publicystyka: O modlitwie świętego Efrema Syryjczyka. Część III

O modlitwie świętego Efrema Syryjczyka. Część III

ihumen Nektariusz (tłum. Michał Diemianiuk)), 05 kwietnia 2024


***
Hospodi i Władyko żywota mojeho! Duch prazdnosti, unynija, lubonaczalija i prazdnosłowija nie dażd' mi.

Panie i Władco życia mego! Ducha próżniactwa, acedii, żądzy władzy i pustosłowia nie daj mi.

Duch że cełomudrija, smirennomudrija, tierpienija i lubwie, daruj mi, rabu Twojemu.

Ducha zaś czystości, pokornej mądrości, cierpliwości i miłości, daj mi, słudze twemu.

Jej Hospodi Cariu, daruj mi zrieti moja prehrieszenija, i nie osużdati brata mojeho, jako błahosłowien jesi wo wieki wiekow. Amiń.

O Panie Królu, daj mi widzieć moje grzechy, i nie osądzać brata mego, albowiem błogosławiony jesteś na wieki wieków. Amen.

***

Kiedy święty Efrem kończy prosić o wybawienie go od tego, czego nie chce, zwraca się do Boga z prośbą o to, żeby darował mu cnoty skrajnie ważne dla zbawienia. I prosi przede wszystkim, aby dać mu ducha czystości. W ogóle o czystości dzisiaj jest dosyć trudno mówić, ponieważ współczesny człowiek - i im młodsi ludzie, tym to bardziej wyraźnie można zobaczyć - coraz bardziej tracą wyobrażenie o tym, czym w ogóle jest cnota czystości. Aż do tego, że przychodzi do spowiedzi młody człowiek - powiedzmy, przed trzydziestką - i kiedy go pytasz na wszelki wypadek: “A czy nie było w twoim życiu grzechów przeciwko czystości?” - to on milczy. Milczy nie dlatego, że mu wstyd, a dlatego, że nie rozumie, w czym jest istota pytania. Pamiętam, 10 lat temu w szeregu szkół przeprowadzano wywiad i pytano dzieci konkretnie o znaczenie słowa “czystość”. Dzieci nie znają tego słowa. W szkołach nie wyjaśniają, że jest takie pojęcie, że czystość jest tym, co należy chronić, do czego - nie mając jej - należy dążyć.

Kiedy my mówimy o czystości, ludzie wierzący i tak czy inaczej cerkiewni, to ogólnie rozumiemy, że mowa o cnocie, która przeciwstawiona jest życiu rozpustnemu, nieczystemu i grzesznemu. Ale znaczenie tego słowa (целомудрие, cełomudrije), jak i znaczenie tej cnoty, jest o wiele szersze: tu chodzi o pewną “pełnię mądrości”, stan, kiedy człowiek mędrkuje, czyli myśli, całościowo. Jak to rozumieć? Ludzka natura po upadku przemieniła się w pewien zbiór przeciwstawnych sił, przypominając sobą znaną bajkę o łabędziu, raku i szczupaku. Nierzadko bywa, że wola w nas dąży do jednego, uczucia ciągną do drugiego, umysł nalega na trzecie, i my stale żyjemy w tym konflikcie z samym sobą. I tylko na miarę tego, jak zaczynamy podporządkowywać swojemu, mimo wszystko odróżniającemu dobro od zła, umysłowi wolę i uczucia, w naszej duszy stopniowo zamieszkuje stan bliski temu, co można nazwać pokojem z samym sobą, z Bogiem i z otaczającymi ludźmi. Ale częściej żyjemy w jakimś rozbitym wewnętrznym stanie. I oto osiąganie cnoty pełni mądrości właśnie oznacza zbieranie człowieka w jedną całość. Kiedy to zaczyna się odbywać? Gdy u człowieka pojawia się jeden cel, określający jego życie. Wędrowiec, który idzie przez jakąś śniegową pustynię, ma tylko jeden cel: dojść do jakiegokolwiek mieszkania, gdzie może ogrzać się, uratować. I w tym momencie cała jego istota, dobrowolnie lub mimowolnie, jest zebrana, aby to osiągnąć. Kiedy człowiek umiera z głodu, też ma tylko jeden cel - znaleźć coś do jedzenia. I kiedy dla człowieka takim celem w życiu staje się zbawienie - a konkretniej, Sam Pan - to jego mędrkowanie, czyli myślenie, stopniowo staje się całościowym i on sam staje się całościowym człowiekiem. Dlaczego człowiek nie może żyć cnotliwie bez Boga? Dlatego, że nie ma wtedy niczego, co mogłoby po prostu uczynić jego życie całościowym nie w jakimś konkretnym momencie, kiedy dąży on do tego czy innego szczególnego celu, a mogłoby nadać całościowość jego całemu istnieniu. Śmierć przetestuje na wytrzymałość dowolny ziemski obiekt dążeń i zniszczy go. Człowiek może całe życie uważać, że ma coś, po co żyje - i oto leży na łożu śmierci i nagle rozumie, że nie miał i nie ma niczego, ponieważ w obliczu śmierci to wszystko, do czego usilnie dążył, jednakowo nic nie znaczy.

