publicystyka: Szczęście człowieka

Szczęście człowieka

tłum. Gabriel Szymczak, 18 listopada 2020

Kiedy byłem nowo wyświęconym kapłanem, mój biskup powiedział mi, że sekret szczęścia polega na tym, aby mieć czyste sumienie przed Bogiem. Jeśli Bóg jest z tobą szczęśliwy - to i ty będziesz szczęśliwy i pogodzony ze sobą. W rezultacie będziesz miał również pokój z innymi - i będziesz szczęśliwy.
O. Alexander Schmemann nie zgadzał się z filozofią oddzielania sacrum od profanum. Wierzył on, że wszystkie rzeczy w tym życiu są święte i że wszystko jest dobre, ponieważ zostało uświęcone w Chrystusie. Dlatego wszystko w tym życiu wpływa na naszą duchowość i zbawienie. To powiedziawszy, chciałbym przedstawić ogólne przemyślenia na temat ludzkiego szczęścia. Pojęcie szczęścia jest na ogół rozumiane odmiennie przez chrześcijański i świecki punkt widzenia. Prawdziwe szczęście według chrześcijaństwa obejmuje wiarę, modlitwę, czytanie i uczenie się Pisma Świętego, post, pokutę i uczestnictwo w nabożeństwach oraz regularne uczestnictwo w Świętych Tajemnicach. Jednak w niektórych przypadkach te dwa punkty widzenia nie są sobie przeciwne, ale w rzeczywistości są ze sobą zgodne.

O ile ktoś nie jest aż tak bardzo zamożny, musi pracować, aby finansować zwykłe potrzeby codziennego życia. Lawrence Welk, słynny amerykański lider zespołu i osobowość telewizyjna, miał własną receptę na szczęście. W swojej autobiografii pisze, że sekret szczęścia polega na wyborze kariery, która pasuje do twojej pasji, do tego, co kochasz robić. Jeśli masz szczęście, że możesz mieć taką pracę, to cały czas spędzony na „pracy” nie będzie wyglądał na męczarnię, ale wypełni Twój dzień radością i szczęściem. Mimo to uważam, że nigdy - bez względu na to, co robimy - nie możemy w pełni uciec od niektórych żmudnych i nudnych aspektów pracy. Taka jest po prostu natura pracy. Pokochałem Kościół, kiedy byłem bardzo młody. Moim błogosławieństwem jest, że jestem duchownym i pracuję w ramach swojej płynącej z serca pasji – czasami jednak popadam w grzech samozadowolenia. Poza tym należą do mnie obowiązki proboszcza, a niektóre z nich uważam właśnie za żmudne i nudne.

Przeciętny człowiek spędza dużą część swojego życia pracując w jakimś charakterze. Sporo czasu poświęca też na załatwianie rzeczy przyziemnych, ale niezbędnych: mycie, sprzątanie, załatwianie zakupów, naprawy sprzętów, wizyty u lekarza, spanie, jedzenie itp. Nasze życie może również polegać na kreatywnym i nieszablonowym myśleniu oraz znajdowaniu sposobów na przekształcenie nawet przyziemnych i niezbędnych czynności życiowych w czynności, które są interesujące i przyjemne lub co najmniej przydatne dla zbawienia naszych dusz. Na przykład mogliśmy skrócić lub nie odmówić porannych modlitw w określonym dniu, ponieważ spóźnilibyśmy się do pracy. Jeśli jednak tego samego dnia utknęliśmy w korku - możemy zamiast słuchać radia lub denerwować się, niecierpliwić i złościć, wykorzystać chwilę i uczynić ją pozytywną. Dlaczego nie wykorzystać tego jako okazji od Boga do odmówienia naszych modlitw? Nawet gdybyśmy przeczytali naszą regułę modlitwy, czy nie powinniśmy słuchać listu św. Pawła do Tymoteusza i „modlić się nieustannie?” Kiedykolwiek jesteśmy zmuszeni do czekania i cierpliwości, możemy wykorzystać ten czas na odmówienie modlitwy Jezusowej. Czy może być dla nas większe szczęście i radość niż posiadanie imienia Jezusa w sercu?

Kiedy wszystko jest już zrobione, po zaspokojeniu wszystkich tych potrzeb życiowych, relatywnie rzecz biorąc zostaje nam jakaś mała część wolnego czasu. To jest nasz złoty i wyjątkowy czas, na który ciężko pracowaliśmy. Pytanie brzmi, jak wykorzystamy te cenne chwile? Możemy roztrwonić i zmarnować ten czas. To jest jeden wybór. Jeśli zdecydujemy się pozwolić sobie na zwykłe unoszenie się przez życie jak automaty bez określonych celów lub planów, wtedy marnowanie naszego wolnego czasu mieści się w ramach tego sposobu myślenia.

