publicystyka: Wołając o miłosierdzie

Wołając o miłosierdzie

tłum. Gabriel Szymczak, 24 lipca 2021

Czytanie z Ewangelii według św. Łukasza (18, 35-43)

Kiedy czytam Ewangelię, zauważam coś interesującego. Nie ma takiej sytuacji, w której ktoś prosi Jezusa Chrystusa o miłosierdzie, a On go nie okazuje. Może się to wydawać dość oczywiste, ale jest to naprawdę bardzo fundamentalna kwestia. Nazywamy Chrystusa „miłosiernym” i „miłującym człowieka” i rzeczywiście jest prawdą, że On doskonale ucieleśnia, żyje i wylewa Swoje miłosierdzie na wszystkich, którzy się do Niego zbliżają i błagają Go o miłosierdzie.

Dlaczego ludzie proszą Jezusa Chrystusa, żeby się nad nimi zmiłował? W Ewangeliach widzimy, że dzieje się to, ponieważ ludzie czują się nieszczęśliwi i pozbawieni nadziei w swoim życiu. Często są zdesperowani z powodu choroby, kalectwa lub poczucia głębokiej niegodności i grzeszności. To wszystko są powody, dla których mężczyźni i kobiety wzywają Pana Jezusa Chrystusa, aby się nad nimi zmiłował.

W naszym życiu jesteśmy zachęcani, aby znaleźć ten sam płacz w naszych sercach. Jesteśmy zachęcani, aby zejść głęboko tam, gdzie jesteśmy chorzy, zmęczeni, głodni i czujemy się niegodni, a kiedy już tam jesteśmy, by przekształcić wszystkie te uczucia słabości i porażki w wołanie do Pana: „Jezu, zmiłuj się nade mną! ” Św. Jan Klimak mówi: „Niech wasza modlitwa będzie całkowicie prosta. Albowiem zarówno celnik, jak i syn marnotrawny zostali pojednani z Bogiem poprzez jedno zdanie”. Wystarczyło zaledwie jedno zdanie. To samo widzimy w przypadku ślepca z Ewangelii. Pan nie wysłuchał go, ponieważ powiedział wiele słów, ale dlatego, że powiedział do Niego kilka szczerych słów. Musimy więc znaleźć w sobie to głębokie wołanie, ponieważ Pan pragnie je usłyszeć i pomóc nam.

Czasami łatwo jest nam znaleźć ten głęboki płacz, ponieważ nasza sytuacja jest trudna. Kiedy nasze położenie jest ciężkie lub kiedy jesteśmy chorzy i cierpimy, łatwo jest wołać do Boga, prawda? Często jednak czujemy się albo komfortowo, albo coś nas rozprasza i z tych powodów musimy ciężej pracować, aby wejść pod powierzchnię naszych serc i dotrzeć głębiej do miejsca, w którym odczuwamy naszą prawdziwą potrzebę miłosierdzia i współczucia Pana. Jak to czynić w chrześcijańskim życiu? Kościół daje nam narzędzia do zmiękczania serca i pogłębiania naszych modlitw. Dyscypliny ascetyczne są pod tym względem kluczowymi działaniami.

Jednym z elementów ascetycznego zestawu narzędzi jest post. Innym narzędziem jest robienie pokłonów. Obie te czynności należy podjąć po rozmowie z ojcem duchowym i otrzymaniu wskazówek. Kolejnym narzędziem zmiękczającym serce są modlitwy w środku nocy. Czasami nie możemy spać. To doskonały powód, aby wstać z łóżka, uklęknąć i wziąć czotki, i spędzić trochę czasu na błaganiu Boga, odmawiając modlitwę Jezusową. Będziesz zaskoczony, jak skuteczne i energiczne mogą być twoje modlitwy, gdy odczuwasz niewielki dyskomfort. A jeśli to wszystko nie wystarczy, możemy również zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomagać biednym i działać charytatywnie. To pomaga innym materialnie, a nam przynosi korzyści duchowe. Możesz nawet przyjść i zapytać, czy są dodatkowe rzeczy do zrobienia w pobliżu cerkwi. Zapewniam, że zawsze jest coś do zrobienia...

Jaki jest cel tego wszystkiego? To móc wołać do Chrystusa prawdziwym wołaniem z potrzeby i pragnienia miłosierdzia, którego tylko On może udzielić. Ale jak dojść do tego punktu wołania do Boga, jeśli nie pozwolimy sobie na odrobinę załamania? Jak dojść do tego punktu, skoro zawsze rozpraszają nas telefony, programy, gry? Duchowi ojcowie Kościoła zdali sobie sprawę, że nasze modlitwy nie przyniosą korzyści, jeśli nie będziemy dążyć do ciszy. Częścią naszego reżimu każdego postu powinno być odcięcie się od mediów społecznościowych, wiadomości, filmów i gier - na pewien czas. Czasami powinniśmy to robić godzinę lub dwie przed snem. Czasami powinniśmy przedłużyć na dzień lub dwa, tydzień lub dwa, a może nawet dłużej. Jeśli modlitwa jest najbardziej korzystnym działaniem, jakie możemy podejmować w życiu, dlaczego nie poświęcimy jej więcej czasu? Żadna ofiara nie jest zbyt wielka, jeśli Bóg w zamian daje nam Siebie.

Każdy z tych małych kroków pomoże nam zbudować świadomość naszych grzechów i naszej potrzeby uzdrowienia. Najgorszym rodzajem złudzenia, w które obfitują niektóre chrześcijańskie tradycje, jest poczucie, że jest się doskonałym i nie potrzeba już uzdrowienia i przebaczenia Chrystusa. Musimy więc aktywnie zaangażować się w bitwę i zrozumieć, że będziemy walczyć, a przez naszą uczciwą walkę, dzięki łasce Bożej, będziemy wzrastać i przynosić duchowe owoce. Św. Teognost pisze: „Dąż z mocą do celu, poświęcając całe swoje życie Bogu, we wszystkich swoich działaniach, słowach i intencjach, starając się wszelkimi możliwymi środkami nie odstępować od Niego”.

Jeśli tak czynimy i wiernie podążamy za Chrystusem, nie ma wątpliwości, że On obdarzy nas wielkim miłosierdziem i przemówi do naszych serc, tak jak uczynił do niewidomego, mówiąc: „Twoja wiara cię uzdrowiła”. Chwała Bogu na wieki. Amen.

o. James Guirguis

za: Out of Egypt

fotografia: palavos /orthphoto.net/