publicystyka: Nauczmy się płakać

Nauczmy się płakać

tłum. Justyna Pikutin, 23 października 2021

przeczytaj poprzednie rozważania


Chrystus - to nasz pokój, Jego obecność napełnia duszę spokojem. Chrystus nawiedza człowieka wyrażającego skruchę. Tego, kto nie żałuje - nawet jeśli to dobry człowiek - Chrystus omija. Wchodzi w serca, które doświadczają cierpienia i bólu (głównie z powodu żalu za grzechy) i szukają Bożej łaski.

Kiedy mówię o żalu za grzechy, przypomina mi się historia z mojego życia, związana z pewnym współczesnym ascetą, starcem Filoteuszem (Zervakos) z wyspy Paros. Kiedy postanowiłem go odwiedzić, miałem 18-19 lat i byłem studentem wydziału teologii. Powiem szczerze, że nieszczególnie chciałem jechać do starca. Zgodziłem się wyłącznie dlatego, że pewien mój bardzo bliski znajomy przekonywał mnie, bym pojechał, przy czym tak uporczywie, że musiałem tam pojechać. Głupio było odmawiać, gdyż ten człowiek kupił mi nawet bilet na wyspę Paros. Nie miałem wyjścia. Pojechałem z innym studentem. Wsiedliśmy do autobusu w Salonikach i dojechaliśmy do Pireus. Przesiedliśmy się na statek, który pływał w tych czasach (był to 1977 rok) i popłynęliśmy na Paros. Tam spotkaliśmy się ze starcem Filoteuszem, który rzeczywiście był wielkim świętym.

W tamtym momencie byłem zdecydowany, aby po zakończeniu uniwersytetu od razu udać się na Górę Athos. Na spowiedzi u starca powiedziałem mu o tej swojej decyzji.
- Jedź - odpowiedział - A gdzie tam pójdziesz?
- Do starca Józefa.
- Z Cypru? Znamy się od dawna.
Starzec Filoteusz udzielił mi wielu cennych rad, podbudował duchowo, przeczytał nade mną modlitwę na odpuszczenie grzechów i na pożegnanie dodał:
- Chcę ci coś podarować...
Kilku moich kolegów z roku jeździło do starca nieco wcześniej i prosili go o coś na pamiątkę. Każdemu z nich starzec coś dał. Jednemu koledze - diakonowi, starzec podarował chusteczkę do nosa.
- Weź tę chusteczkę, przyda ci się.
Wszyscy wrócili z prezentami. Diakon chciał usłyszeć od starca jakieś proroctwo o swoim życiu, o przyszłości. A ten po prostu podarował mu starą chusteczkę do nosa. Był on oczywiście rozczarowany. Jednak co waszym zdaniem oznaczała ta chusteczka? Łzy! Rzeczywiście, biedak musiał w swoim życiu zmierzyć się z wieloma nieszczęściami i pokusami, polały się morza łez.

Tak więc, gdy starzec powiedział, że chce mi coś podarować, podziękowałem mu i pomyślałem: “Ciekawe, co to będzie”. Starzec z trudem wstał ze swego miejsca (były to ostatnie lata jego życia) i zaczął wyciągać skrzynie, szukając czegoś odpowiedniego dla mnie. Przypomniał mi się mój kolega-diakon i powiedziałem:
- Ojcze, nie szukaj, daj mi cokolwiek. Chusteczkę do nosa, na przykład.
- Nie, chusteczki do nosa ci nie dam.
- To choć jakieś zdjęcie...
- Zdjęcie to dobra rzecz, ale tobie dam “panagię”
Zdziwiłem się nieco, że chce dać mi rzecz, którą noszą wyłącznie biskupi. Jednak wtedy nie zastanawiałem się nad tym jakoś szczególnie.

Starzec kontynuował poszukiwania i w końcu wyjął ze skrzyni “panagię” – prostą, plastikową ikonkę, którą otrzymał kiedyś na pamiątkę wyświęcenia świątyni p.w. św. Nikona Metanoite (św. Nikon Metanoite - dzień pamięci 26 listopada/9 grudnia - był obdarzony przez Boga darem nauczania skruchy, dzięki czemu jego słuchacze przepełniali się skruchą serca i miłością do Boga. Przeszedł z nauczaniem przez całą Grecję, bezustannie zwracając się do chrześcijan z wezwaniem: “Okażcie żal za grzechy” z gr. “Metanoite” - które stało się jego przydomkiem. Dokonał wielu cudów. Zmarł w 998r.)
- Chcę podarować ci to. Weź i nawołuj do skruchy i żalu za grzechy.
- Ojcze, ale gdzie ja będę głosił skruchę i żal za grzechy? - zdziwiłem się ponownie - na Górze Athos?
“Dlaczego dał mi właśnie “panagię”?” - ta myśl znów przemknęła mi przez głowę.
- Po trzydziestce... - powiedział.
“Pewnie po trzydziestce, jak zalecają kanony, zostanę duchownym. Dlatego starzec tak powiedział” - stwierdziłem.