Następnie prosi święty Efrem, żeby Pan dał mu ducha pokornej mądrości. Pokorna mądrość (смиренномудрие, smirennomudrije) to, odpowiednio, pokorne mędrkowanie, czyli pokorne myślenie o sobie samym. To jeszcze nie pokora jako taka, ponieważ pokora - to mimo wszystko już stan, w którym człowiek żyje, i już nie musi dokładać jakichś szczególnych wysiłków do tego, żeby przydusić swoją pychę, ponieważ to już staje się dlań naturalnym. A pokorna mądrość - to kiedy człowiek uczy się myśleć o sobie pokornie. Co znaczy “myśleć o sobie pokornie”? Z reguły, kiedy o sobie myślimy, to znajdujemy w sobie różne cnoty, cechy pozytywne, zdolności; porównujemy siebie z innymi ludźmi i rozumiemy, że w rzeczy samej jesteśmy lepsi od tego, lepsi od tamtego… Nas ktoś obrazi, nas ktoś uciśnie - to wywołuje w nas całą burzę sprzeciwu. Dlaczego? Ponieważ uważamy, że nie zasługujemy na ten ucisk i tę obrazę, a zasługujemy na o wiele lepsze traktowanie. To wszystko jest właśnie tym, co jest przeciwne pokornej mądrości. Kiedy człowiek mędrkuje o sobie pokornie, nie wchodzi w stan buntu, obrazy, zasmucenia - a myśli, że on i tu nie jest dobry, i tam zły, i tu mu się nie udaje, i tylko dziwi się miłości Bożej. I w tym stanie człowiek staje się zdolny przyjąć od Boga najróżniejsze dary. Jest takie obrazowe wyrażenie: “pokorna mądrość - to ta ręka, którą wyciąga człowiek, żeby przyjąć od Boga dary”. Jeśli nie ma pokornej mądrości, to Pan wyciąga do nas te dary, ale nie mamy ręki, żeby je wziąć.

Zapewne każdy z nas dobrze wie, w jakim stopniu sam bywa “pokorny”. Pan opiekuje się, troszczy o to, żebyśmy chociaż w małym stopniu nabyli pokorę. I kiedy prosimy o to, żeby dał nam ducha pokornej mądrości, to co to znaczy w rzeczy samej? To znaczy, że prosimy Pana, aby posłał nam ludzi, okoliczności, sytuacje, które będą nas korzyć. Ale czasami zdarza się tak, że w cerkwi jakiś czas się modliliśmy, czyniliśmy pokłony z modlitwą świętego Efrema Syryjczyka, prosiliśmy o ducha pokornej mądrości - wyszliśmy z cerkwi na ulicę i w tym momencie ta nasza modlitwa spełnia się, a my sprzeciwiamy się temu. Wiecie, nie ma takiej modlitwy, która tak szybko znajdowałaby odpowiedź od Boga, jak modlitwa o darowanie pokory. I jednocześnie nijak nie możemy zrozumieć, że to Pan odpowiada na naszą modlitwę - nam się wydaje, że to jakieś negatywne okoliczności naszego życia, coś takiego, czego w nim w zasadzie nie powinno być. Ale jeśli nauczymy się widzieć w korzących nas ludziach i okolicznościach dar Boży, to niewątpliwie chociaż trochę zbliżymy się przez to do pokornej mądrości.

W rzeczy samej w pokornej mądrości zawarta jest ogromna swoboda. Przecież jak najczęściej postępujemy? Oto nas ktoś obraził, i mamy mocne przekonanie o tym, co powinniśmy zrobić: po pierwsze, udowodnić, że obrażono nas niesłusznie, po drugie, udowodnić to nie tylko otaczającym ludziom, ale i samemu krzywdzicielowi - powinniśmy mu dopiec, powinniśmy go w jakiś sposób zawstydzić. Z reguły nic z tego się nie udaje; czasami się udaje, ale to jeszcze gorzej, niż gdyby się nie udało - ze względu na skutki duchowe. I tracimy na to ogromną ilość sił, czasu - a w rzeczy samej to wszystko jest absolutnie niepotrzebne. A kiedy człowiek jest pokornie mądry, to rozumie, że to wszystko jest zbędne - i nie robi tego wszystkiego. Uwalnia ogromną ilość czasu, sił, duchowej energii dla tych spraw, które mu są o wiele bardziej potrzebne. Oprócz tego, człowiek pokornie mądry po prostu nie przeżywa tych spraw, które my przeżywamy. Gdyby była możliwość zajrzeć teraz w nasze myśli, to ujrzelibyśmy nawzajem między sobą najróżniejsze niepokoje związane z tym, że nie możemy pogodzić się z wolą Bożą i często z wolą ludzką, która czasami bywa w naszym życiu nierozerwalnie związana z wolą Bożą. Kiedy czegoś się boimy, kiedy czegoś się lękamy, kiedy przeżywamy “a nagle coś będzie”, “a nagle tak się stanie”, to znowu oskarża nas o niegotowość pogodzenia się z wolą Bożą. Jeśli zaś mamy taką gotowość, to nie będziemy się bać. Zadziwiająca jest taka sprawa: wydaje się, że pokorny człowiek to człowiek bardzo miękki, bez woli, słaby. A w rzeczy samej - to najsilniejszy człowiek. To człowiek, który po prostu w zasadzie niczego się nie boi.

