publicystyka: Światło na końcu tunelu

Światło na końcu tunelu

tłum. Justyna Pikutin, 28 marca 2021

Kto nie lubi jeździć pociągiem? Za oknem przelatują oblane słońcem polany, soczysta zieleń drzew, błękit rzek i nieba. Ludzie na peronie i poza nim, jak okiem sięgnąć, sprawiają wrażenie spieszących w służbowych obowiązkach, zajętych i niewzruszonych. W przedziale na stoliku paruje szklanka z herbatą, a podróż przybiera jakąś mistyczną i sakralną głębię.

Nie jest to już zwyczajne przemieszczanie się z punktu “A” do punktu “B”, a podróż w czasie i przestrzeni. Być może dlatego wszystko wokół również przybiera formę czegoś bardzo ważnego i niezwykłego, nawet zwykła rozmowa z innymi pasażerami. W tym wesołym zamieszaniu praktycznie nie ma najmniejszej możliwości, by skupić się nad tym, co mamy w swoim sercu, a tym bardziej modlić się lub myśleć o sobie i swoich grzechach. Szczególnie, jeśli jedziesz w pociągu bez przedziałów.

Tak wygląda nasze życie poza postem. Wesoło podążamy w określonym kierunku, oczy i myśli skaczą po okolicznych miejscach, czasami zachwycając się widokami, a czasami spowalniając na osądzaniu i gniewie. W pewnym momencie puste rozmowy i spotkania stają się dla nas czymś więcej niż zwyczajnym spędzaniem czasu, a tym samym  bardziej niż potrzeba zaczynamy przykładać więcej wagi do błahych, przyziemnych spraw. W tym próżnym zgiełku niepostrzeżenie tracimy kontakt z Bogiem, a oko naszego serca prześlizguje się po powierzchni modlitw, nie próbując nawet zagłębić się w nie.

To właśnie znaczą słowa: “w lenistwie spędziłem całe me życie...” (W lennosti wsie żytije moje iżdich...). Wykorzystałem cały czas i nic nie osiągnąłem. N I C. Przez cały swój wolny czas patrzyłem w okno i piłem herbatkę.

Wnet pociąg wjeżdża do tunelu...
Znikają różnobarwne widoki, w ciemności znikają twarze pozostałych pasażerów, w mroku tonie całe wnętrze wagonu. Mimowolnie wszyscy milkną. Słychać tylko stukot kół na szynach, który naśladuje bicie serca. W tej ciemności wszystkie słowa tracą sens, wszystkie tematy stają się nieistotne, wszystkie wiadomości stają się nieaktualne. Przemieszczanie się z punktu “A” do punktu “B” staje się niewidzialne, wymyślone, jak i całe życie. I czy w ogóle jest jakieś przemieszczanie się, czy jest ruch?
Pociąg jedzie - i nie jedzie.
Życie płynie - i nie płynie.

Początkowo wydaje się, że brakuje nam tchu, nie można oddychać w tym strasznym mroku, tak jakbyś znalazł się nie w zwykłym tunelu, a w kosmicznej próżni. Jednak stopniowo oczy przyzwyczajają się do ciemności i powoli zaczynasz rozpoznawać zarysy niektórych przedmiotów. Te zarysy stają się o wiele bardziej tajemnicze niż widok samych przedmiotów w świetle dziennym. Nawet twarz innego pasażera poza tunelem była prosta i nieatrakcyjna, a w mroku staje się szlachetna lub przeciwnie - przerażająca. Tunelem jest dla nas Wielki Post. Niespodziewanie odcina on prawie wszystkie obrazy tego świata. Głosy telewizji i internetu, tworzące przeraźliwe wycie, wspólnie milkną i pogrążamy się w błogosławionym, niemym mroku skruchy. Jeszcze z daleka ciemna plama wielkopostnego tunelu przerażała nas swą wąskością i ciasnotą. Wydawało się, że tam, w środku, zupełnie nie ma życia. Wyglądała jak ciemny grób - chłodny, pusty i zwyczajny, tak zwyczajny, jak zwyczajna może być sama śmierć.

Ale teraz jesteśmy w środku - i oczy powoli zaczynają przyzwyczajać się do tej ciemności. Od niesamowitej skąpości obrazu coraz częściej spoglądamy w głąb siebie - i widzimy w sobie tę samą ciemność, tyle że duchową. To mrok złośliwości, otaczający muł rozpusty. Z powodu tego mułu nawet pociąg ledwo może poruszać się do przodu, koła bezustannie boksują w miejscu, a cel ciągle jest tak samo daleko.

Tylko w mroku tunelu w końcu urywa się niemający końca potok pustych słów i język nieśmiało, jakby próbując smaku, znów uczy się modlitwy: “Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną grzesznym” (Hospodi Iisusie Chrystie, pomiłuj mia hresznaho)...

By poznać największą łaskę na ziemi, trzeba znaleźć się w grobowej ciemności tunelu. Wtedy słońce i światło słoneczne stają się dla człowieka najdroższe i najbardziej upragnione.
Święty Symeon Słupnik, nim wszedł na słup, doświadczył różnych rodzajów ascezy. Wśród nich było też takie: znalazł on wyschniętą studnię, gdzie żyły różne gady i owady, i wszedł do niej po linie. Tam gorliwie modlił się, pościł i wyrażał skruchę. W ciemności i mroku Symeon, w otoczeniu żuków, robactwa i żab, poszukiwał światła Bożej łaski.
Studnia - to też tunel. Tylko wertykalny.

