publicystyka: Jakim podłożem jest twoje serce?

Jakim podłożem jest twoje serce?

tłum. Gabriel Szymczak, 01 listopada 2020

Mój ojciec opowiadał mi o swojej matce, która była bardzo pobożną kobietą i która ponad wszystko kochała Pana Jezusa, Jego Matkę i świętych. Mój ojciec pamiętał, że budził się każdego ranka czując w domu zapach kadzidła i wiedząc, że jego matka właśnie skończyła odmawiać poranne modlitwy. Uwielbiała opowiadać swoim dzieciom historie z Biblii lub z życia świętych. Uwielbiała zabierać dzieci do cerkwi. Głęboko kochała Chrystusa i zawsze modliła się, aby jej sześcioro dzieci kroczyło drogami Pana.

Cóż, podobnie jak w wielu innych rodzinach, jej sześcioro dzieci dorastało z różnymi doświadczeniami, możliwościami i wyborami, które prowadziły ich różnymi drogami przez całe życie. Jeden z synów został profesorem Yale; inny - bankierem inwestycyjnym; trzeci - wiceprezesem CBS; jedna córka została bibliotekarką, inna prowadziła własną firmę; mój ojciec natomiast został duchownym. Każde z tych sześciorga dzieci podążało w swoim życiu różnymi drogami, a także przeżywało niezwykle różnorodne podróże wiary. Podczas gdy mój ojciec i ciotki pozostawali dość aktywni w Kościele, pielęgnując swoją wiarę chrześcijańską, moi wujkowie, których świat uznałby za odnoszących sukcesy i wybitnych w swojej karierze, zdecydowanie nie interesowali się sprawami wiary. Pamiętam, że lata temu jeden z nich odpowiedział na wysłany przeze mnie list dotyczący zbierania funduszy, stwierdzając: „Chociaż nie jestem człowiekiem modlącym się i nie wierzę w Boga, widzę, że nadal wykonujesz dobrą robotę i wesprę twoją służbę”.

Jak to się dzieje, że w tej samej rodzinie, przy tym samym wychowaniu i tej samej pobożnej matce, rodzeństwo może znaleźć się na bardzo różnych krańcach wiary? Co sprawia, że niektórzy ludzie są otwarci na przesłanie Ewangelii, mają żyzne serca, gotowe do przyjęcia i namiętnego naśladowania Pana, naszego Boga, podczas gdy inni - wychowani w ten sam sposób - pozostają obojętni, a czasem są wręcz wrogo nastawieni do Chrystusa i Jego Dobrej Nowiny?

Oczywiście takie różne ścieżki wiary nie są unikalne dla jednej rodziny; wszyscy widzimy to w niezliczonych rodzinach wokół nas. Zasadniczo sprowadza się to do wolności, którą Bóg dał każdemu. Jednym z największych darów Boga dla ludzkości jest Jego bezwarunkowa miłość, która obejmuje błogosławieństwo wolności. Ta wolność, która pozwala nam przyjąć łaskę Bożą i Jego miłość, gdy otwieramy nasze serca na nieograniczony skarb Jego Świętego Ducha, jest tą samą wolnością, której możemy użyć, aby odwrócić się od Boga i odrzucić Go, pozostawać obojętnym wobec Niego lub kroczyć własną egocentryczną ścieżką, arogancko wierząc, że jesteśmy bogami tej ziemi, bez odpowiedzialności przed kimkolwiek.

Wolność to w zależności od tego, jak jej używamy, największy i najbardziej przerażający dar. Bóg daje nam taką wolność właśnie dlatego, że tak bardzo nas kocha. Kocha nas i rozumie, że prawdziwe dziecko i spadkobierca Boga musi mieć swobodę wyboru własnej ścieżki życia. Daje nam swobodę świadomego przyjmowania Swej miłości lub świadomego jej ignorowania, czy odrzucania. To jest dar, który odróżnia ludzkość od reszty królestwa zwierząt i odsłania Boski obraz, na któryzostaliśmy stworzeni.

