publicystyka: Komunia przyjaciół

Komunia przyjaciół

tłum. Gabriel Szymczak, 03 września 2021

Spotykasz kogoś i lubisz go. Powoli go poznajesz. Rozmowa i dzielenie się, słuchanie i uczenie się - zaczyna się pojawiać wyobrażenie lub rzeczywistość. Myślisz o nim, gdy wyjeżdża. Masz świadomość, że dla niego też się liczysz. Myśl o tym, że cokolwiek go krzywdzi, jest bolesna. To jest przyjaźń.

Łatwo sprowadzamy przyjaźń do zbioru wspólnych emocji. To, dlaczego lubimy kogoś innego, możemy sobie wyobrazić na bazie złożonego zestawu doświadczeń, nadziei, lęków i emocji. Ale wtedy ktoś zadaje to pytanie: „Czy jest coś między wami?”

Na pozór pytanie jest niewinne. Może to oznaczać nic więcej niż ciekawość dotyczącą wspólnych emocji. Czy zamierzasz zadeklarować związek na Facebooku? Ale z innej strony pytanie jest o wiele bardziej zagadkowe. Czy związek jest czymś więcej niż zjawiskiem psychologicznym? Czy w rzeczywistości jesteśmy całkowicie oddzieleni w naszej egzystencji, nie mając nic poza doświadczeniem naszych własnych umysłów? Co by było, gdyby ktoś powiedział o twojej przyjaźni: „To wszystko jest w twojej głowie?”

Czujesz się bardzo blisko tej osoby. Przyjaźń trwa już kilka lat i jest bardzo spójna. Pewnego dnia, rozmawiając z kimś innym, opisujesz myśli swojego przyjaciela. Jednak twój opis zostaje poddany analizie: „Skąd możesz wiedzieć, co dzieje się w czyimś umyśle?” Nie umiesz odpowiedzieć na to pytanie, ale wierzysz, że Twój opis i Twoje doświadczenie są prawdziwe i poprawne.

Teoretycznie nasza współczesna kultura wierzy, że relacje z innymi ludźmi to jedynie zjawiska psychologiczne – one wszystkie są w naszej głowie. Od czasu do czasu prowadzone są badania mające na celu ustalenie jakiegoś pojęcia relacji pozapsychologicznej (takiej jak ESP), ale nawet to jest w dużej mierze rozszerzeniem psychologii. Jednak istnieje cała sfera ludzkiego doświadczenia, którą takie przekonanie ignoruje. I jest to doświadczenie, które leży w samym sercu klasycznego chrześcijaństwa.

To doświadczenie znajduje się w koncepcji komunii. Odnosi się do prawdziwego uczestnictwa i współuczestnictwa w życiu i rzeczywistej egzystencji drugiego człowieka. Nie jest to etykieta zestawu uczuć ani synonim bliskości z kimś. Jest to termin, który naprawdę oznacza to, co mówi. W języku greckim to koinonia, stan „wspólnoty”.

Wiara prawosławna uczy, że zostajemy zbawieni przez komunię – w szczególności komunię z Chrystusem. Podczas chrztu kapłan trzykrotnie zadaje przyjmującemu chrzest pytanie: „Czy jednoczysz się z Chrystusem?” Według św. Pawła zostajemy wtedy ochrzczeni „w śmierć” Chrystusa i zmartwychwstajemy na podobieństwo Jego zmartwychwstania. To jest zbawienie. Śmierć Chrystusa staje się moją śmiercią, a moja śmierć Jego śmiercią. Zmartwychwstanie Chrystusa staje się moim zmartwychwstaniem. Każdy sakrament Kościoła dotyczy zjednoczenia z Chrystusem lub zjednoczenia z drugim człowiekiem (małżeństwo). Opiera się na możliwości prawdziwej komunii i uczestnictwa.

Twierdzenie, że to prawda i że jest to możliwe, odróżnia prawosławie od praktycznie każdej innej formy współczesnego chrześcijaństwa. Jest podstawą sakramentalnego świata Kościoła. Kiedy spożywamy Ciało Chrystusa i pijemy Jego Krew w Najświętszej Eucharystii, wierzymy, że istnieje prawdziwe dzielenie się, prawdziwa komunia:

"Kto je Ciało Moje i Krew Moją pije, we Mnie trwa, a Ja w nim." (J 6, 56)

Życie w taki sposób, aby ta komunia manifestowała się w naszym życiu, jest celem życia prawosławnego chrześcijanina.

