publicystyka: Dlaczego wierzymy? - cz. 1

Dlaczego wierzymy? - cz. 1

tłum. Gabriel Szymczak, 29 czerwca 2021

Niedawno miałem okazję siedzieć z 13 młodymi ludźmi w wieku 16-30 lat i rozmawiać o sprawach wiary. Zapytałem ich: „W co wierzycie? Dlaczego wierzycie lub nie wierzycie? A co myślicie o Kościele? Czy jest to coś koniecznego, czy raczej niepotrzebnego; coś pomocnego czy nieprzydatnego w podróży do wiary?” Ciekawe w tej grupie młodych dorosłych jest to, że wszyscy dorastali w rodzinach wierzących i przez całe dzieciństwo, a także w wieku nastoletnim dość regularnie chodzili do kościoła – uczęszczali do szkółki niedzielnej, brali udział w obozach cerkiewnych oraz uczestniczyli w innych zajęciach. Wszyscy mają w swoim życiu mocne i pełne wiary chrześcijańskie wzorce do naśladowania.

Jednak teraz, w młodym wieku dorosłym, większość z nich jest dość oderwana od jakiejkolwiek wspólnoty wiary. Są przepełnieni niepewnością, pytaniami, sceptycyzmem i całkowitym zamieszaniem co do Jezusa Chrystusa, znaczenia Pisma Świętego, roli Kościoła i tego, jakie miejsce w rzeczywistości zajmuje wiara w ich codziennym życiu. Kocham każdego z tych młodych ludzi i chciałem usłyszeć, gdzie są w swoich duchowych podróżach, ponieważ mocno wierzę, że każda osoba jest na drodze do wiary. Niezależnie od tego, czy ktoś uważa się za wiernego chrześcijanina, osobę „duchową, ale nie religijną”, buddystę, muzułmanina lub wyznawcę judaizmu, agnostyka, ateistę lub kogoś, kto po prostu nie myśli o czymkolwiek związanym z wiarą, niezależnie od tego, jaką etykietę ktoś przypisuje sam sobie, każda z tych etykiet może po prostu określać, gdzie dany człowiek jest na swojej drodze do wiary. Bo jednak jest w podróży!

I mocno wierzę, że musimy spotykać się z każdym człowiekiem, gdziekolwiek się on znajduje. W sposób nieoceniający musimy słuchać tego, w co wierzy i pytać, czy możemy z nim podróżować. Oczywiście zawsze mam nadzieję, że udam się z nim na drogę, która prowadzi do naszego Stwórcy, do Jedynego Prawdziwego Boga, ale zdaję sobie sprawę, że taka podróż czasami przebiega nieoczekiwaną ścieżką. Nasza podróż do wiary jest przygodą na całe życie i tylko Bóg wie jak i gdzie się zakończy. Chrystus puka do drzwi każdego serca. Cierpliwie czeka, aż każda osoba odpowie na Jego wezwanie. Kocha każdego w sposób wyraźny, intymny, ale kocha każdego z nas tak bardzo, że szanuje naszą wolność – wolność szukania Go lub wolność ignorowania Go.

Jeśli Bóg cierpliwie czeka na każdego człowieka, kimże ja jestem, to by osądzać lub potępiać kogokolwiek? Kim jestem, by próbować zmusić kogoś do wejścia na ścieżkę, na którą może nie być gotowy? Sam odkryłem „drogą perłę”, skarb tak piękny i życiodajny - ale nie mogę go nikomu narzucić. Doświadczyłem bezwarunkowej miłości i zapierającego dech w piersiach piękna Boskości. Naprawdę zostałem pobłogosławiony, by „skosztować i zobaczyć, jak dobry jest Pan”. Jednak mogę dzielić się tylko cudem, którego doświadczyłem w wierze i mieć nadzieję, że pokażę innym drogę do odkrycia go dla siebie. Tylko oni jednak mogą zdecydować, czy są zainteresowani, czy nie.

Dużo myślałem o moich rozmowach z tymi drogimi, młodymi ludźmi i postanowiłem przygotować czteroczęściową serię rozważań na temat „Dlaczego wierzymy? W co wierzymy? I dlaczego Kościół jest niezbędny do podróży do wiary?”
Oczywiście ta seria jest przeznaczona nie tylko dla młodych, ale dla każdego, kto może zmagać się z wątpliwościami, pytaniami i sceptycyzmem wobec wiary. Myślę o ludziach z naszej cerkwi, którzy mogą zmagać się ze swoją wiarą, o wielu ludziach, którzy odeszli od wiary, a także o niezliczonych ludziach w naszym społeczeństwie, którzy nigdy, w całym swoim życiu, nie byli częścią żadnej wspólnoty wiary. Zawsze będę pamiętać jednego z najlepszych przyjaciół mojego syna z liceum, który kilka lat temu przyszedł na nasze nabożeństwo paschalne i kiedy zapytałem go po nabożeństwie, co o nim sądzi, odpowiedział: „Panie Veronis, to dopiero drugi raz w życiu, kiedy jestem w świątyni. Ale dzisiaj czegoś się dowiedziałem. Nigdy nie słyszałem, że Jezus powstał z martwych. Dowiedziałem się tego dziś wieczorem.” W kolejnym roku mój syn przyprowadził do cerkwi jednego ze swoich przyjaciół z college'u i ten przyjaciel zapytał: „Dlaczego wciąż nazywasz kogoś „Dziewicą” Maryją? Kim jest Maryja Dziewica i dlaczego nazywasz ją Dziewicą?”

