publicystyka: Modlitwa dla początkujących V

Modlitwa dla początkujących V

tłum. Joachim Jelisiejew, 28 grudnia 2020

To zamykająca część cykl rozważań metropolity Antoniego o modlitwie. Poprzednie części.

Nim podejmę temat modlitwy pozostającej bez odpowiedzi, chciałbym pomodlić się do Boga, by oświecił i mnie, i was, gdyż jest to trudny temat, ale i jakże ważny. Jest to jedna z wielkich prób, z którą każdy może się spotkać, a która sprawia, że modlić się do Boga jest bardzo trudno, zarówno początkującemu, jak i zaawansowanemu.

Wielekroć ludzie modlą się i wydaje im się, że zwracają się do pustego nieba. Dość często dzieje się tak dlatego, że ich modlitwa jest bezsensowna, dziecinna. Pamiętam przypadek starego człowieka, który opowiedział mi, że jako dziecko modlił się kilka miesięcy o to, by Bóg dał mu zadziwiający dar, który posiadał jego wujek — wyjmowanie swoich zębów każdego wieczora i wkładanie ich do szklanki wody — i jak szczęśliwy był on później, że Bóg nie wypełnił jego prośby. Często nasze prośby są tak infantylne jak ta i oczywiście nie są wypełniane. Bardzo często wierzymy, że modlimy się właściwie, lecz modlimy się o coś, co dotyczy również innych ludzi, o których w ogóle nie pomyśleliśmy. Gdy modlimy się o sprzyjający nam wiatr, nie uświadamiamy sobie, że może on oznaczać sztorm u innych, a Bóg nie wypełni prośby, która rani innych.

Poza tymi dwoma oczywistymi punktami, jest też bardziej istotna i głębsza strona zagadnienia. Są przypadki, gdy modlimy się do Boga całym sercem o coś, co ze wszech miar wydaje się godne, a jednak nie otrzymujemy od Boga nic oprócz milczenia. Milczenie jest dużo trudniejsze do zniesienia niż odmowa: gdyby Bóg powiedział „Nie”, byłaby to reakcja Boga, a milczenie jest jakby nieobecnością Boga i prowadzi nas do dwóch pokus: zwątpienia w Boga lub zwątpienia w siebie. Przy czym nie wątpimy w istnienie Boga czy Jego siłę, a w Jego miłość i zainteresowanie. Błagamy o coś najistotniejszego, a On nie wydaje się być nawet zainteresowany; gdzie jest Jego miłość i współczucie? To jest pierwsza pokusa.

Jest i druga: wiemy, że gdybyśmy mieli tyle wiary, co ziarno gorczycy, moglibyśmy przenosić góry i gdy widzimy, że nic nawet nie drgnie, myślimy „Czy to znaczy, że moja wiara jest w jakiejś części niepełna czy fałszywa?”. To nie jest prawda, jest inne wytłumaczenie: jeżeli przeczytamy Ewangelię uważnie, zobaczymy, że jest tylko jedna modlitwa, która pozostała bez odpowiedzi. To modlitwa Chrystusa w ogrodzie Getsemani. Jednocześnie wiemy, że jeżeli choćby raz w ciągu historii Bóg był zainteresowany tym, kto się modli, to oczywiście było to wtedy, gdy Jego Syn, przed śmiercią modlił się. Wiemy też, że jeżeli kiedykolwiek doskonała wiara była uosobiona, to był to ten przypadek. Jednak Bóg stwierdził, że wiara Jezusa była dość wielka, by przyjąć i unieść milczenie.

Bóg wstrzymuje się od odpowiedzi na nasze modlitwy nie tylko wtedy, gdy są one niegodne, ale również wtedy, gdy znajduje w nas taką głębię i siłę wiary, że może polegać na nas, że pozostaniemy wierni nawet w obliczu Jego milczenia.

Pamiętam młodą kobietę, nieuleczalnie chorą, która po latach świadomości Bożej obecności nagle poczuła Bożą nieobecność — jakiś rodzaj prawdziwej nieobecności — i napisała mi: „Proszę, módl się do Boga, bym nigdy nie uległa pokusie zbudowania sobie iluzji Jego obecności zamiast zaakceptowania Jego nieobecności”. Jej wiara była wielka. Była w stanie znieść tę pokusę i Bóg dał jej doświadczyć Jego milczącej nieobecności.

Zapamiętajcie te przykłady, przemyślcie je, gdyż pewnego dnia zapewne będziecie w tej samej sytuacji.

