publicystyka: O rozeznaniu

O rozeznaniu

tłum. Gabriel Szymczak, 10 grudnia 2021

W listach świętych Barsanufiusza i Jana dochodzi do ciekawej wymiany między młodym, gorliwym mnichem i św. Janem (listy 503 – 570). Z pierwszego listu dowiadujemy się, że młody mnich jest zły na swojego duchowego ojca, który był również jego towarzyszem w celi, ponieważ za dużo je i śpi. Najwyraźniej duchowy ojciec jadał trzy razy dziennie - zamiast raz dziennie, jak to zwykle bywało wśród mnichów pustyni. Ponadto, gdy młody mnich budził starszego mnicha, odmawiając poranną modlitwę, starszy mnich mówił: „Danie odpoczynku bliźniemu jest wielką cnotą…” Ten młody mnich czuł, że jego możliwość duchowego rozwoju została udaremniona przez pozorne lenistwo jego duchowego ojca.

Odpowiedź św. Jana jest zaskakująca. Najpierw mówi, że każda osoba musi jeść to, czego potrzebuje, nawet jeśli oznacza to jedzenie trzy razy dziennie. A jeśli chodzi o sen, św. Jan wskazuje, że istnieją dwa rodzaje senności: senność wynikająca ze słabości cielesnej (prawdopodobna w odniesieniu do ojca duchowego) oraz senność wynikająca z przejadania się, prowadząca do pokusy do nierządu (odnosi się prawdopodobnie do młodego mnicha).

Dalej św. Jan zwraca uwagę, że nawet jeśli ktoś je tylko raz dziennie, ale je bez właściwego rozeznania, to taka asceza nie przynosi pożytku. „Bez rozeznania” to trochę techniczny termin. Oznacza zrobienie czegoś, czegokolwiek, bez zrozumienia, w jaki sposób to, co robisz, pomaga (lub utrudnia) twoją relację z Bogiem i ludźmi wokół ciebie. Rozeznanie jest kluczem prawie do wszystkiego w życiu duchowym. A początkiem rozeznania jest uświadomienie sobie, że jesteśmy w tym naprawdę źli.

Jedno z powiedzeń Ojców Pustyni brzmi: „Kto jest swoim własnym duchowym ojcem, ma głupca za duchowego ojca”. A kiedy mamy kogoś innego za duchowego ojca lub matkę, nie odnosimy żadnej korzyści, jeśli ciągle staramy się rozpoznać ich zamiary. Jak na ironię, w naszej głupocie myślimy, że rozeznajemy, ale tak naprawdę jesteśmy po prostu nadęci dumą i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Z listów dowiadujemy się, że prawdziwe problemy tego młodszego mnicha tkwią w jego gniewie – często będącym źródłem pożądliwych myśli. A gniew często znajduje swoje podłoże w „upominaniu się o prawa”. To znaczy - myślimy, że zasługujemy na coś innego, coś większego, lepszego, łatwiejszego, bardziej duchowego, ważniejszego, ciekawszego, więcej tego, mniej tamtego. Uważamy, że mamy prawo do lepszego traktowania, uznania, podziękowania i szacunku. A kiedy nasze prawa są ignorowane, wpadamy w złość.

Ta złość jest jednak często ukryta, ponieważ jesteśmy zbyt dumni, aby być szczerymi. Oznacza to, że wstydzilibyśmy się, gdyby inni wiedzieli, nawet nasz duchowy ojciec lub matka, że nie jesteśmy tak pokorni, jak chcielibyśmy, aby oni myśleli, że jesteśmy. Wewnętrzny gniew i frustracja wybuchają wtedy w nieoczekiwanych miejscach, często w myślach o nierządzie. Ale jest droga naprzód.

Św. Jan pisze do tego młodego mnicha, że musi rozmawiać ze swoim duchowym ojcem „bez zamieszania [w sercu], ale z pokorą i rozeznaniem”. Dopóki nie będzie w stanie tego zrobić, powinien wg św. Jana podążać zgodnie z procesem, dzięki któremu może zacząć zdobywać pokorę i rozeznanie - ma robić wszystko, co w jego mocy „i nic więcej”.

Te słowa „i nic więcej” są sekretem pierwszych kroków w zdobywaniu pokory i rozeznania. Oto problem: tak często narażamy się na porażkę, myśląc, że to, co najlepsze, musi oznaczać, że powinniśmy robić to, co robi lub zrobił ktoś inny, prawdopodobnie święty. I tak, bez rozeznania, zmuszamy się do przestrzegania rygorystycznej zasady modlitwy lub dyscypliny postu, albo do spania bardzo mało, albo uczęszczania na długie nabożeństwa, albo do wolontariatu przy każdej okazji – wszystko to bez rozeznania, często motywowane dumą, która myśli, że wszystko, co musimy zrobić, to zmusić się do tego, a osiągniemy duchowe wyżyny, które zdają się być osiągnięte przez innych.

Skąd wiemy, czy nasza asceza jest bez rozeznania? Podobnie jak ten młody mnich, zaczynamy oceniać słabość innych. Ocenianie innych jest pewnym znakiem, że nasza asceza może być pozbawiona rozeznania. Albo odkrywamy, że im bardziej się staramy, tym bardziej ulegamy złości i napełniamy nasze umysły zamętem – tak, że jesteśmy zbyt zawstydzeni lub wydaje się nam, że nie jesteśmy w stanie porozmawiać o tym z naszym duchowym ojcem lub matką. Kiedy znajdziemy się w tym miejscu, myślę, że rada św. Jana będzie bardzo pomocna. Musimy dać z siebie wszystko i nic więcej. I musimy zaakceptować, że nasze „najlepsze” może oznaczać znacznie mniej, niż myślimy, że powinno. To będzie początek pokory, która przyniesie rozeznanie.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: FrAntknee /orthophoto.net/