publicystyka: Człowiek bez miłości jest martwy - cz. 1

Człowiek bez miłości jest martwy - cz. 1

tłum. Justyna Pikutin, 10 października 2020

Ponieważ dziś bardzo dużo mówi się o miłości, a ludzie myślą, że to pasywny stan, chciałbym porozmawiać o miłości jako sile napędowej w życiu człowieka. Żyć bez miłości - to jak mieć samochód bez silnika.

Wierzymy w siłę miłości. By zobrazować tę ogromną prawdę, chcę przywołać pierwsze stronice historii ludzkości, gdyż uważam, że pierwsze rozdziały Starego Testamentu są kluczowe. Ze Starego Testamentu wiemy, że Bóg-Stwórca, kierowany bezgraniczną miłością, stworzył świat i w tym cudownym rajskim świecie uczynił człowieka królem stworzenia. Słowo “świat” - κόσμος - w tłumaczeniu z greckiego oznacza “uporządkowanie”. Świat był Rajem i człowiek żył w Raju. Powinniśmy rozumieć Raj nie jako piękne miejsce, ale jako miejsce wypełnione miłością, harmoniczną relacją człowieka z Bogiem, z jego bliźnimi, z przyrodą i swoim “ja”. Innymi słowy, Raj istniał dopóki królowała miłość, stanowiąca swoiste spoiwo. To było podstawowym warunkiem - instrukcją, zaleceniem - dla istnienia i życia świata.

Kiedy kupujemy jakieś urządzenie np. samochód, pralkę, cokolwiek, sprzedawca wręcza nam instrukcję, mówiąc:
- Proszę postępować zgodnie z instrukcją, a urządzenie będzie prawidłowo pracowało.
Jednak nadszedł kryzys i postanowiłem zamiast benzyną zatankować samochód wodą - samochód nie pojedzie, a mało tego - zepsuje się. Czy nam się to podoba czy nie, paliwem dla samochodu jest benzyna, diesel lub gaz, ale na pewno nie woda i to jest instrukcją dla samochodu.
Czy możemy uważać, że jest to wadą w mechanizmie samochodu, że pracuje on na benzynie, a nie na wodzie? I czy możemy postrzegać jako słabość i pasywny stan człowieka jego starania, by żyć zgodnie z przypisanym mu przeznaczeniem?

Pismo Święte - to Księga z instrukcją, zgodnie z którą człowiek będzie żyć i to żyć realnie. Jednak instrukcje nie były przestrzegane, grzech doprowadził do zburzenia harmonii i Raj zmienił się w dolinę płaczu. Więzy miłości zostały zerwane. Początkowo człowiek przerwał swój kontakt z Bogiem, następnie z bliźnimi, z przyrodą, a w końcu z samym sobą. Widzimy to w działaniu pierwszych ludzi zaraz po upadku. Co wydarzyło się z naszymi prarodzicami? Byli w szoku, zniknęła miłość, pojawiły się wstyd, strach i wyobcowanie. Człowiek żyje w stanie szaleństwa, a grzech męczy go straszliwie. I pamiętacie, co zrobił Adam? Co zrobił, gdy usłyszał głos Boga - zamiast wyjść Mu na spotkanie, porozmawiać z Nim jak dziecko ze swym ojcem? Schował się, uciekł, zawstydził się, wystraszył się.

Człowiek stracił Raj jako harmonijną i przepełnioną miłością zgodność z Bogiem, zerwał swoje relacje z Bogiem, a w efekcie także relacje z bliźnim. Czy pamiętacie, że Adam, kiedy po raz pierwszy zobaczył Ewę, wykrzyknął w tej pierwszej miłosnej pieśni: “Oto kość z kości mojej i ciało z mojego ciała”?!
A co powiedział Bogu, kiedy wpadł w sidła grzechu?
- Jestem niewinny, winna jest Ewa, gdyż to ona dała mi jabłko. To jej wina!
Oczywiście Ewa zaprzeczyła:
- Jestem niewinna, to wina węża!
W ten sposób zerwane zostały ich relacje. “Kość z kości mojej” to teraz “ona”.
Te relacje zostały zerwane, została naruszona harmonia, jednak pozostała pamięć o Raju. Człowiek opuścił Raj, zamieszkał naprzeciw Raju, a anioł z mieczem ognistym ochraniał Raj, by człowiek nie wszedł do niego. Oczywiście jest to symboliczne wyrażenie: Adam patrzy na Raj i mówi o żywej pamięci o tym miejscu. I co robi? W pieśniach liturgicznych Niedzieli Przebaczenia Win mówi się o tym, że Adam usiadł, zapłakał wspominając Raj i powiedział:
- Nie będę więcej cieszył się tobą.
Rozpaczał opłakując to, co stracił. Właśnie taki obraz pokazuje niegasnące pragnienie człowieka, jego tęsknotę za utraconym Rajem, za utraconą miłością. Człowiek błądzi, próbując na nowo odnaleźć utracony Raj, utraconą miłość, jednak idzie niewłaściwą drogą - drogą samolubstwa, egoizmu i narcyzmu.
Eliasz Wułgarakis pisze:
“Zazwyczaj ludzie mówią i myślą o miłości jednostronnie, widząc i czując wyłącznie jej część. Zdarza się, że jest ona przeżywana jak choroba, w formach, które nieraz prowadzą do patologii, jednak najczęściej - jako jej całkowite przeciwieństwo; nie chodzi wszakże o nienawiść, a o egoizm i obojętność w stosunku do innych. Cerkiew uczy, że miłość - to powszechne zjawisko, które spotykane jest nie tylko wśród ludzi, ale także wśród zwierząt; uczy także, że cały wszechświat stworzony został z miłości - jest to prawo, które stanowi jego fundament i które określa jego funkcjonowanie. Miłość - to oś, wokół której obraca się Ziemia. Nawet najbardziej bezlitosne zło podporządkowuje się prawu miłości. Nikt nie czyni zła, nie starając się przy tym odwrócić go na swoją korzyść, to znaczy, że jest to działanie egoizmu - oto do jakiego stopnia została skażona miłość. Brak miłości i jej skażenie - egoizm - to przyczyna wszelkiego zła.

