystko. To samo z dzieckiem: może zrozumie i weźmie sobie do serca twoje słowa, a może nie.
Trudność polega również na tym, że gdy dzieci osiągają pełnoletność, ich dawne autorytety przestają być autorytetami. Opinia rodziców nie ma już znaczenia dla nastolatka.

- Brzmi trochę przerażająco.

- Dlaczego? To naturalny proces. Pamiętaj o przykazaniu, że mężczyzna opuści ojca i matkę, i połączy się ze swoją żoną, a oboje staną się jednym ciałem (Mt 19, 5). Aby mężczyzna mógł opuścić rodziców i stworzyć własną rodzinę, i dorosnąć, musi najpierw nauczyć się podejmować własne decyzje. Samodzielnie. Aby to osiągnąć, musi najpierw obalić autorytety.
Mówiąc obrazowo: w okresie niemowlęcym i wczesnej młodości dziecko ubóstwia rodziców. Władza rodziców wobec małego dziecka jest tak samo absolutna i niekwestionowana, jak autorytet Boga. Ale w wieku osiemnastu lat dziecko musi przestać być dzieckiem. Chłopak zostanie wcielony do wojska i może zginąć w obronie swojej ojczyzny lub żyć i odnosić dla niej zwycięstwa. Prawo pozwala mu ożenić się w tym wieku. Ale wcześniej musi stać się dorosłym i nauczyć się żyć, wykorzystując własny umysł.
To bardzo krótki okres, od trzynastego do osiemnastego roku życia, kiedy młodzi ludzie muszą nauczyć się samodzielności i dojrzałości. Oczywiście czasami dzieje się to dość dramatycznie. Robi się szczególnie dramatycznie, jeśli rodzice nie pojmują subtelności chwili i – dla zasady - tego nie akceptują. Dziecko bardzo szybko dojrzewa, przechodząc przez cały czas zmiany, ale rodzice nadal pouczają i moralizują, jakby było jeszcze dzieckiem.
Widzę to cały czas, gdy 75-letnia mama nadal traktuje swojego 50-letniego syna jak „nieroztropne dziecko”, pouczając go o różnych rzeczach. Spotykam też trzydziestolatków, z trójką lub pięciorgiem własnych dzieci, którzy są uwikłani w trwający całe życie konflikt z rodzicami, ponieważ rodzice ciągle ich pouczają o życiu. Rodzice są przerażeni, gdy ich dzieci zaczynają dorastać i buntować się. Wiesz, jaką tak naprawdę może podjąć decyzję to dziecko w wieku czternastu lub szesnastu lat? Jeszcze ciągle młode, jak śmie zadawać pytania i deklarować, w co wierzy lub w co nie wierzy, co zrobi, a czego nie! Rodzice wciąż realizują odwieczną zasadę: „Jeśli nie chcesz, zmusimy cię; jeśli nie potrafisz, nauczymy cię.” Ale to nie działa w ten sposób – i dziecko przystępuje do buntu.
Jeśli rodzice są gotowi pozwolić dziecku odejść, to dobrze. Ale wtedy czternastoletnia dziewczyna z prawosławnej rodziny nagle wraca do domu i deklaruje: „Jestem zakochana w mojej przyjaciółce”. A teraz wyobraź sobie reakcję jej rodziców.

- Nie jestem do końca pewna, jak na to zareagować... „Jak mogłaś? Zrobiłam, co w mojej mocy, próbując cię wychować i nauczyć...”

- „To nie ma z tobą nic wspólnego, mamo”, odpowiada dziecko. "To mój wybór. A może naprawdę myślisz, że powinnam być taka, jaką chcesz, żebym była?!”
Dlatego mówię, że w tej materii wszystko jest bardzo indywidualne.

- Muszę powiedzieć, że założyłam, że jeśli rodzice wychowują swoje dzieci w wierze, tego rodzaju rzeczy po prostu nie mogą się zdarzyć.

