publicystyka: O stroju liturgicznym, czyli czy szata czyni człowieka

O stroju liturgicznym, czyli czy szata czyni człowieka

o. Lawrence Farley (tłum. Gabriel Szymczak), 08 lipca 2022

Jedną z pierwszych rzeczy, które duchowni robią po wejściu do cerkwi na Boską Liturgię w niedzielny poranek, jest ubranie się w specjalne szaty. Każdy kapłan nosi te same elementy stroju: najpierw zakłada długą szatę zwaną stichar lub sticharion, zwykle w kolorze białym, która opada do kostek; potem zakłada na pierś epitrachylion, sięgający do kolan. Później zakłada pas, a następnie narękawki (poruczy). W końcu na to wszystko zakłada obszerną szatę, zwaną phelon lub phelonion. Przy każdym elemencie stroju cicho recytuje odpowiedni werset z Biblii (np. „Błogosławiony Bóg, który mnie przepasuje mocą” podczas zakładania pasa).

Szaty mogą być proste i mało zdobione lub ciężkie od brokatu i bogatych zdobień. Jednak wszyscy księża prawosławni zakładają identyczne szaty w każdą niedzielę – tj. każdy kapłan nosi stichar, epitrachylion, narękawki itp. Są to szaty wyłącznie liturgiczne - nigdy nie są noszone podczas zwykłej wizyty u parafian, a tym bardziej podczas wykonywania obowiązków świeckich. Po liturgii szaty te są starannie odkładane i przechowywane w części ołtarzowej cerkwi.

Są ludzie, którzy rozkoszują się znajdowaniem biblijnego precedensu we wszystkim, co czyni Kościół, lub którzy wyobrażają sobie, że praktyka Kościoła nigdy nie zmieniła się od czasów apostołów - czasami próbują oni znaleźć precedens dla kościelnych szat w Starym Testamencie. Wskazują na szczególne szaty arcykapłana i kapłanów w Starym Testamencie, i sugerują, że szaty cerkiewne są ich kontynuacją. (Ludzie ci również czasami próbują znaleźć historyczny precedens i ciągłość w architekturze cerkwi i wskazują, że jej trzyczęściowa architektura: ołtarz-nawa-narteks bierze swój początek z architektury świątyni: Miejsce Święte Świętych - Miejsce Święte - dziedziniec… Tak jednak nie jest.) W rzeczywistości geneza szat liturgicznych nie sięga czasów apostołów, a tym bardziej czasów Mojżesza.

Kapłani Świątyni rzeczywiście nosili specjalne szaty podczas służby przy ołtarzu, ale duchowieństwo chrześcijańskie (apostołowie i prezbiterzy) nie. Przybywali na zgromadzenie chrześcijańskie i modlili się tam w swoich zwykłych ubraniach. Biorąc pod uwagę znaczenie zgromadzenia eucharystycznego, bez wątpienia przybywali w najlepszych ubraniach, jakie mieli (z czego drwił cesarz Julian Apostata, wskazując, jak ubierali się, aby czcić Boga), ale te ubrania były zakładane również na inne specjalne okazje, także pozaliturgiczne.

Przeciętny biskup w tych przednicejskich czasach, a nawet później, nosił ubranie każdego dżentelmena z wyższej klasy: lnianą szatę z krótkimi rękawami, zwaną lineą, zakrywającą całe ciało od szyi do stóp, a na wierzchu tunikę z krótkimi rękawami. Na nich była paenula – duża, okrągła część ubrania z otworem pośrodku, przez który przechodziła głowa; paenula fałdami opadała na ramiona i okalała ciało do kolan.

Jak wskazuje Dix (w swej pracy „Kształt liturgii”), to właśnie nosił biskup Cyprian w 258r., kiedy został męczennikiem. Jak podaje historia, przybywszy na miejsce męczeństwa, Cyprian zdjął paenulę, złożył ją, ukląkł na niej i modlił się. Następnie zdjął tunikę, wręczył ją swoim diakonom i stojąc odziany w swoją lineę, czekał na egzekucję. Późniejsze pokolenia mogą spojrzeć wstecz na męczennika i jego szaty, i dojść do wniosku, że miał na sobie phelon, który złożył i wreszcie stał w swoim sticharze – specjalnych szatach, które nosił tylko podczas służby liturgicznej. W rzeczywistości miał na sobie normalne ubranie zewnętrzne, które nosił każdy rzymski patrycjusz.

