publicystyka: Jak długo jeszcze, siwy żarłoku, mam być z tobą?

Jak długo jeszcze, siwy żarłoku, mam być z tobą?

Palladiusz, 03 maja 2022

1. Zetknąłem się natomiast z innym Makarym, pochodzącym z Aleksandrii, a był on kapłanem tak zwanych Cel. Mieszkałem tam przez dziewięć lat, a ostatnie trzy lata życia Makarego przypadły na początek mojego tam pobytu. Sam byłem świadkiem niektórych wydarzeń, o innych dowiedziałem się od niego, o jeszcze innych opowiedzieli mi bracia. Uprawiał ćwiczenia ascetyczne takiego oto rodzaju: Jeżeli usłyszał kiedykolwiek o czyimś ascetycznym czynie, sam usilnie starał się osiągnąć podobną doskonałość. Kiedy dowiedział się od kogoś, że mieszkańcy Tabennesis przez cały Wielki Post spożywają tylko surowe jedzenie, postanowił przez siedem lat nie jeść niczego, co miało kontakt z ogniem; jadał więc tylko surowe jarzyny, jakie znalazł, i namoczony groch.

2. Gdy już doprowadził tę cnotę do szczytu, dowiedział się znów o kimś, kto jadł tylko jeden funt chleba [dziennie]; pokruszył więc swoje suchary i okruchy umieścił w naczyniu o wąskiej szyjce, postanawiając jeść tylko tyle, ile mu się zmieści w garści. I opowiadał żartem:
– Zaczerpnąłem zbyt dużo okruchów, i wąski otwór nie pozwolił mi ich wydobyć na zewnątrz; zatrzymał mnie jak prawdziwy poborca podatków!
Przez trzy lata uprawiał te ćwiczenia ascetyczne, zjadając dziennie tylko cztery albo pięć uncji chleba i wypijając tyle samo wody, przez rok zaś zużywał sekstariusz oliwy.

3. A oto jeszcze inne jego ćwiczenie: Postanowił pokonać sen i opowiadał, że dla przezwyciężenia senności przez dwadzieścia dni nie wchodził pod dach: w dzień palił go upał, nocą sztywniał z zimna. Mówił:
– Gdybym w porę nie schronił się pod dachem i nie zażył snu, mózg by mi wysechł, bo już prawie traciłem przytomność; o ile więc to ode mnie zależało, pokonałem sen, a sam zostałem pokonany tam, gdzie to zależało od natury, która wymaga snu.

4. Pewnego ranka, gdy siedział w swej celi, komar usiadł mu na nodze i ukłuł go. Doznawszy bólu Makary zabił go ręką, kiedy ten ssał jego krew. Potem robił sobie z tego powodu wyrzuty, że postąpił jak ktoś mściwy. Wyznaczył więc sobie karę: udał się na mokradła, które się rozciągają na pustyni w pobliżu Sketis, gdzie są komary wielkie jak osy i potrafią przekłuć nawet skórę dzika; przesiedział tam nago sześć miesięcy i został mocno pokąsany; jego ciało pokryło się pęcherzami, tak że przypuszczano, iż zachorował na elefantiasis (gr. elefantiasis – słoniowacizna, choroba polegająca na przeroście pewnych tkanek organizmu; być może tym słowem określano również trąd). Gdy po sześciu miesiącach wrócił do celi, rozpoznano go tylko po głosie.

5. Opowiadał nam kiedyś, że postanowił udać się do grobowca Jannesa i Jambresa, położonego w ogrodzie. Jest to grobowiec założony przez magów, mających niegdyś wielkie znaczenie u boku faraona. Gdy zdobyli wielkie znaczenie, zbudowali dzieło z ociosanego z czterech stron kamienia, postawili tam sobie grobowiec i złożyli wiele złota. Posadzili też drzewa, gdyż w miejscu tym było trochę wody, i wykopali studnię.

