publicystyka: Boży sąd

Boży sąd

tłum. Gabriel Szymczak, 06 grudnia 2020

W tym życiu spotykamy trzy prawa. Gdy tylko pojawimy się na tym świecie, nawet jeśli nasze życie trwa tylko jeden dzień, pierwszym prawem, jakie napotykamy, jest prawo grzechu: „Któż czystym uczyni skalane? Nikt zgoła. Człowieka dni ilość zliczona. I liczba miesięcy u Ciebie, kres wyznaczyłeś im nieprzekraczalny”(Hi 14, 4-5).
Później poznajemy prawo śmierci. Chociaż jest wielu ludzi, którzy unikają myślenia o śmierci, to jest to najpewniejsza prawda: nasze życie kiedyś dobiegnie końca.
Po trzecie, spotykamy się z prawem łaski, które przyszło na ziemię przez Chrystusa i przez dar Pięćdziesiątnicy.

W zależności od tego, jak ustosunkujemy się do tych praw w tym życiu, mogą one zadecydować o naszej wieczności. Bóg stworzył Adama i obdarzył go tym, co Ojcowie nazywają „mocą noetyczną”, dzięki której mógł widzieć oblicze Boga i żyć w Jego obecności bez przerwy. Kiedy Adam przyjął pokusę od wroga, jego uwaga zwróciła się do niego samego, a konsekwencją tego był upadek: Adam został wyrzucony z miejsca obecności Bożej. W swojej wielkiej miłości Bóg połączył z ból i śmierć z przyjemnością, jako sprawiedliwą karę za nią, tak aby grzech nie stał się nieśmiertelny (zob. 1 Kor 11, 32). W rzeczywistości śmierć jest aktem miłosierdzia Bożego. Dlatego po niesłusznym zadowoleniu Adama z grzechu i po jego nieposłuszeństwie wobec Boga, nastąpiła sprawiedliwa kara bólu i śmierci.

Odtąd, z powodu strachu przed śmiercią, człowiek szukał fałszywego pocieszenia w grzechu, a im więcej grzeszy, tym więcej śmierci wkrada się w jego życie. To błędne koło mogła przerwać jedynie niesprawiedliwa śmierć, którą widzimy w Osobie Chrystusa. Zdumiewające jest to, że nie zgrzeszył, ale dobrowolnie przyjął na siebie owoc grzechu, którym jest śmierć. Tylko Jego niesprawiedliwa śmierć mogła potępić naszą śmierć - sprawiedliwą i spowodowaną grzechem. Pan musiał potępić śmierć „w swoim ciele” (por. Ef 2, 15) przez Krzyż, ponieważ we wszystkim, co czyni, Jego sprawiedliwość poprzedza Jego wszechmoc. Bóg nie ma sprawiedliwości, ma miłosierdzie. Chrystus utożsamił się z człowiekiem do tego stopnia, że wziął na siebie własną śmierć i opuszczenie przez Boga: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Dopiero po swojej niesprawiedliwej śmierci objawił swoją wszechmoc, ofiarując nam wszystkim nowe narodzenie, którego nie poprzedza grzech. Wcześniej cierpienie i śmierć były tylko długiem, który musieliśmy zapłacić za nasz upadek, ale po przyjęciu tego nowego narodzenia podczas chrztu, kiedy niesiemy nasz osobisty krzyż ze względu na przykazanie Chrystusa, zostajemy wprowadzeni do wielkiego Krzyża naszego Zbawiciela.

Święty Paweł mówi, że Chrystus potępił grzech w swoim ciele (Rz 8, 3), podczas gdy św. Piotr mówi: „Skoro więc Chrystus cierpiał w ciele, wy również tą samą myślą się uzbrójcie, że kto poniósł mękę na ciele, zerwał z grzechem”(1 P 4, 1). Wspominam o tych terminach - śmierć i grzech - ponieważ jest to motyw, którego używa św. Maksym w swoim 61. liście do Thalassiusa, w którym w genialny sposób wyjaśnia, że w Adamie nasza natura została skazana na śmierć przez grzech, podczas gdy w Chrystusie jest to grzech, który został skazany na śmierć. Bóg stworzył Adama ze zdolnością do rozkoszowania się Jego obecnością w niewysłowiony sposób, ale ten skierował tę zdolność w stronę fizycznych doznań i obiektów zmysłowych, i w ten sposób poznał „niesprawiedliwą przyjemność”, która była sprzeczna z jego naturą. „Niesprawiedliwa przyjemność” to uleganie sugestii wroga, by stać się bogiem bez Boga. Dlatego Chrystus ofiarował świętemu Sylwanowi antidotum na niesprawiedliwe zadowolenie Adama - wspomnienie piekła - jako najbezpieczniejszy sposób na spotkanie z Bogiem.

Przewidując upadek, Bóg połączył ból z przyjemnością z grzechu jako moc karzącą, a zatem prawo śmierci zostało mądrze zasiane w naszych ciałach celem ograniczenia naszego intelektu w jego skłonności do obiektów zmysłowych - pisze święty Maksym. Po niesprawiedliwej przyjemności nastąpiło sprawiedliwe cierpienie i dlatego nie możemy doświadczać przyjemności bez bólu. Kiedy Bóg powiedział: „gdy z niego [drzewa poznania dobra i zła] spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 17), w rzeczywistości był to akt miłości mający na celu ograniczenie tego szaleństwa ludzkiego intelektu. Wiemy, że umieramy; patrzymy, jak ludzkość żyje na ziemi - prawo grzechu rządzi światem. Człowiek żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć. Wyobraź sobie, że nie byłoby sprawiedliwej kary śmierci. Człowiek po prostu zginąłby w tym szaleństwie grzechu. Po zjedzeniu owocu z drzewa Adam najpierw poniósł śmierć duchową, a potem w naturalny sposób nastąpiła śmierć cielesna. Tak więc po niesprawiedliwej przyjemności nastąpiła sprawiedliwa kara, którą było cierpienie i śmierć. Zgrzeszyliśmy, a dług, który musimy spłacić, to śmierć, podczas gdy w Chrystusie nie było przyczyny śmierci, która wymagałaby spłaty długu.

