publicystyka: Egzaminy - oczekiwane i nieoczekiwane

Egzaminy - oczekiwane i nieoczekiwane

tłum. Justyna Pikutin, 24 października 2020

Podstępność niespodzianek

Często słyszymy, że życie to szkoła. I rzeczywiście tak jest, poza jedną, powiedziałbym istotną, różnicą - czasami w życiu przychodzimy na lekcje chcąc czegoś się nauczyć, a okazuje się, że musimy już zdać egzamin. Zapewne każdy z nas może przypomnieć sobie momenty, kiedy w takiej sytuacji czuł się zupełnie zagubiony i dlatego też nie zachowywał się najlepiej.

W chrześcijańskim życiu oblane przez nas “egzaminy” i zawalone “sprawdziany” - są tym, z czym za każdym razem przychodzimy do spowiedzi. I jeśli przeanalizować typowe sytuacje, w których za każdym razem postępujemy nie po chrześcijańsku, to często okazuje się, że nie było to coś ponad nasze siły, z czym nie mogliśmy sobie poradzić, jednak odczuwając zdezorientowanie popełniliśmy wiele błędów i wszystko zawaliło się lawinowo. Pierwszego niewłaściwego ruchu człowiek dokonuje zupełnie bezmyślnie, odruchowo, z powodu zaskoczenia - ten ruch prowadzi do niewłaściwego kroku, który prowadzi do upadku, a dalej już człowiek stacza się w przepaść, co może bardzo szybko doprowadzić do poważnych, a czasami nawet tragicznych skutków. Dlatego też ogromne znaczenie ma pierwsza reakcja na daną sytuację.

Istnieje pewna bardzo prosta praktyka pozwalająca uniknąć zaskoczenia jakimiś zawirowaniami i kłopotami. Jest znana, jednak myślę, że nie zaszkodzi o niej przypomnieć. To praktyka polegająca na kończeniu każdego przeżytego dnia wspomnieniem tego, co w danym dniu zrobiliśmy niepotrzebnie: w czym skłamaliśmy, czego się przestraszyliśmy, kiedy się pogubiliśmy, w jakiej sytuacji nie przyszliśmy z niezbędną pomocą.

Niektórzy robią to po przeczytaniu modlitw wieczornych, które kończą się właśnie codzienną spowiedzią ze swoich grzechów. Jednak ważne jest nie tylko przyznanie się przed Bogiem i sobą do popełnienia tych grzechów oraz prośba o ich wybaczenie - konieczne jest także podjęcie decyzji na przyszłość: jak będziemy postępować, kiedy znów znajdziemy się w podobnej sytuacji. Również rano, rozpoczynając każdy dzień, należy zastanowić się nad tym, jakie sytuacje mogą nas spotkać tego dnia i jak zamierzamy się do nich ustosunkować.

Oczywiście, nie zdołamy wszystkiego przewidzieć, ale mogę was zapewnić, że ludzie stosujący w swoim życiu tę praktykę rzadziej wybuchają w odpowiedzi na doznane krzywdy, częściej zastanawiają się zanim coś zrobią i szybciej przychodzą innym z pomocą. A człowiek, który nie ma w zwyczaju takiej pracy nad błędami, postępuje chaotycznie i w tym chaosie tonie wszystko - nawet spowiedź tego człowieka w efekcie jest niespójna, chaotyczna, ponura, a przede wszystkim nie budzi ona w nim zamiaru by nie popełniać znów tych samych grzechów.

Być gotowym na wszystko

Jednak nie tylko o tym chciałem wam dzisiaj powiedzieć. Każdego dnia kogoś żyjącego na ziemi spotykają okoliczności, które wywracają całe jego życie do góry nogami. Może to być wiadomość o ciężkiej chorobie - własnej lub kogoś z bliskich, może to być zdrada bliskiej osoby, bankructwo, zwolnienie z pracy, może to być czyjaś śmierć. Czy można być na to gotowym? Czy należy próbować przygotować się na to? Myślę, że zdecydowanie można, a nawet trzeba.

