publicystyka: Czuła miłość i Zaśnięcie

Czuła miłość i Zaśnięcie

tłum. Gabriel Szymczak, 31 sierpnia 2021

Moja matka mieszka daleko ode mnie, wiele stanów stąd; dojazd tam zajmuje mi około dwunastu lub trzynastu godzin. Nie przyjeżdżam więc tam tak często, zwykle bywam raz w miesiącu. Kiedyś nie odwiedzałam jej tak często, ale w styczniu przeszła pilną operację i od tego czasu jest w domu opieki, a jej umysł funkcjonuje trochę gorzej niż kiedyś. Nigdy nie odzyskała sił, nigdy już nie stanęła na nogi. Ma osiemdziesiąt dwa lata i trudno przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Obecnie wygląda na to, że może nadal przebywać w tym domu opieki. Jestem wdzięczna, że moje dwie siostry mieszkają bliżej, więc mogą tam często jeździć, a jedna z nich jeździ nawet codziennie.

Ale kiedy tam przyjeżdżam, widzę, jak wiele opieki ona wymaga; że jej jedzenie musi być nie tylko ugotowane, ale także zmiksowane, aby było miękkie i podawane jej łyżką; że musi zostać podniesiona, aby się wykąpać lub zmienić pościel; to ciężka praca, dbanie o starszą osobę. Myślałam o tym, że to trochę złowieszcze - uświadomić to sobie.
Pomyśl o całej historii ludzkości, sięgając początków czasu, ile prawdopodobnie było znęcania się nad osobami starszymi. A ilu starszych prawdopodobnie nie dożyło do naturalnego końca tylko dlatego, że ktoś był zmęczony opieką nad nimi. Bałagan następuje po tym, jak dasz im jedzenie. Więc jeśli nie dasz im jedzenia, nie będziesz mieć tego bałaganu... Mogę sobie wyobrazić ludzi na przestrzeni dziejów podejmujących tę decyzję. Jeśli myślisz o tym wyłącznie z punktu widzenia zimnej kalkulacji, to zaniedbanie osób starszych lub znęcanie się nad nimi wydaje się rozsądnym przestępstwem…

Małe dzieci są oczywiście równie wymagające; nie są produktywne, ciągle się brudzą. Ale w przypadku dzieci pewnego dnia możesz spodziewać się „korzyści z porodu”. Starsi rodzice są równie kłopotliwi i zdecydowanie ciężsi, ale nie przyniosą już korzyści. Są więksi, sprawiają więcej kłopotów, a czasem pachną tak samo brzydko jak niemowlęta. Interakcja z dzieckiem może być świetną zabawą. Daje mamie i tacie satysfakcję i radość. A emocje nie są już tak pozytywne, gdy wszystkie zaangażowane strony są starsze, a opieka zmierza w innym kierunku, od dziecka do rodzica. Syn lub córka mogą też odczuwać złożoną sieć urazów i lęków wobec rodzica, którym muszą się teraz opiekować i go pielęgnować.

Zastanawiałam się nad tym z powodu święta Zaśnięcia, myśląc o Maryi jako starszej kobiecie i o tym, jaki był koniec Jej życia. Musiała być wtedy dość stara. Oczywiście nigdy nie wyobrażamy Jej sobie w ten sposób; wyobrażamy Ją sobie taką, jak na ikonach, zawsze jest młoda. Zawsze trzyma dziecko. Ale dni, kiedy trzymała Jezusa jako niemowlę, były co najmniej trzydzieści trzy lata przed Ukrzyżowaniem, więc minęło dużo czasu. Musiała mieć, jak sądzę, co najmniej pięćdziesiąt lat, kiedy zebrała się z apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy. Zakładam, że w tym momencie była jeszcze dość silna i zdrowa, ponieważ nasza tradycja mówi, że brała udział w spotkaniu, podczas którego losowano, do jakiego narodu każdy pójdzie, aby ewangelizować - wszyscy mieli bowiem głosić Ewangelię. Tradycja mówi, że wylosowała naród gruziński, ale potem otrzymała słowo od Ducha Świętego, że nie ma jechać i że ktoś inny później pójdzie w to miejsce. To była św. Nina z Gruzji, kilkaset lat później.

