publicystyka: Walka z grzechem

Walka z grzechem

tłum. Gabriel Szymczak, 31 października 2020

Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12, 4).

Niektórzy z was wiedzą, że często życie duchowe porównuję do ogrodnictwa. Musimy dbać o naszą duszę, ogród naszych myśli. Kiedy troszczymy się o naszą duszę, jest większe prawdopodobieństwo, że nasze działania będą wypełnione łaską i rzadziej zdominowane przez namiętności. Albo - jak to ujął Jezus: „Dobre drzewo wyda dobre owoce”. Inna wersja tej idei brzmi: „Wyczyść wnętrze filiżanki lub naczynia, a na zewnątrz również będą czyste”.

W większości przypadków dbanie o wewnętrzny ogród jest bardziej kwestią uwagi niż wysiłku. Chwasty grzesznych i namiętnych myśli można łatwo usunąć, po prostu uznając je za grzeszne i kierując podczas modlitwy swoją uwagę na Chrystusa. Modlitwa Jezusowa jest prawdopodobnie najbardziej rozpowszechnioną, a przynajmniej najsłynniejszą formą modlitwy używanej przez prawosławnych chrześcijan w celu zwrócenia uwagi na Chrystusa i odejścia od grzesznych myśli.

Jednak czasami chwasty wymykają się spod kontroli. Czasami chwasty rosną na tyłach naszego ogrodu, w zakamarkach, którym nie poświęcamy zbyt wiele uwagi - dopóki nie jest za późno. Nagle zdajemy sobie sprawę, że wzorzec myśli, któremu nie przyjrzeliśmy się zbyt uważnie, okazuje się skrywać jakieś paskudne, grzeszne namiętności.

Dobrym tego przykładem w moim życiu jest polityka. Jak wielu ludziom, zależy mi na moim kraju i jego polityce. W związku z tym lubię na bieżąco śledzić to, co dzieje się w parlamencie (a ponieważ jestem obywatelem podwójnym – i kanadyjskim, i amerykańskim) - również to, co dzieje się na południu). A podążanie za wydarzeniami prowadzi całkiem naturalnie (tak mi się wydaje) do posiadania opinii. Chcę jasno powiedzieć, że posiadanie poglądów politycznych nie jest grzechem ani pasją, ani czymś w jakikolwiek sposób złym. Jednak o sobie mogę stwierdzić, że poglądy polityczne szybko wpisują się w moje pasje i często ukrywają w moim sercu rosnące chwasty namiętności.

I niestety zwykle nie zdaję sobie sprawy, jak wielki krzak pasji wyrósł pod osłoną zwykłych poglądów politycznych, dopóki moje opinie nie staną się przykrywką, która zaślepi mnie przed tym, jak dehumanizuję lub umniejszam, lub po prostu nie słucham kogoś szczerze z powodu jego opinii, różniącej się od mojej. Wydaje mi się, że dla mnie racja jest ważniejsza niż miłość; a przynajmniej tak manifestują się moje pasje. To jest jak strasznie duży krzew ostu, wyrastający niezauważenie w kącie mojego ogrodu, ogrodu mojej duszy.

Posiadam niewielką działkę, która jest głównie bagienna. Dzikie ptaki ją uwielbiają. Nasz dom, podwórko i ogród znajdują się na jednym akrze, a reszta to prywatna ostoja dla ptaków. Sadziłem rodzime drzewa na obrzeżach posiadłości, ale ponieważ nie jest łatwo dostać się na tyły posesji, sprawdzam je tylko kilka razy w roku. Cóż, w tym roku (a mieliśmy mokrą wiosnę i lato) wiele moich drzew było porośniętych jeżynami - takimi, które mają bardzo duże i ostre kolce.
Wycięcie tych krzaków zajęło mi kilka dni i kosztowało sporo krwi. Kiedy pracowałem, nie mogłem przestać myśleć o wersecie z Listu do Hebrajczyków o walce z grzechem aż do rozlewu krwi i o tym, że moje namiętności czasami wymagają sporego wysiłku, by je opanować.

Niektóre pasje są jak nałogi i powodują rzeczywisty ból fizyczny, a na pewno intensywny ból psychiczny, gdy się im opierasz. Osoba uzależniona od pornografii rzeczywiście odczuje intensywne pieczenie już po odejściu od komputera. Taka osoba może być zmuszona wykrzykiwać Modlitwę Jezusową przez dłuższy czas, zanim będzie mogła odzyskać swój umysł (w ogóle polecam chodzić i wykrzykiwać modlitwę - jeśli masz do dyspozycji jakieś odizolowane miejsce; dobrym rozwiązaniem jest też głośna modlitwa podczas jazdy samochodem). Czasami wydaje się, że szatkują nas bezlitosne ciernie, kiedy zmuszamy się do powiedzenia sobie „nie”.

Podobnie, kochając naszego wroga - naszego wroga politycznego - możemy mieć wrażenie, że umieramy w środku. Potrzeba wielkiego wysiłku, by przypomnieć sobie, że mój wróg nie jest bardziej ślepy niż ja. Mój wróg nie jest demonem ani głupcem. Mój wróg patrzy przez przyćmione lustro, tak jak ja; a gdybym miał te same doświadczenia i te same wpływy w moim życiu, prawdopodobnie widziałbym rzeczy tak, jak mój wróg. Nie różnimy się zbytnio, mój wróg i ja.

W spokojnej chwili to widzę. Ale w ogniu pasji to jak walka z wielkim, ciernistym krzakiem. To boli; tnie; nie pozwala przyznać, że racja nie jest najważniejsza. Nie chce przyznać, że nikt z nas tak naprawdę nie wie, jaka jest najlepsza droga naprzód. Nie chce przyznać, że gdybyśmy tylko słuchali się nawzajem z odrobiną hojności, prawdopodobnie znaleźlibyśmy kilka wykonalnych kompromisów. Ale kompromis boli. Oznacza, że muszę zrezygnować z części tego, co uważam za ważne. To znaczy, że muszę przyznać, że miłość jest ważniejsza niż posiadanie racji.

Rozlew krwi podczas naszej walki z grzechem jest rzeczywisty. Nie zawsze możemy zobaczyć krew, tak jak robi to ogrodnik walczący z krzakiem dzikiej róży, ale mimo to krew płynie w naszym wnętrzu. Ból jest prawdziwy. Ale to jest właśnie ból, który musimy być gotowi znieść, jeśli mamy poważnie potraktować naszą walkę z grzechem. Na szczęście przez większość czasu o nasz wewnętrzny ogród można dbać przy niewielkiej regularnej duchowej dyscyplinie. Ale czasami pasje wymykają się spod kontroli w nieoczekiwanych zakamarkach naszych ogrodów, a kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, czas wyjąć maczetę i zabrać się do pracy.
Tak, będzie trochę bolało i będzie krew, ale chwasty namiętności nie znikną, jeśli je zignorujesz. Chwasty wygrywają, jeśli im na to pozwalasz.
Miłość stygnie, jeśli na to pozwalasz.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: alik /orthphoto.net/