publicystyka: Przypowieść o miłosiernym ojcu - cz. II

Przypowieść o miłosiernym ojcu - cz. II

tłum. Justyna Pikutin, 19 lutego 2022

Czy wiesz, ile dzieci każdego dnia boryka się z wieloma problemami? Bardzo wiele, ale nie mają odwagi powiedzieć o tym rodzicom. Dlaczego? Ponieważ rodzic jest bardzo surowy, a dziecko boi się: "Jeśli mu powiem, to mnie zabije! Wtedy dopiero się zacznie!" - więc mu nie mówi. Rodzic jest również bardzo wrażliwy. "Jeśli powiem ojcu lub matce, nie przeżyją tego! Zabiją się! Ojciec i matka umrą, nie wytrzymają tego!" - i znowu nic im nie mówi. Jednak efekt okazuje się tragiczny dla dziecka, ponieważ w tym przypadku nie może porozmawiać z rodzicami.

Musimy dać dzieciom pewność, a nie wrażenie, że bez względu na to, co do nas mówią, bez względu na to, co słyszymy, nie przejdziemy obok nich obojętnie ani nie zachowamy się wobec nich ordynarnie. Dzieci muszą wiedzieć, że ich ojciec, matka lub ich duchowy ojciec i duchowi bracia są gotowi wysłuchać i właściwie ocenić to, co mają do powiedzenia, a także adekwatnie będą szukać sposobów, by im pomóc; nie obojętnie czy też zbyt surowo, ale szukając tego, co najlepsze dla ich uzdrowienia.

To samo dotyczy relacji małżeńskich: w małżeństwie małżonkowie powinni być gotowi słuchać siebie nawzajem bez względu na to, co się dzieje. A wiecie, co słyszę o małżonkach, co mówią - zarówno żonaci, jak i samotni czy rozwiedzeni? "Jeśli mnie zdradzisz, zabiję cię! Rozwiodę się z tobą! Przeżyję wszystko, prócz zdrady!"

Oczywiście nie twierdzę, że mąż powinien zdradzać swą żonę lub odwrotnie. Ale, niestety! To z pewnością jest dla nas cios, to trudne, ale jeśli masz takie nastawienie, jeśli jako dowód na to, że nigdy nie zrobiłbyś tego swej małżonce, podajesz taki komunikat, to w jaki sposób ta druga osoba znajdzie odwagę i siłę, by powiedzieć ci to w chwili słabości? Powiedzieć ci: "Wiesz, odczuwam pokusę. Podchodzi do mnie ktoś inny, a ja czuję, że tracę kontrolę, myśli mnie zdradzają, a siła opuszcza!". Jak ona ci to powie, skoro ty wcześniej powiedziałeś jej: "Jeśli to zrobisz, to między nami koniec!"?

Oczywiście, ona nic ci nie powie. Jest to jednak bardzo tragiczne dla małżonków, ponieważ musicie wiedzieć, że niestety, czy tego chcemy, czy nie, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i podlegamy różnym pokusom i żadna osoba nie może powiedzieć: "Wiesz, ja nie mam żadnych pokus, nie jestem kuszony!".

Nigdy tak nie mów. Nawet gdybyś był św. Antonim, nawet gdybyś miał 200 lat, nigdy nie mów: "Jestem poza zasięgiem niebezpieczeństwa!". Takie słowa może wypowiadać tylko człowiek szalony, który nie wie, co znaczy duchowa walka. Zawsze jesteście w niebezpieczeństwie, bez względu na to, kim jesteście, bez względu na to, jakie duchowe szczyty osiągnęliście, bez względu na to, w jakim jesteście wieku, jesteście w niebezpieczeństwie, ponieważ taka jest ludzka natura.

Tak więc zarówno mąż, jak i żona podlegają różnym okolicznościom, pokusom i prowokacjom. Jednak między małżonkami musi istnieć takie poczucie zaufania do siebie nawzajem, że jedno może powiedzieć drugiemu, co czuje - czyli, że kusi go trzecia osoba - bez obawy o to, że drugie zareaguje gwałtownie i nieubłaganie, wynajmie detektywa, który będzie prowadził śledztwo lub wpadnie w depresję, i będzie potrzebował psychiatry, żeby wrócić do normalności.

Mówiłem już wcześniej, że niezwykle ważne jest, by wykazać się wyrozumiałością. Gdy człowiek mówi nam o swoim problemie, nie powinniśmy go bagatelizować, ale też nie należy go wyolbrzymiać. Żeby wiedział, że rozumiemy jego problem i możemy mu pomóc realnie, i nie obawiał się, że z fałszywymi słowami oraz obojętnością oświadczymy: "Nie mów mi tego, nie mogę tego słuchać!", albo: "Nie myśl o tym!".

Zgodnie z naszą logiką to, co mówi nam druga osoba, może wyglądać śmiesznie i absurdalnie, ale dla niej może być bardzo poważne, a ten, kto słucha - mąż, żona, ojciec, matka, nauczyciel, ojciec duchowy - nie powinien takiej osoby oceniać według własnych standardów. To tak, jakby ktoś, przyszedł do mnie - mnicha od 18 roku życia - i chciał opisać mi swoje problemy w życiu małżeńskim, a ja mu na to:
- Czego ode mnie chcesz? Jestem mnichem, o co ci chodzi? Nie interesuje mnie to!
Albo powiem mu:
- No dobrze, już dobrze, nie myśl o tym!

