publicystyka: Pogodny smutek na drodze do życia wiecznego

Pogodny smutek na drodze do życia wiecznego

tłum. Justyna Pikutin, 07 marca 2022


Nadszedł czas Wielkiego Postu. Przed nami długa podróż. Nabieramy sił, cierpliwości i chęci do ciężkiej pracy, choć jesteśmy ludźmi leniwymi, zwłaszcza w życiu duchowym, dlatego też Cerkiew pomaga nam czym prędzej przezwyciężyć huśtawkę nastrojów i wreszcie zacząć robić coś konkretnego. Takim "konkretem" jest Wielki Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety.

Do tekstu kanonu jeszcze wrócimy, ale na razie chciałbym coś wam powiedzieć. Post jest zawsze ograniczeniem, czy to jedzenia, czy też innych przyjemności, ale ograniczeniem. Wszelkie ograniczenia, zwłaszcza w życiu duchowym, wymagają wiele pracy, dlatego nie chcemy ich sobie zbytnio narzucać. Zawsze łatwiej będzie samemu przekopać hektar ziemi lub rozładować ciężarówkę z cegłami, niż modlić się uważnie, bez pośpiechu i w skupieniu przez co najmniej pół godziny. Jest to znak naszej głębokiej grzeszności, dlatego prawie zawsze postrzegamy post w negatywnych kategoriach. Nie zrozumcie mnie źle: nie twierdzę, że traktujemy go jako coś złego, ale jako coś negatywnego, tzn. poprzez zakazy: nie możemy robić tego, nie możemy - tamtego. Wszelkie zakazy i ograniczenia postne są tylko zewnętrzną, formalną warstwą, ale w poście jest coś głębszego i ważniejszego, bez czego zasady stają się tak naprawdę tylko abstrakcyjną, pozbawioną życia formalnością.

Tą ważną, nieodłączną częścią całej drogi pokutnej jest - jak pisał o. Alexander Schmemann - cichy, pogodny smutek, który stopniowo rozrasta się i wypełnia całą atmosferę Wielkiego Postu. Tak, jesteśmy grzesznikami, tak, jesteśmy głęboko chorzy na zło, ale walczymy ze wszystkimi naszymi słabościami dla radosnego celu, dla przywrócenia utraconej jedności z Bogiem, dla osiągnięcia miłości. Jest to cel, który określa nasze wewnętrzne motywy i wyznacza rytm naszego życia duchowego. Jesteśmy zgorzkniali, ponieważ ludzkość została pozbawiona swej łaski, utraciła więź ze swym Stwórcą, ze Źródłem nieśmiertelnych dóbr. Powinniśmy być rozgoryczeni tym, że każdy z nas swym postępowaniem tylko pogłębił i tak wielką już przepaść, jaka powstała między Bogiem a człowiekiem, jednak wciąż mamy możliwość powrotu. Bez pokuty, bez przelania łez, powrót jest niemożliwy, jednak jest to tylko droga, którą podążając wejdziemy do radości Ojca Niebios (Mt 25, 21).

Kanon św. Andrzeja z Krety jest dosłownie przesycony goryczą, ale jest w nim także ten pogodny smutek, bez którego wszystkie wysiłki Wielkiego Postu straciłyby sens. "Trójco nadprzyrodzona, czczona w Jedności, zabierz ze mnie ciężkie brzemię grzechów i jako miłosierna daj mi łzy serdecznej skruchy" - słyszymy w pierwszej pieśni. Z jakiego powodu mogą zostać przelane łzy skruchy? Czy aby nie dlatego, że Bóg, tylko na podstawie naszej szczerej skruchy, jednym machnięciem ręki, może zdjąć z nas całe brzemię zła, które bezustannie dźwigamy?

Nabożeństwa wielkopostne są raczej monotonne i dłuższe niż zwykle. W dni powszednie jesteśmy przyzwyczajeni do odpoczynku po całym dniu pracy, ale w okresie Wielkiego Postu pozwalamy sobie na tę słabość znacznie rzadziej. Nieważne, jak bardzo jesteśmy zmęczeni, i tak idziemy do świątyni, staramy się skupić uwagę na słowach modlitwy, czynimy pokłony, a wszystko po to, by na spokojnie doświadczyć głębi tego, co się dzieje, by przesiąknąć żalem za własne życie, ale żalem, który prowadzi do Światła Wieczności. "Wejrzyj na mnie Boże, Zbawicielu mój, Twoim miłosiernym okiem i przyjmij moje płomienne wyznanie - słyszymy słowa św. Andrzeja, a nieco dalej dodaje on: - Odzwierciedliłem w sobie nieporządek pokus, pożądaniem rozkoszy skaziłem piękno rozumu." Z jednej strony widzimy przejaw paskudnych namiętności, z drugiej - zniekształcone piękno umysłu. Obrzydliwość jest możliwa tylko wtedy, gdy istnieje Obraz, a zniekształcenie czegoś jest możliwe tylko wtedy, gdy istnieje coś, co można zniekształcić.

