publicystyka: Koła ratunkowe

Koła ratunkowe

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak), 18 maja 2022

Kiedy byłem młody, uwielbiałem dropsy Life Savers. Choć może to nie do końca prawda. Widzisz, Life Savers były w 5 smakach, każdy o innym kolorze, ułożone jeden za drugim w papierowej tubie. Zielone wcale mi się nie podobały. Najchętniej wyrzuciłbym je lub oddał komuś innemu (ojej, czyż nie byłem hojną duszą?). Inne smaki były całkiem dobre, ale nagrodą był czerwony drops. Nie spiesząc się, odwijałem papier i jadłem inne smaki, aż pojawiał się czerwony. To był szczęśliwy moment, kiedy moja cierpliwość w końcu zostawała nagrodzona tym pysznym, czerwonym smakiem. Byłbym najszczęśliwszy, gdyby wszystkie cukierki były czerwone.

Dlaczego nazywano je Life Savers? W 1912 roku producent słodyczy Clarence Crane stworzył je jako „letnie cukierki”, które lepiej znosiły ciepło niż czekolada. Nazwa cukierka wzięła się od jego podobieństwa do koła ratunkowego, używanego do ratowania ludzi, którzy wypadli z łodzi. Nazwa zainspirowała stworzenie legendy, że Crane wynalazł te cukierki, aby zapobiec zadławieniu się dzieci, ponieważ jego własne dziecko zakrztusiło się twardym cukierkiem.

Ciekawe, ale co to ma wspólnego z wiarą lub zbawieniem?

Czasami słyszę, jak ludzie mówią, że prawosławie jest zbyt skomplikowane. Mówimy im, aby „skosztowali i zobaczyli, że Pan jest dobry”. A oni mówią nam, że jest zbyt wiele smaków, a niektóre z nich im się nie podobają. Post jest jednym z tych prawosławnych smaków, które mogą być trudne do przełknięcia. Dyscyplina modlitwy też jest trudna. Post i modlitwa to zielone dropsy i możemy poświęcać dużo czasu na ich unikanie. Pamiętam przyjaciela, który miał nieprawosławną żonę. Pewnego dnia mocno naciskał, aby się nawróciła, a ona odpowiedziała, że nie może pościć. Nacisnął trochę mocniej, a ona powiedziała, że dobrze, może trochę pościć, ale po prostu nie odpuści sera. Później on zapytał mnie, czy byłoby to do przyjęcia, więc powiedziałem mu, że cóż, najwyżej będziemy mieli jedną regułę prawosławia z serem… Ona jednak nigdy się nie nawróciła. Powiedziała mu, że nikt nie będzie jej mówić, co może jeść, a czego nie może. Odpowiedział, że dokładnie tak myślała Ewa!

Są też smaki prawosławia, które można tolerować. Nie przejmujemy się nimi zbytnio i nie chodzi o to, że są nieprzyjemne, ale to nie są te czerwone. Długie służby mogą być nieco trudne, więc nie są czerwone. Dużo stoimy i to też nie jest czerwone. Potem jest kazanie – hmmm, to trochę zielone. Spowiedź – co możemy na ten temat powiedzieć? Rozpoznajemy smak, ale może być trudno się nim ekscytować. Są inne smaki, które tolerujemy, a nawet trochę lubimy..

Gdybym miał cię zapytać, jaka część prawosławia jest dla ciebie czerwona, co z niego smakuje ci najbardziej, zastanawiam się, co byś powiedział? Dla mnie największą czerwienią w prawosławiu jest Eucharystia, obecność Chrystusa w ołtarzu i Jego oddawanie się nam. Inną czerwienią jest dla mnie sytuacja, w której bracia i siostry trwają razem, w jedności umysłu i duszy. Naprawdę to kocham. Kolejna czerwień to ujrzenie kogoś, kto wchodzi w wiarę. Naprawdę wielka słodycz.

Są też inne czerwone dropsy, ale na chwilę się zatrzymam, bo coś mi zaświtało. Co by było, gdyby cała paczka była czerwona? Albo gdybym mógł delektować się każdym smakiem prawosławia? A gdybym zdał sobie sprawę, że właściwie każda część prawosławia jest czerwonym kołem ratunkowym?

W prawosławiu nie ma zieleni ani pomarańczy, są tylko czerwienie. Problem polega na tym, że niektóre z nich wciąż smakują mi na zielono, podczas gdy inne są słodsze; te wydawałoby się zielone po prostu toleruję. To smutne, ponieważ rozpaczliwie potrzebuję ratunku, potrzebuję koła ratunkowego, więc nie mam właściwie luksusu wybierania i wykorzystywania tego, które mi się podoba, a odrzucania tego, którego nie lubię. Pamiętam, że słowo „herezja” oznacza właśnie „wybierać”...

Widzicie, post naprawdę ratuje życie, podobnie jak modlitwa, uczęszczanie na nabożeństwa i tak dalej. Tonący nie może pozwolić sobie na czekanie na określony kolor koła ratunkowego. Gdybym więc cenił wszystko, co mam…

Ci, którzy zrozumieli, że całe prawosławie jest czerwone, nazywani są świętymi. Mam nadzieję, że kiedyś moja paczka prawosławnych dropsów będzie czerwona. Cóż to będzie za słodki dzień, bo to będzie dzień, w którym naprawdę zacznę ratować swoje życie.

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Ramblings of a Redneck Priest

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/