publicystyka: Człowiek bez miłości jest martwy - cz. 2

Człowiek bez miłości jest martwy - cz. 2

tłum. Justyna Pikutin, 11 października 2020

Droga do Boga powadzi przez relacje z innym człowiekiem. Nie można zbliżyć się do Boga, jeśli twoje relacje z bliźnim zostały zerwane. Dzisiaj ta ogromna prawda została zaniedbana, skażona i zapomniana. Lekcja, którą otrzymujemy już od najmłodszych lat, jest antyewangeliczna i antychrześcijańska:
- Inny człowiek jest zły. To przeciwnik, wróg, który może wyrządzić ci wyłącznie krzywdę, nie kocha cię i nie zasługuje na twoją miłość.

Doszliśmy do tego, że patrzymy na innego człowieka nie jak na brata i partnera życiowego, a jak na piekło - jak mówi Sartre. Człowiek, będąc daleko od Boga i od bliźnich, zamyka się w swoim egoizmie, ubóstwia siebie, uprawia kult samego siebie i dochodzi do demonicznego stanu - a przecież to piekło. Święty Maksym Wyznawca, autor tekstów o miłości, mówi, że rozum, który łączy się z Bogiem i zawsze pozostaje związany z Bogiem poprzez modlitwę i miłość, staje się mądrym, dobrym, kochającym człowieka, miłosiernym, współczującym i mieści w sobie niemal całą Bożą charyzmę. I odwrotnie, człowiek daleki od Boga i uzależniony od dóbr materialnych staje się podobnym do zwierzyny i ciągle kłóci się z innymi.
Człowiek bez Boga upodabnia się do zwierząt. Jak mówi św. Efrem Syryjczyk: “Niemądry jest umysł, który nie kocha”. Niemądry - czyli głupi.

Żyjemy dziś w tym demonicznym stanie, w tym piekle. Najgorsze jest to, że przyzwyczailiśmy się do tego i uważamy to za normalne. Sartre, jak już podkreślaliśmy, mówi o tym, że inny człowiek - to piekło i dlatego każda relacja z innym, nawet miłość, są z góry skazane na niepowodzenie. Właśnie to Sartre nazywa humanitaryzmem! Serbski biskup Atanazy (Jewticz) zauważa, że taka antropologia jest demoniczna i jest to demonologia.
Przeciwieństwem demonicznego humanitaryzmu jest nauka Cerkwi. W Cerkwi człowiek ma możliwość doświadczyć kontaktu miłości - jeśli oczywiście tego chce. Ponieważ może być on człowiekiem wierzącym, a żyć jak niewierzący. Człowiek Boży, prawdziwy człowiek Boży, widzi innego człowieka nie jak piekło, a jak swego bliźniego, jak brata. Inny człowiek - to jego raj, wieczne życie i radość. I nie jest to teoria, a praktyka: Cerkiew przeżywa to poprzez świętych. Św. Antoni Wielki mówi, że życie i śmierć zależy od naszego bliźniego. Jeśli “zdobędziemy” naszego brata, to “zdobędziemy” również Boga; jeśli kłócimy się z naszym bratem, to w ten sposób grzeszymy przeciw Chrystusowi. A św. Apollos pisze:
“Kiedy przychodzą nasi bracia, kłaniamy się im, gdyż nie im, a Bogu się kłaniamy. Jeśli zobaczyłeś swego brata, zobaczyłeś Pana Boga twego. Nie próbujcie naocznie zobaczyć Boga - jeśli zobaczyłeś swego brata, to zobaczyłeś swego Boga”.
Św. Ammon napisał wspaniały tekst, który powinniśmy oprawić w ramkę i czytać za każdym razem, gdy zaczynamy osądzać innych:
“Prawdziwa miłość nikogo nie nienawidzi, nikogo nie wyśmiewa, nikogo nie osądza, nikogo nie obraża, nikogo nie zaniedbuje, nikogo nie nęka - ani wierzącego, ani niewierzącego, ani grzesznika, ani nierządnicy, ani nieczystego, zaś przeciwnie - kocha grzeszników, słabych i bezradnych. Chrześcijanin cierpi za nich, martwi się o nich i płacze. Bardziej martwi się o złych ludzi i grzeszników niż o dobrych. Oto w jaki sposób okazywany jest szacunek Chrystusowi, Który wezwał grzeszników do skruchy za grzechy, jadł i pił z nimi. Tak więc okażcie prawdziwą miłość. Chrystus nauczał: “Bądźcie miłosierni, jak i Ojciec wasz miłosierny jest... Albowiem słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz [Jego] pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.” (Łk 6,36; Mt 5,45) Tak więc ten, kto ma w sobie prawdziwą miłość, ten wszystkich kocha, wszystkich wspiera i za wszystkich się modli”.

