publicystyka: Przypowieść o miłosiernym ojcu - cz. I

Przypowieść o miłosiernym ojcu - cz. I

tłum. Justyna Pikutin, 18 lutego 2022

W przypowieści o synu marnotrawnym mówi się o miłości Boga - naszego Ojca - do człowieka. Bardziej pasowałby do niej tytuł “Przypowieść o miłosiernym Ojcu”, ponieważ o wiele ważniejsze od niegodziwego postępowania syna jest miłosierdzie ojca.

Pewien mądry, pobożny człowiek powiedział, że gdyby kiedykolwiek Ewangelia zaginęła i pozostałby tylko tekst tej przypowieści, wystarczyłoby to w zupełności, by pokazać nam z jednej strony - miłość Boga Ojca do człowieka, a z drugiej - możliwość człowieka, aby zawsze wrócić do swego Ojca. Pokazuje ona jednak nie tylko to, ale również całą głębię więzi między Bogiem a człowiekiem oraz Jego ojcowską postawę wobec człowieka, który jest dzieckiem Bożym.

W tej przypowieści człowiek może zobaczyć siebie na różnych etapach swego życia. Oczywiście szczegółowa analiza tej przypowieści zajęłaby dużo czasu, gdyż jest w niej ukryte ogromne bogactwo znaczeń, a każde słowo zawiera ogromną głębię. Moim zdaniem jednak szczególnie warto przyjrzeć się postawie Boga (ojca w przypowieści), a następnie rozpuście syna. Ponieważ rozwiązłość syna jest nam znana, gdyż sami dopuszczamy się czegoś podobnego.

Być może nie znaleźliśmy się w takich okolicznościach, ale każdy z nas w swych doświadczeniach życiowych roztrwonił w cudzołóstwie to bogactwo Bożej miłości, które otrzymaliśmy od Boga podczas stworzenia. Ta rozpusta może nie być cielesna i zewnętrzna, ale umysłowa, duchowa i intelektualna. W naszej dumie, egoizmie i samouwielbieniu roztrwoniliśmy bogactwo naszego boskiego pochodzenia. Oczywiście, ci, którzy odnaleźli drogę powrotną i wrócili, z pewnością odnaleźli otwarte ramiona Ojca. Zaś ci, którzy nie znaleźli drogi powrotnej, nadal męczą się, pasąc świnie na wszelkiego rodzaju polach i pastwiskach.

Widzicie postawę Boga, naszego Ojca, który nie tylko pokazuje nam, jaki jest - o ile można to opisać - ale także, jak sądzę, sam pokazuje nam wzór tego, jaki powinien być ojciec i matka.
Widzicie, że młodszy syn przyszedł do ojca i powiedział:
- Ojcze, proszę, daj mi tę część majątku, która mi się należy.
A on od razu podzielił majątek i oddał część synowi, nie sprzeciwiając się mu i nie mówiąc: "Nie dam ci tego, o co prosisz!". Albo: "Co zamierzasz z nim zrobić? Roztrwonisz wszystko! Dam ci małą część, a gdy umrę, weźmiesz resztę!" - jak to często mówimy. Ojciec nic takiego nie powiedział, postąpił szlachetnie, spokojnie i z opanowaniem, choć wiedział, co dalej zrobi jego syn, który przyszedł i z wielką bezwstydnością poprosił o oddanie mu należnej części majątku, tak jakby już należała do niego, a ojciec ją wstrzymywał.

Następnie spakował wszystko i wyruszył w daleką drogę, aby ojciec nie widział go i nie miał z nim kontaktu, a co za tym idzie nie mógł go kontrolować. To właśnie oznaczają słowa, że "odszedł do dalekiej krainy" (Łk 15, 13). Nie chciał mieć kontaktu z ojcem i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc w rozwiązłości - tę cenną własność, którą posiadał, roztrwonił w rozrzutności.

Oczywiście, gdy wydał już wszystko, nastał wielki głód, gdyż został bez środków do życia. Wtedy udał się do jednego ze swych licznych starych przyjaciół w tym kraju, a ten zaopiekował się nim "jak należy". Nie przyprowadził go do swego domu i nie powiedział mu: "Wejdź, przyjacielu! Chodź i zostań ze mną! Jesteśmy razem już tak długo! Wejdź i zamieszkaj tu jak my wszyscy!" Nie! Wysłał go, by pasł świnie na jego polach.

A ten bogaty młodzieniec poszedł pasać świnie. Święci Ojcowie mówią: Jakże okrutny jest nieprzyjaciel naszego zbawienia! On nie zna litości dla człowieka, a gdy już nas zniewoli przez nasze namiętności, poniża i niszczy nas bez względu na naszą godność.

Kiedy młodszy syn pasł świnie, był tak głodny, że chciał nawet jeść ze świniami. Chciał jeść to, co świnie - łupiny, ale nawet na to nikt mu nie pozwalał. Znalazł się więc w jeszcze gorszym położeniu niż świnie. Będąc w tej kłopotliwej sytuacji i udręce, opamiętał się, bo przypomniał sobie swój dom, swego ojca i powiedział: "Iluż to najemnikom ojca mego zbywa chleba, ja zaś tu z głodu ginę. Podniósłszy się, pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebiosom i przed tobą, już nie jestem godzien być zwany twoim synem; uczyń mnie jednym z najemników swoich" (Łk 15, 18-19).

Dlaczego tak powiedział? Ponieważ znał swego ojca, wiedział, że "kiedy pójdę do ojca, przyjmie mnie, nie odepchnie mnie, ale przyjmie i uczyni mnie tym, kim kiedyś byłem". Ale ponieważ był dobrze wychowany, wiedział, jak wrócić do ojca. Nie wrócił i nie oświadczył mu bezczelnie: "Spójrz, wróciłem! Nie pytaj mnie, co stało się z twoim majątkiem - to nie twoja sprawa, co robiłem i gdzie byłem! Odszedłem - wróciłem, teraz jestem w domu, a ty jesteś moim ojcem. Musisz mi dać jeszcze raz to, co możesz!"

Nic podobnego. Wiedział, jak zwracać się do ojca, miał dobre wspomnienia o domu. I jest to niezwykle ważne. Ci z was, którzy jeszcze nie są rodzicami, lecz nimi zostaną, jak również ci z was, którzy już mają dzieci, powinni rozumieć, że bardzo ważne jest, aby dać dzieciom dobre i miłe wspomnienia i wyobrażenia o domu, aby wiedziały, że cokolwiek uczynią, cokolwiek im się przydarzy, w cokolwiek złego zostaną uwikłane, ich ojciec i matka przyjmą je.

To samo dotyczy Cerkwi i ojców duchowych: musimy wiedzieć, że bez względu na to, co zrobiliśmy, bez względu na to, w jakie problemy się wpakowaliśmy, nawet jeśli w jednej sekundzie wyrządziliśmy milion krzywd, Cerkiew przyjmie nas z powrotem, bez względu na to, w którym momencie zdecydujemy się wrócić. Cerkiew, czyli Bóg w osobie Cerkwi i jej pasterzy, przyjmie nas z powrotem, zaopiekuje się nami, otoczy uwagą i pomoże. Każdy powinien być o tym przekonany.

metropolita Limassol Atanazy

za: pravoslavie.ru

fotografia:  Arkadiusz /orthphoto.net/