Nie mogę dać wam żadnego ćwiczenia, chciałbym tylko, byście pamiętali, by zawsze mieć niewzruszoną wiarę, zarówno w miłość Bożą, jak i w naszą szczerą, prawdziwą wiarę i gdy ta pokusa do nas przyjdzie, wymówmy tę modlitwę, która składa się z dwóch zdań wypowiedzianych przez samego Jezusa Chrystusa: W Twoje ręce oddaję ducha mojego, bądź Twoja wola, a nie moja.

***

W trakcie naszych spotkań próbowałem naszkicować wam główne drogi, którymi możemy nauczyć się modlitwy. Czy to znaczy, że jeżeli zrobicie wszystko, co zasugerowałem, nauczycie się modlić? Otóż nie, gdyż modlitwa to nie trud, który możemy podjąć w momencie, gdy zamierzamy się modlić, modlitwa musi być ugruntowana w naszym życiu i jeżeli życie przeczy modlitwom lub modlitwy nie mają nic wspólnego z życiem, nigdy nie będą żywe czy rzeczywiste. Oczywiście możemy łatwo rozprawić się z tą trudnością wyłączając z modlitw wszystko, co w naszym życiu nie wpisuje się w ramy modlitwy, wszystko to, czego się wstydzimy czy krępujemy. Ale to wyjście nie rozwiązuje niczego. Inną trudnością, z którą stykamy się stale, jest marzycielstwo, gdy nasza modlitwa wyraża nasz nastrój i uczucia, a nie to, czym jest nasze życie w istocie. Jest jedno wspólne rozwiązanie obu tych problemów: złączenie życia i modlitwy, zjednoczenie ich poprzez życie modlitwą. Bardzo dużą pomocą są w tym gotowe, znane modlitwy, bo są one obiektywnym obrazem tego, jak należy się modlić. Możecie powiedzieć, że są one nienaturalne i to prawda w tym sensie, że opisują życie prawdziwych chrześcijan, osób nieporównanie większych od nas, ale właśnie dlatego możemy ich użyć, próbując stać się rodzajem ludzi, dla których te modlitwy są naturalne.

Pamiętacie słowa Chrystusa: W Twoje ręce oddaję ducha mojego. Jeżeli będziemy się uczyć codziennie stawać się rodzajem osoby zdolnej do wymówienia tych słów szczerze, nie tylko nasze modlitwy staną się rzeczywiste, ale staniemy się sami rzeczywiści, w nowej rzeczywistości stawania się dziećmi Bożymi.

Jeżeli weźmiecie, na przykład, te pięć modlitw, które zasugerowałem, jeżeli weźmiecie po kolei każdą z próśb w nich zawartą i postaracie się uczynić z niej motto, hasło całego dnia, zobaczycie, że modlitwa staje się kryterium waszego życia, daje wam ramy życia, ale również wasze życie będzie osądzane, na korzyść lub niekorzyść, świadcząc o kłamstwie, gdy wymawiacie słowa modlitwy lub, przeciwnie, potwierdzając, że są one prawdą dla was. Weźcie po kolei każde zdanie każdej modlitwy i uczyńcie z niego regułę każdego dnia, tydzień za tygodniem, aż staniecie się człowiekiem, dla którego dane słowa są życiem.

Musimy się teraz rozstać. Było mi nieskończenie radośnie rozmawiać z wami, bo choć was nie widziałem to zjednoczyła nas modlitwa i wspólne zainteresowanie życiem duchowym. Niech Pan Bóg będzie z każdym z was i pośród nas na zawsze. Nim się rozstaniemy, chciałbym, byśmy wspólnie wypowiedzieli krótką modlitwę, która zjednoczy nas przed tronem Bożym:

O Panie, nie wiem, o co Ciebie prosić; tylko Ty znasz moje prawdziwe potrzeby. Kochasz mnie bardziej, niż sam umiem kochać siebie. Pomóż mi, proszę, widzieć moje prawdziwe potrzeby, które są ukryte przede mną. Nie śmiem prosić ani o krzyż, ani o pociechę, tylko stoję przed Tobą. Moje serce jest otwarte na Ciebie. Całą swoją nadzieję pokładam w Tobie. Ujrzyj potrzeby, o których ja nie wiem i uczyń ze mną wedle Twojego miłosierdzia. Powal mnie lub podnieś mnie. Uderz mnie lub ulecz mnie. W milczeniu adoruję Twoją świętą wolę i Twoje niezbadane drogi. Ofiaruję siebie na ofiarę Tobie. Nie mam innych pragnień poza wypełnieniem Twojej woli. Naucz mnie modlić się. Sam módl się we mnie. Amen.

metropolita Antoni (Bloom)

na podstawie: mitras.ru