publicystyka: Święto

Święto

tłum. Dominika Kovačević, 31 grudnia 2020

Święto to przełamanie powtarzanego czasu. Święto to wyjście do absolutu, oczekiwania i nadziei, do radości; do antycypującego uczestnictwa wierzącego ludu w staniu się tym, co nastąpi, gdy przyjmiesz Boga. Nowe ubrania i dobre jedzenie są obrazem duchowych cudowności, które zstępują na nas poprzez świętowanie.

Wszystkie ludy w różnorodności swych świąt przecinają swój powtarzający się czas właśnie poprzez dane święta. Jednakże chrześcijaństwo nadało świętu wyjątkową pojemność i przestronność. Zacznijmy od tego, że życie wieczne wplata się w każdy dzień w roku, jako że nie ma ani jednego dnia, w którym nie byłoby celebracji czegoś związanego z życiem Chrystusa, jakiegoś świętego albo grupy świętych. I czyny każdego świętego znajdują się w księdze zwanej „synaksarion”; w niej każdy dzień to zdobywanie wiedzy o życiorysie danego świętego i uświęcanie się tym życiorysem. Z tego punktu widzenia każdego dnia następuje wyjście z jego czasu, by odwołać się do wspaniałości pobożności i oblicz prawości, które są uroczyście praktykowane w nabożeństwach danego dnia. Nie możesz znosić podobieństwa dnia do poprzedzającego go lub następującego po nim. Wiążesz siebie ze świętością, która nie jest więźniem czasu.

Zatem, święto obdarza cię wolnością od twych dni minionych, jak i dni, które masz jeszcze spotkać. Jeśli uwolniłeś się od presji twego dnia, to idziesz do dnia pamięci, która trwa. To dla ciebie marsz w historię. Przeszłość sprawia teraźniejszość w tobie i we wspólnocie. Zwykliśmy to zjawisko nazywać naszym schronieniem. Przeszłość ma trwać w „teraz”, którym masz żyć tak, jakby pomiędzy tymi dwoma nie było czasu. Nie jest to tylko wspominanie czy wyobrażanie sobie. Żyjesz przeszłością w teraźniejszości, więc nie ma już trwania przeszłości w twym wnętrzu; doświadczasz rzeczywistości dzisiaj.

Nie możesz tego osiągnąć inaczej, jak tylko przez duchowe poruszenie w tobie. Dlatego święto jest wydarzeniem smakowanym przez wspólnotę dzisiaj. Dla pełni potrzebuje ono Liturgii lub celebracji jej podobnej. I pragniesz powrotu danej uroczystości, prosząc o jej symptomy każdego roku. I podstawą dla ciebie jest to, że powrót tych symptomów jest jednością, która przewyższa czas, jeśli odrzucasz opóźnianie wieczności.

* * *

Radość rodzi radość. Święto jest przyjmowaniem, a jest także przedsmakiem tego, co nadejdzie; to jest tak, jakby nasze schronienie stawało się także eschatologią, ponieważ tym zawsze nadchodzącym jest Królestwo [Boże], a Oblicze Boga ukaże się jak światło nad tobą. Tak oto święta są obecnością Boga w „teraz”, która odnawia się w tobie i we wspólnocie. Ty przeżywasz uroczystość ze wspólnotą w jej spójności, otrzymuje ona wieczne znaczenie i rozciąga się do przyszłości, które stają się niebiańskimi (1).

Nie ma splendoru dla święta, jeśli nie ma udziału w nim w pokajaniu. Uroczystość dzieje się w sercu, i serce jest miejscem spotkania Boga; przeto, uroczystości albo zawierają w sobie Boga, albo są niczym. To odróżnia święto religijne od święta narodowego czy świeckiego w ogólności. To drugie zasadniczo jest tylko przeniesieniem się poprzez pamięć do przeszłości i jej prawda jest nostalgią. Co się zaś tyczy pamięci opartej na wierze i przeżywanej poprzez wiarę, to jej prawdą jest Boski smak w nas i to, że jesteśmy świętującymi w Łasce. Innymi słowy, Pan, Który jest w nas, (przy)wraca Siebie.

* * *

Co zagraża świętom? Brak Boga w sercach ludzi zniekształca święta i zmienia ich naturę. Gdy święto Bożego Narodzenia staje się zaledwie świętem dzieci albo świętem rodziny, to nie ma już żadnego związku z Narodzonym w Betlejem. Powinno to być inne święto. Nie mam nic przeciwko świętu dzieci czy świętu rodziny, ani też przeciwko nocnym imprezom z jedzeniowymi smakowitościami. Mówię tylko, że to nie ma związku z Bożym Narodzeniem. W Księdze jest napisane: „Czuwajcie i módlcie się” (Mt 26,41).

