publicystyka: Zmartwychwstały Chrystus przychodzi do wszystkich

Zmartwychwstały Chrystus przychodzi do wszystkich

tłum. Gabriel Szymczak, 06 czerwca 2021

Między Paschą a Wniebowstąpieniem jest pięć niedziel. Pierwsze dwie niedziele skupiają się na osobach związanych ze Zmartwychwstaniem Chrystusa. Kolejne trzy niedziele - na przyjściu Chrystusa do ludzi z różnymi problemami: sprawiedliwych, którzy cierpią; tych, którzy upadli w swej teologii i moralności oraz tych, którzy po prostu nie widzą.

Pierwsza niedziela po Passze związana jest z Apostołem Tomaszem, często nazywanym Niewiernym Tomaszem. Tomasz wątpił w Zmartwychwstanie Chrystusa, chociaż inni uczniowie już widzieli Go żywego. Tomasz wątpił, ale nie opuścił społeczności uczniów. Tomasz pozostał z tymi, którzy widzieli Zmartwychwstałego Chrystusa, chociaż wątpił w ich świadectwo. A ponieważ Tomasz przebywał z tymi, którzy widzieli, sam Tomasz także ujrzał. Tomasz nie tylko zobaczył Zmartwychwstałego Chrystusa, ale dotknął Jego ran i włożył rękę w przebity bok. Z powodu wątpliwości Tomasza pewność Zmartwychwstania Chrystusa staje się jaśniejsza. I nie tylko fizyczne Zmartwychwstanie Chrystusa zostało potwierdzone przez dotknięcie ciała Chrystusa przez Tomasza, ale również została potwierdzona boskość Chrystusa, ponieważ to Tomasz, były wątpiący, pierwszy odważnie oświadczył, że Jezus Chrystus jest zarówno Panem, jak i Bogiem.

My też czasem wątpimy. Niekiedy przechodzimy przez długie okresy zwątpienia. Zwątpienie niekoniecznie jest grzechem. Wszystko zależy od tego, co z nim zrobisz. Jeśli pozwolisz, by wątpliwości odciągnęły cię od Kościoła, od tych, którzy ufają Zmartwychwstaniu Chrystusa, to z pewnością ta wątpliwość doprowadziła cię do grzechu. Jeśli jednak pomimo wątpliwości ufasz tym, którzy widzieli, to znaczy tym, którzy duchowo widzą lub dzięki cudownym wydarzeniom są pewni, lub którzy mają jedynie proste serce i dar wiary, jeśli pozostaniesz z Kościołem, z tymi którzy wierzą - i ty również, tak jak Tomasz, możesz „ósmego dnia” dotknąć Chrystusa. To odniesienie do ósmego dnia nie jest odniesieniem do czasu, ale do wieczności. Nawet jeśli przeżyjemy całe życie zmagając się z wątpliwościami, ósmego dnia, w dniu, w którym wejdziemy w wieczność, my poznamy – tak jak jesteśmy poznani. Ósmego dnia wszelkie wątpliwości znikną i wszyscy zostaniemy objęci Światłem, które nie zna wieczoru.

Druga niedziela po święcie Paschy skupia się na kobietach z wonnościami, św. Józefie i Nikodemie. Kobiety niosące wonności to kobiety, które „szły w ślad za Jezusem z Galilei, usługując Mu” (Mt 27, 55). One dbały o fizyczne potrzeby Jezusa: zdobywały i przygotowywały jedzenie, znajdowały Mu miejsce do spania w nocy, naprawiały Jego podarte ubranie lub sandały. Sposób, w jaki wyrażały swoją wiarę i miłość do Boga, polegał na trosce o fizyczne człowieczeństwo Bogoczłowieka Jezusa Chrystusa. I nawet po Jego śmierci, ponieważ nie rozumiały jeszcze zmartwychwstania, niosąc wonności nadal opiekowały się ciałem Zbawiciela. Po ukrzyżowaniu kobiety te, wraz z Józefem z Arymatei i Nikodemem, przyniosły do grobu wonności i mirrę, aby namaścić ciało Pana. A ze względu na troskę o fizyczne potrzeby Jezusa, jako pierwsze ujrzały zmartwychwstałego Chrystusa.

