publicystyka: Oziębienie wiary - czy to normalne?

Oziębienie wiary - czy to normalne?

tłum. Gabriel Szymczak, 19 czerwca 2021

Kiedyś lubiłem modlitwy, posty, długie nabożeństwa i pielgrzymki, ale nagle wszystko się zmieniło. Dlaczego?"

Powód pierwszy. Zwątpienie
Wierzę, że oziębienie w wierze to zupełnie normalny proces. Czym jest ono spowodowane? Przyjrzyjmy się temu pytaniu. Kiedy człowiek dochodzi do wiary, zazwyczaj postrzega świątynię, kapłana i posługę jako coś magicznego, transcendentalnego i bezpośrednio związanego z niebem. Postrzega otaczających go ludzi jako prawie świętych, bardzo życzliwych i pomocnych, co oczywiście jest przyjemnym doświadczeniem. Okres ten może trwać od kilku miesięcy do kilku lat, zanim zaczną pojawiać się pewne czynniki wpływające na tego człowieka. Ogląda telewizję, śledzi media i portale społecznościowe, komunikuje się z przyjaciółmi i rodziną oraz poznaje fakty, które mogą go zniechęcić. Może na przykład przeczytać, że zejście Świętego Ognia, które uważał za cud, to nic innego jak „sztuczka księży - szarlatanów”, a potem może natknąć się na wideo przedstawiające duchownego zachowującego się w niewłaściwy sposób.

Połączenie takich czynników prowadzi do wątpliwości. Zaczyna kwestionować poprawność swojej wiary i sprawiedliwość swojego Kościoła, zastanawiając się, czy wszystko w nim jest naprawdę takie, jak mu powiedziano. To normalne. Każdy chrześcijanin musi przejść przez takie wątpliwości. W rzeczywistości dziwniejsze jest, jeśli ktoś ich nie ma. W wątpliwościach, pytaniach i dążeniu do głębszego zrozumienia nasza wiara pogłębia się. Tam, gdzie nie ma wątpliwości, nie ma też głębi. Wierzę, że wątpliwości i wynikające z nich zmiany w naszej wierze są częścią naturalnego procesu.

Powód drugi. Zmęczenie
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zmęczenie jest bardzo częstym powodem oziębienia wiary. Kiedy zostałem wyświęcony, przez pewien czas znajdowałem się na bardzo wysokim duchowym wzniesieniu. Wielu chrześcijan zna to uczucie duchowej „nieważkości”, kiedy z łatwością spędzają godziny na modlitwie, poszcząc o chlebie i wodzie. Jednak ten etap po pewnym czasie kończy się i często jest zastępowany uczuciem znużenia. Człowiek uświadamia sobie wtedy, że ciągłe trwanie w takim modelu życia jest bardzo trudne. Ta sytuacja jest również całkowicie normalnym procesem. Dla wierzącego ważne jest znalezienie kompetentnego i rozsądnego spowiednika, który doradzi mu takie ćwiczenia duchowe, które będzie w stanie znieść.

Nasz biskup wyraził kiedyś bardzo interesującą myśl: reguła modlitewna zawarta w Typikonie była „przeznaczona” dla mnichów, a nie dla świeckich. Wyobraź sobie mistrza olimpijskiego trenującego, aby wygrywać zawody na najwyższym poziomie. Czy zwykły człowiek mógłby znieść to samo „obciążenie” i trenować w tym samym rytmie? Oczywiście nie. To samo dotyczy chrześcijan. Każdy musi sam określić ten „tryb” i upewnić się, że może go znosić każdego dnia. Ten, który doświadcza oziębienia w wierze z powodu uczucia zmęczenia, powinien zrozumieć, że nie musi ścigać się z samym sobą, dopóki robi to, co może.

Sportowiec podczas treningu rozwija określone mięśnie, a następnie przyjmuje coraz większe obciążenia. Chrześcijanin robi to samo duchowo. Jeśli coraz aktywniej włącza się w życie cerkiewne, stopniowo nauczy się bardziej szczerej modlitwy, a także częstszego przystępowania do Eucharystii i spowiedzi. Ale znowu - tak jak sportowiec potrzebuje trenera, który reguluje jego aktywność fizyczną, tak chrześcijanin potrzebuje ojca duchowego, który będzie regulował jego „duchowe obciążenie”. Najważniejsze jest znalezienie duchownego, któremu ufasz. Jeśli chcesz pozostać na dobrej drodze przez długi czas, poszukaj trenera!

Powód trzeci. Uczucie nudy

Czasami nasz chłód w wierze pojawia się, ponieważ mamy dość tych samych nabożeństw, tej samej reguły modlitewnej i innych „rutynowych” rzeczy. Cóż, nie jest tajemnicą, że tak zwane „myślenie mozaikowe” jest powszechne wśród współczesnych ludzi. Chcemy rozrywki lub informacji bardzo szybko i w przystępnej formie. Na przykład z tego powodu wielu współczesnych młodych ludzi nie może czytać literatury klasycznej, uważając ją za nudną.

Co mogę powiedzieć w tej sytuacji? Tak, Kościół jest konserwatywny. Ale jeśli idziemy do cerkwi, musimy zrozumieć, że nie przyszliśmy dla rozrywki lub czegoś spektakularnego, ale przyszliśmy do Boga. Nie spodziewamy się, że w gabinecie lekarskim będziemy się bawili. Wręcz przeciwnie, rozumiemy, że będą testy, badania, a potem być może jakieś długotrwałe leczenie. Tak samo jest z Kościołem. Wierzący idzie do Boga krok po kroku, stopniowo odsłaniając swoją duszę. To wymaga czasu. Modlitwa jest pracą i wymaga czasu, koncentracji i odpowiedniej postawy. Chrześcijanin musi zrozumieć, że Kościół jest domem Ojca, ale jest to również gabinet doktora, w którym nie ma natychmiastowych rezultatów.

Osobie zmęczonej monotonią życia duchowego powiedziałbym: módl się, przestrzegaj postów i pracuj nad sobą i swoim stosunkiem do otaczającego świata. Rezultat nastąpi i poczujesz łaskę Bożą. Ale jeśli przychodzisz do cerkwi na „pokaz”, nie będzie rezultatu. W Kościele nie o to chodzi. Wiara pomaga nam zmienić samą istotę i sens naszego życia. Ale jest jeden ważny aspekt: musimy być na to przygotowani. Całe życie chrześcijanina jest drogą do Chrystusa.

o. Mikołaj Markowski

za: Orthodox Life

fotografia: ursiy /orthphoto.net/