publicystyka: Wewnętrzny człowiek. Śmiertelna walka.

Wewnętrzny człowiek. Śmiertelna walka.

tłum. Paulina Sacharczuk, 28 października 2021

przeczytaj poprzednie rozważania


W jednej z rozmów mówiłem o tym, jak trudno pojąć współczesnemu człowiekowi sens religijnych ustanowień takich jak Wielki Post. Mówiłem, że ustanowienie tego zrodziło się z oczywistej, ale zapomnianej potrzeby człowieka – przerwania zwykłego, szybkiego tempa życia, zagłębienia się w swoje wnętrze, w ciszę i kontemplację, a przez to próbę spojrzenia na swoje życie z głębszego i duchowego punktu widzenia, I tak, powiedziałem, właśnie dlatego, że w dzisiejszym świecie pozostało tak mało tej ciszy, tej kontemplacji, tego życia wewnętrznego, potrzebujemy Wielkiego Postu, a raczej tego, do czego on wzywa.

Powróćmy dziś jeszcze raz do tematu życia wewnętrznego. Jakże ważnym byłoby zrozumieć, że to ono jest atakowane w naszych czasach, że to je właśnie chce całkowicie obalić świat, ten system życia, który powstaje na naszych oczach. W jednej z ksiąg Nowego Testamentu znajduje się wyrażenie "człowiek wewnętrzny" (2 Kor 4:16). Tak oto tego wewnętrznego człowieka współczesne społeczeństwo skazuje na śmierć, widząc w nim największe zagrożenie. To społeczeństwo skazuje go na śmierć, ponieważ widzi w nim największe zagrożenie dla siebie. To społeczeństwo chce nieustannych działań, żąda, aby każdy człowiek dołączył do niego, bez żadnych wątpliwości, zastanowienia. Silnik nie działałby dobrze, gdyby każda śruba i sprężyna w nim myślały niezależnie i były wewnętrznie swobodne. Ale od pewnego czasu to właśnie silnik, maszyna i jej bezosobowe działanie zaczęły być głoszone jako ideał ludzkiego społeczeństwa i ludzkiego życia. Doprecyzujmy: ideał ten nie polega na tym, że wszyscy powinni działać razem, ale na tym, że wszyscy powinni oddać się działaniu jakiejś bezosobowej całości.

Na naszych oczach dochodzi więc do śmiertelnego zderzenia wprost przeciwstawnych rozumień człowieka. Od wieków było oczywiste, że wszystko, co „wspólne”, wszystko, co "razem", jest podporządkowane od wewnątrz człowiekowi, czyli jednostce, czyli każdemu uczestnikowi tego "razem". Ta oczywistość była zakorzeniona przede wszystkim w intuicji religijnej, w religijnym pojmowaniu człowieka. W różnych językach, w różnych symbolach, na różnych poziomach, religia zawsze podkreślała jedną rzecz: człowiek nie sprowadza się do żadnej "całości". Wszystko na ziemi jest tymczasowe i warunkowe, tylko człowiek nie jest tymczasowy, lecz wieczny i bezwarunkowy. Dlatego, tak czy inaczej, wszystko na świecie istnieje, wszystko jest robione po to, aby każdy człowiek zrozumiał i zaakceptował swoje przeznaczenie, a tym samym został do końca człowiekiem.
Ludzie mówią do mnie: "Jak to możliwe? A niewolnictwo? A wykorzystywanie? A co z nędzą i upodleniem milionów ludzi w przeszłości, pozbawieniem ich podstawowych dóbr, podstawowego ludzkiego, ziemskiego szczęścia?" Odpowiadam: tak, to wszystko niewątpliwie istniało, ale najlepsi ludzie zawsze i wszędzie się z tym zmagali. Jednak nawet walcząc z tym, walczyli przede wszystkim o uznanie wiecznej i absolutnej wartości każdej istoty ludzkiej - walczyli, innymi słowy, przeciwko temu wszystkiemu, co czyniło z każdego człowieka rzecz, zaprzeczając lub niszcząc jego "wewnętrznego człowieka". I bez względu na to, jak zły i ograniczony był ten świat, w nim, w samym sercu tego świata, jako jego prawo moralne, zawsze były słowa: "Przyszedłem uwolnić znużonych" (Łk 4,19). Przyniosłem każdemu człowiekowi wieść o jego królewskiej i boskiej godności.