Chrześcijaństwo nie zna rozrywkowego nie-spania, poprzedzającego święto (2). Świętom towarzyszą pokarmy. Cerkiew ich nie zabrania swym dzieciom, bowiem zwyczajne życie społeczne niesie radość święta – ale warunkiem jest to, by nie skupiać się na jedzeniu. Wszystko, co piękne, otoczone jest niebezpieczeństwem. Dlatego musimy z bardzo mocną troską dbać o to, aby przyszły na nas nasze święta jako Boskie, tzn. jako radosne w Bogu i Jego świętych. Po to, by rozrywkowość nie opadła na święta i nie zepsuła ich; by nie przejęła władzy nad nami i by nie zepsuła nas zepsutymi świętami.

* * *

Pochodzę z prostego i skromnego domu, który obchodzi święta tak wielkie, jak i małe w taki sposób, by nie przepuścić uświęcania się. Uświęcanie się w mojej rodzinie jest chronione i przechowywane w ikonach oraz podstawowych, melodyjnych hymnach odziedziczonych przez moją matkę od jej rodzicielki, które to odziedziczyła od Cerkwi.

Do tego, moi rodzice recytowali Modlitwę Pańską w języku, który tamto pokolenie nazywało „rosyjskim” [de facto cerkiewnosłowiańskim, przyp. tłum.], którego to nauczyła się grupa skromnych synów i córek naszej [antiocheńskiej] Cerkwi (3). Z kolei dzieci starszych – jak ich nazywamy – uczyły się języka francuskiego od mnichów (4). Zaś my, młodsi, osadziliśmy się w bliskowschodniości rodziny. I gdybyśmy się sfrancurzyli dogłębnie, to nie bylibyśmy w stanie wyrazić elokwentnie w języku francuskim dziedzictwa Antiochii – stolicy naszej starożytnej krainy, serca chrześcijaństwa do czasu arabsko-muzułmańskiego podboju naszych ziem.

Narodziłem się w takiej atmosferze, w domu o starych przekonaniach. Moja mama już była w łóżku, kiedy pewnego razu jej ojciec pod koniec lipca lub na początku sierpnia przyszedł do domu, który był pełen bagażu gotowego do przetransportowania w góry (5). Zapytał moją matkę, co to jest? I odpowiedziała mu: Wybieramy się tam, w górę, do resortu. On jej powiedział o mnie: Ale to dziecko nie jest ochrzczone. Odpowiedziała: Podjęłam decyzję, by był ochrzczony we wrześniu, po naszym powrocie. On rzekł jej: Takie gadanie jest ze świata, oby chłopiec miał objawy zdrowia. „Jakże zaśpiewamy Panu w cudzej ziemi”? (Ps 136). Moja rodzicielka musiała być posłuszna i wezwała kapłana, który przybył ze wszystkimi utensyliami potrzebnymi do chrztu, i ochrzcił mnie w prawości poglądu [tj. prawosławiu].

Całe swoje życie próbowałem zrozumieć to, że przybyłem z tego czasu wraz z jego świętami (6).

metropolita Jerzy (Khodr)

Przypisy:
(1) Umyślnie wykorzystana liczba mnoga, podkreślająca wymiar wieczny i pozaziemski tych „przyszłości”.
(2) Aby lepiej zrozumieć ten fragment, należy zaznaczyć, że po arabsku wieczorna/nocna impreza to „sahra”, w nawiązaniu do stanu nie-spania, które określa się mianem „sahar”.
(3) Na przełomie XIX i XX wieku Cerkiew rosyjska aktywnie działała wśród prawosławnych mieszkańców Bliskiego Wschodu, m. in. poprzez Imperialne Prawosławne Stowarzyszenie Palestyny, które zajmowało się organizowaniem stypendiów dla prawosławnych Arabów, wydawnictwami prawosławnymi w języku arabskim, wspieraniem Arabów w przywróceniu patriarchy arabskiego w Cerkwi antiocheńskiej itp. Albowiem wówczas od blisko stu lat Grecy dominowali w Cerkwi na tych terenach, nierzadko prześladując arabskość. Z kolei Rosjanie łączyli wpływy i interesy cerkiewne z politycznymi, co widać po samej nazwie stowarzyszenia.
(4) Nawiązanie do okresu kolonializmu, kiedy Francja miała mocne wpływy na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w rodzimym dla metropolity Libanie.
(5) Trypolis jest nad morzem, w zachodniej części Libanu, natomiast góry ciągną się wzdłuż całej środkowej i wschodniej części kraju.
(6) To znaczy, że chrzest stanowi początek życia z konkretnym celem, że chrzest nadał mu specjalne znaczenie dla ziemskiego i pozaziemskiego czasu, który jest kształtowany przez poszczególne święta.


za: www.facebook.com/MetorpolitanGeorgesKhodr

fotografia:  lukasz /orthphoto.net/