- To nie ma nic wspólnego z wychowaniem dziecka w wierze. Adam miał dwóch synów, Kaina i Abla, którzy nie tylko ufali swoim rodzicom (nie sądzę, żeby Adam i Ewa wychowali ich inaczej), a nawet rozmawiali z samym Bogiem. Przypomnijmy sobie rozmowę, jaką Kain odbył z Bogiem po tym, jak zabił swojego brata. Gdzie jest twój brat Abel? (Rdz 4, 9), Bóg pyta Kaina. A Kain odpowiada. Więc mówią do siebie bezpośrednio. To właśnie święci ojcowie nazywali nie tyle wiarą, co wiedzą. To tajemnica, paradoks i całe piękno, a jednocześnie niebezpieczeństwo posiadania wolnej woli. Możemy wychowywać nasze dziecko w dowolny sposób.

- A co my, jako rodzice, powinniśmy zrobić w tym przypadku?

- Okazuj im miłość, ufaj, utrzymuj z nimi kontakt i módl się.

- A po tym, co zostało powiedziane, jak możemy ufać naszym dzieciom i wspierać je? Nie możesz po prostu założyć: „Teraz naprawię sytuację”.

- Nie, oczywiście, że nie, niczego nie naprawisz. Ale musisz stać obok niego. Dzięki Bogu, jeśli twoje dziecko ci ufa, mówi prawdę, a ty słyszysz jego wątpliwości co do konieczności pójścia do spowiedzi.
Nie każdy rodzic ma tyle szczęścia, że ​​dziecko przychodzi i pyta go. Może bało się poprosić cię o czas. Poza tym nie chodzi o to, że boi się, że zostanie pobite, ale bardziej boi się, że „doprowadzisz je do szału” swoimi niekończącymi się wykładami, których znaczenie dawno mu się zagubiło. Bo go to nie obchodzi i nie interesuje, co mówią jego rodzice.
Wychowanie to ciężka praca. Wszystko, co możemy zrobić, to modlić się i mieć nadzieję, że jako rodzice zbierzemy należytą mądrość.

- Jak możemy pielęgnować w kimś poczucie bojaźni Bożej, aby była to prawdziwa bojaźń Boża, a nie jakiś „pusty strach”?

- Możemy im grozić opowieściami o piekle... Mówiąc poważnie, najpierw spróbujmy zrozumieć, czym jest bojaźń Boża. Bojaźń Boża jest uczuciem podziwu w obecności Boga. Aby ją mieć, musimy czuć, że znajdujemy się w obecności Boga. Wszystko inne nie jest bojaźnią Bożą. Wiesz, że mówią: „w okopach nie ma ateistów” albo „ten, komu nigdy nie groziło utonięcie w morzu, nigdy się też nie modlił”. Kiedy napotykasz niebezpieczną i przerażającą sytuację, w naturalny sposób myślisz o Bogu i zaczynasz się modlić. Ale czy możemy to nazwać bojaźnią Bożą?

- Nie.

