publicystyka: Grzech to problem egzystencjalny

Grzech to problem egzystencjalny

tłum. Gabriel Szymczak, 27 lutego 2022

„Na tym polega istota grzechu: w naszym braku zaufania i absolutnej miłości do Boga Stwórcy; i w naszym całkowitym przywiązaniu do ego”.

Zwłaszcza w dzisiejszym społeczeństwie pojęcie grzechu zostało celowo zniekształcone. Dzieje się tak, ponieważ zastanawiamy się nad powierzchownym znaczeniem tego słowa („porażka”, „pomyłka”) i pomijamy jego głębsze znaczenie.

Dla Kościoła prawosławnego i jego teologii grzech nie jest zdarzeniem prawnym. To nie tyle wykroczenie, co raczej nieposłuszeństwo wobec wiecznej woli Boga.
Dlatego właśnie jest to kwestia egzystencjalna. W praktyce jest to zaprzeczenie temu, czym zasadniczo jesteśmy - obrazowi Boga. Św. Makariusz Egipcjanin mówił następująco: „Bo straciliśmy ten obraz, gdy dusza złamała przykazanie”.

Kiedy nasi przodkowie złamali przykazanie w Raju, straciliśmy życie w Bogu na trzy sposoby: a) zerwaliśmy komunię z Bogiem, naszym Stwórcą; b) straciliśmy szansę na nieśmiertelność przez naszą fizyczną śmierć; c) pozbawiliśmy się warunków niezbędnych do osiągnięcia „podobieństwa Bożego”, a tym samym do uzyskania życia wiecznego.

Jako przestępcy, ukryliśmy się za naszą biologiczną i psychologiczną indywidualnością. Przestaliśmy być ludźmi z perspektywą komunii z Bogiem Stwórcą i innymi ludźmi, a zamiast tego oddaliliśmy się od Bożej „woli”.

Ludzie, którzy popełniają grzechy, buntują się przeciwko woli Bożej i są posłuszni woli własnej, pełnej namiętności. To nieposłuszeństwo pokazuje, że zaufanie do Boga zostało zachwiane i w rezultacie zniknęła perspektywa osobistej więzi z Nim. W tym właśnie tkwi istota grzechu: w naszym braku zaufania i absolutnej miłości do Boga Stwórcy; i naszym całkowitym przywiązaniu do ego. To ten egocentryzm prowadzi nas do nieposłuszeństwa, a zatem do grzechu.

Niestety, nieposłuszni ludzie wierzą, że prowadzą walkę ze zniszczeniem i śmiercią. Są beznadziejnie uzależnieni od swojej indywidualnej ochrony, samowystarczalności i pozycji społecznej. Jednak ostatecznie doświadczają psychosomatycznego upadku w sferze swej egoistycznej samotności.

Św. Jan Chryzostom mówi, że wielkie zło w grzechu nie polega na tym, że oddala nas od Bożej miłości, ale że obciąża tych, którzy upadli, poczuciem wstydu i upokorzenia, pozbawiając ich wszelkiej odwagi, jaką mogli mieć przed Bogiem, i wszystkich błogosławieństw.

Św. Bazyli porównuje do grobu domy tych, których uczynki są martwe, ponieważ ci, którzy je wykonywali, są duchowo martwi: „domy takich są grobowcami na wieki”.

Pierwotną przyczyną grzechu nie jest emocja ani po prostu pragnienie, ale bunt przeciwko woli Bożej. Wynika to albo z nieznajomości Boga Stwórcy, albo z tego, że ludzie zamykają się we własnej, egocentrycznej przestrzeni.

Grzech jako nieposłuszeństwo wobec woli Boga Stwórcy i rozłam z Nim prowadzi upadłych ludzi do drugiego wyobcowania: od innych ludzi. Adam obwinia Ewę i w ten sposób przestaje uważać ją za „kość ze swych kości, i ciało ze swego ciała” (Rdz 2, 23).

W końcu grzech oddala nas od Boga i innych ludzi. Już Dostojewski zwracał uwagę, że piekło „jest cierpieniem niemożności kochania”, jeszcze zanim Sartre poczynił tę obserwację.

W niestabilnych czasach, w których żyjemy, potrzebna jest prawdziwa pokuta, która doprowadzi nas do absolutnego posłuszeństwa woli Bożej. Rozwiązanie dramatu, którego ludzie dzisiaj doświadczają, polega na zdystansowaniu się od grzechu poprzez szczerą pokutę.

archimandryta Cyryl Kostopoulos

za: Pemptousia

fotografia: Ursiy /orthphoto.net/