Przede wszystkim zapewne należy przypomnieć, że do każdego poważnego egzaminu prowadzą pewne pośrednie stopnie. Bardzo ważnym jest w codziennym życiu, byśmy nie przegapili tych stopni, które zsyła nam Bóg. Jeśli człowiek popada w narzekanie i załamanie wtedy, gdy z powodu zmiany pogody boli go głowa, to co będzie, jeśli otrzyma wiadomość, że ma raka? Zapewne to zrujnuje całe jego życie, a co gorsza - jego samego. Zdarza się, że późniejsze leczenie ciała przynosi pozytywne skutki, jednak nie ma w nim już woli i pragnienia życia, ani podążania do bliskości z Bogiem, ani pobudzającej do działania miłości - w jego duszy ten wstrząs rozpoczął nieodwracalny proces, a człowiek przestał wierzyć. Jednocześnie przeciwnie dzieje się, kiedy człowiek odbiera takie wiadomości bez zawahania, odważnie, rozumiejąc, że nie ma gwarancji, że mu się to nie przytrafi - zawsze jest to wynikiem tego, jak żyje on w ogóle. Nasze reakcje i działania nie biorą się znikąd - formują się one poprzez to samo codzienne chrześcijańskie lub też niechrześcijańskie życie, w którym, jak już powiedziałem, powinniśmy analizować swój stan pod koniec każdego dnia.

Śladami Hioba

Apostoł Paweł wypowiada takie słowa: “Badajcie samych siebie, czy jesteście w wierze” (2 Kor. 13, 5). Co to znaczy? To znaczy, że od czasu do czasu powinniśmy zatrzymywać swój codzienny maraton, zwracać swoje wewnętrzne spojrzenie na to, co myślimy, co czujemy i zadawać sobie pytanie: jaki wewnętrzny fundament ma to we mnie? Czy zostało to zbudowane na podstawie pewnych okoliczności, czyichś opinii, pewnej ludzkiej logiki - czy jednak kamieniem węgielnym mimo wszystko jest moja wiara? Często zapominamy sprawdzać siebie w ten sposób. Jednak są w życiu takie egzaminy, które można zdać, gdy nie tylko wierzysz, ale wtedy, gdy nie ma nic ważniejszego, większego i bardziej pocieszającego w tym życiu od wiary. I nie wiemy, jaka konkretnie próba, w jakim momencie będzie wymagała od nas właśnie takiej wiary. Jednak wiemy, że żyć w perspektywie wieczności można już teraz, na ziemi - i żyjąc w ten sposób, w nadziei na przyszłość, człowiek może wytrwać absolutnie wszystko, oddając siebie i wszystko, co jest dla niego ważne, w ręce Boga. Wtedy nie tylko po pewnych codziennych nieprzyjemnościach, ale także po najprawdziwszych tragediach będziemy kontynuowali życie w pełni.

W Piśmie Świętym znajdujemy przykład, który przeraża wielu dalekich od Cerkwi ludzi - to przykład sprawiedliwego Hioba. Większość ludzi na tym świecie ma nadzieję, że nie spotka ich nic podobnego. Jednak chrześcijański stosunek jest inny - należy rozumieć, że ten przykład został nam dany nie po to, by wzbudzić w nas lęk czy też zachwyt, nie po to, by przybliżyć nam pewną odległą historię z przeszłości. Droga Hioba - to droga każdego z nas: u jednego - to 1%, u drugiego - 10 %, u innego - 120%, ponieważ w życiu ludzi spotykają rzeczy nawet cięższe od tych, które spotkały Hioba. I kiedy przestaniemy odbierać ten przykład jak coś zupełnie nam obcego, zdołamy zbliżyć się do tego stanu serca, z którego zrodziły się te słowa: “Pan dał, Pan też wziął, niech imię Pana będzie błogosławione!” (Hi 1, 21).

ihumen Nektariusz (Morozow)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Adrian Kazimiruk /orthphoto.net/