Moda na świecie zmieniła się, gdy popularne stały się ubrania noszone przez nowych barbarzyńców. Kościół jednak, jak zawsze konserwatywny, zachował modę stosowaną w starożytności. Kiedy cesarz Konstantyn podarował kościołowi katedralnemu w Jerozolimie „świętą szatę” ze złotego materiału, którą biskup miał nosić podczas chrztów paschalnych, podarował po prostu bardzo fantazyjny element garderoby – starożytny odpowiednik garnituru od Armaniego.

Poza duchownymi, którzy prowadząc nabożeństwa zawsze przywdziewali wyjątkowe szaty, wprowadzenie specjalnych ubrań spotykało się ze sprzeciwem i pewną wrogością. Pierwszą szatą specjalnie używaną w cerkwi był szal, zwykle wykonany z kolorowego jedwabiu. Jak napisał Dix: „Był to stary »szal urzędowy«, noszony przez cesarza i konsulów, odznaka przyznawana wielu innym urzędnikom w IV wieku. Został przyjęty przez duchowieństwo w różnych formach… Stał się on „stułą”, noszoną w odmienny sposób przez biskupów, księży i ​​diakonów, i pozwalającą ich odróżnić.” W jeden sposób nosili go biskupi (to współczesny omoforion), inaczej księża (współczesny epitrachylion), a jeszcze inaczej diakoni (orarion noszony na lewym ramieniu). Duchowieństwo nosiło go wtedy jako dystynkcje.

Ale jak wspomniano powyżej, nie wszyscy w tamtych czasach to aprobowali. Wczesny biskup Rzymu, Celestyn (ok. 425 r.), zdecydowanie tego nie akceptował. Dowiedział się, że niektórzy biskupi w Galii (tj. we współczesnej Francji) przyjęli tę modę i napisał, aby ich zganić w sposób nie budzący wątpliwości: „Nic dziwnego, że zwyczaj kościelny naruszany jest przez tych, którzy w Kościele nie wyrośli, ale wchodząc do niego w inny sposób, wprowadzili razem ze sobą rzeczy, które nosili w innym sposobie życia [tj. kiedy byli urzędnikami cywilnymi]. Skąd wziął się w kościołach Galii ten zwyczaj, tak sprzeczny ze starożytnością? My, biskupi, musimy odróżniać od innych ludzi naszą nauką - nie strojem, życiem - nie szatami, czystością serca - nie elegancją.”

Auć, mocno powiedziane... Można jednak sympatyzować z papieskim punktem widzenia: prawdziwa ozdoba jest wewnętrzna, a nie zewnętrzna. Papież powiedział, że nie ma miejsca w Kościele na pompę i błyskotliwość, ponieważ takie elementy zewnętrzne mogą przytłoczyć to, co wewnętrzne, odciągając uwagę od tego, czemu się ona należy.

Jednak, jak każdy widzi, ostatecznie wszystkie Kościoły - i zachodnie i wschodnie - zaczęły używać specjalnych szat liturgicznych, a teraz widok duchownych służących w ładnym, świeckim garniturze byłby spektakularnie wstrząsający. Chociaż rozwój od ubioru świeckiego do szaty liturgicznej mógł być stopniowy i pod pewnymi względami niezamierzony, od około tysiąca lat jest już to zwyczaj Kościoła.

Można zadać pytanie: skoro zwyczaj nie jest apostolski (jak dobitnie przypomniał swoim północnym kolegom papież Celestyn), czy możemy go zmienić? Jeśli św. Jan Chryzostom służyłby Boską Liturgię w ładnym garniturze od Armaniego (albo znając pogardę Chryzostoma dla przepychu w stolicy - bardziej prawdopodobnie w ładnym, sportowym płaszczu z Walmartu), to dlaczego my, duchowni, nie możemy dziś służyć Liturgii św. Jana Chryzostoma w odzieży świeckiej? Z pewnością służyłoby to przeciwdziałaniu klerykalizmowi (to byłaby dobra rzecz) i koncentrowaniu się na wnętrzu człowieka, na sercu, a nie na stroju, szacie czy elegancji.

