publicystyka: Dlaczego Chrystus potrzebował św. Jana?

Dlaczego Chrystus potrzebował św. Jana?

tłum. Gabriel Szymczak, 10 września 2021

Budowa dróg to trudna praca, zwłaszcza tam, gdzie teren jest nierówny, gdzie wzgórza przeplatają się z nizinami. Ogólne znaczenie takiej pracy jest jasne nawet dla niespecjalisty: tam, gdzie ziemia jest za nisko, droga musi być podniesiona, tam, gdzie jest za wysoko, trzeba ją obniżyć. Kiedy przejeżdżam przez tak piękne miejsca, nigdy nie przestaję się dziwić: ile wiedzy i pracy włożyli tam drogowcy, aby tor był mniej więcej równy, bez kopiowania tego wypukło-wklęsłego krajobrazu. I za każdym razem przychodzą na myśl słowa z Ewangelii o św. Janie Chrzcicielu:

„I przyszedł do całej krainy nad Jordanem, zwiastując chrzest ku nawróceniu dla odpuszczenia grzechów, jak napisano w księdze słów Izajasza, proroka: Głos wołającego na pustyni. Przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie ścieżki Jego. Wszelka dolina będzie zasypana, wszelka góra i pagórek poniżone, zakręty będą drogą prostą, a to, co ostre, drogą gładką.” (Łk 3, 3-5)

Niech każda dolina zostanie zasypana, każda góra i pagórek niech się zniżą… Na pierwszy rzut oka może się to wydawać niezrozumiałe – co ma wspólnego ta zasada budowy dróg z głoszeniem pokuty?

Jednak z jakiegoś powodu to właśnie ten obraz Bóg włożył w usta starożytnego proroka Izajasza na siedem wieków przed narodzinami św. Jana Chrzciciela.

Celem przepowiadania św. Jana było przygotowanie ludu Izraela na przyjście Mesjasza. Co mogło przeszkodzić Żydom w godnym spotkaniu ze swoim Królem? Jakie doliny i góry musiały zostać usunięte ze ścieżki ich zbawienia?

Przeszkodę w zbawieniu stanowią grzechy. Są jednak różne rodzaje grzechów. Niektóre polegają na bezpośrednim łamaniu przykazań Bożych, co jest oczywiste dla każdego, także dla samego grzesznika. Pijacy, rozpustnicy, złodzieje i chciwi ludzie wiedzą, jak bardzo ich życie odbiega od Bożego planu dla nich. I bez względu na to, jak miażdżące mogą być w takich ludziach szalejące namiętności, w głębi serca wielu z nich jest obciążonych swoimi grzechami, cierpi z ich powodu i chciałoby je na zawsze porzucić.

Ale jest też bardziej subtelna wersja grzesznego życia, kiedy zewnętrznie pobożny człowiek jest tak pewny swojej własnej sprawiedliwości, że w ogóle nie odczuwa potrzeby pokuty. Oba typy ludzi przyszły do św. Jana Chrzciciela.

W przypadku tych pierwszych, św. Jan Chrzciciel był bardzo pobłażliwy i wyjaśniał jedynie, jak powinni zmienić swoje życie, aby stało się miłe Bogu. Ze złością potępił natomiast tych drugich, nazwał ich dziećmi węża i groził karą Bożą. Nie oznaczało to wcale, że kochał pierwszych, a nienawidził pozostałych. Każdą chorobę leczy się bowiem odpowiednim dla niej lekarstwem.

Kiedy ludzie zobaczyli głębię swojego upadku, św. Jan wyjaśnił im, jak wypełnić życie dobrymi uczynkami. Kiedy ludzie wywyższali się ponad swoich rodaków (tak jak czynili to faryzeusze i saduceusze), ze względu na swoją wyimaginowaną prawość, św. Jan sprowadzał ich ze wzgórz ich własnej dumy surowymi naganami.

W ten sposób pomagając niektórym podnieść się, a innym uniemożliwiając wpadnięcie w samozachwyt, św. Jan Chrzciciel przygotował ludzkie serca na przyjęcie głównego objawienia Bożej miłości do ludzi – na przyjście Jezusa Chrystusa.

Tam, gdzie poziom był zbyt niski, podnosił go. Tam, gdzie był za wysoko, obniżał go. Podobnie jak czyni się budując drogę w trudnym terenie.

Św. Ignacy Brianczaninow tak pisał o tym układzie ścieżek w ludzkim sercu:
„Drogą Pana i Jego ścieżką w duszach ludzkich Pismo Święte nazywa odpowiedni sposób myślenia i uczucia płynące z serca. Aby je zdobyć, trzeba wyrównać teren. We wszystkich niskich, nieprzejezdnych miejscach - trzeba usypać kopce dla dogodnego przyjścia Pana: trzeba porzucić pijaństwo, przejadanie się, nierząd, przyjemności cielesne, tzw. niewinne gry i zabawy – jednym słowem wszystko, na co składa się życie cielesne i grzeszne, sprowadzające człowieka do poziomu bezmyślnego bydła i zwierząt. Musimy je zastąpić przeciwstawnymi cnotami: wstrzemięźliwością, trzeźwością i czystością. Grzeszne i cielesne życie blokuje drogę Pana do ludzkiego serca.

Co więcej, trzeba upokorzyć lub zrównać każdą górę i pagórek, to znaczy wymazać z duszy zarozumiałość i pychę we wszystkich ich formach, zarówno w tych istotnych, jak i najdrobniejszych.

Trzeba wreszcie odrzucić wszystkie błędne i samowolne koncepcje wiary, te uparte i ostre drogi, i całkowicie poddać się nauce Bożej, zachowanej w integralności przez jedyny Kościół prawosławny. Wtedy wszystkie krzywizny się wyprostują, wszystkie nierówności zostaną wygładzone: ścieżka dla Pana stanie się całkowicie wolna; każdy człowiek będzie uratowany. Zbawienie wchodzi do duszy razem z Panem, kiedy to On do niej wchodzi”.

Aleksander Tkaczenko

za: FOMA

fotografia: bogdan /orthphoto.net/