Dla wszystkich, którzy nigdy nie myśleli zbyt wiele o wierze; wszystkich, którzy oddalili się od wiary; tych, którzy zmagają się z wiarą;, tych, którzy nie chcą stracić wiary - oto pierwsza część „Dlaczego? Wierzymy? W co wierzymy? I dlaczego Kościół jest niezbędny do czyjejś podróży wiary?”

W części 1 chcę skupić się ogólnie na „wierze”. Zaczynam od pytania: Dlaczego ludzie w każdej kulturze na przestrzeni dziejów wierzyli w coś będącego poza tym fizycznym światem, w coś poza nimi, często w coś nadprzyrodzonego lub transcendentnego? Różne kultury i narody dochodziły do wiary w wielu bogów, niektórzy wierzyli w duchy i demony, inni w jednego Boga; jeszcze inni pojmowali ludzi jako podróżujących do miejsca poza tym światem, takiego jak niebo, jednorazowo lub wielokrotnie - poprzez reinkarnację, która może prowadzić do błogości lub do nicości. Interesującą rzeczą, na którą chcę zwrócić uwagę, jest to, że zarówno antropolodzy, jak i historycy zgadzają się, że wszystkie narody różnych kultur wierzyły w coś poza tym fizycznym, materialnym światem; wierzyli w coś poza sobą. Ludzie na przestrzeni dziejów czuli, że ich skończona i fizyczna egzystencja nie określa całości ich istnienia. Istniało coś większego niż oni sami. To „coś większego” zrodziło religie świata!

My w naszym współczesnym społeczeństwie powinniśmy to zauważyć. Obecny świecki i materialistyczny światopogląd, który dominuje na Zachodzie, stara się rozczłonkować i często minimalizować rzeczywistość religijną lub duchową. W ciągu ostatnich 200 lat oddaliśmy się duchowi oświecenia, zgodnie z którym w miarę postępu naukowego, technologicznego, medycznego i społecznego wierzymy, że wraz z takim postępem religia i poglądy religijne stały się archaiczne, a tym samym nieistotne.

Jednak przy całym postępie, jaki poczyniliśmy w ciągu ostatnich stu lat, a także dzięki wykładniczym zmianom zachodzącym dzisiaj, warto zauważyć, że kondycja ludzka wcale się nie zmieniła! Wady i pokusy, które nękały ludzkość 3000, 2000, a nawet 100 lat temu, są dziś takie same – pycha, chciwość, żądza, gniew, zazdrość, apatia, lenistwo, obżarstwo… To nasze egocentryczne pragnienia, które psują ludzkie serce. A te namiętności prowadzą do przemocy, ucisku, zła i śmierci.

Żaden postęp w technologii, nauce, psychologii czy jakiejkolwiek innej dziedzinie nie może rozwiązać problemu wad serca. Żaden z tych postępów nie pomaga nam zasadniczo rozwijać i pielęgnować podstawowych cnót życia – boskiej miłości, pokory, hojności, głęboko zakorzenionej radości, pokoju i nadziei czy samokontroli, zadowolenia i umiarkowania.

A jaka jest odpowiedź współczesnego świata na największy dylemat życia, samą śmierć? Przy wszystkich naszych postępach - wszyscy nadal umieramy. Tak, może dożywamy 100 lat, ale możemy przeczytać w Psalmach, że niektórzy ludzie 3000 lat temu też żyli do setki. Nasz współczesny świat z całym swoim postępem nie ma odpowiedzi na śmierć, w przeciwieństwie do głównego przesłania naszej Wiary Chrześcijańskiej - Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będącym w grobach życie dał.

Wracając do mojego głównego punktu, że każdy naród i kultura na przestrzeni dziejów wierzył w coś poza sobą. DLACZEGO? Arcybiskup Albanii Anastasios, były profesor religii świata, odpowiada w ten sposób:
Religie rodzą się z tęsknoty ludzkości za „Świętym”, za Nieskończonością.
Boski obraz, który jest podstawową cechą ludzkości, nigdy nie został zniszczony. I ten obraz prowadzi nas do transcendentnej rzeczywistości.

W każdym z nas jest coś, co pragnie czegoś poza nami. Dlatego każdy naród na przestrzeni dziejów szukał tej Wiecznej Transcendentnej Rzeczywistości. Huston Smith, znany uczony, który napisał książki „The World’s Religions” i „Why Religions Matter: The Fate of the Human Spirit in an Age of Disbelief”, ujął to w ten sposób:
Codzienna ziemska egzystencja nie może w pełni zadowolić ludzkiego serca.
W człowieczeństwo wpisana jest tęsknota za czymś „więcej” niż to, co świat codziennych doświadczeń może zaoferować.
Ta tęsknota silnie sugeruje istnienie czegoś, do czego dąży życie, w sposób, w jaki skrzydła ptaków wskazują na rzeczywistość powietrza.

Zarówno arcybiskup Anastasios, jak i Huston Smith rzucają wyzwanie naszemu świeckiemu, materialistycznemu światopoglądowi, który próbuje odrzucić lub zminimalizować wiarę. Jednak z historii wiemy, że ludzkość została stworzona dla czegoś większego niż nasza obecna kondycja ludzka, czegoś większego niż tu i teraz. Bez względu na to, jak zamożni, wygodni, dobrze wykształceni i szczęśliwi możemy być w tym ziemskim życiu, jest w nas coś, co tęskni za czymś poza nami.

Być może trzeba zakończyć mądrymi słowami św. Augustyna, który najlepiej to podsumował: „O Panie, Ty nas stworzyłeś dla siebie i nasze serce jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie”.
 
o. Luke A. Veronis

za: Anchor

fotografia: andreiyka7 /orthphoto.net/