Nikt nie zaprzecza naszemu darowi wolności, a głównym pytaniem dla każdego z nas jest dzisiaj: „Co robimy z naszym darem wolności? Jak każdego dnia korzystamy z naszej wolności, którą daje nam Bóg, aby zbliżać się do Boga i łączyć się z Nim w bardziej intymny sposób, a także wykorzystywać naszą wolność do jednoczenia się między sobą, z naszymi braćmi i siostrami, stworzonymi na Jego podobieństwo?”
Św. Paweł ujął to w ten sposób: „Zostaliście powołani do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie”. Jak korzystamy z wolności, którą dał nam Bóg, by służyć sobie nawzajem w miłości?

Dzisiejsza Ewangelia w sposób żywy opisuje różnorodne serca ludzi i to, jak im pozwalamy przyjąć ziarno wiary od naszego Pana.

Jezus opowiada historię rolnika, który sieje nasiona, a one padają na różne rodzaje gleby. Niektóre nasiona padają na twardą ziemię i nie mogą w nią wniknąć. Część nasion pada na kamienistą glebę, która nie pozwala na głęboki wzrost korzeni. Niektóre padają na glebę pełną cierni, które ostatecznie duszą rosnące rośliny. Wreszcie część nasion pada na miękką, uprawną glebę. Tylko w tej ostatniej glebie nasiona w pełni się rozwiną, wyrastając głęboko w ziemi. Tylko ta ostatnia ziemia wydaje owoce.

Zwróćcie teraz uwagę, że głównym tematem tej historii nie jest rolnik, który reprezentuje Boga. Rzuca ziarno wiary na wszystkie serca. Nie koncentruje się też na samym ziarnie, które odzwierciedla nauki naszego Pana i przesłanie Dobrej Nowiny, które głosił. Historia koncentruje się na glebie i na tym, jak każde serce przyjmuje nauki Chrystusa. Kiedy zastanawiamy się nad tą historią, każdy z nas powinien zadać sobie pytanie: „Jaki rodzaj gleby reprezentuje moje serce? Czy moje serce i umysł są miękkie i otwarte na przyjęcie nasion wiary? Czy też są twarde i nie odpowiadają na słowo? Czy są porośnięte chwastami, które je duszą? Jak wykorzystuję swoją wolność i wybory, których dokonuję w życiu, aby przyjąć słowo Boga?

Historia Jezusa zaczyna się od stwierdzenia, że rolnik rzuca ziarno na twardy grunt, a ta twarda powierzchnia w oczywisty sposób przedstawia twarde serce - serce osoby, która dobrowolnie postanowiła nie karmić i nie zmiękczać swojej duszy w sprawach duchowych, i pozwala doświadczeniom życiowym stworzyć bezduszne, zamknięte serce. To serce reprezentuje kogoś, kto nie jest zainteresowany rozwojem duchowym, może zbyt zajęty wieloma doczesnymi zajęciami; może to serce pełne pychy i egocentrycznych pragnień lub serce, które po prostu ignoruje Ewangelię i jej nauki jako nieistotne lub nieważne dla swego życia.
Ilu ludzi w Kościele i poza nim ma tak zamknięte, zatwardziałe serca? My, którzy regularnie chodzimy do cerkwi, musimy zadać sobie pytanie: „Czy przychodzimy szczerze, szukając Boga i uważnie słuchając, jak stosować nauki naszego Pana w naszym codziennym życiu, czy też przychodzimy wyłącznie po to, aby uspokoić nasze sumienie i wypełnić jakiś religijny obowiązek? Lub może po prostu zobaczyć przyjaciół?”

Po twardej nawierzchni, część nasion spadła na skalistą ziemię. Teraz Jezus, opowiadając tę historię, ma na myśli szczególną glebę w Palestynie, która cienką warstwą pokrywa fundament skalny. Korzenie nasion mogą zacząć rosnąć w ziemi, ale bardzo szybko jakikolwiek wzrost ustaje, gdyż korzenie wpadną w podstawę skalną. Ta gleba nie ma głębi, podobnie jak osoba, która dobrowolnie decyduje się przyjąć Ewangelię, ale nie pozwala jej zakorzenić się głęboko w swoim sercu. Może to serce nie pozwala, aby nauki Chrystusa zasadniczo zmieniły zachowania i światopogląd człowieka.

