publicystyka: Miara łaski

Miara łaski

tłum. Gabriel Szymczak, 23 października 2020

Kilka lat temu byłem przez jakiś czas w szpitalu i wcale nie byłem z tego zadowolony. Jednej bezsennej nocy chodziłem po korytarzach oddziału, nie mogąc zasnąć i użalając się nad sobą. Pomyślałem sobie (z naganą): „Ojciec Arseniusz znosił radziecki gułag z większą nadzieją i cierpliwością, niż ty to tutaj”. Ojciec Arseniusz to postać z książki opowiadającej historię niesamowitego rosyjskiego księdza, który był prawdziwym świętym swojego pokolenia. Moja wewnętrzna rozmowa trwała dalej: „Bóg dał o. Arseniuszowi łaskę znoszenia cierpień”. Dodałem: „Gdybym miał taką samą miarę łaski, nie tylko wytrzymałbym to, ale wręcz chodziłbym dwie stopy nad podłogą”. Moja medytacja zakończyła się w ten sposób: „Otrzymałem tylko tyle łaski, ile potrzeba w tej chwili. Muszę wykorzystać to, co otrzymałem”. I tak zrobiłem. To był punkt zwrotny.

Ta medytacja od tamtej pory powracała do mnie już wiele razy. Słowa św. Pawła są trafne (zwłaszcza jeśli zostały poprawnie przetłumaczone):

Dotychczas nie spotkała was próba przekraczająca siły ludzkie. Bóg jest wierny. On nie dopuści, aby was doświadczano ponad wasze siły. W czasie próby wskaże wam wyjście (w tekście o. Stephena - drogę wyjścia, przyp. tłum.), abyście mogli ją znieść.”(1 Kor 10, 13; przekład: Pismo Święte Nowego i Starego Przymierza – tzw. Biblia Ewangeliczna).

Należy zauważyć, że „zniesienie próby” czasami obejmuje łaskę męczeństwa. Ten werset nie jest obietnicą „braku prób”. Rzeczywiście, wszystko, co zostało nam objawione w wierze, zapewnia nas, że będą próby - dla wszystkich.

Ten werset dał początek popularnemu powiedzeniu: „Bóg nie da ci więcej, niż jesteś w stanie znieść”. To nie tylko zniekształcenie tego, co faktycznie zostało powiedziane, to całkowite odwrócenie. „Co jestem w stanie znieść” w popularnym schemacie łatwo staje się miarą tego, co Bóg może dać. Służy jako kolejny powód (lub wymówka), aby nie wierzyć w Boga. Zła teologia generalnie kończy się ateizmem z tego prostego powodu, że Bóg złej teologii nie jest prawdziwym i żywym Bogiem. Ja też nie wierzę w tego Boga.

Rozważ dokładnie ten werset. Użyłem słowa „próba” (trial – ang.), aby przetłumaczyć greckie słowo peirasmos, ponieważ oddaje ono jego znaczenie znacznie lepiej niż słowo „pokuszenie”, które zwykle jest używane. W istocie jest to to samo słowo, które zostało użyte w Modlitwie Pańskiej („nie wódź nas na pokuszenie”), którego znaczenie dokładniej powinno być przetłumaczone jako „nie wódź nas na próbę”. „Wyjście” u św. Pawła najwyraźniej nie oznacza „już nie cierpieć”, ponieważ wyjaśnia on znaczenie tego słowa jako „być w stanie coś znieść”. Jeśli wyjdę - w sensie „ucieknę”, nie będzie już nic, co trzeba byłoby znieść.

Wydaje mi się, że słowa „droga wyjścia” są wyrażeniem pełnym treści, sugerującym więcej niż tekst oryginalny, zawierający słowo „ekbasis”, oznaczające „wyjście” lub „wychodzenie”. Dokąd idziemy? To jest dla mnie prawdopodobnie największe pytanie. Myślę o psalmie 91 – o Bożej opiece:

Kto przebywa w pieczy Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego mieszka, mówi do Pana: Ucieczko moja i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam”.

Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego i od zgubnego słowa.
Okryje cię swoimi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła:
Jego wierność to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu ani za dnia - lecącej strzały,
ani zarazy, co idzie w mroku,
ni moru, co niszczy w południe…

Albowiem Pan jest twoją ucieczką, jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.
Niedola nie przystąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu.

(Psalm 91: 1-6; 9–10)

Tutaj „ucieczka” jest jasna: „Najwyższy jest moją ucieczką”. Sam Chrystus jest „drzwiami” i miejscem bezpieczeństwa. To jest bezpieczne miejsce, do którego nie może wejść żadna zaraza ani zło.