Św. Bazyli Wielki kierowany był miłością i właśnie dlatego powstała znamienita “Vasiliada”, gdzie pomagano potrzebującym. Zapewne nie wiecie, że był on lekarzem - miał siedem dyplomów (jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli) i jeden z nich - z zakresu medycyny. I co robił? Troszczył się w szpitalach o trędowatych i sam oczyszczał ich straszne rany. Robił nie tylko to. Św. Bazyli omywał ich poranione ręce i nogi, i całował je. Ponieważ, jak sam mówił, w ten sposób całuje nogi i rany Chrystusa. Kto dzisiaj o tym wie? Dziś mówią, że św. Bazyli był wykształconym człowiekiem, autorem wielu tekstów duchowych. Ale czy był on człowiekiem, o jakim mówiliśmy - przepełnionym egoizmem? Czy może jednak był człowiekiem, który przeżywał każde ludzkie cierpienie i dlatego właśnie taką niósł posługę?

Św. Symeon Nowy Teolog mówi: “W innych ludziach powinniśmy widzieć Chrystusa i czuć do nich miłość oraz pragnienie poświęcenia swojego życia ze względu na nich”.
Kiedy ktoś przychodził do św. Serafina z Sarowa, ten witał go słowami:
- Radości moja, Chrystus zmartwychwstał!
Inny człowiek był jego radością. Wyobraźcie sobie, gdyby był tam Sartre, który mówił, że “drugi człowiek - to piekło” zapewne powiedziałby: “Jesteś moim piekłem, wynoś się!”
Zaś św. Serafin mówił:
- Przyjdź, radości moja!

Ta miłość umacniała św. Łukasza Krymskiego i wszystkich świętych. Całe ich istnienie wypełniała miłość do człowieka. Czy czytaliście żywot św. Łukasza? Był on uzdolnionym artystą i mógł zrobić karierę, jednak męczyła go myśl: “Czy mogę robić to, co mi się podoba, gdy wokół jest tak wiele bólu i cierpienia?” Trudno mu było dostać się na studia medyczne - miał problemy z fizyką i chemią - ale taką podjął decyzję.
Kiedy św. Łukasz ukończył z wyróżnieniem studia medyczne, koledzy ze studiów zapytali go:
- Kim planujesz zostać?
A on odpowiedział im:
- Wiejskim lekarzem. Pojadę na prowincję leczyć ubogich mężczyzn.
- Cóż takiego mówisz? Jesteś urodzonym uczonym, a pojedziesz na prowincję leczyć biednych chłopów?
Św. Łukasz pisał o tym: “Te słowa bardzo mnie zabolały, ponieważ ludzie nie rozumieli, że uczyłem się na lekarza tylko w jednym celu - by pomagać biednym przez całe swoje życie”.
I rzeczywiście tak postąpił.
W Symferopolu i innych miejscach szpiedzy śledzili go dniem i nocą. Obecnie opublikowane zostały archiwalne dokumenty, z których dowiadujemy się, że jego kierowca, duchowni i otaczający go ludzie śledzili go i pisali donosy. Wiedział o tym, jednak kiedy ci ludzie chorowali, nie zwracali się do innych lekarzy, a przychodzili właśnie do św. Łukasza i on troszczył się o nich.