Komunia jest jednym z podstawowych elementów gramatyki chrześcijańskiej. Nadaje sens wielu sprawom i wiele zagadnień omawianych w nauczaniu chrześcijańskim ma sens tylko w jej kontekście. Wszędzie tam, gdzie komunia jest ignorowana jako rzeczywistość, chrześcijaństwo zostaje zdeformowane i zniekształcone w karykaturę swojej prawdziwej natury.

W Credo, wyznaniu wiary spotykanym w wielu Kościołach zachodnich, wyrażenie „obcowanie świętych” jest wspominane jako element wiary, na równi z przebaczeniem grzechów i zmartwychwstaniem umarłych. Jednak w umysłach większości współczesnych chrześcijan wyznających to Credo, obcowanie świętych jest często pozostawiane jako niejasne, źle zdefiniowane pojęcie, w większości ograniczone do jakiejś idei społeczności z tymi, którzy są w niebie.

Jeśli chodzi o Nowy Testament, prawdziwą wiedzę ostatecznie uzyskuje się tylko przez komunię (koinonia). Racjonalny, obserwowalny zbiór faktów, który w naszym świecie uchodzi za wiedzę, byłby niczym w odniesieniu do niej. Kiedy Ewangelia Jana mówi: „Tym zaś jest życie wieczne: aby poznali Ciebie […] i Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3), jest to odniesienie do poznania przez uczestnictwo, czyli komunię. Właśnie dlatego, że prawdziwa wiedza jest komunią, poznanie Boga jest życiem wiecznym. Tę wiedzę można zdobyć tylko przez prawdziwy udział w Jego życiu.

W podobny sposób św. Paweł zawołał: „bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim […] przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych." (Flp 3, 10-11)

Co ciekawe, komunia leży w centrum tradycyjnej praktyki czczenia świętych. Komunia działa przez miłość. Rzeczywiście, prawdziwa komunia jest być może głównym punktem miłości. Chcemy nie tylko być z innymi, chcemy dzielić ich życie i egzystencję. W opisanym na wstępie przykładzie przyjaźni mamy do czynienia z doświadczeniem komunii, na które często nie mamy słowa we współczesnym słowniku (po zmianie znaczenia komunii). Doświadczamy komunii, ale nie potrafimy jej opisać ani jej bronić. Kiedy mówi się nam, że jest to po prostu sprawa umysłu, nie mamy odpowiedzi. Nowoczesność to samotny konstrukt.

Kult świętych jest po prostu miłością do nich. Kulturowe przejawy całowania ikon lub palenia świec przed nimi nie różnią się od innych kulturowych przejawów miłości. Ale świat bez kulturowych przejawów miłości szybko staje się światem bez miłości. Istoty ludzkie potrzebują na przykład dotyku, aby żyć. Nie jesteśmy stworzeniami kierującymi się wyłącznie umysłem.

Wiele lat temu napisałem pracę magisterską „Ikona jako teologia”. W czasie studiów zdałem sobie sprawę i zrozumiałem, że ikonę można naprawdę zobaczyć tylko w akcie czci. Bo widzenie ikony, zgodnie z nauczaniem Kościoła, jest sprawą relacyjną, aktem komunii. Wiele osób patrzy na ikonę i widzi przedmiot, być może piękny przedmiot religijny. Ale bez czci, miłości ofiarowanej temu, kto jest obecny w przedstawieniu, nie ma komunii. W akcie (lub wielu aktach) czci wchodzimy w rzeczywistość komunii.

To oddawanie czci rozwinęło się w wyraz liturgiczny w życiu Kościoła, ale takie samo jest w naszych relacjach ze wszystkimi osobami. Poprzez miłość, wyrażaną na różne sposoby, prawdziwie poznajemy drugiego człowieka - poprzez uczestnictwo (komunię). W pewnym stopniu wchodzimy i uczestniczymy w jego życiu. W pewnym stopniu jego życie staje się naszym, a nasze staje się jego. Dotyczy to zwłaszcza małżeństwa, w którym mężczyzna i kobieta stają się jednym ciałem. Św. Sylwan Atoski powiedział: „Mój brat jest moim życiem”.

To, że komunia i uczestnictwo w życiu drugiego człowieka są możliwe, jest jednym z najbardziej sprzecznych wyzwań współczesnego światopoglądu. Nie jesteśmy całkowicie indywidualni ani w naszym istnieniu, ani w naszym doświadczeniu. Jesteśmy istotami, których życie najlepiej wyraża się i wypełnia poprzez komunię. Gdy jest to właściwie zrozumiane, nie jest niczym innym jak głoszeniem prymatu miłości.

„Postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.” (Ef 5, 2)

„Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.” (1 J 1, 7)

o. Stephen Freeman

za: Glory to God for All Things

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/