Cnota pokornej mądrości jest bardzo ściśle związana z czystością. Ponieważ z reguły kiedy człowiek dokonuje jakiegoś grzechu przeciwko czystości - jeśli mieć na uwadze powszechne rozumienie tego słowa - to zawsze bywa to związane z pychą. Święty Jan Klimak pisze, że tam, gdzie następował upadek, wcześniej zapanowała pycha, i właśnie ona pozbawiła człowieka sił, niezbędnych, żeby przeciwstawić się grzechowi. Apostoł Jakub mówi o tym, że Pan “pysznym przeciwstawia się, a pokornym daje łaskę”. Co znaczy “przeciwstawia się pysznym”? To znaczy, że nie pomaga pysznym. Przecież jeśli Pan będzie pomagać pysznemu, to taki człowiek rozwinie się w swojej pysze i będzie coraz bardziej podobnym do biesa, do diabła. Dlatego Pan, przeciwnie, takiemu człowiekowi nie daje w życiu uczynić tego, czego on chce, i on dobrowolnie lub mimowolnie pokornieje. Kiedy zaś człowiek jest pokorny, Pan rzeczywiście daje mu Swoją łaskę, która chroni go i która czasami dokonuje jakiejś zadziwiającej rzeczy. Jak mówił święty mnich Nektariusz Optinski, tylko kiedy człowiek pokornieje ostatecznie i uważa siebie za nicość, Pan może uczynić z niego coś naprawdę wielkiego.

Zresztą, czasami widzimy, że nawet bardzo pyszni ludzie w tym życiu odnoszą sukcesy, i to znaczące, ale to odbywa się wtedy, kiedy człowiek upiera się w swojej pysze do tego stopnia, że Pan jakby pozostawia go. W czym zawiera się pozostawienie człowieka przez Boga? Czasami nam się wydaje, że to wyraża się w tym, że na człowieka spadają najróżniejsze nieszczęścia, choroby, jakieś niedogodności. Nie, przeciwnie, to znaczy, że Bóg człowieka nie pozostawia, to znaczy, że On wszelkimi sposobami ciągnie go do pokajania i do pokory. Jeśli zaś przeciwnie, ktoś żyje jak ostatni grzesznik, ale przy tym nie cierpi żadnych nieszczęść, to jest to właśnie oznaka pozostawienia przez Boga: to znaczy, że ten człowiek jest na tyle martwy duszą, że Pan nie tyle odstępuje od niego, ale widzi, że te środki, które można byłoby wykorzystać dla zbawienia tego człowieka, będą nieskuteczne. I może być, że Pan da takiemu człowiekowi iść do końca bez potknięcia, jak on zechce, a potem w ostatnim momencie mimo wszystko zawstydzi go i pokaże wszystkim, czym może skończyć się droga pychy. Na pewno my wszyscy znamy takie przykłady - być może z grona naszych znajomych, a przynajmniej z grona ludzi znanych - kiedy życie człowieka długi czas było udane, wielu mu zazdrościło, i nagle jakiś moment - i nie ma tego człowieka, a razem z nim nie ma jego bogactwa, nie ma tego, co wybudował, nie ma w ogóle nic. Albo sam człowiek jeszcze jest, a tego, co stworzył, już nie ma, wszystko obróciło się w proch. Tak też Pan czasem upokarza ludzi pysznych, po to, żeby inni ludzie mogli na to popatrzeć i mogli się czegoś na tym przykładzie nauczyć.

Tak więc kiedy człowiek walczy z tą namiętnością, która przeciwstawia się czystości, i nijak nie może z nią współistnieć, powinien zawsze popatrzeć: a czy nie ma w nim pychy, z którą nie walczy? Jeśli człowiek zaczyna walczyć ze swoją pychą, to z reguły zaczyna odnosić sukcesy także w czystości.

ihumen Nektariusz (Morozow) [tłum. Michał Diemianiuk]

za: pravoslavie.ru

fotografia: novinar /orthphoto.net/