Problem ze zmianą obecnego zwyczaju poprzez powrót do starszego polega na tym, że historia nie ma przycisku resetowania, ani przycisku przewijania do tyłu. Jednym słowem, zmiana z szat kościelnych na świeckie to nie to samo, co zachowanie świeckich ubrań. Dzieje się tak dlatego, że w tej zmianie chodzi o coś więcej niż tylko o rodzaj ubrania na plecach. Odzież, jak wszystko inne w historii, ma tendencję do akumulowania znaczenia, a fakt, że kumulacja bywa przypadkowa i niezamierzona, jest nieistotny. Czy ci się to podoba, czy nie, zmiana obyczajów dotyczących szat liturgicznych to teraz coś więcej niż tylko wybór stroju.

Widzimy to wystarczająco wyraźnie w szybkim spojrzeniu wstecz na Reformację. Do XVI wieku szaty kościelne nabrały znaczenia teologicznego. Księża nosili je, gdy odprawiali mszę, więc szaty liturgiczne musiały zostać usunięte, gdy msza została odrzucona. I nie tylko szaty liturgiczne – wszystko, co przypominało reformatorom o mszy, musiało zniknąć: szaty liturgiczne, kadzidło, świece, krzyż, posągi, obrazy, palmy w Niedzielę Palmową i proch w Środę Popielcową. Angielscy purytanie chcieli nawet, aby z ceremonii ślubnej zniknęła obrączka. Niektóre Kościoły utrzymywały swego rodzaju szaty liturgiczne (takie jak toga akademicka), ale wszystko, co pachniało mszą i dawnymi tradycjami, musiało odejść. Obejmowało to też szaty liturgiczne.

Widzimy to również dzisiaj. Czasami baptyści i zielonoświątkowcy mogą argumentować przeciwko używaniu szat, mówiąc, że „szaty nie mają znaczenia”. Jeśli uważasz, że to nie ma znaczenia, spróbuj tego eksperymentu: niech pastor baptystyczny lub zielonoświątkowy pojawi się na nabożeństwach w następną niedzielę ubrany w rzymskokatolickie szaty liturgiczne - zobaczysz, co się stanie. Dla każdego baptysty lub zielonoświątkowca od razu stanie się jasne, że szaty liturgiczne jednak mają znaczenie i że taki ubiór duchowny powinien od razu zdjąć. I nigdy więcej go nie zakładać.

Szaty liturgiczne, jak każdy inny artefakt kulturowy, z biegiem czasu nabrały znaczenia. Wszystkie szaty są teraz niewidocznie obciążone historią, a zatem ukrytym i być może nieuświadomionym podejściem do chrześcijańskiego życia i duchowości. Używanie różańca, czy ci się to podoba, czy nie, niesie ze sobą długą historię pobożności katolickiej – i to nie tylko pobożności maryjnej, ale całego katolickiego świata, w którym pobożność ta powstała. Korzystanie z modlitewnika Sankey & Moody „Sacred Songs” („Święte pieśni”) do śpiewania hymnów takich jak „Znalazłem przyjaciela w Jezusie” podobnie niesie ze sobą cały świat ewangelicznego zapału, duchowości i soteriologii, czy tego chcesz, czy nie. Tak samo jest z prawosławnymi szatami: niosą one ze sobą także świat i całe podejście teologiczne historycznego Kościoła prawosławnego.

Tak więc zrzucenie szat nie jest wcale tym samym, co ich brak. Św. Jan Chryzostom nie korzystał ze specjalnych szat, ale ich nieużywanie nie wiązało się z odrzuceniem czegoś, co miał. Pozbycie się szat w dzisiejszych czasach wiązałoby się z wyrzuceniem czegoś, co mamy, a zatem byłoby ważnym stwierdzeniem dotyczącym czegoś więcej niż tylko szat. Wypowiedzielibyśmy się w ten sposób o części naszej tradycji i wręcz ją odrzucili. Jeśli chcemy zachować cenne elementy tradycji (takie jak podniosłość nabożeństwa, ofiarny i sakramentalny charakter Eucharystii oraz autorytet duchowieństwa w życiu parafialnym) - szaty liturgiczne muszą pozostać. I podejrzewam, że św. Jan Chryzostom zrozumiałby to i zaakceptował.

o. Lawrence Farley (tłum. Gabriel Szymczak)

za: No Other Foundation

fotografia: Egoridze /orthphoto.net/