- To strach przed śmiercią. Człowiek boi się śmierci, więc zaczyna się modlić i apelować do Boga. Możemy nauczyć nasze dziecko tego strachu. Możemy je przestraszyć, mówiąc, że po śmierci pójdzie do piekła i na przykład odczuje tortury potępionych. Albo możemy je przestraszyć w inny sposób, jeśli naprawdę chcemy zrobić z naszego dziecka neurotyka. To rodzice wybierają.
Ale jeśli rozumiesz, że strach przed Bogiem jest w rzeczywistości odczuwaniem podziwu w Jego obecności, zdolnością postrzegania i bycia świadomym Jego wiecznej mocy, Jego miłości do ciebie – to wiesz, że tego wszystkiego można się nauczyć wyłącznie poprzez osobiste doświadczenie. To jest sedno problemu. Możemy wprowadzić dzieci w kulturę prawosławną, nauczyć je uczęszczać do cerkwi, nauczyć je kochać Kościół, śpiew cerkiewny, brodatych księży i ​​zapach kadzideł lub pozwolić im bawić się na kościelnych placach zabaw i spędzać czas z innymi prawosławnymi dziećmi, aby chętniej brały udział w nabożeństwach. Jasne, możemy to wszystko zrobić i na pewno to robimy, z różnym skutkiem. To wspaniałe i właściwe! Zapewnia dobry podkład.
Ale czy dziecko rozwinie poczucie obecności Boga, gdy przyjdzie do przyjęcia Komunii? No cóż, z pewnością możemy powiedzieć mu, że idzie na przyjęcie Ciała i Krwi Chrystusa, aby stać się jednym z Bogiem. Jaka będzie odpowiedź twojego dziecka? Kto wie... Może być pod wrażeniem tego lub przestraszyć się. Nie chodzi o to, co mówimy, ale o to, jak będzie się czuło. Co dla niego osobiście oznaczały słowa takie jak „przyjmowanie komunii” i „spowiadanie się”? Jak dokładnie miałoby zrozumieć, czy jego grzechy zostały odpuszczone?...
Kiedy czytamy w żywotach świętych o tym, jak rozmawiają z Bogiem, czynią cuda, wskrzeszają ludzi z martwych czy uzdrawiają chorych, przenosimy te informacje na siebie i nasze życie. Jednak z jakiegoś powodu nie udaje nam się prowadzić rozmowy z Bogiem. Zastanawiamy się, dlaczego tak jest? Dzieje się tak, ponieważ doświadczenie bycia w komunii z Bogiem różni się w zależności od osoby.
To samo dotyczy naszego doświadczenia uczenia się o sobie. Bardzo ważne jest, co czujesz do siebie i jak dowiadujesz się o swoim miejscu na tym świecie. W rzeczywistości ważne jest, aby nastolatki, oprócz spotkań z rówieśnikami, spędzały czas w samotności. Intuicyjnie wiedzą, że ważne jest, aby dowiedzieć się, co o sobie myślą. Trudno sobie wyobrazić, przez co przechodzą! Powiedzmy, że przeczytali Iliadę Homera, a następnie wołają wraz z Hamletem: „Czym jest dla niego Hekuba, czy on dla Hekuby, że powinien nad nią płakać?” Pamiętam, jak miałem trzynaście lat, po raz pierwszy płakałem po przeczytaniu książki. Zdziwiłabyś się, ale płakałem nad śmiercią Portosa. Nie byłem zbyt sentymentalny i ta książka nie dotyczyła miłości. Athos, Portos, Aramis i d'Artagnan to kompletnie niemoralny gang, ale każdy nastolatek będzie doświadczał innych emocji czytając o nich. Nagle coś poczuje... Coś takiego dzieje się z relacją z Bogiem.
Z pewnością nie płakałaś nad śmiercią Portosa. I nawet teraz, gdybyś przeczytała tę scenę, pewnie byś nie płakała. Przy okazji, co sprawiło, że płakałaś, gdy byłaś nastolatką?

- Jako nastolatka… Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi do głowy, jest „Gadfly”.

- To książka absolutnie ateistyczna i antychrześcijańska. Dlatego mówię, że to wielka tajemnica, jak powstają uczucia, w tym religijne, u ludzi. Zaskakujące jest jednak to, że u niektórych z nas te uczucia w ogóle się nie pojawiają.
Dlatego nie jest łatwo nauczyć kogoś świadomej spowiedzi... Czy wiesz, dlaczego z dziewczynami jest łatwiej? Ponieważ dla nich, szczególnie dla tak zwanych „pilnych uczennic na szóstkę” (a właśnie nad ich wychowaniem ciężko pracują prawosławni rodzice), ważne jest, aby uzyskać pochwałę od rodziców, księdza lub nauczyciela, aby usłyszeć, jak ją chwalą: „Dobra dziewczynka!” Dla większości chłopców, począwszy od pewnego wieku, uzyskanie aprobaty ze strony dorosłych staje się nieistotne.
Prawosławie to bardzo konserwatywna wiara i to jest cudowne. Jak powiedział Churchill, jeśli nie jesteś liberałem w młodości, nie masz serca, a jeśli nie jesteś konserwatystą w średnim wieku, nie masz mózgu. A problem z młodością polega na tym, że nie ma mózgu.
Przyśrodkowa część kory przedczołowej, która reguluje zestrojenie naszych myśli i działań z wewnętrznymi celami, rozwija się w pełni dopiero w wieku dwudziestu lat. Układ limbiczny, odpowiedzialny za emocje i motywację, ewoluuje w okresie dojrzewania. Do tego dochodzi dojrzewanie płciowe. Dlatego dzieciaki stają się „rewolucjonistami”, tak jak powinny. Ten proces może przebiegać płynnie lub może stać się gwałtowny. Wiele zależy od siły charakteru dziecka. Czasami to rodzice mają silny charakter, podczas gdy dzieci mają słaby charakter. Lub odwrotnie.