Zakończę swoje rozważania następującą historią. Niektórzy z was jeździli do Ziemi Świętej, po której chodził Chrystus. W Palestynie są dwa jeziora: małe - Tyberiadzkie i duże - Morze Martwe. W małym jeziorze tętni życie i jest w nim dużo ryb. To tu uczniowie Chrystusa przychodzili łowić ryby. Duże jezioro - to Morze Martwe i nie ma w nim żywych stworzeń. I oto paradoks: małe jezioro oddaje swą wodę rzece Jordan, która wpada do Morza Martwego. A paradoks polega na tym, że małe jezioro nie wysycha i ciągle są w nim ryby, już od ponad 2000 lat. Większe jezioro, czyli Morze Martwe, przyjmuje żywą wodę i nie ożywa, a pozostaje martwym.

Właśnie taka jest natura miłości. A my często mówimy:
- Tak wiele zrobiłem dla tego człowieka, a on odwrócił się od mojej miłości i postąpił niewdzięcznie.
Nawet to pokazuje, że nie ma w nas miłości. Wchodzimy w układ: ja daję tobie, byś ty dał mi. Ale to nie jest miłość. Prawdziwa miłość to Tyberiada. Jezioro oddaje wodę i niczego nie oczekuje w zamian, nie oczekuje wdzięczności i pozostaje żywym. Jednak jeżeli człowiek od najmłodszych lat nauczył się kraść i ranić innych - pozostanie martwym. Mogą mu rosnąć paznokcie, włosy, broda, może urosnąć wysokim i posiwieć, ale w rzeczywistości jest martwy. Człowiek bez miłości jest martwy. Ten obraz dwóch jezior pokazuje nam naturę miłości.

Na pustyni mnisi żyli tak ubogo, że jedli tylko chleb i sól. Pewnego razu jednemu z ascetów przyniesiono winogrona. Winogrona na pustyni! Asceta uradował się, podziękował i pomyślał:
- Lubię winogrona, ale lubi je też jeden ze starców. Zaniosę mu je.
I zaniósł. Starzec uradował się, podziękował ascecie, ale pomyślał:
- Lubię winogrona, ale lepiej będzie jeśli odniosę je bratu, który trudzi się więcej!
I poniósł mu winogrona. Ten z kolei zaniósł je swemu duchowemu bratu. Kolejny asceta uczynił to samo. I w ten sposób winogrona wróciły do pierwszego mnicha. Oto czym jest miłość. Nikt nie chciał jeść błogosławionych winogron z miłości do swego brata.

Opowiem jeszcze jedną historię. Pewien człowiek chciał dowiedzieć się, czym jest Raj i piekło. Anioł powiedział mu:
- Pokażę ci, czym jest Raj i piekło.
I zaprowadził go do piekła. Była tam obfita uczta, piękne zasłony i jaskrawe światło. Na stole było wszystko, co można sobie wyobrazić - pełna obfitość. Jednak ludzie byli nieszczęśliwi, ponieważ mieli długie ręce, brali jedzenie, ale nie mogli donieść go do ust - ich ręce nie mogły się zgiąć (w innej wersji tej historii ludzie trzymali długie łyżki i nie mogli donieść ich do ust). Próbowali jeść, ale nie mogli. Anioł powiedział człowiekowi:
- Patrz, to jest piekło.
Następnie anioł zaprowadził człowieka do Raju. Dokładnie taka sama sytuacja i taka sama uczta. Różne potrawy, tacy sami ludzie z długimi rękoma, ale przy tym radośni i syci. Dlaczego? Oni również nie mogli sami jeść, ale karmili się wzajemnie.
- A to jest Raj! - powiedział anioł.

Bóg jest miłością. Za pośrednictwem modlitw świętych ojców naszych poczujmy i my tę miłość, odpowiedzmy na wielką miłość Boga, Który przyszedł na ziemię, stał się Człowiekiem i żyjmy z innymi w pokoju i zgodzie.

metropolita Nektariusz (Antonopoulos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: new-berezowo /orthphoto.net/