publicystyka: Bóg pośrodku chaosu

Bóg pośrodku chaosu

o. Peter Kavanaugh (tłum. Gabriel Szymczak), 25 maja 2022

Bóg nie woła do nas spoza chaosu; woła do nas z wnętrza chaosu, aby uporządkować świat. (por. Rdz 1, 28)

Szalejąca burza, wyjące demony, spłoszone świnie i oburzony motłoch – czytanie z Ewangelii o legionie demonów nie jest spokojne i kojące. Jedna burza następuje po drugiej i właśnie w takiej burzy - kogo znajdujemy? Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo nie oferuje życia bez burz. Daje nam natomiast możliwość skupienia się w czasie burzy.

„A kiedy wszedł do łodzi, weszli w ślad za Nim uczniowie Jego. I oto burza wielka rozpętała się na morzu, tak że fale zakrywały łódź.” (Mt 8, 23)

Żydzi na ogół nie wybierali się w morze. Ocean jako symbol chaosu pojawia się w Piśmie Świętym od jego początku do końca. Księga Rodzaju opisuje Boga kształtującego stworzenie z ciemnego, wodnego chaosu. „Ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód.” Księga Rodzaju 1, 2 przedstawia opustoszałą, pierwotną otchłań. Potop za czasów Noego, będący konsekwencją grzechu, spowodował powrót tego chaosu, kiedy to wody zmyły cywilizację. Wołanie króla Dawida przywołuje ten motyw; wpatrując się w chaos życia, modli się: „Wybaw mnie, Boże, albowiem wody podeszły do mojej duszy…. Dostałem się na głębiny morskie i burza mnie zatapia.” (Ps 68, 1-3)

Chaos z pewnością nie jest nam dziś obcy. W latach 80. i 90., a nawet w pierwszych dekadach XXI wieku, nasza kultura przynajmniej wierzyła, że życie jest stabilne. Były wspólne normy i oczekiwania. Ludzie o różnych poglądach politycznych lub światopoglądach mogli wspólnie usiąść do stołu. Byliśmy wtedy optymistami. W dzisiejszych czasach wydaje się, że straciliśmy grunt pod nogami. Kilka lat temu o. Seraphim Rose przewidział coś, co nazwał narastającym „rakiem nihilizmu” na Zachodzie, nowotworem charakteryzującym się rozpaczliwym pragnieniem ucieczki: „ucieczki od nudy, od bezsensu, a najbardziej od pustki, która zawładnęła sercem, które porzuciło Boga”. Tak jak Bóg wprowadził w chaos porządek i życie, tak nasze życie, kiedy wypędzamy Boga, powraca do poprzedniego stanu. W takich chwilach wszyscy utożsamiamy się z królem Dawidem: „Wybaw mnie, Boże, albowiem wody podeszły do mojej duszy”.

Uczniowie znaleźli się tutaj, pośród tego chaosu, gdy wypłynęli na morze. „I oto burza wielka rozpętała się na morzu, tak że fale zakrywały łódź. Ona zaś spał. I podszedłszy uczniowie Jego, obudzili Go, mówiąc: - Panie, wybaw nas, giniemy! Mówi im: - Czemu się boicie, małowierni? Wtedy powstawszy, zakazał wiatrom i morzu; i nastała wielka cisza.” (Mt 8, 24–27)

Gdzie był Bóg w chaosie? Był tam, w samym centrum burzy, i czekał. Czekał, aż uczniowie odwrócą oczy od fal. Czekał, aż skupią się na nowo – zmienią swoje serca.

Gdzie są burze? Są w naszym sercu. Okoliczności wokół nas nie mają większego znaczenia. Wojny, niestabilność gospodarcza, nasze zdrowie - czasem jednak nic z tego się nie wydarza. Spędzamy większość naszego życia zmagając się z niepokojem lub strachem przed wyimaginowanymi możliwościami. Nasze myśli są znacznie większymi wrogami niż talibowie czy Komunistyczna Partia Chin. Prawdziwa burza jest w nas.

„Panie, wybaw nas, giniemy”. Uczniowie łatwo mogli utonąć. W czasie, gdy wszystko się zapada, a fale wlewają się do twojej łodzi, kusi, by zapomnieć o wszystkim innym i rozpaczać. To doskonały obraz tego, jak przytłaczają nas nasze lęki. Uczniowie jednak zwrócili się do Chrystusa. Potrząsnęli Nim gwałtownie. "Obudź się. Pomóż nam."

„Czemu się boicie?” Obudził się. Zgromił chaos i nastąpił spokój. Nie możemy winić Boga za chaos w naszym życiu. Musimy po prostu nauczyć się - pośród tego chaosu - skupiać się na Chrystusie.

„A kiedy przybył na tamten brzeg, do krainy Gadareńczyków, spotkało Go dwóch opętanych wychodzących z grobowców, tak bardzo napastliwych...” (Mt 8, 28).

Zaraz po pierwszej burzy nadeszła kolejna. Jaką współczesna psychiatria postawiłaby diagnozę tych mężczyzn? Schizofrenia, zaburzenie osobowości mnogiej, choroba dwubiegunowa; niezależnie od sytuacji, nasilenie zaburzeń psychicznych i duchowych może być druzgocące. Pod tą chorobą byli to ludzie, prawdziwi mężczyźni, z rodzicami, pięknymi wspomnieniami i straszliwymi ranami. Ucieleśniali to, z czym tak wielu z nas dzisiaj zmaga się we własnym świecie, wśród członków rodziny lub bliskich.

Chrystus również pojawia się tutaj, w psychologicznej burzy, i przynosi pokój. Następnie świnie rzuciły się z klifu do wody. Wtedy pojawili się mieszkańcy miasta i wypędzili uczniów. Burze wciąż nadchodzą. Reszta historii to długa historia prób i walki. Jednak w tym wszystkim obecny jest Chrystus, czekający, aż do Niego powrócimy.

Bóg wzywa nas w chaosie. Św. Izaak Syryjczyk, pisząc o burzach, daje nam taką radę: „Niech to będzie dla was drogowskazem: siła pokus, które napotykacie. Im bliżej podchodzisz i czynisz postępy, tym więcej pokus pojawia się przeciwko tobie…. Bez prób nie widać Bożej Opatrzności i nie można uzyskać śmiałości przed Bogiem, ani nauczyć się mądrości Ducha, ani nie można w sobie ugruntować boskiej tęsknoty…. [W tych chwilach], gdy ktoś jest w ciemności, powinien upaść na twarz w modlitwie i nie powstać, aż przyjdzie do niego moc z nieba i światło, które wesprze jego serce.”

Chcemy, aby życie biegło gładko. Zamiast tego Bóg pozwala, byśmy na swej drodze napotykali kamienie, więc uczymy się zwracać do Niego.

„Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna.” (Prz 3, 5-6).

o. Peter Kavanaugh (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Antiochian Orthodox Christian Archdiosece of North America

fotografia: novinar /orthphoto.net/