- Czy to możliwe, że nastolatek, który był wielkim entuzjastą jako dziecko, ale potem porzucił Pana, może wrócić do Kościoła później w młodości, kiedy już „weźmie się w garść” ?

- Tak, ale zanim to nastąpi, musi przejść przez pewien stres emocjonalny. W życiu wiernych pobożność często opiera się na osobistym doświadczeniu religijnym. Wiele zależy też od tego, w jakim stopniu potrafimy pragmatyzować nasze przeżycia emocjonalne. Możemy albo podążać za Mędrcami na ich ścieżce – poprzez refleksję, czytanie i analizę, albo możemy podążać za pasterzami; możemy również podążać ścieżką własnych doświadczeń emocjonalnych. Dlatego ludzie ze wszystkich ścieżek życia przychodzą do Boga.

- Jak możemy chronić dziecko przed duchową obojętnością?

- św. Ignacy (Brianczaninow) przestrzegał przed fałszywym mistycyzmem i zmysłowymi doznaniami podczas modlitwy. Ale nawet on zwykł mawiać, że jeśli czujesz się całkowicie duchowo obojętny, spróbuj uderzyć się w klatkę piersiową i zrobić kilka pokłonów, aby nieco zmiękczyć swoje serce i duszę. Jednak zmiękczenie serca dziecka to trudna sprawa. Powinniśmy próbować się z nim połączyć.
Czasami zdarza się, że widzimy, jak Pan prowadzi kogoś po nieliniowej ścieżce. Wiemy, że większość ludzi w Rosji przyszła do Kościoła prawosławnego po zaangażowaniu się we wschodnie kulty, jogę i praktyki zen. Czy możemy polecić to jako właściwą drogę do Boga? Oczywiście nie. Ale Bóg różnymi sposobami przyprowadza ludzi do Siebie. To samo można powiedzieć o życiu każdego dziecka.
Trudno powiedzieć, jakie konkretne wydarzenie w czyimś życiu zmotywuje go do podążania we właściwym kierunku lub co może go na zawsze odrzucić. Dziecko może być świadkiem występków swoich rodziców lub księży, lub może przeczytać coś w Internecie, a my nie będziemy w stanie ochronić go przed tym negatywnym wpływem. W dzisiejszych czasach jest tak wiele pokus i cierpień. Pod tym względem kwestie logiki i racji sumienia nie są czynnikami krytycznymi dla nastolatków. Dlatego wielu z nich odchodzi od tradycji, bo tradycja oprócz głębi kryje w sobie coś niezrozumiałego i dziwnego.

- Modlitwa jest zbawcza... Jakie modlitwy błogosławisz do czytania przez dzieci przed spowiedzią i komunią?

- To zależy od dziecka. Wiesz, za moich czasów, kiedy przyszedłem do Wiary i zapytałem nieżyjącego już o. Arkadego Stankę, jakie modlitwy powinienem przeczytać przed Komunią, powiedział: „Czytaj Modlitwę Pańską”. Czytałem ją i przez jakiś czas tak przystępowałem do Eucharystii. Potem znowu zapytałem: „Czy to wystarczy? Wydaje się, że to nie wystarczy.” Powiedział mi więc: „Przeczytaj Modlitwę Pańską trzy razy.” Dlatego musisz patrzeć na każdą osobę indywidualnie. Poza tym współczesnego tekstu modlitw przed Komunią świętą w żaden sposób nie można odnieść do dziecka. Radziłbym skorzystać z Kanonu Przygotowania do Komunii Świętej. I mam na myśli właściwy kanon, bez modlitw.

- Ojcze Maksymie, na zakończenie: jak rodzice mogą postępować na tyle mądrze, aby ich dziecko szczerze pragnęło być z Kościołem i kroczyć ścieżką do Boga?

- Ogranicz faryzeizm. W ten sposób będą szanse, że dziecko w wieku nastoletnim nie będzie zbyt wyobcowane.

z o. Maksymem Pierwozwanskim rozmawiała Olga Mamona

za: pravoslavie.ru

fotografia: szolucha.w /orthphoto.net/