Maryja na starość mieszkała u św. Jana Ewangelisty. To miałoby miejsce w Jerozolimie. Wiem, że istnieje tradycja, że umarła w Efezie, że mieszkała tam z Janem; Jan zakończył swoje życie w Efezie, ale Ona najwyraźniej zmarła, zanim się tam przeprowadził. Jej śmierć nastąpiła w rzeczywistości w Jerozolimie, a pochowana została w ogrodzie Getsemani. Jest tam kościół, Grobowiec Najświętszej Marii Panny, a na jego najniższym poziomie znajduje się grobowiec z I wieku, o którym chrześcijańska pamięć zawsze mówiła, że jest miejscem pochówku Najświętszej Maryi Panny.
Tak więc w końcu zamieszkała u św. Jana Ewangelisty, tego samego Jana, który stał obok Niej u stóp krzyża. Tak ich widzimy na ikonach Ukrzyżowania. Kiedy Jezus przemówił, powiedział: „Niewiasto, oto syn twój”. I rzekł do Jana: „Oto matka twoja”. Nie możemy sobie nawet wyobrazić, o czym myślał Jezus, gdy był na krzyżu. To był okres tak intensywnej walki duchowej. Ale cokolwiek jeszcze działo się w Jego umyśle, myślał też o matce. Myślał o Niej i chciał, żeby się Nią zaopiekowano. Chciał, żeby Jan kochał Ją jak syn, kochał Ją tak, jak On.

Ewangelia Jana mówi nam w następnej linijce: „I tej godziny uczeń wziął ją do swoich”. Tak więc adopcja, w której wziął Maryję za matkę, zaczęła się w dniu Ukrzyżowania i trwała do końca Jej życia. Jak już mówiłam, jeśli wyobrażasz sobie, jak to jest troszczyć się o starszą osobę, to ten wymóg, który Pan nałożył na Jana, był czymś więcej niż tylko gościnnością. Biorąc na siebie obowiązki syna Dziewicy Maryi, Jan przyjął na siebie wszelkie ciężary, jakie mogły nadejść - ale również błogosławieństwa. Niektóre kultury pozwalają dorosłym dzieciom porzucić lub nawet zakończyć życie starszego rodzica. Ale tradycja w pismach hebrajskich i oczywiście w chrześcijaństwie mówi, że osoby starsze muszą być traktowane z szacunkiem, muszą być otoczone opieką do samego końca.

Potrzeba silnego polecenia, aby zagwarantować tego rodzaju opiekę, ponieważ wybuchy frustracji i obrzydzenia oraz oczywiste pytanie: „Co ja z tego będę mieć?” naturalnie pchają ludzi w drugą stronę. Dorosłe dziecko może w rzeczywistości więcej zyskać na śmierci rodzica niż na jego dalszym życiu, jeśli w grę wchodzi dziedziczenie. Więc kiedy Jan zabrał Maryję do swojego domu, wraz ze wspaniałym błogosławieństwem posiadania światła Jej życia we własnym domu, akceptował również wszystko, co mogło nastąpić na końcu, każdą demencję, każdą fizyczną słabość. Cokolwiek to miało być, miał się nią opiekować do końca Jej życia. To uroczysty obowiązek.

Nie wiemy, jak wyglądały schyłkowe lata Maryi. Mogła być bezzębna. Być może musiała zmiażdżyć jedzenie na małe i miękkie, tak jak robi to moja mama. Jej wspomnienia mogły się przyćmić. Może na koniec niewiele mówiła. Wyobraź to sobie; wyobraź sobie, że św. Jan karmi Ją łyżką, kładzie głowę na świeżych poduszkach, obraca ją, zmienia opatrunki. W sierpniu na Bliskim Wschodzie jest bardzo gorąco. Możesz sobie wyobrazić jednopokojowy, kamienny dom na zboczu wzgórza. Wewnątrz jest ciemno i spokojnie; żółte kwiaty obsypują pyłek za otwartym oknem. Słychać, jak dzieci krzyczą na zewnątrz, bawiąc się w zapadającym słońcu. Za drewnianymi drzwiami brzęczy mucha. Dzień po dniu następował po sobie na początku sierpnia, musiało być oczywiste, że Jej koniec zbliża się.