Po raz kolejny musimy zadać sobie pytanie, jak wykorzystujemy naszą wolność do przyjmowania i realizacji przesłania Ewangelii. Czy przyjmujemy Ewangelię płytko, tylko po to, aby początkowo przeżywać wiarę z radością i entuzjazmem, a potem pozwolić naszemu sercu szybko ostygnąć i zobojętnieć na Dobrą Nowinę Chrystusa? Może boimy się, że Chrystus chce za bardzo „ingerować” w nasze życie, w pracę i życie rodzinne, w nasze rozrywki i hobby? Życie chrześcijańskie możemy postrzegać jako bieg na 100 metrów zamiast maratonu. Bóg nie jest zainteresowany tym, kto zaczyna wyścig, a potem się poddaje; On da koronę tym, którzy wytrwają i ukończą wyścig.

Niektóre nasiona spadają na trzecią glebę, porośniętą cierniami. Ta gleba może być dobra i bogata, z dużym potencjałem. Osoba ta może wykorzystywać swoją wolność do pielęgnowania otwartego serca, w którym przesłanie Ewangelii zakorzenia się i rozwija. Problem jednak tkwi w chwastach i cierniach, którym pozwalamy rosnąć razem z dobrym ziarnem. Każdego dnia w naszej chrześcijańskiej wędrówce podejmujemy wiele decyzji między dobrem a złem, między tym, co pożywia naszą duszę, a tym, co ją głodzi i co jest dla niej zagrożeniem. Mamy swobodę wyboru, ale musimy zdawać sobie sprawę, że każdy wybór ma swoje konsekwencje.

Ojcowie Kościoła wymieniają trzy powszechne i groźne chwasty, którym ulega wielu ludzi: 1) troski lub niepokoje świata, 2) oszustwo bogactwa i 3) nasze pragnienie przyjemności. Społeczeństwo kusi nas niezliczonymi rzeczami, z których wiele wydaje się nieszkodliwych, ale te chwasty szybko wypierają naszego Pana i Jego nauki z naszego serca. Jeśli cokolwiek w życiu sprawia, że jesteśmy zbyt zajęci, by znaleźć czas dla Boga, jeśli cokolwiek odbiera nam nasze główne skupienie i lojalność wobec Chrystusa, to takie rzeczy są chwastami i cierniami zagrażającymi naszemu duchowemu dobru. Musimy wykopać takie chwasty i odrzucić je. Nic nie powinno przeszkadzać w naszym wzrastaniu w Chrystusie.

Wreszcie historia z Ewangelii mówi nam o dobrej, żyznej i żyznej glebie. To reprezentuje serce otwarte i zaangażowane w duchową walkę. Posiadając swoją wolność, osoba ta wybiera dobro zamiast zła, kultywuje nasiona wiary i pielęgnuje żywą relację z Bogiem. Rezultat wykorzystania własnej wolności do takich pobożnych dążeń zaowocuje obfitymi owocami.

Pamiętaj - każdy z nas ma wiele wyborów do dokonania każdego dnia, wyborów, które wpłyną na rodzaj gleby, jaką stanie się nasze serce. Czy nasze serca pozostaną twarde, kamieniste lub pełne chwastów i cierni? A może nasze wybory stworzą bogatą i żyzną glebę, która pozwoli naukom naszego Pana przeniknąć do naszego serca i przyjąć te nauki w sposób, który przyniesie obfite owoce?

Różni członkowie tej samej rodziny mają to samo wychowanie, ale mają również swobodę wyboru sposobu, w jaki będą pielęgnować swoje serca. Nasze wybory prowadzą do bardzo różnych rezultatów. Mamy swobodę wyboru, ale konsekwencje staną się oczywiste po owocach, jakie przyniesiemy w naszym życiu.

o. Luke A. Veronis

za: Sts. Constantine and Helen Greek Orthodox Church

fotografia: Jarek Charkiewicz /orthphoto.net/