publicystyka: Słowo świętego Efrema Syryjczyka o modlitwie

Słowo świętego Efrema Syryjczyka o modlitwie

tłum. Michał Diemianiuk, 07 lipca 2021

Modlitwa jest wielkim orężem, nieubożejącym skarbem, nigdy nie wyczerpanym bogactwem, cichą przystanią, podwaliną ciszy; korzeniem, źródłem i matką tysięcy dóbr jest modlitwa. Ona jest silniejsza od samego królestwa. Dlatego nierzadko bywało, że noszący diadem cierpi na gorączkę, leży palony ogniem na łożu, przed nim stoją lekarze, strażnicy, słudzy, dowódcy wojskowi; i ani sztuka lekarzy, ani obecność przyjaciół, ani usługi domowników, ani obfitość lekarstw, ani drogocenność wyrobów, ani bogactwo, ani żadna inna ludzka pomoc nie jest w stanie złagodzić jego dolegliwości; ale jeśli przyjdzie ktoś mający śmiałość do Boga i tylko dotknie ciała, i uczyni nad nim czystą modlitwę, to ucieka cała cielesna słabość. I czego nie są w stanie uczynić bogactwo, mnóstwo usługujących, wiedza doświadczenia i wielkość królestwa, to nierzadko jest w stanie uczynić modlitwa jednego biednego i ubogiego.

Mam zaś na myśli modlitwę nie tę chłodną i pełną niedbałości, ale dokonywaną przeciągle, z bolejącą duszą, z napiętym umysłem. Bowiem taka modlitwa dochodzi do nieba. Jak woda, póki płynie po równym miejscu i korzysta z dużej przestrzeni, nie podnosi się do góry, a kiedy ręce prowadzących wodę, przegrodziwszy niżej jej bieg, ścisną ją, wówczas ściśnięta, szybciej niż wszelka strzała, podnosi się do góry; tak i ludzki umysł rozlewa się i staje się rozproszony, póki korzysta z dużej wolności; kiedy zaś okoliczności ścisną go, wówczas w tym pięknym ściśnięciu wysyła do góry czyste i gorliwe modlitwy. I żebyś zrozumiał, dlaczego mogą być usłyszane zwłaszcza one, ze smutkiem wznoszone modlitwy, posłuchaj co prorok mówi do Pana: “Do Pana zawołałem w smutku moim, i usłyszał mnie” (Ps 119, 1). Tak więc będziemy ogrzewać sumienie, pobudzać w duszy smutek pamięcią o grzechach, pobudzać smutek nie po to, żeby przycisnąć duszę, ale żeby stała się ona godną usłyszenia, była trzeźwa, czuwała i dotykała samych niebios. Nic tak nie odgania od nas lenistwa i niedbałości, jak uczucie bólu i smutek, które zbierają umysł w jedno, i sprawiają, że wraca do siebie. Kto tak się smuci i modli, ten będzie w stanie po modlitwie umieścić w swojej duszy wielką przyjemność. Jak nagromadzenie obłoków na początku czyni powietrze mrocznym, a kiedy spadnie z nich deszcz i obłoki utracą jeden za drugim nagromadzone w nich śnieżynki, wtedy znowu czynią całe powietrze cichym i jasnym. Tak i duchowy smutek: póki jest zamknięty wewnątrz, zamracza naszą myśl, a kiedy wyleje się w modlitewnych słowach łzami i wyjdzie na zewnątrz, wtedy stwarza w duszy wielką jasność, sprowadza do umysłu modlącego się - niczym jakiś promień światła - myśl o Bożej pomocy. Ale jakież chłodne u wielu rozważanie? Mówią: “Nie mam śmiałości, pokryty jestem wstydem i nie mogę otworzyć ust”. To szatański strach, to przykrycie lenistwa; diabeł chce zamknąć drzwi, przez które możemy wejść do Boga. Nie masz śmiałości? Ale już wielką śmiałością jest samo to - uznawać siebie za nie mającego śmiałości, tak jak skrajnym wstydem i osądzeniem jest uznawać siebie za mającego śmiałość. Jeśli bowiem masz wiele zasług i nie widzisz za sobą niczego złego, ale uważasz siebie za mającego śmiałość, to stracisz wszystkie owoce modlitwy. A jeśli nosisz na sumieniu niezliczone brzemiona grzechów, upewnisz się tylko w tym, że jesteś ostatnim ze wszystkich, to będziesz miał wielką śmiałość przed Bogiem. W tym nie ma pokornej mądrości, żeby grzesznik uważał siebie za grzesznika, bowiem pokorna mądrość polega na tym, żeby widząc w sobie liczne i wielkie [zalety, dobre uczynki, itp], nie wyobrażać o sobie niczego wielkiego; pokornie mądry jest ten, kto jest podobny do Pawła i może powiedzieć (1 Kor 4, 4): “Sumienie nie wyrzuca mi niczego”, i mówi także: “Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy” (1 Tm 1, 15). Oto pokorna mądrość - być wysokim według zasług i uniżać siebie w umyśle. Zresztą Bóg, w niewypowiedzianej Swojej przychylności, dopuszcza do Siebie i przyjmuje nie tylko korzących się, ale i tych, którzy wyznają swoje grzechy; i dla takich bywa łaskawy i przychylny.