Czasami mamy plany i cele, ale często oszukujemy samych siebie, wyobrażając sobie, że pewnego dnia w przyszłości zrobimy to, zrobimy tamto, i tworzymy plany na przyszłość, która może nigdy nie nadejść. Nie twierdzę, że planowanie i przygotowywanie założeń na przyszłość jest złe, ale nie powinniśmy stawiać wszystkiego na jedną kartę. Brak planowania na przyszłość byłby nierozsądny i nieodpowiedzialny. Nie rozwiązuje to jednak problemu, co zrobić z darem wolnego czasu, który mamy teraz.

Kiedy jeszcze pracowałem jako świecki, miałem przełożonego, który zmarł dwa tygodnie po przejściu na emeryturę. To nasuwa pytanie, skąd wiemy, że ten przyszły czas kiedykolwiek nadejdzie? Przypomina mi się osoba, która nigdy nie chodzi do cerkwi lub nigdy nie idzie do spowiedzi, mówiąc: „Przystąpię do spowiedzi na łożu śmierci. Pojednam się z Bogiem na łożu śmierci ”.

Metropolita Antoni (Chrapowicki) w swojej książce o spowiedzi pisze, aby osobie tak mówiącej zadać pytaniem: „Skąd wiesz, że będziesz miał luksus doświadczenia łoża śmierci? Skąd wiesz, czy nie umrzesz szybko i nagle, czy śmierć nie zabierze cię w mgnieniu oka?” Nikt nie wie. Pamiętasz przypowieść o bogaczu, który cieszył się obfitymi żniwami? Jego genialnym pomysłem było zbudowanie dla siebie większych stodół, aby w przyszłości mógł jeść, pić i się bawić. Miał wszystkiego pod dostatkiem, dodatkowe zboże, którego nie planował ani nie potrzebował. A co, jeśli jego bliźni wtedy głodowali? Jemu nie przyszło do głowy, aby podzielić się swoim dostatkiem i im pomóc. Pan przyszedł do niego i powiedział: „Głupcze! Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?”(Łk 12,20)?

Nikt nie powinien planować łoża śmierci. Czas pójścia do cerkwi, czas spowiedzi i zawarcia pokoju z Bogiem i naszym bliźnim jest teraz, a nie kiedy indziej. I naprawdę, jeśli teraz nie obchodzi nas Bóg, to co się zmieni później? Czy wydarzy się coś magicznego, co zmieni nasze nastawienie w jakimś wyobrażonym czasie w przyszłości? Czy możemy zakręcać i odkręcać wiarę i skruchę jak kran? Czy spowiedź tak czyniona byłaby choć trochę szczera i prowadziłaby do naszego zbawienia? Gdybyśmy mieli do tego podejście legalistyczne i scholastyczne, czy taka spowiedź nie byłaby wręcz naszym osądem i potępieniem?

Trzeba działać i naprawiać wszystko nie ‘innym razem’, ale teraz. Przyszłość nie jest nikomu gwarantowana i zawsze jest nieznana. Wszystko, co jest pewne, jest dzisiaj. Jutro to domysły i nadzieja. Musimy stanowczo zdecydować, że czas na wypełnienie naszej listy rzeczy do zrobienia jest teraz, a nie w jakimś dniu w przyszłości. Jak to się mówi, musimy „być tu i teraz”. Jeśli będziemy niezdecydowani, zawsze znajdziemy jakiś powód lub wymówkę, dlaczego to nie teraz jest czas, aby robić rzeczy, które powinniśmy i chcielibyśmy zrobić, i dlaczego musimy poczekać na jakiś przyszły czas, który może nigdy nie nadejść. Jak zawsze lubi mówić jeden ze znanych mi duchownych: „Po prostu to zrób”.

Moi bracia i siostry, po prostu zróbcie to i przestańcie szukać wymówek. Od tego zależy wasze szczęście i wasze zbawienie. Egzystencjalnym celem spędzania tak długiego czasu w naszym życiu na zaspokajaniu codziennych potrzeb jest to, abyśmy mogli zdobyć dar cennego czasu na zrobienie tego, co jest dla nas najważniejsze i konieczne. Co - oprócz Boga - daje więcej szczęścia, niż przebywanie z naszymi dziećmi, małżonkami, rodzicami i wszystkimi naszymi bliskimi? Może znacie piosenkę Harry'ego Chapina „The Cat’s in the Cradle” („Kot w kołysce” – znaczenie tytułu można interpretować jako “na święty nigdy” – przyp. tłum.)? To jest taka smutna piosenka, zawsze prowokuje mnie do płaczu. Jej przesłanie jest głębokie. Pewnego dnia nasze dzieci dorosną, wyjdą za mąż lub się ożenią i będą miały własne dzieci, wyprowadzą się i będą zajęte własnym życiem.