6. Święty Makary nie znał drogi, szedł więc kierując się tylko wyczuciem i orientując się według gwiazd; wędrował po pustyni jak po morzu. Zabrał ze sobą wiązkę trzcin: co milę wtykał w ziemię jedną trzcinę, zaznaczając sobie w ten sposób drogę powrotną. Wędrował tak przez dziewięć dni i wreszcie znalazł się w pobliżu miejsca przeznaczenia. Wówczas to demon, który zawsze walczy z zapaśnikami Chrystusa, zebrał wszystkie trzciny i gdy święty spał, umieścił je obok jego głowy, tak jakby chciał zaznaczyć, że znalazł się w ogrodzie cmentarnym.

7. Kiedy Makary się obudził, znalazł te trzciny. Być może Bóg zezwolił na to, aby Makary odbył jeszcze jedno ćwiczenie, aby nie pokładał ufności w swych trzcinach, lecz by zaufał słupowi chmury, który przez czterdzieści lat prowadził lud Izraela po pustyni.
Opowiadał Makary: „Siedemdziesiąt demonów wyszło mi na spotkanie z grobowca; na mój widok krzyczały, biły przed oczyma skrzydłami jak kruki i wołały do mnie:
– Czego chcesz, Makary? Czego chcesz, mnichu? Czemu wszedłeś na nasz teren? Nie wolno ci tu przebywać!
Powiedziałem im:
– Tylko wejdę, popatrzę i odejdę.

8. Wszedłem więc, opowiadał, i znalazłem spiżowy dzban wiszący nad studnią i nadwerężony przez czas żelazny łańcuch, i owoc granatu, pusty wewnątrz, ponieważ wypaliło go słońce”.
Droga powrotna zajęła mu dwadzieścia dni. Skończyła mu się woda, którą ze sobą zabrał, zabrakło mu też chleba, znalazł się więc w bardzo trudnej sytuacji. A gdy już prawie upadał ze zmęczenia, ujrzał – jak mówił – młodą dziewczynę ubraną w czystą lnianą suknię i niosącą pełny dzban czystej wody.

9. Była o jeden stadion od niego, a wydawało mu się, że widzi ją, jak stoi z dzbanem, ale przez trzy dni nie mógł jej dogonić, jak we śnie. Ponieważ jednak miał nadzieję, że się napije wody, wytrwał. Później pojawiło się stado antylop, a jedna z nich miała ze sobą młode; wiele jest antylop w tych okolicach. Wymię tej antylopy, opowiadał, było nabrzmiałe od mleka. Makary więc wsunął się pod nią, wyssał ją i nasycił głód i pragnienie. Antylopa towarzyszyła mu aż do samej celi karmiąc go, a odtrącając swe młode.

10. Innym razem, kiedy w pobliżu winnych krzewów kopał studnię, ukąsiła go żmija; ukąszenie tego zwierzęcia powoduje śmierć. Makary schwycił ją obiema rękami za paszczę i rozerwał na pół mówiąc:
– Jakże ośmieliłaś się tu przyjść, skoro Bóg cię tu nie przysłał?
Miał na pustyni kilka cel: jedną w głębi pustyni, w Sketis, drugą w Liba, trzecią w Celach, czwartą w Nitrii. Dwie z nich nie mały okien: w tych, jak mówiono, mieszkał w ciemności przez Wielki Post; jedna była tak wąska, że nie mógł w niej wyprostować nóg; jedna tylko była nieco obszerniejsza, i w niej przyjmował gości.

11. Uzdrowił tak wielką rzeszę opętanych, że zliczyć ich nie można. Podczas mojego tam pobytu przyniesiono do niego dziewczynę, która pochodziła ze szlachetnego rodu z Tessalonik, a od wielu lat była sparaliżowana. Makary własnoręcznie namaszczał ją świętym olejem i modlił się nad nią, i po dwudziestu dniach w pełnym zdrowiu odesłał ją do jej miasta. Ona zaś potem przysłała mu wiele podarunków.