Od upadku Adama nasze narodziny na tym świecie poprzedzone są niesprawiedliwą przyjemnością i dlatego są skazane na sprawiedliwą śmierć. Z natury absolutnie nikt nie jest wolny od narodzin do namiętności, uwarunkowanych przyjemnością. Jedynie narodzenie Chrystusa z Ducha Świętego i Dziewicy Maryi było wolne od grzechu. Za każdym razem, gdy człowiek chce uniknąć bólu, szuka schronienia w przyjemności, a strach przed śmiercią jeszcze bardziej wpycha go w grzech; im bardziej on sam zatapia się w przyjemności, tym więcej śmierci wkrada się w jego życie, i nie może uciec z tego zamkniętego kręgu: grzech - śmierć - więcej grzechu. Chrystus urodził się na tym świecie bez grzechu i prowadził bezgrzeszne życie. Dlatego nie powinien był umrzeć. Jednak dobrowolnie przyjął na siebie konsekwencję grzechu, którą jest śmierć i w ten sposób zwyciężył śmierć w swoim własnym ciele: „śmierć śmiercią zniszczył”.

Niesprawiedliwa śmierć Chrystusa potępia naszą sprawiedliwą śmierć, którą sprowadziliśmy na siebie przez niewłaściwą przyjemność i daje nam „sprawiedliwą przyjemność”', właściwą radość, którą jest życie wieczne, przywrócenie ludzkiej natury i wypełnienie celu, dla którego Bóg stworzył człowieka. Poprzez swoją śmierć Chrystus uwolnił człowieka od sprawiedliwej śmierci z powodu jego grzechu. Poddał się śmierci, przemieniając śmierć w potencjał życia, a słabość człowieka w broń zniszczenia grzechu i śmierci. Po upadku Adama śmierć była bronią, za pomocą której grzech niszczył człowieka, ale teraz, w Chrystusie, śmierć jest bronią, za pomocą której On niszczy grzech. Nie ma innej drogi: żyć życiem chrześcijańskim oznacza wziąć na siebie śmierć, wrażliwość Chrystusa. To jest powód, dla którego Chrystus ofiarował śmierć świętemu Sylwanowi. „Trzymaj umysł w piekle i nie rozpaczaj”, innymi słowy: „Nie bój się zejść do końca, bo tam właśnie jestem.” Św. Sylwan potwierdził stanie na krawędzi otchłani rozpaczy ojcu Sofroniuszowi i dlatego mógł bez żadnych wątpliwości praktykować tę naukę, będąc zdeterminowanym, aby zrobić to do końca. Wiemy, że w ten sposób natura ludzka zostaje naprawdę uświęcona i staje się „inna”, nie „przeciwna naturze”, ale prawdziwie naturalna – taka, jaką ją Bóg stworzył na początku.

Poprzez swoje cierpienie Chrystus przywrócił nam naszą naturę i dał nam nowe narodziny, które wszyscy otrzymujemy podczas chrztu i które - poprzez ból - kończą się przyjemnością przyszłego życia. Święty Maksym wskazuje tutaj bardzo ważną kwestię: Chrystus zwyciężył śmierć i dał życie wieczne całej ludzkiej naturze w sposób ogólny, ale ten sam sąd należy powtórzyć w sposób szczególny w każdym z nas. W Chrystusie otrzymujemy drugie, duchowe narodziny, które nie są poprzedzone grzechem i są nam dane przez chrzest. Jednak łaska chrztu pozostaje obojętna, jeśli nie uaktywnimy jej w naszym życiu poprzez skruchę i przestrzeganie przykazań. Najdoskonalszym sposobem przestrzegania przykazań jest trzymanie umysłu w piekle, ponieważ wtedy naśladujemy ten osąd Chrystusa, zwyciężając śmierć przez śmierć. Jeśli naprawdę odrodzimy się w Chrystusie, Jego wyrok musi zostać powtórzony w naszym życiu, a Jego wyrokiem było wzięcie na siebie niesprawiedliwej śmierci i cierpienia. Jeśli w naszej pokucie podążamy za Chrystusem schodzącym w dół, nasze cierpienie zostaje zasymilowane z Jego cierpieniem, a On czyni nasz krzyż swoim krzyżem, oddając nam swoją chwałę. Dlatego święty Piotr mówi: „Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia”(1 P 2, 20), „otrzymacie niewiędnący wieniec chwały” (1 P 5, 4).

Sąd Syna Bożego był wypełnieniem przykazania, które otrzymał od Boga Ojca. Podobnie, kiedy znosimy cierpienie ze względu na przykazania Pana, wtedy również w nas powtarza się sąd Syna Bożego. Dlatego Ojcowie Filokalii mówią nam, że ten, kto przyjął przykazanie i je wypełnia, mistycznie nosi w sobie całą Trójcę Świętą. Wtedy też nasz własny ból i cierpienie mogą stać się potępieniem śmierci. Jeśli zrozumiemy tę zasadę, nigdy w życiu nie będziemy cierpieć z powodu rozpaczy.

archimandryta Piotr

za: Pemptousia

fotografia: alik /orthophoto.net/