publicystyka: Jak ważna jest codzienna refleksja duchowa

Jak ważna jest codzienna refleksja duchowa

tłum. Nika Pawluczuk, 17 października 2021

– Cały czas spowiadam się z tych samych grzechów, bez końca je powtarzam! Dlaczego tak się dzieje?

Te lub podobne słowa niejednokrotnie słyszy się podczas sakramentu spowiedzi. Czasami człowiek tak się tym zamartwia, że aż chce się go pocieszyć, wesprzeć. W takich sytuacjach odpowiadam:
– No cóż, dziękować Bogu, że wciąż tylko te same grzechy, przynajmniej nowe się nie pojawiły!

Tak naprawdę jest to jednak duży problem. Towarzyszy nam nieustanne wrażenie, że latami tkwimy w tym samym miejscu, nie tylko nie posuwamy się naprzód, a przeciwnie, bardzo często się cofamy. Co zazwyczaj świadczy o tym, że człowiek się rozwija, żyje prawdziwym, wartościowym życiem? Bez żadnych wątpliwości jest to zmiana na lepsze. Pokonywanie problemów, które przedtem wydawały się nie do rozwiązania, przezwyciężanie wad, pozbywanie się złych przyzwyczajeń i wprowadzanie dobrych i przydatnych nawyków. Co, jeśli w naszym życiu tego wszystkiego brakuje? Lub jest, ale jedynie w fazie początkowej, a dalszy rozwój nie następuje. Wyznaczyliśmy cel, coś zaplanowaliśmy, ale w pewnym momencie porzucamy swój zamiar. Wówczas stajemy w obliczu dotkliwego smutku, zniechęcenia. Tego samego, którego tak gorliwie później żałujemy. Ciągłe przygnębienie, które nas zadręcza, pozbawia również ostatnich, tak potrzebnych nam sił.

Będąc w takim stanie ciężko jest się modlić, brak nam odwagi, jesteśmy rozkojarzeni. Wiara, która pobudza do modlitwy i modlitwą się umacnia, jest bardzo słaba. Przez to jeszcze bardziej pogrążamy się w smutku.

„Ducha nie gaście” (1 Tes 5,19), – mówi apostoł Paweł. I nie chcemy go ugasić. Ale jak do tego nie dopuścić? Nasza praca nad sobą jest bezowocna i chcąc nie chcąc, zaczynamy rozumieć, że upodabniamy się do drzewa figowego, które stało się jałowe i przypominamy sobie, jaki los je spotkał. Nie jesteśmy jednak w stanie pojąć, dlaczego, jak mówi apostoł: „nie czynię dobrego, którego chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię.” (Rz 7,19). Czy naprawdę nie ma wyjścia z tej patowej sytuacji, a „co było, jest tym, co będzie”?

Wyjście oczywiście istnieje. Jest bardzo proste i oczywiste. Niestety także niedoceniane.

Byczek, przywiązany liną do słupka, chodzi wokół niego. Okrąża go kilkakrotnie, sznur okręca się wokół słupa, zwierzę uderza w niego głową – mocno i boleśnie – i zaczyna wędrówkę w drugą stronę dopóki sznur ponownie się nie zaplącze i przykra historia znów się powtórzy. Byka żal, ale taką bezmyślność można mu wybaczyć. Nie jest on w stanie przeanalizować swoich błędów, ani wyciągnąć odpowiednich wniosków, a następnie zastosować je w praktyce. Czy jednak może? Tak naprawdę to nieistotne. Najważniejsze jest to, że my nie tylko możemy, ale powinniśmy tak robić. To nasz obowiązek.

Bóg obdarzył nas niezwykłą umiejętnością – myśleniem. Nieprzypadkowo ojcowie nazywają człowieka „istotą rozumną”. Prawdziwym grzechem jest niekorzystanie z tej zdolności, postępowanie tak, jakbyśmy nie mieli jej wcale. Szczególnie, gdy żyjemy (lub staramy się żyć) jak chrześcijanie.

To, co powiem, nie będzie żadnym odkryciem, lecz jest niezwykle ważne. Każdy, kto chce osiągnąć sukces w zdobywaniu cnót, kto dąży do spotkania z Bogiem, stara się wypełniać Jego wolę na ziemi, a także pragnie być z Nim w wieczności, koniecznie powinien stosować codzienną regułę, która składa się z kilku elementów.

Po pierwsze – staraj się być uważnym. Uważnym na to, co robisz, mówisz, myślisz i czujesz. I wszystko to oceniaj pod kątem przykazań zawartych w Ewangelii.