Skrucha jest odnowieniem, uzdrowieniem, możliwością uleczenia ran nawet bez pozostawiania blizn. Każde poważne uszkodzenie ciała nie przechodzi bez śladu, a tym samym do końca życia będzie przypominało o sobie. Ale z kochającym Bogiem jest inaczej. Zniszczeń, których ludzkość wyrządziła sobie przez grzech i nadal wyrządza dopuszczając się kolejnych występków, nie da się porównać z żadną chorobą czy urazem. Ich konsekwencja jest straszna - śmierć. "Ręka Mojżesza niech nas przekona, duszo, jak Bóg może wybielić i oczyścić życie trędowate...", mówi św. Andrzej w szóstej pieśni, odwołując się do wydarzeń, w których ręka proroka stała się biała od trądu, gdy włożył ją za pazuchę, i natychmiast została uzdrowiona przez dokładnie tę samą czynność (Wj 4: 6-7). Widzimy tu wskazanie na cudowne działanie i wszechwładzę Boga, zdolnego do uleczenia każdego skruszonego grzesznika, dlatego autor kanonu zwraca się dalej do duszy: "...nie rozpaczaj nad sobą, chociaż jesteś porażona trądem".

W siódmej pieśni św. Andrzej odwołuje się do przykładu króla Dawida. Podkreśla, że Dawid popełnił straszny, podwójny grzech, dopuszczając się cudzołóstwa i zabijając Uriasza, ale wkrótce szczerze odpokutował, o czym świadczy Psalm 50. A co z nami? Nawet jeśli wiemy, że Bóg jest zawsze gotowy, by nam przebaczyć, nie spieszymy się, by rozpaczać nad naszymi grzechami. Jednak możliwość poprawy póki co pozostaje, nadzieja nie gaśnie i dodaje naszej rozpaczy za grzechy właśnie tej "pogodności": "Eliasz wieziony na rydwanie wstąpił na rydwan cnót i wzniósł się niegdyś z ziemi na niebiosa, przeto myśl, duszo, o jego wstępowaniu." - pobrzmiewa przypomnienie życia wiecznego, zawarte w ósmej pieśni kanonu.

Bóg nikogo nie zmusza. Ten, kto zechce, pozostanie w śmierci na zawsze, ale dla pokutującego grzesznika przygotował On lekarstwo, które "wygoi" wszelkie "blizny", bez względu na to, jak wielkie one są: "Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani nie wstąpiło do serca człowieka, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują" (1 Kor 2, 9).

W trzeciej pieśni św. Andrzej przypomina nam o tragicznym i strasznym losie Sodomy. Jest to świadectwo sprawiedliwości i uczciwości Boga. Nieprawość całego miasta nie pozostała bezkarna, sprawiedliwy gniew Boży czeka na każdego człowieka, uparcie trwającego w swych namiętnościach. Musimy jednak pamiętać, że Bóg jest również miłosierny. To Jego miłosierdzie daje nam nadzieję na poprawę i sprawia, że choć "po omacku", to mimo wszystko dążymy ku wieczności, wołając: "Ty jesteś Dobrym Pasterzem, odnajdź mnie - zagubioną owieczkę i nie gardź mną, gdy się zgubię". Widzicie, jaka to wspaniała wiadomość dla nas! Nie tylko my szukamy Boga, ale także On szuka nas.
Wsłuchajmy się raz jeszcze w słowa kanonu pokutnego. Jego niezwykłość, być może, polega na tym, że jest on nie tylko wypełniony głębokim żalem z powodu niegodziwości naszego życia, nie tylko łzami skruchy, ale także pogodnym smutkiem, bez którego nie jest możliwy powrót do utraconej, błogosławionej Boskiej wieczności.

prot. Władimir Dołgich

za: pravlife.org

fotografia: levangabechava /orthophoto.net/