publicystyka: Dzieci na Liturgii II - cz. 4

Dzieci na Liturgii II - cz. 4

tłum. Justyna Pikutin, 23 stycznia 2021

Place zabaw, a tym bardziej pomieszczenia dla dzieci mają dużo plusów. Ale jest też problem - moim zdaniem, jeśli chodzi o dzieci 5-6-letnie, nie zawsze właściwym jest podczas nabożeństwa, w oczekiwaniu “kiedy wreszcie będzie Eucharystia”, kolorować rybki, składać klocki LEGO i zjeżdżać na sankach z górki. Oczywiście, w ten sposób dzieci nikomu nie przeszkadzają - jednak w takim układzie po co przyszły one do cerkwi? Dziecko wygłupia się, rysuje i bawi się przez 40 minut, a nawet godzinę. Potem przystępuje do Eucharystii - i znowu idzie z kolegami i koleżankami na podwórko, albo do kącika zabaw? Nie mówię, że to zupełnie zły pomysł. Przyprowadzić dzieci na spacer przy świątyni - lepiej, niż nie przyprowadzać wcale. Przyprowadzić dzieci na taki spacer - to dać możliwość innym członkom rodziny uczestniczyć z nabożeństwie, i to jest niezwykle ważne. Jednak, mimo wszystko, wydaje mi się, że lepiej, choć od czasu do czasu - jeśli jest taka możliwość - przyprowadzać dziecko nie na plac zabaw, nie do wspaniale wyposażonej sali, a... na nabożeństwo. Oczywiście, 5-letniemu, a nawet 7-letniemu dziecku ciężko przez całe nabożeństwo grzecznie stać w cerkwi. Mam na myśli coś innego - czasami lepiej będzie przyjść do świątyni na część nabożeństwa, ale przyprowadzić dzieci na nabożeństwo.

Poza tym “przeczekanie” na podwórku czy też w specjalnym pomieszczeniu dla dzieci można wykorzystać w celu przygotowania do nabożeństwa. Przykładowo, jeśli dziecko zazwyczaj rysuje i czyta książki w pokoju dla dzieci przy cerkwi, to można zaproponować mu... to samo, ale przekierować w stronę nabożeństwa lub dzisiejszego święta. Dać kolorowankę o odpowiednim przesłaniu, zaproponować, by samo narysowało rysunek lub coś napisało. Przykładowo, jeśli mamy dziś święto Wjazdu Jezusa do Jerozolimy, można po przybyciu na nabożeństwo i odesłaniu taty ze starszymi dziećmi na modlitwę, cicho wejść do cerkwi z przedszkolakiem, podejść do świątecznej ikony, postawić świecę. Następnie odprowadzić go do salki dla dzieci, tam zaproponować, by narysował gałązkę palmową, albo osiołka, którego przed chwilą widzieliśmy na ikonie.

Oprócz tego w czasie tego “przeczekiwania” w pokoju dla dzieci, dziecko może pokolorować lub obramować przygotowany w domu troparion dnia. A kiedy na zakończenie Liturgii duchowieństwo wyjdzie na środek cerkwi śpiewać ten troparion, dziecko będzie przygotowane, by słuchać i podśpiewywać ten utwór. Podczas pięknego, choć długiego paschalnego nabożeństwa - stichery lub tropariony z paschalnych godzin kanonicznych. Do momentu śpiewania tych samych godzin, troparion jest przygotowany, można pójść do cerkwi i chwytać moment - kiedy zostanie on zaśpiewany.

Ten czas w pokoju dla dzieci można wykorzystać w celu każdego “religijnego kształcenia” młodych ludzi. To, na co często nie wystarcza czasu: można przeczytać żywot świętego, a następnie zaproponować, by narysowało coś w tej tematyce. Można opowiedzieć coś o świątyni, na przykład o ikonach w ikonostasie, o szatach liturgicznych duchownych itp. Tak nasi starsi pomodlą się, a młodsi - pouczą się. W ten sposób dzieci będą nie tylko “paść się” w oczekiwaniu Eucharystii, nie tylko biegać wokół cerkwi i rysować księżniczki, a także przygotują się do nabożeństwa, do święta. To zapoznanie z cerkwią, bezpośrednio w cerkwi. Później młodsze dzieci przyprowadzimy na modlitwę, może na Symbol Wiary, może na śpiewanie modlitwy “Ojcze nasz” - to zależy od tego, w jakim wieku są dzieci i ile ich przypada na jednego dorosłego.

Od wieku 5 lat można, a nawet trzeba uczyć dzieci właściwego zachowania w cerkwi. Zachowywać się cicho, nie chodzić bez potrzeby, nie rozmawiać... To wyłącznie kwestia przyzwyczajenia i dyscypliny. Uczyć słowami: nie rozmawiaj głośno, nie biegaj, postój spokojnie, posiedź w ciszy. Obserwować: kiedy dziecko jest wyraźnie zmęczone i nie radzi sobie samo ze sobą - to wtedy po prostu, na spokojnie wyprowadzić je z cerkwi. Być może pobiega, jak “na przerwie” i znów zdoła zachowywać się należycie. Jeśli dziecko zadaje “właściwe” pytania (Co robi ten batiuszka? Czy to, co trzyma w rękach, to Ewangelia?) - szeptem odpowiedzieć, jeśli jest to możliwe; jeśli zaś pytania są niewłaściwe - przypomnieć mu, że w czasie modlitwy nie należy rozmawiać: “Porozmawiamy później” lub też wyjść z cerkwi i porozmawiać na temat trapiącego dziecko problemu. To wszystko jest oczywiste. Tak jak oczywistym jest zapewne również to, że niezwykle ważny jest osobisty przykład rodziców: jeśli my sami chodzimy po świątyni, rozmawiamy z koleżankami w czasie modlitwy - nie zdołamy nauczyć dzieci skupienia na modlitwie.

Bardziej komplikuje sprawę inny fakt: skupienie na modlitwie i ogólnie ciche zachowanie dzieci podczas nabożeństwa w pierwszej kolejności zależy nie tylko od zachowania rodziców, a przede wszystkim od zachowania innych wiernych. Trudno nauczyć dziecko nie rozmawiać podczas nabożeństwa, kiedy wszyscy chodzą, rozmawiają półgłosem, a nawet na cały głos. W innych świątyniach mówisz dziecku - zachowuj się cicho. Wtedy gdy wszyscy wokół chodzą, przepychają się wzajemnie, a nawet samo dziecko. I szum głosów jest taki, że nie słychać duchownego... A jeśli wszyscy dorośli przestrzegają ciszy i skupiają się na modlitwie - to pomaga to również dzieciom i rodzicom, a nawet przypadkowym “odwiedzającym” uczyć się właściwego zachowania w Domu Bożym.

Anna Saprykina

za: pravoslavie.ru

fotografia: Aimilianos /orthphoto.net/