Są one przykładem dla nas wszystkich, jak wiara i miłość są wyrażane poprzez troskę o rzeczy fizyczne. Kościół jako Ciało Chrystusa ma zarówno aspekt fizyczny, jak i duchowy. Miłość do Boga i bliźniego wyraża się w trosce o jedno i drugie. Kult duchowy jest istotną częścią naszego życia z Bogiem, ale kult duchowy może łatwo stać się urojeniem bez dbania o fizyczne potrzeby Kościoła (budynki, kapłanów, różne działania i organizacje, które pozwalają Kościołowi funkcjonować). Podobnie jeśli troszczymy się tylko o fizyczne potrzeby tych, którzy cierpią, choć to godne i ważne, nie zapewniając jednocześnie duchowego komfortu i nauczania, ryzykujemy, że staniemy się tylko kolejną organizacją pozarządową, taką jak Czerwony Krzyż czy Organizacja Narodów Zjednoczonych. Bez wątpienia one wykonują dobrą robotę - ale nie są Kościołem. Tylko Kościół może głosić Ewangelię. Tylko Kościół może ofiarować Chleb z Nieba i Wodę, która daje życie wieczne. I fizyczność, i duchowość – oba te aspekty są ważne. Podobnie jak kobiety niosące wonności, wyrażamy naszą wiarę i miłość do Boga troszcząc się o fizyczne potrzeby Kościoła oraz troszcząc się o fizyczne i duchowe potrzeby osób wokół nas.

Trzecia niedziela po Passze to niedziela o paralityku. Ten człowiek jest najwyraźniej wiernym wyznawcą. Od trzydziestu ośmiu lat czeka w świątyni na cud. Jakąż wiarę ma ten człowiek! Czeka przy sadzawce w świątyni na cud od trzydziestu ośmiu lat i przez ten czas nic dobrego mu się nie przytrafia. Może widział uzdrowienie innych. Z pewnością słyszał historie innych, którzy doświadczyli cudu. Ufa Bogu i wierzy, że on również może zostać uzdrowiony. I tak w wierze czeka i czeka, i czeka. Czeka na przyjście Człowieka. Ten Człowiek w końcu przyszedł. Jezus Chrystus, Syn Boży, przyszedł do niego i zapytał, czy chce wyzdrowieć. Po trzydziestu ośmiu latach i bez cienia cynizmu czy sarkazmu, ten człowiek po prostu wyjaśnia Jezusowi swój problem. A Jezus uzdrawia go i każe mu wziąć łoże i chodzić.

Wielu z nas jest takimi, jak ten wierny człowiek. Chodzimy regularnie do cerkwi, modlimy się, wierzymy, prosimy i czekamy…. I wydaje się, że nic z tego nie wynika. Słyszymy o innych, którzy doświadczają cudów. Słyszymy o świętych, którzy otrzymali niesamowitą moc od Boga. Wierzymy, że Bóg może również nas wybawić od naszego cierpienia, od naszej bardzo realnej potrzeby. A więc modlimy się, wierzymy i mamy nadzieję, może nawet przez trzydzieści osiem lat lub dłużej. Podobnie jak paralityk przy sadzawce owiec, możemy ulec pokusie cynizmu lub sarkazmu, zastanawiając się, dlaczego Bóg błogosławi innych cudownymi znakami, ale nasze modlitwy wydają się nigdy lub bardzo rzadko wysłuchane. Podobnie jak paralityk, musimy czekać na Boży czas, musimy czekać na Chrystusa i nadal po prostu wyjaśniać Mu nasze problemy. Trzydzieści osiem lat to długie oczekiwanie z wiarą na cud, ale to jest lekcja paralityka. Naszym zadaniem jest ufać i czekać. To Bóg ma nas zbawić, kiedy i jak uzna za stosowne.

Czwarta niedziela skupia się na kobiecie przy studni. Ta kobieta była Samarytanką, wyznawczynią heretyckiej sekty judaizmu. Miała pięciu mężów, a ten, z którym teraz była, nie był jej mężem. Jednak pomimo jej herezji i niemoralności, Jezus przyszedł do niej. Jezus nie tylko przyszedł do niej, ale poprosił ją o przysługę: „Daj mi pić”. Może być dla nas zaskakujące, że Jezus przyszedł do grzesznicy i heretyczki, że nawet poprosił ją, aby wyświadczyła Mu przysługę. Jednak to, że jej wiara była błędna, nie oznacza, że nie było w niej wiary również w to, co prawdziwe, a zwłaszcza w przyjście Mesjasza. I to właśnie ta odrobina prawdy ukryta w fałszu herezji pozwoliła jej najpierw podejrzewać, a potem uwierzyć, że Jezus jest Mesjaszem. Jezus delikatnie skonfrontował się z jej błędami teologicznymi i moralnymi, ale błędy te nie powstrzymały Go od dania jej Żywej Wody, która prowadzi do życia wiecznego.

