publicystyka: Wieczna szczęśliwość czy niedola

Wieczna szczęśliwość czy niedola

tłum. Gabriel Szymczak, 27 października 2020

W Ewangelii Łukasza Kazanie Chrystusa na Górze jest nieco krótsze niż w Ewangelii Mateusza. Apostoł opisał jednak tę samą liczbę „przykazań niedoli”, co Błogosławieństw - cztery. Wydaje się, że łatwiej jest zrozumieć, co naprawdę uszczęśliwia człowieka i pozwala mu upodobnić się do Boga, niż co szkodzi i pozbawia pełni życia wiecznego.

Kiedy słyszymy słowa Chrystusa „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy Królestwo Boże” (Łk 6, 20), możemy mieć sprzeczne uczucia. Najprostszą interpretacją, jaka najczęściej przychodzi do głowy, jest wywyższenie przez Zbawiciela dosłownego ubóstwa. I coś w tym jest: zarówno sam Chrystus, jak i Jemu najbliżsi apostołowie nie byli bogaci, ci zresztą zrezygnowali ze wszystkiego i poszli za Nim. Ale to przykazanie nie dotyczy ubóstwa czy bogactwa, ale duchowego stanu człowieka. Czy potrzebuje on Boga? Jeśli odpowiedź brzmi 'tak', to jest na ścieżce do wiecznego szczęścia. Bez wewnętrznego głodu Boga nie można dostać się do Królestwa Niebieskiego. Stan samotności, brak duchowego powietrza i poszukiwanie innej rzeczywistości świadczą o tym, że człowiek, kimkolwiek jest, czuje się nieswojo na tym świecie. Duchowe ubóstwo to poczucie, że absolutnie tęsknimy za Bogiem i czujemy, że bez Niego nie ma szczęścia w życiu.

A „bogaci”, którym Chrystus obiecuje niedolę, są pewnymi siebie i aroganckimi egoistami, którzy są przekonani, że mają wszystko i całkiem dobrze sobie w życiu poradzili. Zbawiciel nie na darmo nazwał tych ludzi bogatymi. Materialne bogactwo, a zwłaszcza jego obfitość, stwarza fałszywe poczucie pewności co do samowystarczalności i wyjątkowości. Rzeczywiście, łatwo jest wpaść w tę pułapkę: wiele rzeczy można kupić za pieniądze i wiele rzeczy można sprzedać. Ale nie powinieneś się oszukiwać, ponieważ wszystkich ludzi czeka ten sam koniec. I wtedy oceniany będzie nie pieniężny, ale duchowy kapitał. Pytanie brzmi, kto co zebrał w swoim życiu.

Błogosławieni jesteście wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni” (Łk 6, 21). W tym zdaniu myśl Zbawiciela jest kontynuowana, podobnie jak w antagonistycznym przykazaniu o nasyceniu. Głodni nie chcą po prostu znaleźć Boga, ale jak głodny człowiek, kierowany odruchami, aktywnie poszukują pożywienia. Modlitwa, Słowo Boże, literatura duchowa, rozmowy ze współwyznawcami, uczestnictwo w sakramentach i najważniejszym z nich - Eucharystii - to chleb niebieski, którym głodny chrześcijanin nie może się nasycić. Natomiast ludzie przywiązani do świata, szukający rozrywki i zabawy, w tym w ruchach religijnych, współczesnych kultach i filozofiach, myślą, że wszystko już widzieli. Życie duchowe, a właściwie jego pozory, to dla nich nic innego jak kolejna zabawna gra. Traktują wszystko z perspektywy konsumentów, a nie dobroczyńców. Nic dziwnego, że powierzchowny pogląd i krótkotrwałe hobby wystarczą, aby stracili zainteresowanie religią. Najedzeni są pewni, że mają wszystko. To wielki błąd. W życiu ziemskim głód Boga jest nienasycony. Ale w Królestwie Bożym wszystko się zmieni.

Podobnie jak w przypadku ubogich w duchu, zdanie Chrystusa: „Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie” (Łk 6, 21) również może na początku budzić wątpliwości. Cóż to za błogość nieustannie płakać? Wiadomo, że mówimy tutaj o skruszonym płaczu, któremu nie zawsze towarzyszą łzy. Skrucha serca jest gorzkim przyznaniem się do grzechu lub duchowej pomyłki. Człowiek oczyszcza się szczerze wyznając Bogu i sobie samemu, że popełnił zło, wielkie lub małe, otrzymuje przebaczenie i zmienia swój sposób myślenia. Nawrócenie oczyszcza osobę z negatywności. W tym przypadku wszystko jest na swoim miejscu. Aby osiągnąć szczęście, musisz oczyścić się ze wszystkiego, co przyniosło nieszczęście. Dlatego skruszony grzesznik płacze, gdyż obrażał Boga i odpychał Go – Tego, który jest prawdziwym źródłem szczęścia – i płacze również ze względu na to, że przez swój grzech odebrał sobie to szczęście. Wszystko do siebie pasuje.

Cóż, ci sami „bogaci” i „pełni” ludzie są oczywiście zadowoleni ze swojej samowystarczalności i czują się dobrze. Uśmiechają się, wydają się szczęśliwi i radośni. Ale trzeba przyznać, że w wypowiedziach takich szczęśliwych 'pozytywistów' jest coś wymuszonego. Ich dobry nastrój może być ciężarem dla otoczenia. Tak, oni po prostu przekonali siebie, że czują się tak dobrze. W rzeczywistości po prostu zaakceptowali grzech w sobie. Wydają się pozytywni, ale nie czujemy tego, gdy jesteśmy przy nich. To dlatego, że ta radość jest sztuczna. Prawdziwa radość zawsze rozprzestrzenia się na wszystkich wokół.

Nic dziwnego, że zderzenie dwóch duchów, ducha Bożego i ducha świata, z konieczności prowadzi do opozycji, ponieważ są one sobie diametralnie przeciwne. Chrystus został ukrzyżowany, apostołowie i pierwszy chrześcijanie byli prześladowani; przez wieki za wiarę w Ukrzyżowanego Pana ludzie byli prześladowani zarówno na dużą skalę, jak i na co dzień, z użyciem szatańskiej przemocy. Ale to według Zbawiciela jest dobre, ponieważ jesteśmy na dobrej drodze i na pewno otrzymamy za to nagrodę w niebie. Ta nagroda to absolutne szczęście, które będzie trwać wiecznie, w świecie bez chorób, smutku i rozpaczy.

Włodzimierz Basenkow

za: Orthodox Life

fotografia: marian_do /orthphoto.net/