publicystyka: O jednomyślności

O jednomyślności

tłum. Gabriel Szymczak, 08 grudnia 2021

Jednym z tematów, które rozbrzmiewają w listach św. Pawła, jest napomnienie, aby jego duchowe dzieci były jednomyślne, aby były podobnie myślące. W Liście do Rzymian i 1. do Koryntian św. Paweł wyraźnie zarówno modli się, jak i nakazuje, aby wierzący byli właśnie tacy. Jednak to w Liście do Filipian św. Paweł wypowiada swoją najbardziej emocjonalną prośbę – ze wszystkich Kościołów, do których pisał, właśnie z tym Kościołem łączyły go najbliższe relacje. I to w liście do niego św. Paweł najdobitniej wyjaśnia, co to znaczy być jednomyślnym w Kościele.

Do niedawna zakładałem, że wezwanie św. Pawła do jednomyślności oznacza posiadanie jednej opinii, patrzenie na rzeczy tylko w jeden sposób. I oczywiście, zakładałem, że ten jeden sposób patrzenia na sprawy to sposób, w jaki widzi rzeczy mój duchowny lub biskup. Innymi słowy, pomyślałem na przykład, że jeśli któryś z nich powiedział, że jedynym słusznym sposobem oddania czci ikonie jest wykonanie dwóch pokłonów przed i jednego po jej ucałowaniu, to też powinienem tak myśleć. Albo gdyby mój biskup uważał (i tutaj chodzę po cienkim lodzie, więc proszę przeczytaj cały tekst, zanim ocenisz, co mówię), że niektórzy protestanci powinni być przyjmowani do Kościoła prawosławnego przez bierzmowanie, a inni przez chrzest, to - aby być jednomyślnym z moim biskupem - muszę nie tylko być posłuszny, ale i mieć to samo zdanie. Jednak nie sądzę, aby opinia była tym, o czym mówi św. Paweł.

Nawet wśród zespołu apostolskiego, wśród samych świętych apostołów, istniały różnice zdań. Jednym ze znanych przykładów jest spór między św. Pawłem i św. Barnabą o to, czy Jan (zwany Markiem) powinien udać się z nimi w drugą podróż misyjną (Dz 15). Spór stał się tak intensywny, że św. Barnaba i Paweł rozstali się. Ale co ciekawe i opatrznościowe, w końcu się wszystko udaje. Św. Barnaba, którego imię oznacza „syn zachęty”, jest w stanie wychować Marka i pomóc mu wyrosnąć z młodzieńczych słabości, które sprawiły, że św. Paweł odrzucił go jako partnera apostolskiego. Pod koniec życia św. Paweł pisze do Tymoteusza, aby przyprowadził do niego Marka, gdyż jest przydatny do posługiwania. 
Dwie nawet bardziej znane apostolskie różnice zdań to ta między Pawłem i Piotrem dotycząca koszerności jedzenia (zapisana w Liście do Galatów 2) i domniemane nieporozumienia między św. Pawłem a bezimiennymi apostołami, zapisane w listach do Koryntian.

W późniejszym czasie, jeśli spojrzymy na historię Kościoła, mamy wiele, wiele przykładów świętych, którzy się ze sobą nie zgadzali. Na przykład Jan Chryzostom i Cyryl z Aleksandrii zaciekle nie zgadzali się ze sobą, do tego stopnia, że się ekskomunikowali i przepowiadali sobie nawzajem śmierć – i oba proroctwa się spełniły. A w naszych czasach św. Porfiriusz Kawsokaliwita w liście zganił św. Paisjusza za jego prorocze wypowiedzi.
Z przykładów z Pisma Świętego i historii Kościoła jasno wynika, że kiedy jesteśmy wezwani do jednomyślności, musi to oznaczać coś więcej niż tylko posiadanie tej samej opinii, ponieważ święci byli jednomyślni, chociaż ich opinie się różniły.

Jednym z powodów, dla których święci ludzie, którzy są jednomyślni, nie zawsze mają taką samą opinię, jest fakt, że każdy z nas, nawet święci, nawet bardzo święci ludzie, widzi rzeczywistość duchową tylko w ciemnym, lustrzanym odbiciu. Duch wieje tam, gdzie chce, a opatrzność Boża jest taka, że nawet święci nie widzą pełnego obrazu. Tak więc na przykład w przypadku św. Pawła i Barnaby, św. Paweł wyraźnie dostrzegał wagę swojej pracy misyjnej i wpływ, jaki na nią mogła mieć niedojrzałość Marka. Z drugiej strony św. Barnaba widział wyraźnie powołanie i dary Łaski, które były w Marku, dary, które przy odrobinie opieki można było w pełni zrealizować. To, co widział każdy święty, było prawdziwe, realne i bardzo ważne, ale żaden z nich nie widział całego obrazu.

Dlaczego tak było? Stało się tak dlatego, że św. Paweł nie był św. Barnabą: mieli różne osobowości, dary i powołania. I jak się okazało (z Bożej opatrzności), to, co na zewnątrz wydawało się być argumentem dzielącym dwóch świętych partnerów apostolskich, było w rzeczywistości częścią Bożego planu ocalenia Jana zwanego Markiem, aby mógł on ostatecznie zachęcić św. Pawła pod koniec jego życia do kontynuacji apostolskiej posługi. I tak, jeśli święci nie widzą całego obrazu, nie widzą w pełni, jak działa opatrzność Boża, jeśli święci tylko „po części poznają, po części prorokują”, jak to ujmuje św. Paweł w 1 Kor 13, 9, o ileż bardziej my, którzy jesteśmy tak daleko od świętości? O ileż bardziej my, którzy nie jesteśmy święci, widzimy tylko najdrobniejszy skrawek tego, co Bóg czyni w Swoim Kościele i na całym świecie, a nawet w naszym własnym życiu? Nic dziwnego, że często mamy różne opinie.