Przyjechałem z Góry Athos na Cypr w wieku 34 lat i od tej pory ciągle mówię, i mówię nie milknąc. Dopiero teraz zrozumiałem znaczenie słów starca Filoteusza. Z upływem czasu coraz częściej wspominam jego słowa i widzę, że cała Ewangelia i całe życie duchowe zbudowane jest na fundamencie skruchy i żalu za grzechy. Dlatego Chrystus, przyszedłszy na ziemię, nauczał: “Okażcie skruchę”, uczył tej wielkiej tajemnicy. Skrucha - nie jest po prostu żałowaniem tego, co uczyniliśmy. Oznacza prawdziwą skruchę i żal za popełnione błędy i grzechy.

Płacząc i rozpaczając z powodu oddalenia się od Boga, stopniowo odnajdujesz spokój, odpoczywasz duchowo, uspokajasz się. Co dzieje się w tej chwili? Twój umysł, twoja istota odnajdują inny sposób postrzegania rzeczywistości. Wczoraj ważne były dla ciebie pieniądze lub zdrowie, a dziś te rzeczy nie są dla ciebie interesujące, przestają być celem twego życia. Zmienia się sposób twojego myślenia. Na tym polega istota skruchy i żalu za grzechy. Jeśli nie zmieniasz sposobu swego myślenia i pozostajesz tym samym, to znaczy, że po prostu fizycznie robisz dobre rzeczy. Innym razem czynimy tylko trochę dobra, by zagłuszyć w sobie głos sumienia. Przykładowo, mam ogromne możliwości, powiedzmy, by pomagać ludziom lub poświęcić swój czas na modlitwę, ale robię to nie za często, tylko po to, by móc oświadczyć: “Też coś zrobiłem”. Nie chcemy iść na całość i nie pozwalamy Chrystusowi, by nas zmienił. Dlatego Chrystus, w czasie swego nauczania, chcąc pokazać, że spotkanie z Nim oznacza radykalną przemianę całej naszej istoty, całego naszego jestestwa, niekiedy, gdy ktoś chciał pójść za Nim, mówił do tej osoby rzeczy, które sprawiały, że zatrzymywał się on w zdumieniu.
- Nauczycielu, co mam uczynić, by pójść za Tobą?
- Chcesz iść za Mną? Dobrze. Pójdź, sprzedaj cały swój majątek i chodź za Mną.
Człowiek zamierał z przerażenia: “Pójść i sprzedać wszystko?!...” Podobnie jak chirurdzy robią nacięcie i widzą, co jest w środku organizmu, tak też Chrystus Swym słowem, można powiedzieć, kroił na żywca - po to, by pokazać, że Jego obecność w naszym życiu i nasze relacje z Nim nie polegają na dobrych uczynkach, ale na zupełnej przemianie całej naszej istoty. Tylko w taki sposób w duszy człowieka może zapanować spokój - z powodu kultywowania skruchy i żalu za popełnione grzechy w naszych duszach.

Skrucha zaczyna się od żalu, wtedy gdy sami zaczynamy się potępiać. Następnie przechodzimy do płaczu nad sobą. Spoglądamy w przepaść, która dzieli nas od Boga - gdzie Bóg, a gdzie ja, jakie bogactwo łask i możliwości dał mi Bóg i jak ja roztrwoniłem całe to bogactwo otrzymane od Niego w rozrzutności mego życia - i zaczynamy ćwiczyć wylewanie łez i płacz, a z ich pomocą także skruchę. Nauczmy się płakać, by odnaleźć duchową równowagę. Płacz - a w szczególności płacz w samotności, sam na sam z Bogiem - to cała sztuka. Jeśli człowiek ją opanuje, to zacznie duchowo się rozwijać. Płacz przyciąga Chrystusa w nasze serca. Chrystus przychodzi w nasze pokorne, skruszone serca i rozpoczyna się tam wielka przemiana. Stajemy się inni i wtedy rzeczywiście możemy modlić się do Boga w pokoju.

W ten sposób rozpoczyna się św. Liturgia. Jest to warunek naszego dialogu z Bogiem w modlitwie. Jeśli nie ma w nas pokoju, nie możemy rozmawiać, ani z Bogiem, ani z ludźmi.

metropolita Limassol Atanazy

za: pravoslavie.ru

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/