12. Makary dowiedział się kiedyś, że mieszkańcy klasztoru w Tabennesis uprawiają wspaniałą ascezę; włożył więc świeckie szaty robotnika i po piętnastu dniach wędrówki przez pustynię przybył do Tebaidy. Udał się do klasztoru Tabennesis i szukał jego archimandrytę Pachomiusza, męża wielce doświadczonego i obdarzonego łaską przepowiadania przyszłości, jednak to, co się tyczyło Makarego, pozostało przed nim zakryte. Spotkawszy się z Pachomiuszem rzekł do niego: „Proszę cię, przyjmij mnie do twego klasztoru, bo chcę zostać mnichem”.

13. Pachomiusz odpowiedział mu:
– Zbliżasz się już do starości i nie możesz żyć jak asceta. Bracia są ascetami, ty zaś nie wytrzymasz ich trudów. Zgorszysz się i odejdziesz stąd złorzecząc im.
I nie chciał go przyjąć ani pierwszego dnia, ani drugiego, ani przez siedem dni. On jednak trwał poszcząc, a potem znów powiedział do Pachomiusza:
– Przyjmij mnie, ojcze, a gdybym złamał post albo nie pracował tak jak oni, wtedy mnie wyrzucisz.
Pachomiusz przekonał braci, aby go przyjęli. W klasztorze tym aż do dziś mieszka tysiąc czterystu ludzi.

14. Wszedł do klasztoru. Niebawem nadszedł czas Wielkiego Postu i Makary ujrzał, że każdy z braci uprawia inny rodzaj ascezy: jeden jadł tylko wieczorem, inny co drugi dzień, inny raz na trzy dni; jeszcze inny przez całą noc stał, a w dzień siedział. Makary zatem zwilżył spory pęk gałązek palmowych, stanął w kącie celi i przez cały czas Wielkiego Postu, aż do Paschy nie tknął chleba ani wody, nie zgiął kolan ani się nie położył; nie jadł też niczego z wyjątkiem kilku liści kapusty w niedzielę, aby wydawało się, że coś je.

15. Jeśli wychodził za własną potrzebą, to natychmiast wracał i stawał na swym miejscu nie rozmawiając z nikim, nie otwierając ust i stojąc w milczeniu. Nie robił nic, tylko modlił się w duszy i wyplatał gałązki palmowe, które trzymał w ręku. Bracia widząc to rzekli z oburzeniem do przełożonego:
– Skąd nam sprowadziłeś tego człowieka bez ciała na nasze potępienie? Albo go wygnaj, albo wiedz, że my sobie stąd pójdziemy.
Dowiedziawszy się o jego zachowaniu, Pachomiusz pomodlił się do Boga prosząc Go, aby mu objawił, kim jest ten człowiek.

16. I otrzymał objawienie. Wziął więc Makarego za rękę, zaprowadził go do kaplicy, przed ołtarz, i rzekł mu:
– Chodź tutaj, świątobliwy starcze. Tyś jest Makary, a ukryłeś to przede mną. Od wielu lat pragnąłem się spotkać z tobą. Dziękuję ci, że surowo potraktowałeś moich synów, aby się nie chełpili swymi ascetycznymi praktykami. Wróć więc do siebie, bo dostatecznie nas zbudowałeś, i módl się za nas.
Makary usłuchał i odszedł.

17. Kiedy indziej opowiadał nam: „Kiedy już wedle swej woli osiągnąłem doskonałość we wszelkich praktykach ascetycznych, zapragnąłem, żeby mój umysł przez pięć dni nie oderwał się od Boga. Powziąwszy takie postanowienie zamknąłem celę i dziedziniec, aby nie rozmawiać z ludźmi, i w poniedziałek stanąłem pośrodku celi mówiąc do swego umysłu:
– Nie schodź z nieba, masz tam aniołów, archaniołów i moce niebieskie, masz tam Boga wszechrzeczy; nie schodź z nieba!