Po drugie – popełniając te czy inne grzechy lub błędy (a grzech zawsze jest błędem), nie próbuj od razu o nich zapomnieć. Przeciwnie, jak tylko uświadomisz sobie swoje potknięcia, powinieneś wyrazić skruchę i prosić Boga o przebaczenie.

Po trzecie – wieczorem wygospodaruj czas na refleksję nad popełnionymi grzechami. Teraz nie tylko powinieneś szczerze wyrazić skruchę, nie tylko obiecać Bogu, że postarasz się ich nie powtórzyć, ale także zrobić wszystko, aby dotrzymać danej obietnicy lub chociażby sprawić, aby stała się ona przynajmniej teoretycznie wykonalną. A mianowicie, dokładnie przeanalizuj każdy taki epizod i postaraj się wyciągnąć wnioski: jak, dlaczego, co zawiodło, z jakich wewnętrznych powodów i pod wpływem jakich okoliczności zewnętrznych zgrzeszyłem, popełniłem błąd, zbłądziłem? Jak to się stało, że wróg znów mnie oszukał, omamił i zwiódł? Co powinienem zrobić, aby tego uniknąć (a jestem przekonany, że mogłem do tego nie dopuścić)? Przemyślane, rzeczowe odpowiedzi na te pytania są niezwykle ważne. Są one bowiem podstawą prawego życia.

Po czwarte – udzieliwszy odpowiedzi, uświadamiasz sobie jak powinieneś postępować, aby zapobiec kolejnemu upadkowi. Koniecznie musisz trzymać się wyznaczonych postanowień i w żadnym wypadku ich nie porzucać, aby nie upodobnić się do tego nieszczęsnego i bezmyślnego byczka. Trzeba wbić to sobie do głowy: jeżeli w którymś momencie zlekceważę zdobytą na błędach wiedzę i doświadczenie, to upadek okaże się nieuchronnym.

Po piąte – należy modlić się, aby Bóg dał siłę, by trzymać się wyznaczonego postanowienia, zachować czystość i okazać się godnym Jego miłosierdzia i miłości.

I szóste – nie tego samego wieczoru, a kolejnego poranka, koniecznie przeanalizuj wszystko, o czym myślałeś poprzedniego dnia. Przypomnij sobie, jakie znane ci już pokusy, jakie wielokrotnie przeżyte sytuacje mogą cię spotkać. I przygotuj się do nich. Jak? Jasno i dokładnie, tłumacząc sobie jak powinieneś się zachować w obliczu napotkanych pokus.

A później wszystko od początku...

Wszystko to wydaje się dość trudne, szczególnie dlatego, że codzienna refleksja, o której jest tu mowa, powinna być stosowana regularnie, gdyż tylko wtedy przyniesie oczekiwany skutek. Tak naprawdę jest to dużo łatwiejsze, niż sobie wyobrażamy. Po prostu potrzeba czasu i starań, aby wszystko, co wyżej wymienione, stało się nawykiem. Takim jak poranne mycie zębów, prasowanie ubrań, robienie zakupów i przyrządzanie posiłków oraz wiele innych czynności, które weszły do codziennej rutyny i stały się tak oczywiste, że przestajemy je kwestionować. Bez konsekwentności w działaniu nie osiągniemy sukcesu, zwłaszcza jeśli chodzi o nasze dusze. Jak zwykł mawiać jeden ze starców, wróg trudzi się dzień i noc, aby tylko doprowadzić do naszej zguby, bez żadnego urlopu i minuty wytchnienia, jak prawdziwy przodownik pracy, który pragnie wykonać plan pięcioletni w ciągu trzech. Powinniśmy być nie mniej zdeterminowani.

Tak, praca nad swoim wnętrzem nie należy do najłatwiejszych. Powoduje dyskomfort, a bardzo często również prawdziwy ból. Lecz jeszcze większe cierpienie powodują ciągłe duchowe upadki. Po nich coraz ciężej jest się podnosić i znosić gorzki smak porażki.

Dlatego warto usilnie pracować nad sobą. Dzięki temu możesz widzieć efekty - chociażby niewielkie, rozumiesz, że nie stoisz w miejscu, nie cofasz się, a idziesz – do Tego, który cieszy się z każdego twojego kroku i niewidzialnie podtrzymuje cię w ciągu całej twojej wędrówki. I czeka....

ihumen Nektariusz (Morozow)

za: pravoslavie.ru

fotografia: jarek11 /orthphoto.net/