Niedawno otrzymałam od ikonografa książkę, w której zestawił proste, rysowane kreskami przykłady wszystkich ikon z życia Bogurodzicy, od Jej poczęcia przez św. Annę aż do Jej Zaśnięcia. Zaskoczyło mnie, że było tam osiem różnych ikon, które dotyczą samego Zaśnięcia. Dało mi to trochę więcej wglądu w to, jak wyglądały ostatnie dni Jej życia. Pierwsza przedstawiała anioła Gabriela ukazującego się Bogurodzicy, aby powiedzieć Jej, że koniec jest bliski; dawał Jej gałązkę palmową jako symbol Jej zwycięstwa. Na następnym obrazie widać Ją, jak wychodzi do ogrodu, aby się pomodlić, i niesie gałązkę palmową, a wszystkie drzewa kłaniają się Jej. Oczywiście obraz samego Zaśnięcia jest nam bliski; ukazuje wszystkich apostołów zgromadzonych wokół Jej łoża. Wiedziałam, że tradycja jest taka, że niektórzy z nich zostali w cudowny sposób sprowadzeni z daleka przez Ducha Świętego. Ale dopóki nie przeczytałam o tych ikonach, nie przyszło mi do głowy, że niektórzy z tych apostołów byli już męczennikami i zostali sprowadzeni z raju, aby uczestniczyć w Jej Zaśnięciu. Pozostałe ikony między innymi ukazująca płaczących apostołów i Pana niosącego Jej duszę do nieba, ukazują odkrycie Jej pustego grobu, modlącego się św. Tomasza, do którego opuszcza Ona swój pas na znak, że rzeczywiście wstąpiła do nieba. A ostatnia z ikon przedstawia św. Tomasza pokazującego pas innym apostołom, na dowód, że ciało Bogurodzicy zostało zabrane do Raju.

Ikona samego Zaśnięcia moim zdaniem jest najbardziej poruszająca. Na ikonie widzimy ich stojących i klęczących wokół Jej małego ciała, rozciągniętego na łożu. Jej oczy są zamknięte, a małe, chude dłonie skrzyżowane na piersi. Apostołowie stoją obok siebie, płaczą i patrzą z rozpaczą na odejście ukochanej matki. Chrystus stoi pośród nich niewidoczny, w połyskującej, niebieskiej aureoli, która otacza całe Jego ciało; trzyma w ramionach maleńką, otuloną białymi szatami postać. Przypomina nam to znajome obrazy młodej Maryi, tulącej swoje niemowlę, ale tym razem to Syn trzyma promienną duszę Swojej matki.

Święto Zaśnięcia koncentruje się na odejściu Maryi Dziewicy od tego śmiertelnego ludzkiego życia. Ale jest w tej historii inna osoba, św. Jan, który opiekował się Nią przez wszystkie Jej ostatnie lata, aż do Jej śmierci w ten upalny, sierpniowy dzień. Na ikonie klęczy przy Jej łożu, zalany łzami, ściska w dłoniach kawałek Jej płaszcza. Tak bardzo Ją kochał.

Wielu z nas troszczy się o starszych rodziców i martwi się o nich, dlatego potrzebujemy świętego patrona, który będzie dla nas przykładem, który wesprze nas w codziennych ciężkich trudach i jeszcze trudniejszych decyzjach, przed którymi stajemy opiekując się osobami starszymi.

Drogi św. Janie, módl się za nami. Bądź naszą inspiracją i przewodnikiem. Pokaż nam, jak być dobrymi opiekunami naszych starszych rodziców, jak okazać im miłość i szacunek, jakimi ty obdarzałeś naszą matkę, Dziewicę Bogurodzicę.

Frederica Matthewes-Green

za: pravmir.com

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/