18. Wytrwałem przez dwa dni i dwie noce i tak tym rozgniewałem demona, że stał się ognistym płomieniem, który podpalił wszystkie sprzęty w mej celi, nawet mata, na której stałem, zapaliła się i miałem wrażenie, że całkiem spłonę. W końcu ogarnięty strachem stałem jeszcze przez trzeci dzień, ale nie mogłem już zachować spokoju ducha i wyszedłem, aby zobaczyć świat zewnętrzny i aby nie okazało się, że jestem pyszny”.

19. Pewnego razu przyszedłem do niego i zobaczyłem, że przed wejściem do celi leży kapłan z wioski; cała jego głowa była przeżarta przez chorobę zwaną rakiem, tak że widać było kości na czubku czaszki. Przyszedł, aby Makary go uzdrowił, ten jednak nie chciał go przyjąć. Zawołałem więc do Makarego:
– Proszę cię, ulituj się nad nim i daj mu to, o co prosi.

20. Odrzekł mi:
– On nie zasługuje na uzdrowienie, gdyż kara spadła na niego. Jeśli chcesz, żeby wyzdrowiał, przekonaj go, by nie sprawował liturgii; sprawuje bowiem liturgię, choć żyje w rozpuście, i dlatego cierpi karę. Wówczas Bóg go wyleczy.
Kiedy przekazałem to choremu, on zgodził się i przyrzekł, że nie będzie sprawował funkcji kapłańskich. Wówczas Makary go przyjął i rzekł do niego: – Czy wierzysz, że Bóg istnieje?
Odpowiedział:
– Wierzę.

21. Zapytał ponownie:
– Czy wydaje ci się, że możesz drwić z Niego?
Odrzekł:
– Nie.
Powiedział mu Makary:
– Jeśli rozumiesz swój grzech i karę Bożą, która jest przyczyną twego cierpienia, popraw się na przyszłość.
Ten wyznał swój grzech i przyrzekł, że już nie będzie grzeszył ani sprawował liturgii, lecz wróci do stanu świeckiego. Wtedy Makary położył na niego rękę, a on po kilku dniach wyzdrowiał, włosy mu odrosły i odszedł w zdrowiu.

22. Byłem świadkiem, jak przyniesiono do niego małego chłopca opętanego przez złego ducha. Makary położył jedną rękę na jego głowie, drugą na sercu i tak długo się modlił, aż sprawił, że chłopiec zawisł w powietrzu: chłopiec nabrzmiał jak worek, nadął się tak, że stał się podobny do kogoś, kto choruje na zapalenie skóry. Nagle głośno zawołał, a przez wszystkie otwory w ciele pociekła woda; potem uspokoił się i wrócił do poprzednich rozmiarów. Makary namaścił go świętym olejem, pokropił wodą i oddał go ojcu, polecając, żeby przez czterdzieści dni chłopiec nie jadł mięsa i nie pił wina. Tak go uzdrowił.

23. Owładnęło nim kiedyś pragnienie próżnej chwały, które wyganiało go z celi i pod pozorem pełnienia dobrych uczynków kusiło go, żeby się udał do miasta Rzymian i tam leczył chorych. Miał bowiem wielką władzę nad złymi duchami. Przez dłuższy czas się opierał, jednak myśl ta mocno go prześladowała. Wreszcie położył się na progu celi, wystawił nogi na zewnątrz i powiedział:
– Ciągnijcie mnie, demony, wleczcie mnie, bo na własnych nogach nie pójdę; jeśli zdołacie mnie wyciągnąć, pójdę.
Poprzysiągł:
– Zostanę tu do wieczora, a jeśli mnie nie wyciągniecie, nie będę już was słuchał.

24. Leżał tak przez dłuższy czas, wreszcie wstał. A gdy przyszła noc, demony znów go napadły. Nasypał więc do kosza dwa korce piasku, wziął kosz na ramiona i poszedł na pustynię. Spotkał go tam Teosebiusz Kosmetor, pochodzący z Antiochii, i zapytał go:
– Co niesiesz, ojcze? Daj mi swój ciężar i nie męcz się.
Odpowiedział mu Makary:
– Męczę tego, który mnie męczy; kiedy bowiem jest wypoczęty, każe mi udać się w podróż.
Chodził tak jeszcze przez dłuższy czas, a potem umartwiwszy ciało powrócił do celi.