Pewnego razu, kiedy byliśmy na Świętej Górze Athos, płynęliśmy łodzią do Nowego Skitu, był z nami pewien człowiek, chyba Anglik greckiego pochodzenia. Wysłuchiwał problemów drugiego człowieka, a gdy tylko ten opowiedział o jakimś swoim problemie, odpowiadał:
- Forget! Forget! Forget! (Zapomnij!)
Jedno - zapomnij, drugie - zapomnij! Byłem obok, słuchałem ich rozmowy i zacząłem się zastanawiać: czy tak rozwiązuje się problemy? Na jedno zapomnij, na drugie zapomnij i na trzecie zapomnij!

Przypomniał mi się mój ojciec duchowy w Salonikach, który, gdy mu mówiłem: "Jestem głodny!". - odpowiadał mi: "Nie! Ja wieczorem piję tylko zsiadłe mleko!".
On mnie nie rozumiał. Byłem studentem pierwszego roku w Salonikach:
- Ojcze, jestem głodny!
- Głodny?!
- Tak!
- Nie jadłeś obiadu?
- Cóż, jadłem. A kolacja?
- Nie! Tylko zsiadłe mleko! Ja na kolację piję tylko zsiadłe mleko!
Ale masz 50 lat i jak wypijesz mleko, to czujesz się dobrze, a ja jestem głodny i chcę jeść. Zdarzyło się to raz, drugi, trzeci i zdałem sobie sprawę, że nie dojdziemy z nim do porozumienia. Powiedziałem sobie: "Ach..., czuję się zdezorientowany z tymi aniołami!" - i poszedłem do innego.

Ten drugi miał na imię Genadiusz, pamiętam go. Ojciec Genadiusz, był wojskowym, pułkownikiem, walczył w Korei, studiował medycynę, skończył filozofię i teologię, był synem burmistrza Salonik, a potem został duchownym i hieromnichem. Bardzo dobry człowiek, wyjątkowy, wysoki, z długą brodą. Szedłem do niego, a on gdy tylko mnie zobaczył, mówił:
- Zapraszam, mój kochany!
- Pobłogosław, ojcze!
- Jadłeś już? Pójdź i zjedz coś dobrego!
Miał znajomego w restauracji naprzeciwko, pana Jani, często chodziliśmy tam wszyscy, studiujący w Salonikach. Ojciec Genadiusz mówił mi:
- Idź do Jani i zjedz, a starzec (czyli on) zapłaci.
Mówił to zawsze porę! Wiedział, że lubię jeść i nie mogę siedzieć głodny. Albo mówił:
- Idź po bułki, zjedzmy coś!

Tamten duchowny był święty, bezcielesny, nie jadł i nie pił, dlatego nie mogliśmy dojść do porozumienia. Chciałem, na swój sposób, powiedzieć mu: "Jestem głodny!". - i chciałem żeby mnie zrozumiał, a nie tak, by na słowa "Jestem głodny!" - w odpowiedzi usłyszeć: "Napij się kwaśnego mleka!"

Tak też w małżeństwie, jeśli twoja żona mówi ci: "Wiesz, pewien mężczyzna patrzy na mnie i wiem, że ma wobec mnie niecne zamiary!" - a ty odpowiadasz jej: "Zapomnij o nim!" - Albo: "Co w tym takiego? To nic wielkiego!" - to znaczy, że jej nie rozumiesz. Przede wszystkim musisz zrozumieć, dlaczego twoja żona czuje się podatna na ataki ze strony kogoś innego: może nie zaspokajasz jej emocjonalnie? Może nie jesteś wystarczająco otwarty w swojej miłości i czułości, a ona znalazła sobie kogoś innego, kto mówi jej: "Jaka piękna sukienka, buty, okulary, paznokcie, zęby, oczy!" - i tak dalej... I nie myślcie, że ktoś wierzy w te słowa, ale jest to sztuka.

Pewnego dnia pojawił się problem w naszym bractwie i udaliśmy się do archimandryty Emiliana z Simonopetry, a ponieważ nasz starzec bardzo go szanował i uważał za poważnego i mądrego człowieka, to przedstawił mu nasz problem. Ja również tam byłem.
Ojciec Emilian wysłuchał go i powiedział:
- Jesteście naprawdę w bardzo trudnej sytuacji!

Zamiast mówić: "To nic takiego, nie bój się, to minie!". W pierwszej chwili byłem zaskoczony, tak jakbym miał gulę w gardle, ale potem zrozumiałem, że to był jego sposób na pokazanie nam, że w pełni rozumie to, o czym mówimy. Może to nie była ważna sprawa, ale dla nas, którzy się martwiliśmy, było to bardzo ważne.

Bardzo ważne jest, aby człowiek wiedział, że kiedy przychodzi do drugiej osoby - a może to być powtarzam: ojciec, matka, mąż, żona, spowiednik, przyjaciel czy ktokolwiek inny - ona zrozumie i nie wyśmieje, nie odepchnie, nie obrazi, nie poniży, nie zrobi nic podobnego.

metropolita Limassol Atanazy

za: pravoslavie.ru
 
fotografia: Skavin /orthphoto.net/