Tym przesłaniem, tym pojmowaniem człowieka, było określane całe jego życie. A potem nastąpił punkt zwrotny i nie wiem, czy w pełni rozumiemy jego tragiczne i złowieszcze znaczenie. Ktoś przyszedł i powiedział: "Człowiek nie ma żadnej królewskiej i boskiej godności, nie ma wieczności, nie ma niczego, co wywyższałoby go ponad ślepe i bezosobowe prawo materii. On jest tylko bańką, która powstaje na sekundę i natychmiast znika na powierzchni bezkresnego oceanu. Pozostaje więc tylko połączyć się z oceanem, odnaleźć w nim jedyny sens swojej ulotnej egzystencji." "Człowiek", powiedziano dalej, "nie ma celu. Tylko ludzkość ma cel, a tym celem jest stać się do końca jednorodną grupą, w której nikt nigdy nie powie ‘ja’, nigdy nie spojrzy w niebo, nigdy westchnie nawet o innym losie.”

Dlatego też głównym zadaniem społeczeństwa, które tworzy się na naszych oczach, jest walka z człowiekiem wewnętrznym, to znaczy - z prawdziwą wolnością, prawdziwym działaniem, ale przede wszystkim z religią. Wszelkimi siłami próbuje się uczynić wszystko, aby człowiek nie spotkał na swojej drodze ubogiego i bezdomnego Nauczyciela, który spojrzy mu w oczy i powie: "Wiedz, że jesteś cenniejszy niż wszystko na świecie, że masz duszę wieczną i bezcenną, i choćbyś zdobył cały świat, a duszy swojej zaszkodzisz, nie będziesz tym, czym jesteś". Ten Nauczyciel musi być uciszony, jest zbyt niebezpieczny dla maszyny, bo narusza jej spójność, psuje śruby i sprężyny. A jeśli nie będzie takiego spotkania, ludzie mogą stopniowo zapominać o swoim "wewnętrznym człowieku", zagłuszać w sobie głos, zawsze wzywający do tego, co wieczne, głębokie i niewypowiedziane.

Tak więc posłuchajcie, co śpiewa się w cerkwi w Wielkim Poście: „Duszo moja, duszo moja! Wstań, czemu śpisz? Koniec zbliża się i powinnaś się smucić, ale powstań, obudź się…” I to „obudź się” jest skierowane do każdego z nas. „Koniec zbliża się”, jeszcze trochę i nie będziemy mogli przebudzić się, do końca pogrążając się w świecie zewnętrznym, by ostatecznie zamienić się w śruby i sprężyny. I co by to dało, gdybyśmy pewnego dnia mieli trochę marnego ziemskiego "szczęścia" - smaczniejsze jedzenie, większe mieszkanie, samochód i wszelkiego rodzaju dobra konsumpcyjne? Nie o nim, nie o tym, co całkowicie zewnętrzne, o tym nieludzkim szczęściu, powiedział Błok w jednym z najsmutniejszych wierszy w całej poezji rosyjskiej: "Bądźcie zadowoleni ze swego życia, cichsi od wody, niżsi od trawy! O, gdybyście tylko wy, dzieci, znali chłód i ciemność nadchodzących dni!".

[…] Jednakże – Co to za korzyść dla człowieka, jeśli zdobędzie cały świat, ale zniszczy swoją duszę? (Mt 16:26).
 
o. Aleksander Schmemann

Беседы на Радио «Свобода». Том 1

fotografia: kcenia.belova /orthphoto.net/