Widocznie, dopóki nie zejdziesz w głąb swego serca, gdzie żyją jedynie gady i obrzydliwości, nie zdołasz znienawidzić samego siebie i swojego marnego życia. Póki realnie nie poczujesz smrodu swoich słabości, które w epitetach Wielkiego Kanonu porównane zostały do gnoju i kału, nie zdołasz porzucić grzesznych przyzwyczajeń.

Pozostaje tylko zastanowić się. Przecież kiedy widzimy obrzydliwego owada, np. karalucha, od razu instynktownie staramy się go zadusić. Jak więc Bóg, Czystszy od przejrzystego nieba, Jaśniejszy od samego słońca, Najświętszy i Najbardziej Idealny, patrzy na nas, pełzających przed Jego obliczem? Jak On słyszy nasze niegodne modlitwy, niespełnione obietnice i widzi nasze obrzydliwe myśli, słowa oraz czyny? Jak spogląda na nasze nędzne ręce, pogrążone w złych uczynkach? Dlaczego nie zważając na to pozostajemy żywi i nawet zdrowi? Dlaczego ogień z Niebios nie oparzy naszych złowieszczych ust? I mało tego: jak my, żyjąc gorzej od nierozumnych stworzeń, śmiemy przyjmować Najświętsze Sakramenty Ciała i Krwi Chrystusa?...

Pozostaje tylko się zastanowić...

Pozostaje tylko zachwycać się niewiarygodnie wielką Bożą cierpliwością. Bóg jest wielkim optymistą. On, znając naszą niewierność, pozostaje zawsze wiernym i nie traci nadziei na nasz powrót. Pozostaje wierny, ponieważ nie może nie być wiernym dlatego, że nie może nie kochać. Jak postąpilibyśmy z człowiekiem mając pewność, że on nas zdradzi? Co najmniej zerwalibyśmy kontakt. Jednak Bóg, mając tę pewność, tym niemniej gotów jest na nadzwyczajne akty miłości, i gdyby było to konieczne, byłby gotów za każdego z nas ponownie przejść ukrzyżowanie...

Niestety, te wszystkie myśli ukryte są w skrzyni na dnie studni. By znaleźć ją i otworzyć, trzeba zejść do niej po drabinie Wielkiego Postu, dobrowolnie odchodząc w mrok w celu kontaktu z Bogiem, a następnie rękoma rozkopać mokrą ziemię serca, odrzucając po drodze odwracające uwagę stawonogi, płacząc i wyrażając skruchę za swoją obrzydliwość.

Prawdopodobnie nic tak nie uczy pokory, jak wyprawa w głąb swojej duszy i przeniknięcie do głębi swego serca. Wielki Post daje niezbędne do tego okoliczności, jednak czy podejmiemy się tego, czy nie - to indywidualny wybór każdego człowieka. Kiedy Wielki Post zmienia się w Wielki Pot, który wylewany jest od napięcia i wysiłku - następuje wyswobodzenie się z grzechów-tyranów. Wtedy serce wypełnia się łaską.

Tak więc wjechaliśmy już do tunelu. Mam nadzieję, że nie tylko u mnie portale społecznościowe i wiadomości zawisły poszarpanymi przewodami na moich złączach komputerowych. Aby rozpocząć kontakt z Bogiem, trzeba zrobić Mu miejsce w swoim sercu. Precz, obrazy tego świata! Precz, filmy, precz, puste myśli, precz, wszystko co zbędne!

Powszechnie wiadomo, że “skrucha” tłumaczy się z greckiego jako “przemiana umysłu”. Teraz trzeba przyswoić, że Wielki Post - to przemiana całego rytmu życia. Transformacja świeckiego człowieka w mnicha.
Teraz każdy przyodziany jest w kłobuk, każdy w pierwszy poniedziałek Wielkiego Postu złożył obietnicę Bogu i uczynił swoje życie osobiste płaczem za grzechy.

O jakim jedzeniu można mówić w takiej sytuacji?! Wielki Post daje nam świadomość prostej prawdy: pokarm potrzebny jest ciału, by nie umrzeć. Dlatego bitwa z grzechami zawiera w sobie dodatkowo walkę z własnym ciałem, jednak nie można mylić wskazówek. Przecież można wygrać walkę, ale przegrać wojnę i odwrotnie. Najważniejsze - to spokornieć. A niejedzenie - to wyłącznie narzędzie, broń przeznaczona do tego celu. Niemożliwy jest zupełny brak wstrzemięźliwości w jedzeniu i zarazem sukces w przeżywaniu Wielkiego Postu.

Pewnego razu do św. Makarego Wielkiego przyszedł bies ze słowami: “Wszystko, co robisz, ja też robię. Ty pościsz, a ja nigdy nie jem. Ty czuwasz, a ja nigdy nie śpię. Tylko jednym mnie zwyciężasz - pokorą”.

O Boska i upragniona pokoro! Jeśli choć trochę zdołamy ją osiągnąć w ciągu Wielkiego Postu, to kiedy wyjdziemy na zewnątrz z pokutnego tunelu na Paschę, oświeci nas nie tylko światło słoneczne, ale o stokroć więcej - nieopisana Światłość Bożej łaski, czego modlitewnie wszystkim nam życzę.

o. Sergiej Biegijan

za: pravoslavie. ru

fotografia: casian123 /orthphoto.net/