25. Święty Makary, który był kapłanem, opowiadał nam jeszcze i o takim wydarzeniu: „Gdy rozdawałem komunię, zauważyłem, że asceta Marek nigdy nie bierze jej ode mnie, lecz zawsze udziela mu jej anioł z ołtarza. Widziałem jednak tylko przegub ręki tego, który udzielał mu komunii”. Ów Marek był młodym człowiekiem. a znał doskonale Stary i Nowy Testament, odznaczał się nadzwyczajną skromnością, a roztropny był bardziej od innych.

26. Pewnego razu w ostatnich dniach życia Makarego, korzystając ze sposobności poszedłem i usiadłem przy jego drzwiach; był tak stary i czcigodny, że uważałem go za sięgającego wyżej ludzkiej miary, chciałem więc posłuchać, co mówi i co robi. Był sam w celi; dobiegał już wtedy stu lat i stracił wszystkie zęby. Toczył walkę ze sobą i z diabłem: ganił siebie mówiąc:
– Czego chcesz, zły starcze? Spożyłeś oliwę i napiłeś się wina, czego chcesz jeszcze, siwy żarłoku?
Potem zwrócił się do diabła:
– Czy jestem ci jeszcze coś winien? Nic tu nie znajdziesz. Odejdź ode mnie!
I znów mamrotał do siebie:
– Jak długo jeszcze, siwy żarłoku, mam być z tobą?

27. Opowiadał nam jeden z jego uczniów, Pafnucy, że pewnego dnia hiena przyniosła Makaremu swe ślepe szczenię. Zastukała głową w drzwi celi, weszła do środka, gdzie siedział, i położyła szczenię u jego stóp. Święty wziął je, poślinił mu oczy i pomodlił się, a szczenię zaraz przejrzało. Matka nakarmiła je, a potem je zabrała i oddaliła się.

28. Następnego dnia przyniosła świętemu skórę wielkiego barana. Błogosławiona Melania mówiła mi, że dostała tę skórę od Makarego jako dar gościnny. Cóż w tym dziwnego, że Ten, który dla Daniela uspokoił lwy, hienie dał rozeznanie?
Makary mówił, że od przyjęcia chrztu nigdy nie splunął na ziemię, a został ochrzczony przed sześćdziesięciu laty.

29. Był mały i chudy, nie miał zarostu, włosy rosły mu tylko na górnej wardze i na czubku brody; ponieważ uprawiał trudne ćwiczenia ascetyczne, nie rosły mu włosy na policzkach.
Kiedyś pełen zwątpienia przyszedłem do niego i zapytałem go:
– Co mam czynić, ojcze? Gnębią mnie moje myśli i mówią mi: „Nic tu nie robisz, odejdź stąd!”
Odpowiedział mi:
– Powiedz im tak: „Dla Chrystusa pozostaję w tych murach”.
Opowiedziałem tu o kilku tylko wydarzeniach z życia Makarego, a przecież było ich o wiele więcej.

Fragment książki „Opowiadania dla Lausosa (Historia Lausiaca)”.








 


Palladiusz (ok. 363–425) urodził się w Galacji, studia klasyczne odbył prawdopodobnie w Cezarei Palestyńskiej. Ok. roku 386 wstąpił do wspólnoty mnichów. W Nitrii spotkał Makarego Wielkiego. Później został uczniem Ewagriusza z Pontu. Po powrocie do ojczyzny został wybrany biskupem Helenopolis. Był przyjacielem i biografem św. Jana Chryzostoma. W 412 roku został biskupem Aspuny. Tutaj ok. 420 napisał swoje wspomnienia z pustyni, które dedykował Lausosowi dworzaninowi cesarskiemu, stąd nazwa „Opowiadania dla Lausosa (Historia Lausiaca)”.

Fotografia: Pawelwaniuk00 / orthphoto.net /