I żebyś wiedział, jakim dobrem jest nie wyobrażać o sobie niczego wielkiego, narysuj słowem dwa rydwany. Zaprzęgnij sprawiedliwość i zarozumiałość, i jeszcze grzech z pokorną mądrością - i ujrzysz, że rydwan grzechu wyprzedza sprawiedliwość nie z powodu własnej siły grzechu, ale z powodu mocy zaprzęgniętej z nim pokornej mądrości; i także pierwszy rydwan pozostanie z tyłu, nie z powodu niemocy sprawiedliwości, a z powodu ciężaru i opasłości zarozumiałości. Bowiem jak pokorna mądrość, przez nadzwyczajną swoją wysokość, pokonuje ciężar grzechu i wyprzedza we wstępowaniu do Boga, tak zarozumiałość, przez wielki swój ciężar i opasłość, jest w stanie wziąć przewagę nad nieobciążoną niczym sprawiedliwością i z łatwością ściągnąć ją w dół. I jako dowód, że jeden rydwan jest szybszy od drugiego, wspomnij faryzeusza i celnika. Faryzeusz zaprzągł sprawiedliwość i zarozumialstwo, mówiąc tak: “chwałę Tobie oddaję, że nie jestem jak inni ludzie, drapieżni, chciwi, i jak ten celnik” (Łk 18, 11). Zarozumialstwa jego nie nasycił cały rodzaj ludzki, ale w wielkiej swojej głupocie napadł on i na stojącego blisko celnika. A celnik? Nie oddał zarzutu, nie ograniczył się obwinieniem, ale z wdzięcznością przyjął to, co powiedziane, i strzała wroga przemieniła się dla niego w lekarstwo i uzdrowienie, zarzut - w pochwałę, i oskarżenie - w koronę. Tak piękna jest pokorna mądrość! Ileż korzyści - nie ranić się oszczerstwami innych, nie wściekać się od potwarzy bliźniego! Bowiem i z nich można wyciągnąć wielkie i nadzwyczajne dobro, jak było z celnikiem. Przyjąwszy zarzut, odrzucił grzechy, i powiedział “bądź miłościw nade mną grzesznym… wyszedł usprawiedliwiony bardziej, niż tamten” (Łk 18, 13-14). Słowa okazały się większe niż uczynki, słowo miało przewagę nad działaniem. Jeden wystawiał na pokaz sprawiedliwość, posty i dziesięciny, a drugi wygłosił jedno słowo - i zdjął z siebie wszystkie grzechy, ponieważ Bóg nie tylko słyszał słowa, ale widział i myśl, z jaką je wypowiedziano, i znalazłszy pokorną mądrość i skruszone serce, zmiłował się i okazał przyjaźń do człowieka.

Mówię zaś to nie po to, żebyśmy grzeszyli, ale żebyśmy byli wdzięczni. Bowiem celnik - człowiek, stojący na ostatnim stopniu zepsucia, nie pokorną mądrością, a samą wdzięcznością, tym, że wypowiedział swoje grzechy, wyznał, kim jest - przyciągnął na siebie tak wielką Bożą przychylność; a taką pomoc zdobywają dla siebie od Boga także ci, którzy, chociaż odnoszą sukcesy w wielkich dobrych uczynkach, jednak nie myślą o sobie wysoko. Dlatego namawiam, proszę i błagam, aby częściej spowiadać się przed Bogiem. Nie wyprowadzam cię na pohańbienie przed podobnymi tobie sługami, nie zmuszam ciebie do ujawniania grzechów ludziom. Otwórz sumienie twoje przed Bogiem, Jemu pokaż rany, u Niego proś o lekarstwo, pokaż się nie dla oskarżającego, a dla Leczącego. Bowiem nawet jeśli przemilczysz, On pozna wszystko. Tak więc mów, żeby pozostać z otrzymanym, mów, żeby odłożywszy tu przewinienia, iść tam czystym i oswobodzić się od przyszłego oskarżenia nie do zniesienia.

Trzech młodzieńców było w piecu, oddając duszę za wyznawanie Władcy, jednak przy tak licznych wielkich zasługach mówili: “nie możemy otworzyć ust: byliśmy wstydem i hańbą dla sług Twoich” (Dn 3, 33). Po co więc otwierają się usta? Żeby - mówią oni - powiedzieć nam to samo: “nie możemy otworzyć ust” - i tym samym przyciągnąć do siebie Władcę.

Moc modlitwy gasiła moc ognia, ujarzmiała wściekłosć lwów, rozstrzygała wojny, przerywała bitwy, uciszała burze, wyganiała biesy, otwierała niebiańskie wrota, rozwiązywała pęta śmierci, odganiała niemoce, odpierała ataki, odnawiała chwiejące się miasta, zatrzymywała też ciosy zadawane z góry i ludzkie oskarżenia; jednym słowem - wszelkie nieszczęścia. Mam zaś znowu na uwadze nie modlitwę, leżącą po prostu na ustach, ale wychodzącą z głębokości umysłu. Jak drzewa, które zapuściły korzenie w głąb, jeśli przyjmują na siebie tysiąckrotne porywy wiatrów, nie łamią się i nie mogą być wyrwane, ponieważ korzenie są mocno przytwierdzone do głębi ziemi, tak i modlitwy, wysyłane z samej głębiny umysłu, jak ufnie zakorzenione, ciągną się na wysokość, i żaden atak myśli nie może ich zerwać. Dlatego też prorok mówi: “Z głębiny wołałem do Ciebie, Panie” (Ps 129, 1). Jemu chwała na wieki! Amen.

święty mnich Efrem Syryjczyk (~306–373)
za: azbyka.ru


zdj: Michał Diemianiuk