publicystyka: Nauczyć się modlitwy serca

Nauczyć się modlitwy serca

tłum. Gabriel Szymczak, 30 stycznia 2022

W 1851 roku anonimowy mnich z Góry Athos napisał książkę o modlitwie. Tytuł książki został przetłumaczony jako Czujny umysł: nauki o modlitwie serca. Jest to książka, której nie mogę polecić większości ludzi, ponieważ, podobnie jak wiele klasycznych duchowych pism prawosławnych (między innymi Filokalia, Drabina Boskiego Wznoszenia, Ascetyczne Homilie św. Izaaka Syryjczyka), została napisana dla ludzi prowadzących duchowe życie, życie w komunii z Bogiem, w bardzo specyficznym środowisku monastycznym, w otoczeniu, które istnieje w bardzo niewielu miejscach dzisiejszego świata, a niektórzy mogliby powiedzieć (i rzeczywiście mówią) - w otoczeniu, które w ogóle nie istnieje na świecie. A jednak te teksty są dla nas tak ważne i przekonujące, ponieważ świadczą o relacji z Bogiem, o takiej jej intensywności, za którą tęskni dziś wielu ludzi na świecie.

Wielkie niebezpieczeństwo związane z czytaniem tych książek jest dwojakie. Pierwszym jest złudzenie: możesz pomyśleć, że osiągnąłeś wyżyny, o których mówią ci święci pisarze. Drugim (i najczęstszym, w mojej opinii) jest przygnębienie, gdy zdasz sobie sprawę, że nie możesz zdyscyplinować się, aby osiągnąć nawet to, co ci pisarze opisują jako wstępne warunki modlitwy noetycznej. Zarówno złudzenie, jak i przygnębienie, mogą realnie przydarzyć się tym, którzy zapuszczą się w te teksty bez opieki i przewodnictwa. Niemniej jednak, podobnie jak poszukiwacze skarbów, niektórzy z nas wabieni są przez te teksty, szukając - niczym samorodków złota – wskazówek pomocnych w modlitwie, takich, które można zastosować w świecie, w upadłej kulturze i kapitalistycznej rzeczywistości ekonomicznej, w której się znajdujemy. Nawet w błocie i bagnie niektórzy z nas bowiem wciąż tęsknią za kwiatami, które rosną tylko na alpejskich łąkach.

A oto dobra wiadomość: jednak można znaleźć mądre rady i wskazówki pomocnego wglądu w tych książkach, napisanych dla zaawansowanych, zmagających się z duchowym, radami i wglądem; one są pomocne nie tylko dla tych wielkich atletów modlitwy, ale także dla nas, z klas początkujących, tych z nas w świecie, którzy jesteśmy rozproszeni troską o rodzinę i zarabianiem na życie. Nawet tutaj, w świecie, możemy zacząć się modlić i doświadczać niektórych nisko wiszących owoców modlitwy.

Musimy jednak uważać i pamiętać, że dopiero zaczynamy. Jeśli Bóg daje nam doświadczenie w modlitwie, które nas przytłacza, to tylko znak zachęty do drogi, a nie dowód dojrzałości. I nigdy nie wolno nam zapominać, że jako początkujący możemy łatwo zostać oszukani (jak dzieci zwabione słodyczami przez obcych), więc nie możemy ukrywać tego, co naszym zdaniem Bóg nam pokazuje, przed naszymi duchowymi ojcami i matkami. Zły działa w ciemności. Ujawnianie naszych myśli komuś innemu, komuś, kogo szanujemy, kogo ocenę naszych doświadczeń będziemy poważać, to nasza główna broń przeciwko złudzeniom.
Jako początkujący nie powinniśmy też rozpaczać, gdy widzimy, jak daleko jesteśmy od duchowych wyżyn, opisanych w tych świętych księgach. Nie musimy również popadać w przygnębienie z powodu naszej gnuśności ani intensywności ataku naszych namiętności. W duchowej walce jesteśmy początkującymi, zaledwie dziećmi. I tak jak dzieci mogą nagle wpaść w napad złości, i tak samo nagle z niego wyjść, my również dopiero zaczynamy uczyć się rozpoznawać namiętności i walczyć z nimi.

Istotnie, to właśnie tutaj, ucząc się przeciwstawiania namiętnościom, możemy nauczyć się jednej z podstawowych lekcji, które prowadzą do modlitwy serca. W trzecim dyskursie Czujnego umysłu nieznany mnich z Góry Athos opowiada historie dwóch mężczyzn oraz o tym, jak demony i pasje – najwięksi wrogowie modlitwy - stały się narzędziem, dzięki któremu nauczyli się oni modlić.

Prawdę mówiąc, kiedy jeden z ojców został zapytany, gdzie nauczył się modlitwy noetycznej, powiedział, że nauczył się jej od demonów. A kiedy inny ojciec został zapytany o to samo, powiedział, że nauczył się jej od bezbrodych młodzieńców. Te słowa mogą wydawać się dziwne, ale takie nie są. Pierwszy, zmuszając modlitwą swoje serce do odpędzania zbliżających się demonów, rozwinął się w modlitwie tak bardzo, że odkrył jej doskonałą metodę. Demony były więc przyczyną tego odkrycia i słusznie powiedział, że nauczył się modlitwy od demonów. Drugi, widząc młodzieńców bez brody, obawiał się, że jego serce może stać się nieczyste z powodu jakiejś złej myśli i niegodziwego przyzwolenia serca, więc tak bardzo wpłynął na swoje serce, że także znalazł doskonałą metodę noetycznej modlitwy. Z tego względu obaj odpowiedzieli poprawnie.