Podobnie jak ta Samarytanka, niektórzy z nas zawiedli moralnie i być może wyznają heretyckie poglądy, sprzeczne z nauką Kościoła. Jednak bez względu na to, jak wielka jest nasza moralna porażka lub jak daleko zabłądziliśmy teologicznie, Chrystus wciąż przychodzi do nas i prosi nas o wodę. To znaczy - prosi nas, abyśmy dali Mu to, co mamy, abyśmy przyszli do Niego z jakimikolwiek cząstkami prawdziwej wiary, jakie posiadamy. Z pewnością nadejdzie czas, kiedy będziemy musieli skorygować naszą teologię i pokutować za nasze moralne niepowodzenia, ale nie od tego zaczyna się nasze życie w Chrystusie. Nikt z nas nie może się umyć do czysta, nikt z nas nie może być wystarczająco czysty, aby przyjść do Chrystusa. Wszyscy po prostu przychodzimy tacy, jakimi jesteśmy, z tą małą wiarą, jaką mamy i dźwigając ciężar wszystkich naszych upadków. Sami oddajemy Chrystusowi to, co mamy, a On nas przyjmuje. Tak jak Jezus przyszedł do niewiasty przy studni, tak zmartwychwstały Chrystus przychodzi do nas wszystkich, którzy zawiedliśmy - moralnie, teologicznie; Jezus przychodzi do nas i prosi nas o wodę, aby móc dać nam Wodę Żywą.

Piąta niedziela
po Passze to niedziela o ślepcu. Nie znamy jego imienia, wiemy tylko, że urodził się niewidomy. Wiemy, że jego ślepota nie była spowodowana żadnym konkretnym grzechem - ani jego własnym, ani jego rodziców. Prawdopodobnie był młody, miał około trzynastu lub czternastu lat. Co ciekawe, Jezus nie rozmawiał z tym człowiekiem, zanim go uzdrowił. Nie pytał go, czego chce, tak jak zrobił to w przypadku paralityka. Jezus tylko zrobił trochę gliny, natarł nią oczy mężczyzny i powiedział mu, żeby poszedł i zmył ją. Mężczyzna zrobił to, co powiedział Jezus i został uzdrowiony. Ten człowiek zyskał wzrok fizyczny i wzrok duchowy — to znaczy wiarę w Jezusa — mimo że jego rodzice i przywódcy religijni, którzy byli świadkami cudu, pozostali duchowo ślepi.

Jeśli paralityk reprezentuje tych z prawdziwą wiarą, którzy muszą czekać, a Samarytanka - tych, którzy wierzą, ale zawodzą moralnie lub teologicznie, to ów ślepiec przedstawia tych, którzy po prostu nie widzą, po prostu w ogóle nie wierzą. Duchowo ślepi od urodzenia to ci, którzy nie widzą żadnej wartości w religii, którzy wydają się nie mieć duchowej intuicji ani wiary, by wierzyć w jakąkolwiek moc wyższą. Są duchowo ślepi - jednak zmartwychwstały Chrystus również i do nich przychodzi. Kiedy Jezus przychodzi do duchowo niewidomych, często czyni to w zaskakujący sposób, bez ostrzeżenia i prosi, aby coś zrobili. Niejeden duchowo ślepy doszedł do wiary, czyniąc dobro, pomagając innym lub wspierając Kościół w potrzebie. W małym akcie posłuszeństwa kryje się wielka duchowa moc. Znam wiele historii mężczyzn i kobiet, którzy przyszli do Kościoła tylko z powodu wierzącego małżonka. Aż pewnego dnia, poprzez akt hojności, akt służby lub inne zbożne posłuszeństwo wobec pragnienia czynienia dobra, w ich sercach zaczęła świtać wiara.

Każda z pięciu niedziel między Paschą a Wniebowstąpieniem skupia się na konkretnych osobach lub wydarzeniach, które pomagają nam zrozumieć, w jaki sposób zmartwychwstały Chrystus nadal przychodzi do każdego z nas. Bez względu na nasze mocne i słabe strony, naszą wiarę lub wątpliwości, nasze porażki, a nawet naszą ślepotę, Chrystus przychodzi do nas wszystkich. Rzadko przychodzi kiedy lub jak oczekujemy, ale jeśli ofiarujemy Mu to, co mamy - małe posłuszeństwo, małą wierność, ciągłą wytrwałość w cierpieniu, cokolwiek to jest - jeśli ofiarujemy Chrystusowi to, co mamy, wtedy Chrystus jest w stanie zadbać o wszystko, czego nam brakuje.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: Sheep1389 /orthphoto.net/