Niemniej jednak, pomimo różnicy zdań, możemy być jednomyślni.

Jeśli jednomyślność niekoniecznie oznacza posiadanie tej samej opinii o wszystkim, co w takim razie oznacza?
W drugim rozdziale Listu do Filipian św. Paweł wyjaśnia wyraźnie, co rozumie przez jednomyślność. Mówi:
„Dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich”.

Tak więc dla św. Pawła bycie jednomyślnym lub podobnie myślącym ma związek z pokorą i miłością. Opinia nie jest problemem. Kiedy uważam kogoś za lepszego od siebie, nie ma znaczenia, czy się z nim zgadzam, czy nie. Pokora i miłość przebijają opinię. W rzeczywistości mogę mieć dokładnie takie samo zdanie, jak ktoś inny, ale wcale nie być jednego umysłu – przynajmniej nie tego, o którym mówi św. Paweł. Nawet jeśli mam „poprawną” opinię, taką samą, jak jakiś święty lub wszyscy święci, czy nawet cały Kościół prawosławny - jeśli mam taką słuszną opinię, lecz w sercu mam zarozumiałość lub egoistyczne ambicje, lub zwracam uwagę głównie na własne interesy, a nie na interesy innych, wtedy nie jestem jednej myśli z żadnym świętym ani z Kościołem – bez względu na to, jak słuszna jest moja opinia.

Czym jest ten jeden umysł, który powinniśmy mieć? To umysł Chrystusa. Jak wygląda umysł Chrystusa? To kenoza. To odłożenie na bok tego, czego mam prawo się trzymać. To pokora i służba. Dobrowolna śmierć ze względu na miłość. Oto jak ujmuje to św. Paweł. Natychmiast po wyjaśnieniu, czym jest jeden umysł w drugim rozdziale Listu do Filipian, wyjaśnia dalej, że dobrowolna pokora Chrystusa jest „jednym umysłem”, o którym mówi:
„To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej”.

Kiedy jesteśmy pokorni, niekoniecznie musimy się zgadzać. Kiedy jesteśmy pokorni, niekoniecznie musimy mieć takie samo zdanie, aby się porozumieć. Kiedy nie nalegamy na trzymanie się tego, co słusznie jest nasze, możemy naprawdę dojść do porozumienia. Możemy być jednomyślni, nawet jeśli się nie zgadzamy. Jeśli kocham Kościół, jeśli kocham innych bardziej niż siebie, to mogę radośnie podporządkować się mojemu ojcu duchowemu lub biskupowi, nawet jeśli nie zawsze widzę rzeczy dokładnie tak, jak oni. I nawet jeśli w jakiejś sprawie myślę, że mój ojciec duchowy, biskup, mąż, nauczyciel, prezydent (czy ktokolwiek, z kim muszę się dogadać) jest w błędzie i to ja mam rację, nadal mogę się poddać, mogę się ukorzyć – jeśli mam umysł Chrystusa, Który uniżył się aż do krzyża.

Co więcej, jeśli z jakichkolwiek powodów nie mogę się podporządkować, jeśli nie mogę pogodzić się z tym, o czym moje sumienie mówi mi, że jest złe, jeśli muszę odejść, to mając umysł Chrystusa czynię to z pokorą. Najpierw jasno mówię o swoim sumieniu. To też jest miłość. A potem uniżam się i pozwalam Bogu osądzić – zdając sobie sprawę, że widzę tylko częściowo, traktując osobę, z którą się nie zgadzam, jako lepszą od siebie, nawet jeśli nie jest mi już z nią po drodze. Powiem tu wyraźnie, że takie rozejście się powinno być rzadkie, bardzo rzadkie. Pokora zwykle znajduje sposób. Niemniej jednak, gdy niezgoda oznacza, że muszę rozstać się z osobą, z którą się nie zgadzam, nadal możemy to zrobić - każde z nas lub razem - z pokorą, z umysłem Chrystusa.

Jako chrześcijanie wszyscy jesteśmy wezwani do tego, by mieć jeden umysł, ale ten jeden umysł nie jest twoim, moim czy kogoś innego - bez względu na to, jak święta lub ważna jest ta osoba lub jak duży jest jej autorytet. Jedyny umysł, do którego jesteśmy wezwani, to umysł Chrystusa. A jednomyślność w Chrystusie niekoniecznie oznacza, że wszyscy będziemy mieć jedno zdanie. Ale jednomyślność w Chrystusie oznacza, że bez względu na moją lub twoją opinię, będziemy uważać się wzajemnie za lepszych od siebie, nie zrobimy nic z ambicji lub zarozumiałości. Bycie jednomyślnym oznacza, że ukorzę się, nawet jeśli inni, ktokolwiek inny, nie wydaje się próbować pokory. Jednomyślność oznacza, że nawet jeśli sumienie zmusza mnie do rozstania się z kimś, robię to we łzach, uważając drugiego za lepszego od siebie, zdając sobie sprawę, że widzę tylko część historii i staram się uwzględniać dobro tej osoby tak, jak swoje własne. Podsumowując, bycie jednomyślnym oznacza uniżenie się, tak jak uniżył się Chrystus, nasz Bóg.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: Strahinic /orthphoto.net/