Jak się okazuje, właśnie demony i namiętności, które starają się wbić klin między nas i Boga, jeśli będziemy walczyć z nimi modlitwą w sercu, mogą być sposobem nauczenia nas skutecznej modlitwy. Demony, o których mówi pisarz, to demony wywołujące strach. W tekście mówi o tym, jak demony będą sugerować nam przerażające myśli o tym, co może się wydarzyć, jeśli postąpimy zgodnie z naszą prawą intencją. Te myśli szybko stymulują nasze reakcje cielesne, dzięki czemu zaczynamy się pocić, trząść lub czujemy, jak nasze serca szybko biją. Właśnie o tych wywołujących strach demonach pisarz mówi, że mogą nauczyć nas modlić się. Kiedy nasze umysły zalewa fala przerażających myśli, możemy, tak jak to zrobił mnich, zacząć zmuszać nasze serca do modlitwy: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”. Możemy powtarzać tę modlitwę każdym oddechem, zmuszając nasze serca i umysły do zwracania uwagi tylko na tę modlitwę. Jeśli to zrobimy, to odkryjemy, że nawet demony, objawiające się nam w myślach i wywołujące w nas paraliżujący strach, nawet one mogą być paliwem, które generuje początek czystej modlitwy w naszych sercach.

I jest jeszcze przykład pokusy młodzieńców bez brody. Chociaż jest to specyficzne odniesienie do pasji homoseksualnej, każda namiętność może wywołać ten sam efekt u każdego, kto chce odpowiedzieć na pasję modlitwą. Kiedy byłem studentem uniwersytetu, starającym się być świętym najlepiej, jak to rozumiałem w tamtych czasach, nienawidziłem miesiąca maja, ponieważ cieplejsza pogoda była sygnałem dla wszystkich młodych kobiet, by zdjęły większość ubrań. W tamtych czasach nie wiedziałem o modlitwie Jezusowej, więc spacerowałem korytarzami mojego uniwersytetu, wpatrując się w sufit, starając się nie widzieć ciał kobiet oraz uniknąć namiętnych myśli i uczuć, które mogłyby się we mnie obudzić. Mogę powiedzieć z doświadczenia, że modlitwa Jezusowa działa o wiele lepiej niż chodzenie korytarzem, wpatrując się w sufit (unikasz także ryzyka wpadnięcia na ludzi i przedmioty…).

Nie ma znaczenia, jaki rodzaj pasji doprowadza cię do szału: zazdrość, gniew, pożądanie, chciwość, egoizm - czy nawet depresja lub rozpacz. Wszystkie pasje mogą nas nauczyć modlitwy, jeśli naprawdę chcemy od nich się uwolnić i naprawdę chcemy się modlić. Metafora, na którą się kiedyś natknąłem, a która dobrze oddaje jeden ze sposobów, w jaki nauczyłem się używać modlitwy Jezusowej, to używanie jej jako kija do odbijania niechcianych myśli, do odrzucania demonów. Kiedy jestem atakowany, gdy bombardują mnie niechciane myśli lub gdy grzeszne obrazy wdzierają się do mojego umysłu i nie mogę się ich łatwo pozbyć, to jedyną bronią, jaką wydaje się, że posiadam, jest modlitwa Jezusowa - wypowiadana z mocą w moim sercu, a nawet głośno, moim ustami. Kiedy nie jestem w odosobnionym miejscu, czasami wychodzę na spacer, a nawet prowadzę samochód, aby modlić się głośno i z mocą: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną!”

Wiem z tego, co przeczytałem i z tego, co usłyszałem od kilku świętych ludzi, napotkanych na przestrzeni lat, że są szczyty modlitwy i bliskości z Bogiem, które wykraczają daleko poza wszystko, czego prawdopodobnie kiedykolwiek doświadczę, głównie dlatego, że nie jestem mnichem i dlatego, że nie jestem osobą bardzo pracowitą. Niemniej jednak są okruchy, które spadają ze stołu bardzo świętych mężczyzn i kobiet, okruchy duchowej wnikliwości oraz techniki i doświadczenia modlitwy, które nawet my, ze świata, możemy znaleźć i z nich skorzystać. Używanie modlitwy Jezusowej jako kija do odrzucania niechcianych myśli, demonów i namiętności, które mogą nas obezwładnić, jest jednym z tych okruchów ze stołu. A jeśli to zrobimy - nie tylko o tym pomyśl, ale po prostu to zrób - jeśli będziemy się modlić, gdy atakują nas lęki lub namiętności, to odkryjemy, że ten mały okruch wglądu może być wszystkim, czego potrzebujemy, aby zacząć przezwyciężać namiętności i wzrastać w cnocie i w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. To może być dla nas dopiero początek Modlitwy Serca.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: Ivu /orthphoto.net/