Szybko nadejdzie chwila, kiedy to będzie ich kolej, aby spędzać czas na robieniu przyziemnych rzeczy, na których my sami spędziliśmy całe życie. Wtedy będzie już za późno, aby być z nimi i robić z nimi różne rzeczy, kiedy uznamy, że teraz jest to dla nas wygodne, kiedy uznamy, że nie jesteśmy już zbyt zajęci, aby spędzać czas z naszymi dziećmi. A przez cały ten czas, kiedy były dziećmi, zawsze czekały, aż spędzimy z nimi czas. Wszystkie dzieci tego pragną i potrzebują, niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Czasami nawet uciekają się do tak zwanych „negatywnych zachowań”, aby zwrócić naszą uwagę i nawiązać z nami kontakt. Lepsze połączenie „negatywne” niż jego brak. Jakież to smutne, że zmuszamy nasze dzieci do uciekania się do tego, ponieważ uważamy się za zbyt zajętych ważniejszymi sprawami, więc zaniedbujemy przebywanie z nimi i poświęcanie im naszej uwagi.

Jest to żywo wyrażone w części tekstu piosenki Harry'ego Chapina:

Jednego dnia mój syn skończył dziesięć lat,
Powiedział: "Dzięki za piłkę tato, chodźmy pograć, nauczysz mnie rzucać?"
Odparłem: "Nie dzisiaj, mam mnóstwo do zrobienia'
On rzekł: "W porządku", ale gdy odchodził uśmiech nie schodził mu z ust.
Powiedział: "Będę taki jak on, tak, wiesz, że będę taki jak on"'

Koty w kołysce i srebrne łyżki
Smutek małego chłopca i człowiek na księżycu.
„Kiedy wracasz do domu?”
„Nie wiem synu, ale będziemy wtedy razem synu, Wiesz, że będziemy się dobrze bawić...


(Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ugly_kid_joe,cats_in_the_cradle.html)

Ojciec w piosence tak wiele razy odrzuca syna. Zaniedbywanie syna przez ojca nie przeszkadza chłopcu w kochaniu i podziwianiu ojca. Jestem pewien, że ojciec bardzo kocha swojego syna. Jednak tak łatwo jest dać się złapać w gorączkowe i czasochłonne czynności naszego codziennego życia. Pochłaniają tak dużo naszej uwagi i czasu. Tymczasem nasze dzieci szybko rosną i zanim się zorientujemy, są już młodymi dorosłymi. Czas nie stoi w miejscu. Wreszcie ojciec jest na emeryturze, jest samotny i ma dużo wolnego czasu; decyduje, że chce spędzić trochę czasu z synem. Niestety dzieje się tak:

Jestem od dawna na emeryturze, mój syn się wyprowadził,
Zadzwoniłem do niego jednego dnia,
Powiedziałem: Chciałbym cię zobaczyć, jeśli nie masz nic przeciwko...
Odparł: "Z przyjemnością, jeśli znajdę czas...
Widzisz, mam uciążliwą pracę, a dzieci mają grypę, ale fajnie było pogadać, naprawdę miło, że dzwonisz"
A kiedy się rozłączył, nagle dotarło do mnie,
Że dorósł tak jak ja
Mój synek jest taki jak ja...

(Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ugly_kid_joe,cats_in_the_cradle.html)

Nasi rodzice w końcu się starzeją i odchodzą z tego życia i nie będzie już można ani do nich zadzwonić, ani ich odwiedzić.
Nadejdzie czas, kiedy nie będziemy już mogli zobaczyć ich twarzy, usłyszeć ich głosów, poczuć ich ciepłych i kochających uścisków.
Musimy podjąć działania teraz, zanim śmierć, ostateczność i oddzielenie, które są częścią życia, okradną nas z luksusu cieszenia się wyjątkowymi złotymi chwilami życia, które powinny być dla nas ważniejsze niż cokolwiek innego, i które powinny być na szczycie naszej listy celów i priorytetów. Nie marnuj tego cennego daru, jakim jest życie.
Jak zwykł mawiać o. Seraphim Rose: „Jest później, niż ci się wydaje”.

o. Peter Olsen

za: pravmir.com
 
fotografia: ArtemiJ /orthphoto.net/