Egoizm - to forma miłości z odwrotnym ukierunkowaniem. Zamiast przekazywać naszą miłość innym, zwracamy ją ku sobie i ta skażona forma miłości zamiast prowadzić ku jedności z innym człowiekiem, prowadzi do zjednoczenia z samym sobą (tzn. skupienia na własnym “ja”) oraz izolacji; zamiast poświęcać się dla drugiego człowieka i cieszyć się pięknem kontaktu z nim, człowiek wykorzystuje go i w ten sposób dochodzi do całkowitego duchowego zniszczenia i samotności. Obawiam się, że samotność stała się chorobą naszych czasów. Płacimy ogromną cenę, ponieważ wyrzekliśmy się chrześcijańskiej miłości. W niektórych tekstach liturgicznych piekło opisywane jest jako miejsce, w którym ludzie zostają przywiązani do siebie plecami, to znaczy nie mogą widzieć swoich twarzy, nie mogą ze sobą rozmawiać. Niestety nie myślimy, że takie właśnie jest piekło.”

Samolubstwo, egoizm - to przeciwieństwo miłości. Człowiek wewnętrznie okazuje sprzeciw Bogu, bliźnim i przyrodzie. Nie będziemy skupiać się na innych skutkach, przyjrzymy się tylko temu, co dotyczy relacji z innymi. Inny przestaje być bratem, bliźnim, staje się wrogiem, przeciwnikiem, konkurentem. Pierwsze stronice historii ludzkości zostały splamione krwią Abla. Pierwsza śmierć była okrutna i bratobójcza. Od tej pory ludzie bezustannie zajmują się doskonaleniem metod, środków i narzędzi zabójstwa, dążąc do tego, by podczas wojny nikt nie przeżył.

Cała historia ludzkości - to tragedia, to historia wojen, przemocy i niekończącego się rozlewu krwi. Widzimy, że dzisiaj to wszystko dzieje się nie tak daleko od nas - np. w Syrii.
Bóg - to Miłość, On pokazał nam wyjście ze stanu beznadziejności. Miłość Boga przejawia się różnie. Jednak szczególnie wspaniałym jej przejawem jest ten moment, kiedy Bóg posłał na ziemię Swego Syna, który stał się Człowiekiem i poświęcił się - w jednym celu: by zbawić wszystkich ludzi, przywrócić pokój między Bogiem i człowiekiem, zburzyć mur wstydu i otworzyć drzwi Raju. Krzyż Chrystusa dla niewierzących wydaje się być szczególną słabością i jak mówi apostoł - szaleństwem. Jednak w rzeczywistości to ogromna siła i wyraz prawdziwej miłości. “Jezus wiedząc, że nadeszła godzina Jego, aby z tego świata przeszedł do Ojca, miłując swoich na świecie, do końca ich umiłował.” (J 13,1) I teraz do końca okazuje On Swoją prawdziwą miłość. Jak? Na krzyżu. Ten wyjątkowy akt Boży uczy nas, że najgłębszym sensem miłości jest wyrzeczenie się samego siebie. Przez krzyż człowiek może odbudować swoje relacje z Bogiem, z bliźnimi i całym stworzeniem. Rozbity świat może zjednoczyć się i znów stać się kosmosem - uszlachetnieniem, stać się Cerkwią, stać się rodziną. Motorem napędowym tego wszystkiego jest miłość, która jest główną cechą chrześcijanina.

Chrystus w Swoich ostatnich słowach mówi: “Po tym poznają, że Moimi uczniami jesteście, iż miłość będziecie mieli jedni do drugich.” (J 13, 35)

metropolita Nektariusz (Antonopoulos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Nadezda-1966 /orthphoto.net/