publicystyka: Nowa „wojna religijna”

Nowa „wojna religijna”

tłum. Paulina Sacharczuk, 01 października 2021

Między „jest Bóg” i „nie ma Boga” – napisał kiedyś Czechow w swojej książce – jest ogromna przepaść i można ją pokonać tylko z wielkim trudem i wysiłkiem. Dlatego tylko głupi uważają, że da się lekko.

Cytuję z pamięci, ale sens jest właśnie taki. Zarówno powierzchowna wiara, jak i powierzchowny ateizm są równie nieprzekonujące. Wielu ludzi mówi: "Wierzę w Boga", ale w rzeczywistości żyją tak, jakby Bóg nie istniał, co oznacza, że ich wiara w gruncie rzeczy nie jest wiarą, ale nawykowym hołdem dla tradycji, która tak naprawdę ich nie obchodzi. A wielu tzw. niewierzących całkiem zadowala się elementarnymi argumentami w rodzaju: "Nauka udowodniła, że Boga nie ma". Co to oznacza - nikt nie wie, i jak nauka może rozwiązać ten problem, który wykracza poza jej kompetencje, nie wiadomo. Ale jeden to powiedział, drugi powtórzył, a ten bezsensowny zwrot jest podawany jako sensowne stwierdzenie i umieszczany w podręcznikach.

Jak już mówiłem w jednej z rozmów, pytanie o wiarę można w pewnym sensie metodologicznie oddzielić od pytania o przedmiot czy treść tej wiary. A zacząć należy od niezaprzeczalnego faktu, że wszyscy ludzie w coś wierzą, a w każdym razie ci, którzy nie wierzą w nic, uważani są przez większość otoczenia za jednostki wadliwe i bezużyteczne.

Wydawałoby się, z punktu widzenia ateizmu, który udaje, że jest „naukowy” (czyli w całości zbudowany na logice i doświadczeniu), że stwierdzenie w rodzaju „Ten człowiek w nic nie wierzy” powinno brzmieć jak najwyższa pochwała: „Oto człowiek, który uwolnił się ostatecznie od mgły wszelkich wierzeń i doszedł do prawdziwie naukowego rozumienia świata!" Ale otwórzcie biografię jakiejkolwiek postaci rewolucji, a na każdym kroku będzie w niej napisane, że "głęboko wierzył" w triumf ideałów, w triumf swojej klasy itd. O Czechowie czytamy w nudnie zatytułowanej przedmowie do pełnego zbioru jego dzieł, że "wierzył w świetlaną przyszłość".

Tak więc, powiedzcie mi proszę, dlaczego wiara w nikomu nieznaną „świetlaną przyszłość” nie tylko jest tolerowana, ale wręcz wychwalana, a wiara w Boga i przyszłe życie jest uważana za narkotyk i szkodliwy przesąd? Prowadzi to do podwójnej księgowości: można wierzyć, ale tylko w to, w co nakazano wierzyć. Ale u podstaw światopoglądu naukowego, u podstaw prawdziwego ateizmu, musi być, jak się wydaje, negacja wiary - wiary jako takiej, wiary jako przekonania o tym, co nie wynika z bezpośredniego doświadczenia i wiedzy. Z punktu widzenia bezpośredniego doświadczenia i wiedzy, ideały i cele takie jak "wolność", "równość" i "braterstwo" są tak samo utopijne, tak samo niesprawdzalne jak Królestwo Boże. Dlaczego, możecie zapytać, książki tych, którzy twierdzą, że są zagorzałymi ateistami, są przepełnione słowami o wierze i apelami do wiary? Dlaczego biografie ich bohaterów i przywódców, a także programy partyjne są przepełnione religijną terminologią? Jest jasne, dlaczego: bez wiary nie można tego wszystkiego ani usłyszeć, ani zrozumieć.

Człowiek, który w nic nie wierzy – to zwierzę, wszystko podporządkowujące swojemu łonu, najniższym i nieubłaganym potrzebom swojego organizmu. Człowiek bez wiary jest nihilistą, żyjącym chwilą i negującym wszelki sens życia. Stąd wynika jasno i niepodważalnie, że tak czy inaczej, wszystkim, co wywyższa człowieka ponad tę zwierzęco-egoistyczną i nihilistyczną pustkę, jest wiara. I dlatego musimy uznać wiarę za nieodłączną cechę, składnik człowieka, za dążenie do wiedzy, zdolność kochania itd., ale przy tym – cechę odróżniającą się od innych, ponieważ nie wynika ona z bezpośredniego doświadczenia, bezpośredniego postrzegania rzeczywistości jako takiej. Z punktu widzenia logiki wiara jest pojęciem irracjonalnym, ale wyraża to, co rzeczywiste i bez czego człowiek po prostu wypada z człowieczeństwa.

Dopiero po poznaniu takiego punktu widzenia można pójść dalej i zapytać o treść i kierunek wiary. Dopiero teraz można się zwrócić do człowieka z jedynym prawdziwym, jedynym godnym go pytaniem: "W co wierzysz?". Podkreślam - nie pytaniem: "Wierzysz, czy nie wierzysz?", do którego oficjalna propaganda antyreligijna chce sprowadzić całą sprawę, ale pytaniem: "W co wierzysz?". Nie może być bowiem wątpliwości, że w coś wierzy, a dopiero pytanie o treść jego wiary jest owocne i może prowadzić do jakiejś odpowiedzi.

Załóżmy teraz na chwilę, że przedmiot wiary - jakiejkolwiek wiary - nazwaliśmy Bogiem. Słowo "Bóg" jest bowiem wieloznaczne i może oznaczać wiele różnych obiektów wiary. Cała wiara, jak widzieliśmy, skierowana jest ku jakiemuś absolutowi, czemuś doskonałemu. Powiedzieć: "Wierzę w triumf wolności (lub sprawiedliwości, lub równości, lub społeczeństwa bezklasowego)" oznacza uznać i wyznać, że wszystkie te wartości przyjmuje się za najwyższe i absolutne. I tak, jeśli każdą wyższą i absolutną wartość, ponieważ nie wynika ona z doświadczenia i wiedzy, lecz z wiary, nazwiemy dla uproszczenia "Bogiem", to pytanie, z którym zwracamy się do człowieka, można sprecyzować: "W jakiego Boga wierzysz? Czym lub kim jest twój Bóg?" A kłótnia między wierzącymi zamienia się wtedy w kłótnię o bogów. To, co nazywasz "Bogiem", czy naprawdę zasługuje na to miano jako najwyższa i absolutna wartość, czy jest godne wiary?

Kiedy zrodziło się chrześcijaństwo, jego kazania nie były skierowane do bezbożników, ale do ludzi, którzy w coś wierzyli, na swój sposób głęboko. Ale właśnie dlatego chrześcijaństwo zwróciło się do nich tymi słowami: "To, w co wierzycie”... I tak, powiedziawszy o współczesnym świecie słowami starożytnego greckiego poety, że jest on "pełen bogów", należy uznać większość z tych bogów za bożki. I dlatego najwyższy czas zapytać: czemu każdy z nas oddaje swoje serce, swoją wiarę? Bo od tego miejsca i tylko od tego miejsca, może rozpocząć się prawdziwy spór o religię. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wszyscy ludzie mają jakąś wiarę, że jakaś religia tak czy inaczej jest. W naszych czasach pojawia się pytanie o prawdziwą religię - o to, co w naszym życiu zasługuje na cześć, zasługuje na imię Boga.

o. Aleksander Schmemann

Беседы на Радио «Свобода». Том 1

fotografia: Levangabechava /orthphoto.net/