publicystyka: Najważniejsze narzędzia życia duchowego

Najważniejsze narzędzia życia duchowego

tłum. Justyna Pikutin, 16 października 2021

przeczytaj poprzednie rozważania


“Dojdź szybko do zgody z przeciwnikiem twoim, póki jesteś z nim w drodze...” (Mt 5, 25) - uczy Chrystus w Ewangelii. Pozwól mówić swemu sumieniu. Możesz oszukać innych ludzi, cały świat, jednak nigdy nie zdołasz oszukać swego sumienia. Nigdy go nie drażnij i nie potępiaj. Pozwól mu mówić do ciebie. I koniecznie pogódź się i zaprzyjaźnij się z nim. Postępuj tak, jak ono ci każe, byś odnalazł spokój w swej duszy. Kto unika przysłuchiwania się sumieniu, znajduje sobie wymówki, zaprzecza jego wezwaniom różnymi “ale przecież...”, niech nie oczekuje niczego dobrego. Czas naszego ziemskiego życia niedługo dobiegnie końca i droga, na której zgodnie ze słowami Chrystusa powinniśmy “pogodzić się z przeciwnikiem”, niedługo zakończy się.

Kto może mieć nieskazitelnie czyste i spokojne sumienie, jeśli nie ma człowieka, który nie popełnia błędów, grzechów i upadków? Wszyscy, a pierwszy wśród nas - ja, popełniamy wiele błędów, mamy wiele grzechów, każdego dnia, niejednokrotnie upadamy. Tylko Chrystus jako człowiek wypełnił całkowicie wolę Bożą, zgodnie z Jego upodobaniem. A Matka Boża - zgodnie z łaską. My zaś, pozostali ludzie, jesteśmy obarczeni ludzką niedoskonałością. Dlatego też, jak mamy mieć w sobie pokój z własnym sumieniem? Przecież często popełniamy takie błędy i dopuszczamy się takich grzechów, których nie można naprawić. Załóżmy, że zabiłem człowieka. Jak mogę to naprawić? Czy zdołam go wskrzesić? Nie. Jak więc mam uspokoić swe sumienie, jak odnaleźć Boży spokój, który jest warunkiem modlitwy przed obliczem Boga? Przy pomocy skruchy. Skoro nie ma możliwości, aby nie zgrzeszyć - cokolwiek czynimy, pozostajemy nieszczęśliwymi więźniami naszych namiętności - to jaka jest dla nas droga do zbawienia, ta zbawcza brama? Bezgrzeszność? Nie. Bezbłędność? Nie. Tak więc co?

Skrucha i spowiedź. Bóg pozostawił nam możliwość nauczenia się wielkiej sztuki skruchy. Skrucha - to jedyna droga do zbawienia. Oczywiście, skrucha sprawia ogromne cierpienie duszy, szczególnie na początku naszego nawrócenia do Boga. Pali nas i czujemy się jak w piecu, cała nasza istota dosłownie roztapia się. (Tak przynajmniej czuje się człowiek odczuwający szczerą i płomienną skruchę). Jednak potem odczuwa on podmuch Świętego Ducha, który daje pocieszenie człowiekowi, który wylał morze łez skruchy.

Najważniejszymi “narzędziami” skruchy, oczyszczającej duszę ze słabości i grzechów, są łzy i płacz. Choć może się to wydawać dziwne, to powinniśmy nauczyć się sztuki łez. Powinniśmy nauczyć się płakać - jednak płakać nie na pokaz, nie jakkolwiek, ale płakać przed obliczem Boga. Modlący się człowiek powinien nauczyć się płakać. Nasze surowe i stwardniałe serce nie zmięknie, nie otworzy się, jeśli nie będziemy płakać. Płacz - to nie tylko łzy płynące po policzkach. Są ludzie, którzy nie potrzebują za wiele by się rozpłakać. Mogą oni płakać nawet tak po prostu, bez żadnego powodu. Zresztą, nie ma nic złego w zewnętrznych łzach. Niech będą choć takie. Jednak płacz, o którym chcę wam powiedzieć, to przede wszystkim płacz wewnętrzny. Św. Jan Klimak mówi:
“Widziałem ludzi, którzy bez problemu wylewali morza łez. Widziałem też ludzi, którzy płakali w duszy, choć ich oczy nie uroniły ani jednej łzy. Polubiłem tych drugich bardziej niż pierwszych. Widziałem też takich, którzy płakali, że nie mają łez”.

Tak więc płacz i łzy - to najważniejsze “narzędzia” życia duchowego. Płacz rodzi w naszej duszy pokój. Dlatego powinniśmy nauczyć się płakać.

Św. Paisjusz Hagioryta opowiadał, że w jego ojczyźnie, Kapadocji, Turcy chodząc po wsi nie mogli zrozumieć: “Cóż to takiego! Ci Romajowie całymi nocami opłakują swych zmarłych”. Turcy słysząc płacz i lament, myśleli, że Grecy-chrześcijanie opłakują nocami swych zmarłych bliskich. Nie potrafili zrozumieć, że ludzie po prostu się modlą. Kapadoccy Grecy byli ludźmi niezwykle prostymi i szczerymi. Zgodnie z Tradycją Cerkwi, modlili się oni ze łzami i rzeczywiście opłakiwali zmarłych - swoje martwe dusze. My również powinniśmy tak płakać, o swoich duszach.

Po to, by człowiek miał pokój w swej duszy, słodką obecność Boga, powinien mieć słodki ból skruchy, powinien nauczyć się choć raz w ciągu dnia otwierać swe serce, by popłynęła z niego pokutna modlitwa, jak mówi psalm: “Wylewam przed Nim swoją troskę i opowiadam Mu swoje utrapienie.” (Ps. 141, 3). To tak, jakbyś odkorkowywał pełny zbiornik i wszystko, co wypełnia twoje serce - twój ból, twoja praca duchowa - wylało się na zewnątrz.

metropolita Limassol Atanazy

za: pravoslavie.ru

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/