Niezależnie od różnych prób wydarzających się w naszym życiu, istnieje łaska samego Chrystusa. Nie mogę pojąć przeżyć św. Szczepana Pierwszego Męczennika, który w czasie swojej próby ujrzał Chrystusa stojącego po prawicy Boga. Dana mu łaska pozwoliła mu znieść ukamienowanie. Inni męczennicy przetrwali nawet gorsze tortury. Ostatecznie naszą „ucieczkę” definiuje raczej dana nam łaska niż nasza własna wyobraźnia.

W dużej mierze sekularyzacja Ewangelii, która miała miejsce w czasach nowożytnych, wyeliminowała życie wewnętrzne. Tylko w takim kontekście pojęcia „Ewangelii sukcesu” mogły znaleźć tak chętną publiczność. To, że Chrystus umarł na krzyżu, aby przynieść bogactwo materialne w życiu ludzkim lub usunąć cierpienie, jest jednym z najbardziej wypaczonych poglądów, jakie kiedykolwiek posługiwały się imieniem Jezusa.

Tradycja prawosławna przez długie stulecia wskazywała ludzi ubogich i takich, którzy zaparli się siebie, jako przykłady świętości. Chwała Bizancjum czy Świętej Rosji nie znajduje się w ich władcach, a tym bardziej w ich zamożnych klasach. Podobnie jak apostołowie, święci są często tymi, którzy są „śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich” (1 Kor 4, 13). Jednocześnie te „śmieci” i „odraza” ukryły w sobie wszystkie skarby Królestwa Bożego.

To nie jest tak, że jesteśmy na ogół wezwani do porzucenia wszystkiego, chociaż jest to powołanie uzasadnione i nieustannie wypełnia się w życiu świętych mnichów. Ale nie powinniśmy też zakładać, że przyjemne życie w naszym amerykańskim śnie jest normalne dla wierzących. Może ono nawet być szkodliwe.

Zastanawiam się, czy ten chaotyczny rok zamętu z czasem nie okaże się wielkim błogosławieństwem zesłanym nam przez Boga. Mogę sobie wyobrazić dziwniejsze rzeczy. Nigdy nie chciałbym lekceważyć ludzkiego cierpienia. Ale brak cierpienia nie jest miarą dobrego lub błogosławionego życia. Nie przychodzi mi do głowy ani jeden czczony przez  nas święty, którego życie byłoby go pozbawione.

To, jak myślimy o cierpieniu, zarówno własnym, jak i innych, prawdopodobnie bardziej wskazuje naturę naszego życia duchowego, niż nam się wydaje. Współczesność traktuje cierpienie jako zło i uważa, że naszym obowiązkiem jest je redukować i, na ile to możliwe, usunąć. Historia ludzkości kest opowiadana przez nowoczesność w kategoriach progresywnego dążenia do zakończenia cierpienia, a także mitu o własnym sukcesie. Krótko mówiąc, nie jest to opowieść, w której jest miejsce na krzyż (poza przykładem niesprawiedliwości).

Prawosławie słusznie wskazuje na przykazania Chrystusa, aby troszczyć się o potrzebujących, przebaczać naszym wrogom i żyć życiem ofiarnym. Ale prawosławna wizja świata wolnego od cierpienia obejmuje tylko tę epokę, która nadejdzie. Nowoczesność jest opowieścią, którą mogli przedstawić i w którą mogli uwierzyć tylko ci, którzy dysponują nadmiernymi środkami materialnymi. To nie jest historia, którą stworzyliby biedni. Stwierdzenie Chrystusa, że „zawsze ubogich macie u siebie”, nie jest komentarzem do zła naszych systemów ekonomicznych. To szczere objawienie natury życia na tym świecie, która się nie zmieni.

Z biegiem lat zacząłem wierzyć, że tylko ci, którzy rozumieją i żyją we właściwy sposób pośród własnego cierpienia, mogą służyć ubogim bez wyrządzania im krzywdy. W końcu, jeśli nie będziesz w stanie pomóc w nauczeniu kogoś, jak znosić ciężar własnego cierpienia, to na niewiele się przydasz w rzeczywistości cierpiącego świata. Święty Maksym nauczał: „kto zrozumiał tajemnicę Krzyża, zrozumiał istotę wszystkiego”.

Cierpienie, podobnie jak sam krzyż, może być zrozumiane tylko od wewnątrz. Zawiera największą z tajemnic. Chrystus stał się ubogi; Stał się nagi, uwięziony, chory i głodny. Trwa w tym zjednoczeniu nawet do chwili obecnej. Nie jestem do końca pewien, czy możemy Go znaleźć gdzie indziej (chyba że odkryjemy, że każde „gdzie indziej” jest samo w sobie biedne, nagie, uwięzione, chore i głodne).

Chrystus jest pośród nas!

o. Stephen Freeman

za: Glory to God for All Things

fotografia: MichalD /orthphoto.net/